08/10/2011

Encyklopedia Kuchni Brytyjskiej - C, część III: Cheese

Zeszły tydzień był w UK Tygodniem Sera - z tej okazji w całym kraju odbyły się rozmaite imprezy, a największa, Festiwal Brytyjskich Serów, w stolicy Walii, Cardiff. Odbyło się też rozdanie nagród British Cheese Awards - w kategorii serów pleśniowych za najlepszy uznano ser z mojego hrabstwa, Barkham Blue, produkowany przez firmę Two Hoots (czyli "dwa pohukiwania" - w logo firmy są dwie sowy), której sery już zresztą zebrały wiele innych nagród.
Barkham Blue


Do nagród zgłoszono ponad 900 serów! Liczba nowych, niezależnych producentów rośnie tu z dnia na dzień, i nie ma chyba kraju, który pod tym względem może się równać z Wielką Brytanią.
Do serów brytyjskich pałam niekłamanym afektem, dlatego pisałam o nich już kilka razy: tu o tym, jak Alex James z zespołu Blur zamienił charlie* na cheese (BTW, recenzowana w tym wpisie książka zdobyła tytuł najlepszej książki o serach na ww. rozdaniu nagród), a tu o tym, że kornwalijski ser pleśniowy Cornish Blue zdobył w 2010 roku tytuł Najlepszego Sera na Świecie. O tym, jak ważną rolę odgrywa Cheddar i prawdziwej rewolucji serowej, dzięki której Wielka Brytania to nie tyle kraj mlekiem i miodem, co serem stojący, pisałam też tutaj.

Doskonałym źródłem informacji nt. serów brytyjskich jest strona British Cheese Board, organizacji, która zrzesza producentów sera i zajmuje się jego promocją. Jeśli szukacie sklepów oferujących największy wybór gatunków, polecam dwie renomowane sieci: La Fromagerie oraz Neal's Yard Dairy - obie prowadzą też sprzedaż internetową. Jednak nawet stoiska serowe w tutejszych supermarketach (szczególnie w tym z wyższej półki, Waitrose) są przyzwoicie zaopatrzone.
Tak się składa, że do serów pasuje też kolejne hasło na C, czyli chutney (widziałam już też spolszczenie "czatnej"). To wywodzący się z subkontynentu indyjskiego gęsty dżemopodobny produkt - od dżemu różni go dodatek cebuli i/lub czosnku, musztardy, octu i pikantnych przypraw. Sporządzany z różnych owoców i warzyw, w smaku może się wahać od bardzo pikantnego do łagodnego, wręcz słodkiego. Brytyjczycy bardzo sobie czatneje upodobali i zwykle podają je do deski serów. Niektóre znakomicie komponują się też z wędlinami czy pieczonym mięsem. Przepisy na nie łatwo znaleźć, także na polskich blogach, ale tym z Was, którzy wolą kupić gotowy, polecam wyroby marki Tracklements, które są w UK łatwo dostępne.


Ta sama firma produkuje też coś w rodzaju skrzyżowania czatneja i marmolady - żeby Was jeszcze bardziej skonfudować, dodam, że ów produkt nosi nazwę... cheese. Nazwa stąd, że jest to dodatek do serów, ale jest to b. gęsta marmolada, robiona z dwóch rodzajów owoców, których nie je się nigdy na surowo: śliwek - damaszek (damsons) oraz pigwy (pigiew? quinces).

Często jemy właśnie tak - oatcake lub krakers, kawałek sera i damson cheese lub chutney - pyszne co nieco
Przy okazji - czy wiecie, że "jabłko", o którym mowa w Biblii (za którego zerwanie wypędzono z Raju Adama i Ewę), to właśnie znacznie sędziwsza pigwa, a nie jabłko?
Pigwy


Zarówno damson cheese, jak i quince cheese bardzo polecam - czasami, z wyjątkowej okazji,  urządzamy sobie ucztę serową: kilka wyśmienitych serów, do tego znakomite szkockie oatcakes i różne rodzaje krakersów (jest tu ogromny wybór), czatneje i damson lub quince cheese, plus dobre wino. I czujemy, że jesteśmy w (serowym) raju.


* Jedno z wielu kolokwialnych określeń kokainy.

15 comments:

  1. Kiedy po raz pierwszy przeczytałam u Ciebie, że U.K. to serowa potęga, to naprawdę byłam zaskoczona :). Uwielbiam sery ale dla dobra swojej figury staram się ograniczać w swoim dla nich entuzjazmie :). Pigwa jest świetna w postaci konfitury. Tylko chyba już od dziesięcioleci niezbyt popularna w Polsce.
    Off topic: właśnie skoczyłam czytać "Służące" - fantastyczna książka.

    ReplyDelete
  2. Cudowna nazwa - "dwa pohukiwania". Zauroczyła mnie. Od pewnego czasu i ja mogę cieszyć się smakiem angielskich serów. Jedno źródło to latający mąż, a drugie warszawski sklep la Fromagerie (http://pistachio-lo.blogspot.com/2010/10/w-krolestwie-serow-camembert-korzenna.html). Ma naprawdę niezły wybór angielskich serów. Pozdrawiam.

    ReplyDelete
  3. Te dwie sowy w logo boskie. I sama nazwa też. Od Ciebie dowiedziała się, że Wlk. Brytania to zagłębie serowe. Zawsze mówiło się wszak o Francji i nieco o Włoszech. Brytyjskie sery nie są u nas zbyt popularne.

    Co do jabłka i pigwy - w zasadzie to w Biblii jest mowa o owocu. Jabłko wzięło się ze złego tłumaczenia z łaciny - "malum" to po łacinie i "zło", i "jabłko". (Wszystko to wiem, bo na studiach miałam przez rok bardzo ciekawy przedmiot pt.: "Tradycja biblijna"). Skąd wiesz o pigwie?

    ReplyDelete
  4. No ja jestem wielką fanką pigwy! W ogrodzie wokół mojego rodzinnego Domu rosną krzewy pigwowe i drzewo pigwy (to dwa różne gatunki pigwa i pigwowiec). Przyrządzamy z nich znakomitą nalewkę i konfitury (specjalność mojej Mamy!
    A co do serów - no też uwielbiam, pod każdą niemal postacią i w każdej niemal (niestety!) ilości :-)

    ReplyDelete
  5. Ja też muszę się zachwycić nazwą, ale samo logo rozczarowuje. Myślę, że bardziej rustykalne logo pasowałoby do sera lepiej.
    Nie wiem czy produkty The Virginia Chutney Co. są dostępne w UK, może w Whole Foods, tak jak w USA? W każdym razie jeśli będziesz miała okazję, spróbuj. Są fantastyczne do sera, zwłaszcza ten ostry ze śliwek.

    ReplyDelete
  6. Galaretowaty "ser" z pigwy jest bardzo popularny w Hiszpanii jako dodatek do sera. Nazywa się Dulce de membrillo - kroi się to w plasterki podaje z plasterkami żółtego sera. Najlepiej sera manchego. :) Pycha.

    ReplyDelete
  7. Uwielbiam sery!!! I bardzo sie ciesze, ze rowniez w Polsce zaczyna sie je wyrabiac (tak, tak, prawdziwe sery, a nie syntetyczne produkty o nazwach "ser zolty", "ser podlaski", "Sekret Mnicha" itp.). Tutaj mozna znalezc troche wiecej informacji na ten temat: http://serypolskie.blox.pl/html

    Co do pigwy, to rowniez we Francji jest popularnym owocem i robi sie z niej tutaj galaretki (gélée de coing) i zelki (pâte de coing, podobne do tego "sera" ze zdjecia). Spedzilismy z mezem w towarzystwie pigwy ubiegla niedziele i udalo sie nam zrobic i zelki, i galaretke wedlug przepisu jego babci :)

    Nie slyszalam o tym, zeby ktos podawal produkty z pigwy do serow, czesto za to spotyka sie sery z roznymi konfiturami (do sera X konfitura Y, do sera Z inna konfitura).

    ReplyDelete
  8. Oj, przyszło mi się trochę pozżymać na asortyment w pobliskich sklepach, bo ostatnio chciałam kupić dobry ser, i to wcale nie jakiś super niezwykły, tylko zwykły parmezan i jakikolwiek z niebieską pleśnią. Ten pierwszy występował tylko w postaci proszku, a kawałek tego drugiego, który kupiłam, był prawdziwie spleśniały i poszedł do kosza. Cóż. Za to przywróciłaś mi apetyt na pigwę, zeszłoroczny eksperyment z nią był niezbyt udany, ale można dać jej jeszcze jedną szansę. Zastanawia mnie tylko, co Ewa tak kuszącego widziała w tej pigwie na surowo? Da się tak jeść w ogóle?

    ReplyDelete
  9. Karolino, z tego co ja probowalam, na surowo sie nie da (kwasna :( ).

    ReplyDelete
  10. Hazel,

    wydaje mi się, że sława serów brytyjskich dopiero dociera do PL - utarło się, że francuskie i włoskie (bo i jak najbardziej zasłużenie), natomiast brytyjskich jest jeszcze mało w sklepach i nie są jeszcze tak doceniane, jak powinny.

    Lo,

    tak, pamiętam ten wpis - pomyślałam wtedy, że pewnie właściciele wzorowali się na londyńskiej Le Fromagerie (to jest słynna w Londynie sieć:-)) Nawet, jeśli kopiują, to dobrze - jak mieszkałam w W-wie, jeszcze nie było takich miejsc, w ogóle dobrych serów było wciąż mało.

    Kasiu,

    o pigwie usłyszałam w programie... ogrodniczym. Znany tutaj spec wyjaśnił, że pigwa to znacznie starsza roślina, niż jabłoń, i ludzie żyjący w czasach opisywanych przez Biblię jako początek ludzkości mieli dostęp do pigwy, ale nie jabłoni. Nie wnikałam dalej, więc nie wiem, na ile to prawda (program jednak był w BBC, gdzie raczej sprawdzają wszystko, co prezenterzy mówią:-))

    Maggie,

    ja w Pl nigdy nie miałam okazji spróbować takich przetworów, dopiero tutaj.

    Gosiu,

    mamy w Londynie kilka sklepów Whole Foods (uwielbiam:-)), jak będę następnym razem, sprawdzę - dziękuję za polecenie.

    Śnieżko,

    gdzieś już słyszałam o "membrillo", dzięki za przypomnienie:-) Uwielbiamy Manchego:-)

    Katasiu,

    my nie jesteśmy tak wielkimi serowymi nacjonalistami, by nie jeść doskonałych francuskich serów;-) Wczoraj jadłam np. Reblochon, ale jemy też często Comte i inne.

    karoLino,

    jak w cytacie z bloga Negreski, który był w jednym z podlinkowanych wpisów: "poproszę ser żółty" to jeszcze niestety rzeczywistość w wielu miejscach w PL, szczególnie na prowincji. Spędziłam dzieciństwo w miejscu, gdzie ser był właśnie albo żółty, albo biały, ewent. topiony, i koniec. Pigwy na surowo się nie da jeść, za to przetwory jak najbardziej:-)

    ReplyDelete
  11. Ech, sery. Oglądałam kiedyś program kulinarny, w którym prowadzący jeździł po angielskich producentach serów, ale takich wykorzystujących tradycyjne metody. To były niewielkie gospodarstwa a wszystko wyglądało tak uroczo i na tak sprawnie prowadzone (na miejscu można było spróbować wyrobów, kupić do domu, zobaczyć, jak oni to robią), że zamarzyła mi się taka podróż po Wyspie, śladami starych seriali i filmów, owiec i serów właśnie. :)

    A Twój wpis zdwoił u mnie apetyt na lazura, po którego od razu podreptałam do sklepu. Nie ma to jak omlet z lazurem i czarnymi oliwkami.

    Pozdrawiam

    ReplyDelete
  12. Och, jak ja tu pozno trafilam, a temat przeciez moj ukochany! :) O mojej milosci do brytyjskich serow wiesz, bo pisalam niejednokrotnie o niej i udalo mi sie zarazic inne osoby w kilku miejscach w Europie, tak wiec kaganek oswiaty niesiony! ;)

    Ktos juz tu wspomnial, ze galaretka do sera z pigwy jest tradycyjnie hiszpanska i podawna do ich sera, ale w UK spotkalam sie z przepisem na cos ze sliwek, niekoniecznie z damsonek, ale glowy nie dam sobie obciac, a nazywalo sie to wdziecznie: plumbrillo. :) Mam zamiar kiedys to zrobic.

    Wczoraj sie raczylismy francuskim plesniowcem wzdychajac jednak, ze co Cornish Blue, to Cornish Blue. ;) Zamowimy kilogram na odzwiedzimy Krysi, kuchmistrzyni samozwnaczej, bo obawiamy sie, ze jesli zamowimy wczesniej, to caly zjemy. Ze zguba dla mych bioder, rzecz jasna.

    Chutneye sklepowe juz sa powoli poza zasiegiem mojego zainteresowania - moje tegoroczne z agrestu, a drugi sliwek to istna poezja, zaluje, ze nie zrobilam wiecej. Planuje jeszcze ananasowy, bo znalazlam ciekawy przepis i mysle, ze to bedzie dobry dodatek do serow na stole swiatecznym.

    Pozdrawiam cieplo z ulewnego North North Yorks!

    ReplyDelete
  13. O, to bardzo sie ciesze, bardzo lubie comté. A jak jedliscie reblochon? My na ogol jemy go na cieplo na zimowej zapiekance tartiflette. Bardzo sie ciesze na nadchodzaca zime i na wszystkie serowe potrawy, ktore bedziemy mogli teraz jesc: fondue, raclette, aligot i wlasnie tartiflette :)

    Nie nabralismy za to zwyczaju niektorych Francuzow, ktorzy codziennie po obiedzie (a przed deserem) jedza sery. Obawiam sie, ze taka praktyka moglaby sie zle skonczyc :)

    ReplyDelete
  14. Tak, tak, Wielka Brytania jest największym producentem serów na świecie. Na drugim miejscu jest USA, na trzecim Francja, alewe Francji wyrabia się niemal o połowę mniej gatunków co na Wyspach. W Polsce chyba jeszcze sery szwajcarskie stoją mocno, ale nie wiem, czym one się różnią od francuskich. Osobiście smakują mi także austriackie, ale nikt nie przywiązuje takiej wagi do używania wegetariańskiej podpuszczki (a nie zwierzęcej!) co Brytyjczycy. Tu prawie każdy ser jest wegetariański, we Francji - mało który.

    Ja też lubię chutneye (nie podoba mi się polska pisownia), ale nie jem ich tak często. Za to ser żółty z dżemem jadałam już w Polsce, to był taki przedsmak połączenia sera z chutneyem.

    ReplyDelete
  15. Piarello,

    czy to może był Rick Stein? On jeździł po kraju, odwiedzając takich "food heroes" - niezależnych producentów wszelkiej żywności.

    Karolino,

    brawo za niesienie kaganka oświaty:-) Plumbrillo:-)
    Andy zrobił w zeszłym roku chutney christmasowy i chilli Nigelli, bardzo dobre. Ja sama jeszcze jestem pod tym względem dziewicą;-)

    Katasiu,

    jemy na zimno, takie fanaberie, jak na ciepło, nam nie w głowie;-) choć mamy nawet fondue (w UK każdy ma i nikt nie używa).

    Chihiro,

    no właśnie, statystyki nie kłamią - UK to królestwo serów! Dzięki za info o podpuszczce - masz rację, podobnie jest z żelatyną.

    ReplyDelete

Kłaniam się!

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails