Nie, nie będzie (jeszcze) o dietach. Choć cały kraj ogarnia coroczna mania odchudzania, ja muszę pilnować, by energii starczyło mi na zmiany znacznie, znacznie trudniejsze. Jak mawia ten wielki filozof naszych czasów, Dr House: People don't change ("Ludzie się nie zmieniają". I jeszcze: "każdy kłamie" oraz "ludziom przytrafia się to, co im się przytrafia, a nie to, na co zasługują"), i wszelkie zmiany w charakterze i nawykach wymagają tytanicznego wysiłku. Ja muszę zmienić przede wszystkim swój sposób myślenia, a konkretnie - samodestrukcyjną skłonność do autosabotażu, oraz tendencję do tego, by skupiać się na tym, czego nie mam i czego chcę, a nie na tym, czego potrzebuję.
2011 zaczął się źle a potem było jeszcze gorzej. Tuż przed świętami zlikwidowano stanowisko pracy M i w oczy zajrzała nam wizja nie tylko bezrobocia, ale i bezdomności. Szukanie pracy trwało niemal pół roku, w którym to czasie uzyskaliśmy niestety potwierdzenie porzekadła: "umiesz liczyć, licz na siebie". Jesteśmy zdani wyłącznie na siebie, a Nicholas może liczyć tylko na nas - co w świetle jego niepełnosprawności jest szczególnie bolesne. Pociesza mnie to, że w UK coraz więcej jest "adopcji" niepełnosprawnych dorosłych - gdy opiekunowie takiej osoby odchodzą lub nie mogą się takim dorosłym zajmować, odpowiednie służby znajdują mu nową rodzinę. Ta rodzina otrzymuje, w odróżnieniu od tych, które adoptują dzieci, wynagrodzenie - i tak jest to tańsze niż specjalny ośrodek.
Moje postanowienie noworoczne zatem, to stworzyć sobie miejsce pracy. Praca na pełny etat poza domem odpada - znalezienie właściwej osoby do opieki nad Nicholasem trwałoby wieki i byłoby bardzo kosztowne. O pracę na mniej niż pół etatu jest niezwykle trudno - niewiele jest miejsc, gdzie mogłabym pracować tylko między 10 a 14:30 - i pracowałabym tylko po to, by opłacić opiekę (opieka nad dziećmi w UK jest oficjalnie najdroższa w Europie, jeśli nie na świecie, i opłaty wzrastają szybciej, niż inflacja - Wielka Brytania to państwo prorodzinne tylko pod warunkiem, że sama/sam możesz zajmować się dzieckiem, inaczej wydajesz często niemal całą pensję netto na przedszkole/niańkę. Nie znam ani jednej Polki, którą stać tu na powrót do pracy po urodzeniu dziecka, poza tymi, które zaimportowały babcię z Pl. Angielki wydają przeciętnie 1/3 pensji netto na opiekę, wiele znacznie więcej, podczas gdy Francuzki czy Niemki - poniżej 10%). Wydawałoby się zatem, że moja obecna praca wolnego strzelca, z domu, jest idealna, poza tym tylko szczęśliwcy robią to, co lubią. Tak byłoby, gdybym pracowała dla tutejszego portalu - zdobycie takiej pracy jest jednak równie prawdopodobne, co wstąpienie Berlusconiego do klasztoru. W UK wzrasta bezrobocie, a konkurencja w ostatnich latach nabrała ostrości wszędzie, ale w mediach szczególnie. Kierunki dziennikarskie słusznie uważa się tu za najmniej przydatne w znalezieniu dobrej pracy, i dyplom tego typu, nawet z tutejszej dobrej uczelni, niewiele jest wart, a co dopiero dyplom i doświadczenie z Pl. Jednym słowem - jestem niezatrudnialna, dlatego w tym roku muszę wreszcie przysiąść fałdów i skończyć dwie rozgrzebane książki. Co prawda w dzisiejszych czasach na pisaniu zarabiają dobrze tylko ci, którzy piszą listy z żądaniem okupu (i nieliczne wyjątki z list bestsellerów), ale wątpliwe, bym zarobiła mniej, niż zarabiam obecnie - szczególnie, jeśli na jedną uda mi się znaleźć wydawcę stąd.
Największą przeszkodą w ukończeniu obu jest ten złośliwy wewnętrzny głos, który odbiera pewność siebie, szepcząc, że przecież ja się nie nadaję, nie mam szans itd. Bardzo trudno ten głos uciszyć - świetnie pisała o tym Chihiro, a jej wpis zmobilizował mnie, by wreszcie zacząć zgłębiać buddyjską koncepcję mindfulness, co od dawna planowałam.
W tym cholernie ciężkim pierwszym półroczu był jeden moment triumfu: zostałam wybrana, z około 3000 chętnych, jedną z 4 nowych wolontariuszy - członków BBC South Regional Audience Council - czegoś w rodzaju rady doradczej dla BBC w regionie Południa Anglii (BBC jest podzielone na kraje i regiony). I choć nie jestem czarną lesbijką z jedną drewnianą nogą, jako relatywnie młoda (ekhem) kobieta, Polka, rodzic dziecka specjalnej troski i osoba z wykształceniem i doświadczeniem medialnym, przypuszczam, że miałam przewagę nad rdzennymi, białymi mężczyznami powyżej 50, którzy chętnie się zgłaszają do takich zadań. Rady regionalne powinny reprezentować widownię w jak najszerszym przekroju i miło mi, że należę do najbardziej różnorodnej (diverse) Regional Audience Council w całej Anglii. Naszym zadaniem jest przekazywanie BBC Trust, organizacji, która zarządza BBC, opinii widzów i słuchaczy na temat BBC. Jako że to instytucja państwowa, utrzymująca się z abonamentu (de facto podatku), BBC jest surowo rozliczana ze swoich misji, przede wszystkim ze swej roli edukacyjnej, wpisanej już w dokumenty założycielskie British Broadcasting Corporation w 1922 roku.
Osoby mieszkające w Anglii (szczególnie w regionie BBC South), które chcą się podzielić przemyśleniami na temat BBC - możecie śmiało do mnie pisać.
Drugim moim postanowieniem jest, uwaga, NIE KUPOWAĆ UBRAŃ przez cały rok. Słyszę Wasz rubaszny śmiech, ale mam nadzieję, że ta publiczna deklaracja zdopinguje mnie do dotrzymania tego postanowienia. To w ramach decyzji, by skupiać się na tym, co mam i czego tak naprawdę potrzebuję, a nie na tym, czego mi brak i czego pożądam. Zaoszczędzone pieniądze przeznaczę na realizację celu, którego spełnienie uczyniłoby mnie dużo bardziej szczęśliwszą niż szafa pełna Prady - kupno własnego domu. Czy potrzebuję nowych szpilek czy sukienki? Szafy, w których od dawna nie ma już miejsca, dobitnie świadczą o tym, że nie. Potrzebuję natomiast miejsca, które będzie ostoją i prawdziwym domowym ogniskiem (home), a nie tylko kawałkiem podłogi (house). Co prawda przed nami wciąż daleka droga, ale najdłuższa nawet podróż zaczyna się od jednego kroku.
No a poza tym - będę mogła trochę więcej wydać na dobre kosmetyki i kulturalne eskapady *mrugam*.
Wow! Ale fajny post! Trzymam kciuki aby sie udalo. Ja od teraz juz bede Cie czytac regularnie, bo dodalam do mojej zakladki na blogu i juz nie bede wchodzic do Ciebie 'po Magdzie'. :)
ReplyDeleteA wracajac do swetra Sary Lund (zostaly nam dwa odcinki, Meyer wlasnie zmarl :( ) to ja napisalam z perspektywy osoby robiacej na drutach bo na modzie to ja sie nie znam wiec koniecznie napisz posta z Twojej, modowej perspektywy.
Aniu, ogromne gratulacje za zdobycie miejsca w BBC South Regional Audience Council! Szkoda, że nie odpowiadasz też za Londyn, bo dzieliłabym się z Tobą różnymi uwagami - choć może i teraz mogę?
ReplyDeleteWspaniale, że po takim kiepskim początku roku wychodzicie na prostą. Nie będę tu już sypać mądrościami, ale ta moja refleksja o krętych drogach i ich prostowaniu się nasuwa mi się sama... My planujemy kupić własne lokum, pierwsze, po powrocie z Japonii, jak dobrze pójdzie.
Gratuluję zacnych postanowień. O niekupowaniu ubrań był artykuł jednej z dziennikarek w sobotnim Guardianie, jeśli nie czytałaś, podsuwam link: http://www.guardian.co.uk/money/blog/2012/jan/06/making-do-and-mending-stop-buying-clothes?INTCMP=SRCH
Tak mi przyszło do głowy, że łatwo jest nie kupować ubrań, gdy - tak jak ta dziennikarka - ma się w szafie 26 (!) płaszczy...
A swoją drogą, odnośnie płaszczy, to widziałam cudo w Anthropologie niedawno, Day Birger & Mikkelsen, których uwielbiam. Przeceniony z niemal 400 funtów na 88, niestety nieco za duży. Nie kupiłam, ale przez te parę minut przed lustrami czułam się bosko :)
Co do mindfulness i pracy nad poczuciem pewności siebie mogę tylko przyklasnąć. Ten rok wymagał będzie także ode mnie wysiłków w związku z tym.
A dzieci... tak, to droga "impreza" i zmuszająca do wielu wyrzeczeń, poświęceń i kompromisów. Ja akurat nie chcę mieć dzieci, ale jestem pełna zrozumienia i empatii dla problemów rodziców. Życzę Ci, byś rozwijała się zawodowo tak jak planujesz, mogła podążać swoją ścieżką, według Twoich zasad i byś dostawała za to godne wynagrodzenie.
Pozdrawiam ciepło!
Pimposhko,
ReplyDeletedziękuję serdecznie:-)
Widzę, że się nie wymigam od napisania o najsłynniejszym swetrze 2011 roku;-)
Chihiro,
bardzo dziękuję za wszystkie miłe słowa i życzenia. Tobie również życzę powodzenia w kultywowaniu mindfulness i uciszania skrzekliwego głosu niepewności;-) oraz w znalezieniu pięknego lokum.
Rzecz jasna możesz mi przekazywać swoje uwagi - choć czasem skupiamy się na lokalnych audycjach, często dyskutujemy i jesteśmy proszeni o opinie nt ogólnokrajowych. Np. ostatnio byliśmy pytani o to, jak BBC przedstawia problemy ludzi starszych. Będę zatem bardzo wdzięczna za wszelkie Twoje obserwacje.
Nie wiem, czy ja oparłabym się takiej okazji, jak ten płaszcz, tylko zły rozmiar by mnie powstrzymał:-) Wiem, że będzie trudno, i nie obiecuję, że się nie złamię, ale już widzę, że łatwiej mi odegnać pokusę, bo się zadeklarowałam publicznie:-)
Pozdrawiam serdecznie!
PS. Dziękuję też za linka, zarówno ten artykuł, jak i bardzo podobny w The Times, czytałam, i to m.in. obie autorki były dla mnie inspiracją:-)
ReplyDeleteAniu,
ReplyDeleterównież gratuluję :)
I życzę, żeby udało Ci się spełnić swoje postanowienia, będę trzymać kciuki!
P.S. ja tam nie wiem, jak oni te koszty opieki nad dzieckiem wyliczyli, Polki bardzo często pracują na pensję dla opiekunek (w sensie oddają im 100%!, a nierzadko pewnie i mąż coś dopłacić musi).
Dzięki Manio,
ReplyDeletew tym linku jest zestawienie OECD - nie lubię Daily Mail, ale nie znalazłam tej tabeli nigdzie indziej - wg niej w Pl jest znacznie taniej:
http://www.dailymail.co.uk/news/article-1305310/UK-families-face-highest-costs-childcare-Average-weekly-nursery-160.html
Gratulacje wielkie Aniu!!!
ReplyDeleteAniu, bede mocno trzymac kciuki za Twoje postanowienia. Zainspirowalas mnie do spisania moich na ten rok, bo jak narazie mam tylko 1) wziac sie znowu za hiszpanski i 2) nauczyc sie fotografowac aparatem Smena (wlasnie przyleciala do mnie z Ukrainy).
ReplyDeletePozdrawiam cieplo!
Manio,
ReplyDeletejeszcze dodam, że ja Ci absolutnie wierzę, gdy mówisz, że opieka nad dzieckiem jest w Pl kosztowna. Prawda jest taka, że wszędzie, może poza Skandynawią, gdzie taka opieka jest mocno dotowana, jej koszty to spora pozycja w domowym budżecie.
Delie,
wielkie dzięki!
Magdo,
bardzo dziękuję za kciuki, Tobie również życzę wytrwałości i będę Ci kibicować:-)
Dziękuję, będę się starać rozwijać we właściwym kierunku :)
ReplyDeleteOk, zwrócę uwagę na ludzi starszych w TV - to, na co już dawno temu zwróciłam uwagę to fakt, że w przeciwieństwie do telewizji polskiej sporo prezenterów i prowadzących programy jest w wieku moich rodziców lub starszych. Nie ma samych młodych dziewczyn (a nawet jest ich mniej niż tych starszych), tu się ceni wiek i doświadczenie, przez co całe BBC budzi tak duży szacunek i jest tak profesjonalnie prowadzoną stacją. Ale to chyba nie za bardzo na temat, tylko taka powierzchowna, luźna refleksja.
Bardzo podoba mi się twoje postanowienie i strasznie zazdroszczę ci determinacji. Będę trzymać kciuki za jego dotrzymanie.
ReplyDeleteAle,ale buty to przeciez nie ubranie ;)
ReplyDeleteZycze powodzenia w realizacji postanowien. Mi wychodzi na razie jedno: mniejsza obecnosc w sieci. Coz dobre i to na poczatek.
Trzymam kciuki za Ciebie. Szczególnie za książkę. Twoje teksty wspaniale się czyta, więc nie miej wątpliwości i pisz.
ReplyDeleteCo do nie kupowania ubrań - mieszkając w UK byłoby mi znacznie ciężej dotrzymać takiego postanowienia. Ale własny kąt to dobra motywacja. Dla mnie również, no ale ja jestem skąpa z natury, więc mi łatwo :). Plus nie jest to całkowity zakaz, tylko sugestia by się baaaaardzo dobrze zastanowić przed zakupem.
Gratuluje serdecznie dostania sie do BBC South Regional Audience Council, takie wyroznienia z pewnoscia bylo swiatelkiem podczas tak trudnego dla Was roku.
ReplyDeleteZycze powodzenia w realizowaniu postanowien i tych duzych z domem i mniejszych z ubraniami. Ja w zeszlym roku postanowilam, ze kiedy kupie jedna rzecz to wyzbywam sie innej z roznym efektem, jednak teraz staram sie kupowac bardziej przemyslanie :)
ps. Tez jestem Mama Nikolasa :)
Aniu, gratuluję wyboru do Rady i życzę powodzenia!
ReplyDeleteBardzo podobają mi się Twoje postanowienia, motywację masz bardzo dobrą, więc jestem przekonana, że uda Ci się wprowadzić je w życie. Liczę na to, że będziesz zdawać relację na bieżąco? Pozdrawiam ciepło.
O Boże, skąd ja znam te dylematy...Tylko ja nie umiem o nich tak ładnie pisać. :-) Opieka nad dzieckiem w Pl - masakra. Pracuje w szkole i 40% mojej pensji idzie na nianię. Na całe szczęście mój mąż w szkole nie pracuje. Jednocześnie nie wyobrażam sobie pracy w innym miejscu, bo to oznaczałoby 10 - 11 godzin poza domem codziennie (u mnie w mieście nie ma pracy, w grę wchodzi tylko dojeżdżanie do Wawy) i tym samym też oddawanie opiece gros zarobków. I oglądanie dziecka wieczorem pół godziny przed kąpielą. Strasznie to wszystko trudne.
ReplyDeleteŻyczę Wam powodzenia w zdobywaniu własnego "home". :-)I gratulacje!
Chihiro,
ReplyDeletedziękuję. Nie wiem, jak to wygląda teraz w Pl, ale muszę oddać sprawiedliwość polskiej TV - w czasach jeszcze moich nastoletnich było sporo starszych pań na wizji: Dziedzic, Walter itd Natomiast BBC było i nadal jest oskarżane o zwalnianie starszych kobiet, jednej, prezenterce Countryfile, musiało wypłacić odszkodowanie, bo sąd przesądził na jej korzyść - udowodniono dyskryminację wiekową. W Strictly Come Dancing 80 -letni Bruce Forsyth ma współprowadzącą Tess Daly, która nie ma nawet 40. Nie jest różowo, ale będzie, mam nadzieję, lepiej.
Rusty Angel,
ReplyDeleteb. dziękuję!
Peek- a- boo,
ale to świetnie, że Ci się udaje:-) Tak, buty... jeśli się złamię, to pewnie właśnie z powodu jakiejś pięknej pary...
Hazel,
serdecznie dziękuję za miłe słowa i życzę wytrwałości w opieraniu się pokusom:-)
Hundredacrewood,
jak miło, jest nas tu, mam Nicholasów/Mikołajów, całkiem sporo (także wśród osób, które czytają, ale nie komentują):-)
Ajko,
szalenie mi miło, że wierzysz w to, że mi się uda. Takie wsparcie naprawdę pomaga.
Kasiu,
no tak, łączenie kariery i dzieci to temat - rzeka, ja wierzę, ze to można połączyć, choć kosztem czegoś - najczęściej wolnego czasu i zainteresowań. Ale też dzieci szybko rosną, tym się można pocieszać;-)
Bardzo dziękuję za miłe słowa.
Wszystkim ogromnie dziękuję za słowa wsparcia, aż się wzruszyłam. Pozdrawiam serdecznie!
Aniu, cóż ja mogę Ci napisać? Trzymam kciuki i ściskam Cię mocno, aby następny rok był lepszy od minionego pod każdym względem (oczywiście wyjąwszy awans do Rady, gratulacje! :D ).
ReplyDeleteŻyczę Ci odwagi w marzeniach i ich realizacji! I obyś w grudniu zamykała za sobą drzwi własnego już domu (nigdy nic nie wiadomo.. ;) ).
Pozdrowienia!
Aniu,
ReplyDeleteZ okazji wybrania Cie do BBC council Ci juz gratulowalam, ale ciesze sie, ze napisalas na blogu o tym w koncu. :) Jak sama pewnie wiesz w UK jest taka sciezka, ktora podaza wiele osob (w przeciwienstwie do Polski, gdzie moze nie ma takiej tradycji, ale na pewno tez mentalnosc ludzi jest inna) - od wolontariatu do etatu. To ze zaczynasz tam jako wolontariuszka, moze oznaczacz poczatek drogi do kariery (nie w sensie medialnym, tylko w sensie platnego stanowiska pracy). Czego Ci zycze z calego serca. :)
Co do postanowien - oby te ubrania nie kusily za bardzo, rzeczywiscie "w naszym wieku" to chyba lepiej inwestowac w kosmetyki. ;)
Zycze, aby 2012 byl dla Was bardziej laskawy. Jesli Cie to choc troche pocieszy, to my tez przechodzimy przez potezne dylematy. Dotyczy to naszego miejsca na ziemi i zalozenia rodziny. Wiec moze troche wiem, jak sie czujesz. "skupiać się na tym, co mam i czego tak naprawdę potrzebuję, a nie na tym, czego mi brak i czego pożądam." - dokladnie o tym samym pomyslalam w Nowy Rok i mam nadzieje, ze ta mysl mnie nie opusci, choc wyjscie z nalogu (tak to jednak nalog, takie myslenie) jest ciezkie.
Pozdrawiam cieplo i sle usciski. :)
Trzymam zatem kciuki, by wszystko sie ulozylo po Twojej mysli! Ja powinnam sobie postanowic, by nie kupowac juz zadnych kulinarnych ksiazek i czasopism, ale... i tak wiem, ze mi sie to nie uda ;)
ReplyDeleteGratuluje tez zostania wybranka BBC South Regional Audience Council - fiu fiu! :)
PS. Podpisuje sie tez pod cytatami z House'a, szczegolnie pod tym trzecim ;)
Pozdrawiam!
Wiedźmo,
ReplyDeletebardzo dziękuję za ciepłe słowa. I obyś powiedziała w dobrą godziną, choć cudu trzeba (lub wygranej, a ja gram:-)) by tak szybko.
Karolino,
bardzo dziękuję za życzenia i Tobie i Twoim bliskim również życzę, by Fortuna Wam sprzyjała. To nie lada dylemat, każdy kraj ma swoje wady i zalety, z mojej perspektywy Polska ma więcej wad, niż Anglia, ale dla mnie to i tak czysta teoria z wiadomych względów. Z kolei zaczynanie gdzieś zupełnie indziej to decyzja, której też się nie podejmuje lekko.
Myślę, że gdybym zdawała sobie sprawę, jak bardzo kosztowna jest tu opieka, to pewnie poczekałabym trochę dłużej, wszystkie moje znajome Angielki miały dzieci po 30. a nawet 40. Pojadę jednak banałem i dodam, że radości macierzyństwa wynagradzają trudy i wyrzeczenia:-)
Beo,
ja tez nie powinnam już powiększać kolekcji cookbooks, ale cóż, nie mogę sobie odmawiać WSZYSTKICH przyjemności;-)
Dziękuję i pozdrawiam!
Aniu, bardzo ciekawy post! Nigdy nie pomyślałabym, że pierwsza połowa 2011 była dla Ciebie tak trudna - Twoje posty zawsze były pogodne i napawające optymizmem.
ReplyDeleteGratuluję współpracy z BBC - przypuszczam, że Twoje dziennikarskie doświadczenie i wykształcenie również odegrały tutaj rolę?
Powodzenia w dotrzymywaniu postanowień, mam zwłaszcza nadzieję, że uda się Wam kupić dom.
Bonne annee!
Katasiu,
ReplyDeletekażdy ma jakieś problemy, jedni mniej, inni - jak my - więcej, ale nauczyłam się na starość, że użalanie się nad sobą nie przynosi ulgi, i co najważniejsze, nie pomaga w rozwiązaniu problemów, jest kompletnie bezproduktywne. Coraz większy sens ma dla mnie podejście buddystyczne, choć nie przeczę, że w tym pierwszym półroczu były chwile, gdy nie chciało mi się nawet wstać z łóżka
Dziękuję za życzenia:-)