...i obym nie dostała bzika.
Wybaczcie długie milczenie - 6 tygodni wakacji, przy niemożliwości podrzucenia dziecka komukolwiek, skutkuje pisarskim odwykiem. A ledwie nadszedł "prawdziwy Dzień Matki" (pierwszy dzień roku szkolnego), wybywam nad Dunaj. Za tydzień będę już w Budapeszcie.
Wakacje spędziliśmy głównie w domu (tzw.
staycation). Dla mnie niewątpliwym hajlajtem był jednodniowy kurs kreowania perfum, w sercu słynnego, bajkowego regionu Cotswolds (pamiętacie film Holiday?, tam właśnie trafia Cameron Diaz), w jednej z zaledwie trzech w Europie małych, niezależnych
perfumery, gdzie takie kursy są prowadzone. Kurs, po wycieczce do Budapesztu, to najlepsze z moich konkursowych trofeów. Był on fascynujący, nauczyłam się mnóstwo, ale o szczegółach będzie na moim nowym, anglojęzycznym blogu - niedługo Was tam zaproszę. Obcasy nie znikną, ale mam nadzieję, że podążycie za mną.
Wakacje obracały się, rzecz jasna, wokół Nicholasa.
|
Mamy szczęście mieszkać obok wielkiego, wspaniałego zoo |
|
A tu przed słynną katedrą w Winchesterze, w dniu, gdy przez nasze miasto przekazywano pochodnię z ogniem olimpijskim. Przywitało ją praktycznie całe miasto - nawet w organizacji podróży pochodni przez cały kraj Brytyjczycy okazali się niezrównani, obdarzając tym zaszczytem nie tylko celebrytów, ale niepełnosprawnych i zwykłych - niezwykłych ludzi którzy na to zasłużyli (Torch bearers byli nominowani, nie przez działaczy czy oficjeli, ale normalnych ludzi) |
|
Nicholas i...lisek |
|
To słynny Okrągły Stół, który można podziwiać w Winchesterze - pochodzi z czasów Tudorów |
|
Dom Jane Austen, dziś muzeum i ośrodek jej kultu, w niedalekiej, uroczej wsi Chawton. To tu narodził się Mr Darcy |
|
Odwiedziliśmy, jeszcze przed Igrzyskami, stolicę. Sklep muzeum Tate Modern - na honorowym miejscu książka pop - up naszej przyjaciółki Jennie |
|
Wyprawa do L. oznacza zawsze wizytę w jednej z trzech już londyńskich Nordic Bakery (czwarta jest na lotnisku we ...Frankfurcie) - jedna znajduje się o rzut oszczepem od polskiego konsulatu i ambasady. Moda na Skandynawię nie przemija, wręcz przeciwnie - o dowodach wkrótce. Chciałoby się, żeby będący właśnie w Londynie Makłowicz wybrał się w faktycznie modne miejsca, a nie do chińskiej restauracji w Chinatown, gdzie chodzą sami turyści (relacja z Facebooka) |
|
Smaki skandynawskie samodzielnie upieczone, wg przepisu z ulubionej Scandilicious Baking. |
|
A dziś przyszła wygrana w kolejnym konkursie - herbaty znanej tu (i innych krajach, ale chyba nie w Pl) marki Teapigs, plus kubek i dzbanek. |
Znikam na kolejne 2 tygodnie. Mam nadzieję że, gdziekolwiek jesteście, doświadczycie Babiego Lata.
Aniu - wreszcie wpis :)
ReplyDeleteCo do Cotswolds to właśnie je poznaję dzięki kryminałkom M.C. Beaton o Agacie Raisin. Pięknie tam musiało być :)
"Staycation" - bardzo mi się ta nazwa podoba, zresztą sama uskuteczniałam przez czas jakiś.
Masz wielkie szczęście w konkursach - takie super nagrody, wow! Ale najbardziej to zazdroszczę tego Budapesztu - bawcie się dobrze!
P.S. i mam wielką nadzieję, że będziesz prowadziła obydwa blogi :)
Trochę szczęścia mam:-) ale też mu pomagam - np. te herbaty dostałam za pomysł na nowy sernik. Nadal mi trudno w to uwierzyć, ale spośród wielu propozycji na nowy smak sernika, wybrano właśnie mój! Zatem nie dostałam tej nagrody za nic, lecz włożyłam w jej zdobycie nieco wysiłku i wyobraźni, oraz wiedzy kulinarnej.
DeleteAniu, cudownego wypoczynku, zasłużyłaś na przerwę. :) Nie mogę się doczekać angielskiego bloga. Baw się pysznie. :)
ReplyDeleteSerdecznie dziękuję:-)
DeleteAniu, Życzę miłej podróży do Budapesztu i czekam na przenikliwą jak zwykle relację :-)
ReplyDeleteBardzo dziękuję:-)
DeleteDziś Babcie lato zadomowiło się na moim rowerze :)
ReplyDeleteBaw się dobrze, czekam na resztę!
Pozdrawiam!
Widziałam:-) U nas dziś był prawdziwy upał, ale jutro już powrót bardziej typowej jesieni, niestety.
DeleteUwielbiam herbaty Teapigs , wysmienita nagroda :)
ReplyDeleteJa też je znałam i lubiłam na długo przed wygraną, więc naprawdę się ucieszyłam:-)
DeleteDalszych wygranych życzę ! :)
ReplyDeleteA dziękuję:-)
DeleteSamych pomyslnosci Aniu. Juz sie nie moge doczekac nowych wpisow, moga byc po angielsku :)
ReplyDeleteBardzo dziękuję:-)
DeleteBaw się dobrze w Budapeszcie!
ReplyDeleteAle Nicholas ma loki! Nie widziałam ich wcześniej. :-)
A blog anglojęzyczny brzmi intrygująco. Czekam.
Te loki to nawet obcy ludzie komentują:-) oczywiście komplementują:-) co jest bardzo miłe. To taty geny:-P
DeleteSuper, że jesteś, tak długo milczałaś aż zaczęłam się martwić o Ciebie. Czekam na kolejne przeciekawe wpisy. Pozdrowienia i miłego pobytu w Budapeszcie.
ReplyDeleteDziękuję za ciepłe słowa. Zawsze możesz mnie zaczepić na FB:-)
DeleteGratuluję fantastycznych nagród, jestem pewna, że w pełni zasłużone :) Baw się dobrze w Budapeszcie!
ReplyDeletePS. Ja obserwuję właśnie fascynację Skandynawią wśród Japończyków, mnóstwo tu designerskich sklepów z designem duńskim (któremu bardzo blisko do japońskiego), liczba kawiarni i restauracji o wystroju skandynawskim (który znów bardzo przypomina tradycyjny japoński) przytłacza. Jest tu nawet magazyn wnętrzarski z podtytułem "Alternative culture of Finland" czy jakoś tak :)
Wielkie dzięki:-) Czytam Cię regularnie, posty tak ciekawe, że każdy wymaga dłuuugiego komentarza, ale z powodu ograniczonego dostępu nie komentowałam. Wiedz jednak, że jestem na bieżąco i kibicuję odkrywaniu Japonii. Przeczytałaś już My year of Meat?
DeleteCiekawe to bardzo, co mówisz o fascynacji Japończyków Skandynawią.
Koniecznie przywieź sobie porządną eros pistę! ;)
ReplyDeleteŻyczę cudnych przygód, smacznego i inspirującego! :)
Gratuluję wygranych konkursowych i czekam na nowy blog:)
ReplyDeleteDoskonale rozumiem Cię z wakacjami które obracają się wokół dziecka/i choć u mnie jeszcz trochę zanim będę obchodziła Dzień matki 1 września hehehe, ale będę pamietać ten dzień :)))
Serdecznie pozdrawiam i życzę wspaniałych wrażeń w Budapeszcie i wiele odpoczynku :)
Dziękuję serdecznie:-) W Anglii to jest zazwyczaj pierwszy wtorek września, niekoniecznie 1.09:-)
DeleteCzy zgadniesz, czego zazdroszczę Ci najbardziej? ;)) [podpowiem, że nie Budapesztu czy herbat, choć szczerze gratuluję wygranej! :) ]
ReplyDeleteTaki kurs to jedno z moich marzeń. Być może niedługo się spełni, aczkolwiek nie w Cotswold.
Można zapytać, co stworzyłaś? Coś w stylu Jimmy Choo albo Candy Prady czy może zupełnie inny zapach?
Udanej wizyty w Budapeszcie! :)
Wiedźmo,
Deleteliczyłam, że się odezwiesz;-) Wytwórnia, w której odbyłam kurs (są dwa poziomy, 1 i 2, podstawowy i zaawansowany, który jest droższy), reklamuje się jako jedna z tylko 3 takich szkół w Europie, ale nie wiem, wg jakich kryteriów;-) Dużo jest kursów podobnych, ale rzadko z pełną gębą perfumier.W każdym razie - coś niesamowitego. Po jednym dniu nauki to można próbować tworzyć "tylko" zapachy szyprowe i cytrusowe - reszta jest za trudna, w co mi łatwo uwierzyć;-) Stworzyłam więc cytrusowy, nie chwaląc się całkiem przyjemny, M porównał do Aqua di Parma, i chętnie się pryskał;-)
Napisz coś o perfumach a zjawię się na bank. ;)
DeleteFakt, więcej warsztatów zapachowych dotyczy bardziej "wyrabiania nosa", czy to przez wąchanie perfum z określonych grup olfaktorycznych, czy bardziej części składowych zapachowych kompozycji - i uważam, że są równie wartościowe.
Jeśli pracowałaś na "czystych" ekstraktach wonnych substancji (syntetycznych czy naturalnych, bez różnicy), to rzeczywiście ewenement na skalę europejską. :) Bo np. w paryskim Le Studio du Parfum (http://www.lestudioduparfum.fr/) własną kompozycję przygotowuje się ze specjalnie stworzonych przez wykładowców "półproduktów". Co oczywiście niesie ze sobą spore ograniczenia (swoboda tworzenia przez uczniów jest raczej pozorna - a właściwie ściśle kontrolowana :) ), za to produkt końcowy sprawia wrażenie bardziej "dojrzałego" jeśli wiesz, o co mi chodzi.
Jeśli pozwolisz, 'dla potomności' - bo sama z doświadczenia wiesz, jak rzecz wygląda - chciałabym zostawić link do wpisu na blogu osoby, która taki kurs zaliczyła:
http://spacerynadsekwana.blox.pl/2012/09/Nosem-byc.html#ListaKomentarzy
Zresztą, mam nadzieję poczytać o kursie na Twoim nowym blogu. :) Kiedy start?
Stworzenia własnych perfum gratuluję, to tak, jak pierwszy wiersz czy pierwszy obraz w życiu. :) A kiedy jeszcze zaistniało podobieństwo do Acqua di Parma (o ile chodzi o klasyka, Colonia, bo reszty nie znam), to tym bardziej kłaniam się w pas. :) Czyli summa summarum stworzyłaś upominek dla Męża, jak rozumiem? Tys piknie! ;)
Czekam na nowy blog z niecierpliwoscia. A herbat, jak juz pisalam na FB, baaaaaaaaardzo zazdroszcze. Mam nadzieje, ze wyjazd sie udal. Pozdrawiam cieplo.
ReplyDeleteamazing photos :)
ReplyDeleteI love them all!
http://bubblemylicorice.blogspot.com/