22/08/2010

To nie jest blog szafiarski

... ale dziś zabawię się w szafiarkę i uchylę rąbka mojej garderoby. Na ulubionym forum niedawno koleżanki pokazywały sobie nawzajem torebki, to i ja nie będę gorsza.

Wypada zacząć od kopertówki - seniorki. To (na razie) jedyna rzecz vintage w mojej szafie. Nie wiem, ile ma lat, ani jakiej jest marki. Osoba, która mnie tą torebką obdarowała, odeszła na zawsze (dożyła 97 lat), i nie miałam nigdy okazji ją zapytać. Torebka ma na pewno kilkadziesiąt lat (ja mam ją już od 10) i jest w znakomitym stanie. "Wyprowadzam ją na spacer" od święta.
Torebka na codzień, brązowa, skórzana, brytyjskiej marki z tradycją Henri Lloyd:
Najcenniejsza i najlepsza jakościowo torebka w mojej kolekcji, renomowanej włoskiej marki Francesco Biasia - prezent gwiazdkowy od męża. Moje marne zdjęcie nie oddaje jej sprawiedliwości - jest z lakierowanej skóry, koloru oberżyny (znowu b. modny tej jesieni i zimy):
Zaproszenie na wesele to dla mnie zwykle powód do zakupów - dobry pretekst nie jest zły. Na jedno wesele kupiłam tę turkusową torebeczkę jednej z moich ulubionych brytyjskich marek, Reiss:

I kolejna torebka do kreacji na wesele - ta z gatunku rzeczy, które są tanie, ale miłe dla oka (cheap and cheerful ), brytyjskiej instytucji narodowej, jaką jest Marks & Spencer (z tego względu, że M&S jest bardzo angielski, jest b. popularny w takich miejscach jak Hong Kong czy Japonia, gdzie czci się angielski styl):
Tę czarną torebkę ze sztucznej skóry brytyjskiej marki Great Plains upolowałam na wyprzedaży za b. małe pieniądze - 1/3 wyjściowej ceny - ze względu na styl retro  i TO zapięcie (już słyszę, jak internautki z "moich" portali gadają, że "babcina" i "dla starych bab") *mrugam*:
A tę torebkę, modnej w UK esencjonalnie brytyjskiej marki Cath Kidston (znowu: jedyne sklepy poza UK mają w Japonii), o tak modnym teraz tornistrowym fasonie (satchel) noszę obecnie na codzień (to widać od razu, ale dla porządku dodam, że zdjęcie ich, nie moje):

24 comments:

  1. Najbardziej podoba mi się turkusowa Reiss. Śliczna.

    ReplyDelete
  2. Piękne! Babcina i w krobki są super. A kolor oberżynowy uwielbiam. Ja mam taką ukochaną klasyczną pikowaną chanel, któórą moja babcia przywiozła z Paryża... przed wojną. To jedna z nielicznych rzeczy jaka przetrwała wojnę. Cenna emocjonalnie.

    ReplyDelete
  3. Malinconio, dzięki:-)

    Lo, PRAWDZIWĄ Chanel?! Super! Marzę o takiej - wiesz, że te torebki, o ile są w dobrym stanie, niewiele tracą na wartości? Są sklepy, które specjalizują się w vintage Chanel.

    ReplyDelete
  4. Ta weselna od MS jest prześliczna.
    Babcina też.
    A ta pierwsza - cudeńko.
    Marzę o takiej.
    Chyba przejrzę stare składy mojej Mamy, moze coś znajdę

    ReplyDelete
  5. Bardzo fajna kolekcja:)
    Najbardziej podoba mi się Henri Lloyd (zazdroszczę). I kopertówka. I ta "babcina" ma super zapięcie.
    Znam i lubię Francesco Biasia, mam teraz jedną torebkę gigant tej firmy (mój szef jak ją widzi to zawsze pyta gdzie jadę:)).
    Jak pomyślę, to najwięcej mam Furli i Coccinelle, jeśli o marki chodzi. Ostatnio zrobiłam porządki i oddałam torebki w dobre ręce:) I tak trochę tego zostało. Ostatnio moja ulubiona to Escada gigant (kupiona za małe pieniądze i zupełnie niewarta swojej ceny) i do przesady francuska Longchamp - maleństwo, które mieści lustrzankę z obiektywem.
    Lubię rozmawiać o torebkach.

    ReplyDelete
  6. Najbardziej podoba mi się ta ostatnia :)

    A tak zmienając temat... (za co przepraszam), bo pisałaś u mnie o swoim poście o książce o małżeństwie... :) gdzie znajdę ten tekst? :)

    ReplyDelete
  7. moja faworytka to na na codzien. skora wyglada na miesista i klapciata. ta pierwsza, tez piekna.

    ReplyDelete
  8. A mnie toreb brakuje, wszyskkie są dramatycznie niefunkcjonalne. a jak są funkcjonalne, to mam brzydkie. Teraz szukam sobie czegoś wielkiego, eleganckiego ale bez przesady, co nada się na spacer z Hanką i do pracy.

    Twoja torba w groszki jest po prostu cudowna!

    ReplyDelete
  9. Patrząc na Twoją kolekcję Aniu myślę, że chyba powinnam się zacząć rozglądać za torebką, bo mam ich naprawdę mało;-) Podoba mi się ta Reiss i za kolor i kształt, bardzo glamour. I kopertówka. Podobną kopertówkę do Twojej posiadam, tylko w kolorze czerwonego wina i ciut dłuższą, no i nie jest vintage niestety. Mam wygodną i bardzo pojemną (choć na to nie wygląda, bo jest średnia), Louis Vuitton na długim pasku. A z takich "no name", z którymi nie mogę się rozstać to wiekowa, zamszowa zielono-brązowa, na szerokim pasku, świetna na zwiedzanie i wycieczki, pomieści aparat i tysiąc drobiazgów. Miękka biało-kremowa z brązowymi obszyciami, lubię ją na lato. I bordowa z krótkimi rączkami, którą lubiłam za to, że mieściła laptopa;-)

    ReplyDelete
  10. Katarzyno,

    dziękuję serdecznie za odwiedziny i komentarz:-) Przejrzyj, a nuż znajdziesz ukryty skarb?:-)

    Delie,

    widzę, że łączy nas kolejna rzecz - upodobanie do torebek F. Biasia, i torebek w ogóle:-) Podoba mi się wiele modeli Cocinelle i Furli - w tym outlecie w Bicester o którym pisałam, jest świetny outlet Furli:-) Od dawna też marzy mi wielgachna Longchamp:-) To może sfotografujesz swoją kolekcję:-)?

    Mała Mi,

    Ten post jest tutaj:
    http://backwards-in-high-heels.blogspot.com/2010/02/love-and-marriage-go-together-like.html
    Jeśli Ci link nie zadziała, po prawej stronie ekranu masz opcję: Szukaj w tym blogu, wpisz słowo Love, a pokaże Ci się kilka postów - wybierz ten zatytułowany "Love and Marriage go together like horse and carriage".

    Gatko,

    dzięki, tak, to taki kłapciuch:-)

    Kasiu,

    tego typu torebki Cath Kidston są w UK najbardziej popularne właśnie wśród młodych mam:-) U mnie w mieście widzę taką u co drugiej mamy z wózkiem:-) Torebki są b. pojemne, mają mnóstwo kieszeni, i są zrobione z laminowanego materiału - zatem odporne na tłuste i brudne łapki:-)

    Patrycjo,

    ja zawsze powtarzam M: there is no such thing as "too many shoes or handbags":-)

    ReplyDelete
  11. Aniu, teraz pomyślałam, że mam etykietę "buty", a nie mam etykiety "torebki" na blogu, mimo że zdjęć jest trochę zwłaszcza z zeszłego roku. Uporządkuję tę sprawę:)

    ReplyDelete
  12. Święte słowa! I ja tę zasadę wyznaję;-) Buty i torebka "ubierają" Choć liczba moich torebek jest niezbyt okazała, bo te które mam na razie cieszą, a na te wymarzone jak na razie brakuje funduszy. Wolę więc poczekać:)

    Aniuu. Słuchaj. A możee taką akcję torebkową byś poprowadziła? Pokaż swoją torebkę:) Myślę, że chętnych by nie brakowało...

    ReplyDelete
  13. Dzień dobry! :)
    Chciałabym powiedzieć, ze zaglądam tu od jakiegoś czasu i robi się coraz ciekawiej ;) (ile kobiet jest zdania, że ma już dość torebek/plecaków/czy czegoś w tym stylu? :) )

    I, choć sama mam do tego typu zabaw stosunek mieszany, to chciałabym poinformować, że właśnie otagowałam 'Backwards in high heels' na swoim blogu w pewnej zabawie:

    http://pracownia-alchemiczna.blogspot.com/2010/08/lubie-lubiec.html

    :) Mam nadzieję, że zostanie mi to wybaczone? :)

    Pozdrawiam!

    ReplyDelete
  14. Aniu, czekałam na to :-). Jak wiesz, o torebkach mogę bez końca, bo uważam, że to najważniejszy element garderoby (drugi w kolejności to buty). Z Twojej kolekcji najbardziej podobają mi się dwie na początku, zwłaszcza pierwsza. Z kolei Reiss ma bardzo efektowny turkusowy kolor; fason to nie moja broszka, ale nie pogardziłabym dużą, miękką kopertówką w tym kolorze (zaraz po szarej zamszowej kopertówce).

    Nota bene, z ciekawości weszłam na tę stronę Henri Lloyd, ale chyba teraz tam nie ma skórzanych torebek. A może ja źle patrzę, bo również nie widzę nigdzie cen. Czyżby to miało sugerować, jak w przypadku niektórych sportowych samochodów, że "jeśli musisz pytać o cenę, to znaczy, że cię na to nie stać"? ;-)

    Pytanie do Lo: czy możesz pokazać tę starą torebkę Chanel? Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że Chanel przed wojną robiła torebki; wydawało mi się, że 2.55 to ich pierwszy klasyk. Myślę, że jeżeli rzeczywiście jest przedwojenna i autentyczna, to nie tylko nie straciła na wartości ale jest warta dużo więcej niż kiedy była kupiona (ale rozumiem, że dla Ciebie ona ma wartość poza pieniędzmi).

    ReplyDelete
  15. Patrycjo,

    Ty jesteś kopalnią pomysłów:-) Może kiedyś coś takiego zorganizuję - na razie nie, bo są jeszcze wakacje, ale jak Nicholas wróci do szkoły. Była też swego czasu na blogach anglojęzycznych akcja polegająca na fotografowaniu zawartości torebki:-)

    Wiedźmo,

    dziękuję:-) Poszłam, zobaczyłam, wezmę udział:-)

    Sondro,

    Mnie się ceny Henri Lloyd pokazują, w funtach, nie są wysokie, to jest marka z tradycjami, ale ceny mają przystępne. O ile pamiętam, za moją zapłaciłam ok. 70 funtów, ze zniżką, dwa lata temu.
    Tylko, że oferta torebkowa w tej chwili marna - przecenione resztki z kolekcji wiosenno -letniej, a tych na nowy sezon na razie nie ma:-(

    ReplyDelete
  16. Jest oryginalna. Moja mama właśnie mnie wyprowadziła z błędu. Tę chanel babcia kupiła w Paryżu pod koniec lat 50-tych. Jest pikowana, granatowa i trochę zniszczona zwłaszcza w środku. Jak Aniu poprowadzisz akcję torebkową to chętnie ją pokarzę. Przedwojenna torebka babci stamtąd jest haftowana, w kolorze starego złota. Z jedwabną, atłasową podszewką wwnątrz (niestety mocno zniszczoną).

    ReplyDelete
  17. Lo,

    dzięki za odpowiedź, jak widzisz nie tylko mnie zaintrygowałaś:-) Szkoda, że trochę zniszczona, ale być może ekspert vintage potrafiłby coś na to poradzić - w każdym razie na pewno jest coś warta, poza rzecz jasna wartością sentymentalną:-)
    To trzymam Cię za słowo:-)

    ReplyDelete
  18. Najbardziej podoba mi się ostatnia, ale to pewnie dlatego że powoli przesiąkam angielskim stylem, przez osmozę ;)

    Przy okazji, Aniu, zapraszam do blogowej zabawy...: Lubię....:D
    http://polishcookbook.blogspot.com/2010/08/lubie-blogowa-zabawa-i-wyroznienia.html

    ReplyDelete
  19. Ładną masz kolekcję Aniu :)

    Moje typy to numer 2, numer 6 i numer 7 :) i wcale ta szóstka nie babcina, bardzo mi się podoba i w sumie jak się nadarzy okazja, to i podobną sobie sprawię :)

    Kiedyś miałam prawie świra na punkcie torebek, teraz trochę się w tym temacie uspokoiłam, ale choćby pooglądać - zawsze lubię :)

    ReplyDelete
  20. Twojego bloga czytam od jakiegoś czasu (mam go nawet w "Ulubionych") ale do tej pory niczego jeszcze nie pisałam:-)

    Po pierwsze chciałam Ci podziękować za bloga który prowadzisz, dzięki temu mogę się siedząc na wsi do wiedzieć co się dzieje w "świecie szerokim za wielką wodą":)

    Torebka Cath Kidston straasznie mi się podoba. O rany, już siebie widzę w niej na studiach.

    Jak ja lubię retro a ona jest..nie mam swojej prywatnej wishlist, ale może powinnam zacząć zbierać?

    Pozdrawiam serdecznie!

    ReplyDelete
  21. Zazdroszczę Ci bardzo, bo moja kolekcja jest bardzo skromna, raczej trudno nawet mówić tu o kolekcji, a moja ulubiona codzienna prawie do wyrzucenia (co niby nie jest takie złe, bo zawsze okazja do kupienia nowej). Od Ciebie pożyczam babciną – to moje ciągle niespełnione marzenie i kopertówkę.

    ReplyDelete
  22. Torebki świetne, łączę się w miłości do owych:)
    I tak tylko na marginesie- Henri Lloyd jako brytyjska marka z tradycjami-założył ją Henryk Strzelecki, a hurtownia ubrań znajduje się w rodzinnym mieście "Henri'ego", Brodnicy (kujawsko-pomorskie) :)

    ReplyDelete
  23. Nicole,

    dziękuję!

    Amarantko,

    raźniej mi w tak licznym towarzystwie osób, które podzielają moje zamiłowanie do retro:-)

    Atrio,

    serdecznie dziękuję za odwiedziny i pierwszy komentarz:-) oraz miłe słowa.


    Agato,

    wielkie dzięki za odwiedziny i komentarz - ciekawa historia z Henrykiem Strzeleckim:-) Jest takich przypadków więcej - M&S założył żydowski emigrant z Polski, a sportową firmę Kangol, znaną głównie z nakryć głowy, ponoć także Polak żydowskiego pochodzenia, na spółkę z Francuzem:-)

    ReplyDelete
  24. Lo - dziękuję za wyjaśnienie. No to masz w ręku skarb: nawet jeśli jest trochę podniszczona, taka torebka zawsze będzie wyglądać szykownie i pasuje zarówno do eleganckiego kostiumu, jak i do dżinsów.

    ReplyDelete

Kłaniam się!

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails