... ale dziś zabawię się w szafiarkę i uchylę rąbka mojej garderoby. Na ulubionym forum niedawno koleżanki pokazywały sobie nawzajem torebki, to i ja nie będę gorsza.
Wypada zacząć od kopertówki - seniorki. To (na razie) jedyna rzecz vintage w mojej szafie. Nie wiem, ile ma lat, ani jakiej jest marki. Osoba, która mnie tą torebką obdarowała, odeszła na zawsze (dożyła 97 lat), i nie miałam nigdy okazji ją zapytać. Torebka ma na pewno kilkadziesiąt lat (ja mam ją już od 10) i jest w znakomitym stanie. "Wyprowadzam ją na spacer" od święta.
Torebka na codzień, brązowa, skórzana, brytyjskiej marki z tradycją Henri Lloyd:
Najcenniejsza i najlepsza jakościowo torebka w mojej kolekcji, renomowanej włoskiej marki Francesco Biasia - prezent gwiazdkowy od męża. Moje marne zdjęcie nie oddaje jej sprawiedliwości - jest z lakierowanej skóry, koloru oberżyny (znowu b. modny tej jesieni i zimy):
Zaproszenie na wesele to dla mnie zwykle powód do zakupów - dobry pretekst nie jest zły. Na jedno wesele kupiłam tę turkusową torebeczkę jednej z moich ulubionych brytyjskich marek, Reiss:
I kolejna torebka do kreacji na wesele - ta z gatunku rzeczy, które są tanie, ale miłe dla oka (cheap and cheerful ), brytyjskiej instytucji narodowej, jaką jest Marks & Spencer (z tego względu, że M&S jest bardzo angielski, jest b. popularny w takich miejscach jak Hong Kong czy Japonia, gdzie czci się angielski styl):
Tę czarną torebkę ze sztucznej skóry brytyjskiej marki Great Plains upolowałam na wyprzedaży za b. małe pieniądze - 1/3 wyjściowej ceny - ze względu na styl retro i TO zapięcie (już słyszę, jak internautki z "moich" portali gadają, że "babcina" i "dla starych bab") *mrugam*:
A tę torebkę, modnej w UK esencjonalnie brytyjskiej marki Cath Kidston (znowu: jedyne sklepy poza UK mają w Japonii), o tak modnym teraz tornistrowym fasonie (satchel) noszę obecnie na codzień (to widać od razu, ale dla porządku dodam, że zdjęcie ich, nie moje):
Najbardziej podoba mi się turkusowa Reiss. Śliczna.
ReplyDeletePiękne! Babcina i w krobki są super. A kolor oberżynowy uwielbiam. Ja mam taką ukochaną klasyczną pikowaną chanel, któórą moja babcia przywiozła z Paryża... przed wojną. To jedna z nielicznych rzeczy jaka przetrwała wojnę. Cenna emocjonalnie.
ReplyDeleteMalinconio, dzięki:-)
ReplyDeleteLo, PRAWDZIWĄ Chanel?! Super! Marzę o takiej - wiesz, że te torebki, o ile są w dobrym stanie, niewiele tracą na wartości? Są sklepy, które specjalizują się w vintage Chanel.
Ta weselna od MS jest prześliczna.
ReplyDeleteBabcina też.
A ta pierwsza - cudeńko.
Marzę o takiej.
Chyba przejrzę stare składy mojej Mamy, moze coś znajdę
Bardzo fajna kolekcja:)
ReplyDeleteNajbardziej podoba mi się Henri Lloyd (zazdroszczę). I kopertówka. I ta "babcina" ma super zapięcie.
Znam i lubię Francesco Biasia, mam teraz jedną torebkę gigant tej firmy (mój szef jak ją widzi to zawsze pyta gdzie jadę:)).
Jak pomyślę, to najwięcej mam Furli i Coccinelle, jeśli o marki chodzi. Ostatnio zrobiłam porządki i oddałam torebki w dobre ręce:) I tak trochę tego zostało. Ostatnio moja ulubiona to Escada gigant (kupiona za małe pieniądze i zupełnie niewarta swojej ceny) i do przesady francuska Longchamp - maleństwo, które mieści lustrzankę z obiektywem.
Lubię rozmawiać o torebkach.
Najbardziej podoba mi się ta ostatnia :)
ReplyDeleteA tak zmienając temat... (za co przepraszam), bo pisałaś u mnie o swoim poście o książce o małżeństwie... :) gdzie znajdę ten tekst? :)
moja faworytka to na na codzien. skora wyglada na miesista i klapciata. ta pierwsza, tez piekna.
ReplyDeleteA mnie toreb brakuje, wszyskkie są dramatycznie niefunkcjonalne. a jak są funkcjonalne, to mam brzydkie. Teraz szukam sobie czegoś wielkiego, eleganckiego ale bez przesady, co nada się na spacer z Hanką i do pracy.
ReplyDeleteTwoja torba w groszki jest po prostu cudowna!
Patrząc na Twoją kolekcję Aniu myślę, że chyba powinnam się zacząć rozglądać za torebką, bo mam ich naprawdę mało;-) Podoba mi się ta Reiss i za kolor i kształt, bardzo glamour. I kopertówka. Podobną kopertówkę do Twojej posiadam, tylko w kolorze czerwonego wina i ciut dłuższą, no i nie jest vintage niestety. Mam wygodną i bardzo pojemną (choć na to nie wygląda, bo jest średnia), Louis Vuitton na długim pasku. A z takich "no name", z którymi nie mogę się rozstać to wiekowa, zamszowa zielono-brązowa, na szerokim pasku, świetna na zwiedzanie i wycieczki, pomieści aparat i tysiąc drobiazgów. Miękka biało-kremowa z brązowymi obszyciami, lubię ją na lato. I bordowa z krótkimi rączkami, którą lubiłam za to, że mieściła laptopa;-)
ReplyDeleteKatarzyno,
ReplyDeletedziękuję serdecznie za odwiedziny i komentarz:-) Przejrzyj, a nuż znajdziesz ukryty skarb?:-)
Delie,
widzę, że łączy nas kolejna rzecz - upodobanie do torebek F. Biasia, i torebek w ogóle:-) Podoba mi się wiele modeli Cocinelle i Furli - w tym outlecie w Bicester o którym pisałam, jest świetny outlet Furli:-) Od dawna też marzy mi wielgachna Longchamp:-) To może sfotografujesz swoją kolekcję:-)?
Mała Mi,
Ten post jest tutaj:
http://backwards-in-high-heels.blogspot.com/2010/02/love-and-marriage-go-together-like.html
Jeśli Ci link nie zadziała, po prawej stronie ekranu masz opcję: Szukaj w tym blogu, wpisz słowo Love, a pokaże Ci się kilka postów - wybierz ten zatytułowany "Love and Marriage go together like horse and carriage".
Gatko,
dzięki, tak, to taki kłapciuch:-)
Kasiu,
tego typu torebki Cath Kidston są w UK najbardziej popularne właśnie wśród młodych mam:-) U mnie w mieście widzę taką u co drugiej mamy z wózkiem:-) Torebki są b. pojemne, mają mnóstwo kieszeni, i są zrobione z laminowanego materiału - zatem odporne na tłuste i brudne łapki:-)
Patrycjo,
ja zawsze powtarzam M: there is no such thing as "too many shoes or handbags":-)
Aniu, teraz pomyślałam, że mam etykietę "buty", a nie mam etykiety "torebki" na blogu, mimo że zdjęć jest trochę zwłaszcza z zeszłego roku. Uporządkuję tę sprawę:)
ReplyDeleteŚwięte słowa! I ja tę zasadę wyznaję;-) Buty i torebka "ubierają" Choć liczba moich torebek jest niezbyt okazała, bo te które mam na razie cieszą, a na te wymarzone jak na razie brakuje funduszy. Wolę więc poczekać:)
ReplyDeleteAniuu. Słuchaj. A możee taką akcję torebkową byś poprowadziła? Pokaż swoją torebkę:) Myślę, że chętnych by nie brakowało...
Dzień dobry! :)
ReplyDeleteChciałabym powiedzieć, ze zaglądam tu od jakiegoś czasu i robi się coraz ciekawiej ;) (ile kobiet jest zdania, że ma już dość torebek/plecaków/czy czegoś w tym stylu? :) )
I, choć sama mam do tego typu zabaw stosunek mieszany, to chciałabym poinformować, że właśnie otagowałam 'Backwards in high heels' na swoim blogu w pewnej zabawie:
http://pracownia-alchemiczna.blogspot.com/2010/08/lubie-lubiec.html
:) Mam nadzieję, że zostanie mi to wybaczone? :)
Pozdrawiam!
Aniu, czekałam na to :-). Jak wiesz, o torebkach mogę bez końca, bo uważam, że to najważniejszy element garderoby (drugi w kolejności to buty). Z Twojej kolekcji najbardziej podobają mi się dwie na początku, zwłaszcza pierwsza. Z kolei Reiss ma bardzo efektowny turkusowy kolor; fason to nie moja broszka, ale nie pogardziłabym dużą, miękką kopertówką w tym kolorze (zaraz po szarej zamszowej kopertówce).
ReplyDeleteNota bene, z ciekawości weszłam na tę stronę Henri Lloyd, ale chyba teraz tam nie ma skórzanych torebek. A może ja źle patrzę, bo również nie widzę nigdzie cen. Czyżby to miało sugerować, jak w przypadku niektórych sportowych samochodów, że "jeśli musisz pytać o cenę, to znaczy, że cię na to nie stać"? ;-)
Pytanie do Lo: czy możesz pokazać tę starą torebkę Chanel? Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że Chanel przed wojną robiła torebki; wydawało mi się, że 2.55 to ich pierwszy klasyk. Myślę, że jeżeli rzeczywiście jest przedwojenna i autentyczna, to nie tylko nie straciła na wartości ale jest warta dużo więcej niż kiedy była kupiona (ale rozumiem, że dla Ciebie ona ma wartość poza pieniędzmi).
Patrycjo,
ReplyDeleteTy jesteś kopalnią pomysłów:-) Może kiedyś coś takiego zorganizuję - na razie nie, bo są jeszcze wakacje, ale jak Nicholas wróci do szkoły. Była też swego czasu na blogach anglojęzycznych akcja polegająca na fotografowaniu zawartości torebki:-)
Wiedźmo,
dziękuję:-) Poszłam, zobaczyłam, wezmę udział:-)
Sondro,
Mnie się ceny Henri Lloyd pokazują, w funtach, nie są wysokie, to jest marka z tradycjami, ale ceny mają przystępne. O ile pamiętam, za moją zapłaciłam ok. 70 funtów, ze zniżką, dwa lata temu.
Tylko, że oferta torebkowa w tej chwili marna - przecenione resztki z kolekcji wiosenno -letniej, a tych na nowy sezon na razie nie ma:-(
Jest oryginalna. Moja mama właśnie mnie wyprowadziła z błędu. Tę chanel babcia kupiła w Paryżu pod koniec lat 50-tych. Jest pikowana, granatowa i trochę zniszczona zwłaszcza w środku. Jak Aniu poprowadzisz akcję torebkową to chętnie ją pokarzę. Przedwojenna torebka babci stamtąd jest haftowana, w kolorze starego złota. Z jedwabną, atłasową podszewką wwnątrz (niestety mocno zniszczoną).
ReplyDeleteLo,
ReplyDeletedzięki za odpowiedź, jak widzisz nie tylko mnie zaintrygowałaś:-) Szkoda, że trochę zniszczona, ale być może ekspert vintage potrafiłby coś na to poradzić - w każdym razie na pewno jest coś warta, poza rzecz jasna wartością sentymentalną:-)
To trzymam Cię za słowo:-)
Najbardziej podoba mi się ostatnia, ale to pewnie dlatego że powoli przesiąkam angielskim stylem, przez osmozę ;)
ReplyDeletePrzy okazji, Aniu, zapraszam do blogowej zabawy...: Lubię....:D
http://polishcookbook.blogspot.com/2010/08/lubie-blogowa-zabawa-i-wyroznienia.html
Ładną masz kolekcję Aniu :)
ReplyDeleteMoje typy to numer 2, numer 6 i numer 7 :) i wcale ta szóstka nie babcina, bardzo mi się podoba i w sumie jak się nadarzy okazja, to i podobną sobie sprawię :)
Kiedyś miałam prawie świra na punkcie torebek, teraz trochę się w tym temacie uspokoiłam, ale choćby pooglądać - zawsze lubię :)
Twojego bloga czytam od jakiegoś czasu (mam go nawet w "Ulubionych") ale do tej pory niczego jeszcze nie pisałam:-)
ReplyDeletePo pierwsze chciałam Ci podziękować za bloga który prowadzisz, dzięki temu mogę się siedząc na wsi do wiedzieć co się dzieje w "świecie szerokim za wielką wodą":)
Torebka Cath Kidston straasznie mi się podoba. O rany, już siebie widzę w niej na studiach.
Jak ja lubię retro a ona jest..nie mam swojej prywatnej wishlist, ale może powinnam zacząć zbierać?
Pozdrawiam serdecznie!
Zazdroszczę Ci bardzo, bo moja kolekcja jest bardzo skromna, raczej trudno nawet mówić tu o kolekcji, a moja ulubiona codzienna prawie do wyrzucenia (co niby nie jest takie złe, bo zawsze okazja do kupienia nowej). Od Ciebie pożyczam babciną – to moje ciągle niespełnione marzenie i kopertówkę.
ReplyDeleteTorebki świetne, łączę się w miłości do owych:)
ReplyDeleteI tak tylko na marginesie- Henri Lloyd jako brytyjska marka z tradycjami-założył ją Henryk Strzelecki, a hurtownia ubrań znajduje się w rodzinnym mieście "Henri'ego", Brodnicy (kujawsko-pomorskie) :)
Nicole,
ReplyDeletedziękuję!
Amarantko,
raźniej mi w tak licznym towarzystwie osób, które podzielają moje zamiłowanie do retro:-)
Atrio,
serdecznie dziękuję za odwiedziny i pierwszy komentarz:-) oraz miłe słowa.
Agato,
wielkie dzięki za odwiedziny i komentarz - ciekawa historia z Henrykiem Strzeleckim:-) Jest takich przypadków więcej - M&S założył żydowski emigrant z Polski, a sportową firmę Kangol, znaną głównie z nakryć głowy, ponoć także Polak żydowskiego pochodzenia, na spółkę z Francuzem:-)
Lo - dziękuję za wyjaśnienie. No to masz w ręku skarb: nawet jeśli jest trochę podniszczona, taka torebka zawsze będzie wyglądać szykownie i pasuje zarówno do eleganckiego kostiumu, jak i do dżinsów.
ReplyDelete