11/06/2012

Urzeczywistniony sen bibliofila - Hay-on-Wye

Town of books - taki napis wita wszystkich wjeżdżających do miasteczka
Hay - on - Wye
Czytaliście świetną książkę Waltera Moersa pt. Miasto Śniących Książek? Jeśli tak, to być może jak ja marzyliście o mieście, którego raison d'etre byłyby książki. W poprzedni weekend je odkryłam - jest takie miejsce, i to nie w fikcyjnej Camonii, choć tak się składa, że leży ono także w krainie smoków i zamczysk, czyli Walii. Co prawda Hay-on-Wye to typowe miasto graniczne - administracyjnie w Walii, kulturowo i etnicznie bardziej jednak angielskie. Rzeka Wye, przepływająca przez Hay, stanowi granicę między Anglią a Walią. Ten malutki gród - niecałe 2 tysiące mieszkańców - zasłynął na cały świat dzięki niezwykłej koncentracji księgarni. Jest ich ponad 30, przy czym żadna nie należy do znanych sieci, a niemal wszystkie pełnią także rolę antykwariatu: tu znajdziecie rzadkie wydania i książki niedostępne gdzie indziej. To tu płyną zamówienia od bibliofili, nie tylko z UK; jak Miasto Śniących Książek z wyobraźni Moersa, Hay żyje dla i dzięki książkom. Niektóre księgarnie są wyspecjalizowane: Rose's Books kupuje i sprzedaje stare, poszukiwane książki dla dzieci, a prawdziwą mekką licznych przecież miłośników kryminałów (to bodaj najpopularniejszy gatunek literacki w kategorii fiction) jest niewielki sklep o "kawa na ławę" nazwie: Murder and Mayhem.
Rose's Books. Na sąsiedniej kamienicy zielona tablica kieruje do kolejnej księgarni, mieszczącej się w podwórzu Outcast Books
Murder and Mayhem
Najbardziej okazałą, trzypiętrową księgarnią (mieści się w niej też niezła ponoć kafejka), a przy tym podobno największym w Europie antykwariatem, jest Richard Booth's Bookshop & Cafe. Otwarte przez młodego  Richarda Bootha, żarliwego bibliofila, w 1961 roku, to miejsce było pierwszym, które zaczęło przyciągać innych bibliofili oraz antykwariuszy do Hay. W 1977 roku Booth nawet ogłosił siebie królem, a Hay niezależną od Zjednoczonego Królestwa monarchią - była to jedna z pierwszych tego typu kampanii marketingowych, która przyczyniła się do  popularności miasteczka wśród turystów. Booth jest dowodem, jak dużo może osiągnąć jedna osoba kierowana wielką pasją.

Taką osobą jest też Peter Florence, który luźną rozmowę przy kuchennym stole o zorganizowaniu dorocznego festiwalu literackiego przekuł w czyn. Dziś odbywający się od 25 lat  Hay - on -Wye Festival to największa tego typu impreza nie tylko w Wielkiej Brytanii, ale być może na świecie - zresztą formuła co roku eksportowana jest do coraz większej liczby miejsc, i Hay patronuje festiwalom literatury w tak odległych miejscach, jak Bejrut i Bogota:
Tegoroczny Festiwal rozpoczął się 31 maja, a zakończył wczoraj. Trudno mi ująć w słowa, jak wielkie wrażenie wywarło na mnie bogactwo oferty kulturalnej, dostępnej wszystkim odwiedzającym Festiwal: oprócz głównego literackiego, a więc spotkań z pisarzami takiego formatu, co Mario Vargas Llosa, Ian McEwan, Salman Rushdie czy Alain de Botton, historykami, dziennikarzami, komikami, naukowcami, artystami etc; odbywa się także Hay Fever, festiwal literatury dla dzieci, Hf2 - dla nastolatków, Hay on Earth - spotkania z naukowcami i autorami specjalizującymi się w ochronie środowiska, warsztaty Creative Writing, szereg koncertów, recitali, debat filozoficznych...w sumie ponad 900 różnych wydarzeń! Nawet osoby, które nie lubią czytać, znajdą coś interesującego.
Za wejście na teren festiwalowy się nie płaci, kupuje się bilety na każde wydarzenie osobno (polecam zakup z dużym wyprzedzeniem, ze strony festiwalowej - to samo dotyczy zakwaterowania).
Festiwal odbywa się w widocznych tu wielkich namiotach na obrzeżu miasteczka, które jest malowniczo położone - niedaleko znajduje się park narodowy Brecon Beacons. Wye to rzeka popularna wśród kajakarzy
Główny plac w Hay


Ian McEwan 
Salman Rushdie i założyciel Festiwalu, Peter Florence
Niestety nie miałam okazji wybrać się na spotkanie z którymś z ulubionych pisarzy - szczególnie żałuję, że nie zobaczyłam Caitlin Moran, mojej ulubionej felietonistki londyńskiego Timesa i autorki doskonałej, autobiograficznej książki How to be a woman (polecam). Zabrałam za to Nicholasa na oblegane spotkanie z najsłynniejszym w UK, i bardzo znanym w całym świecie anglojęzycznym ilustratorem książek dziecięcych, zamieszkałym od wielu lat w UK Niemcem, Axelem Schefflerem. Tak, tym, który stworzył Gruffalo, najpopularniejszą postać literatury dziecięcej ostatniej dekady. Z zapartym tchem oglądaliśmy, jak rysował na żywo:
Choć mogę już odhaczyć kolejne niezwykłe miejsce na mapie Wielkiej Brytanii, chciałabym bardzo powrócić do Hay na kolejne Festiwale. W czasie naszego (zbyt) krótkiego pobytu odwiedziliśmy też raj dla miłośników sów, jedliśmy pyszne lody oraz lunch we wspaniałej restauracji, o czym w następnym wpisie.
Zapraszam też do przeczytania obszerniejszej relacji Chihiro z jej podróży do Hay, ze znacznie lepszymi zdjęciami wielu księgarń.

Zdjęcia: 1, 3 i ostatnie moje, reszta z sieci. Pogoda niestety nie dopisała, mżyło, a potem padało, nie wzięłam też aparatu, i moje zdjęcia są bardzo kiepskiej jakości, za co przepraszam.

8 comments:

  1. O Boże! Raj na ziemi... Z drugiej strony jak to dobrze (dla rodzinnego budżetu), że Walia i Hay-on-Wye tak daleko leżą do Grazu, bo ja bym mogla każde pieniądze na książki wydać. Szczególnie kocham te używane, poznaczone zapiskami poprzednich "czytaczy" lub dedykacjami.

    ReplyDelete
    Replies
    1. EwKo,

      ano raj:-) Dla moli na pewno:-) Takich książek z dedykacjami i zapiskami są tam setki tysięcy, nie przesadzam:-)

      Delete
  2. Jejciu! Nie masz pojęcia, jak bardzo Ci zazdroszczę. Hay-on-Wye od dawna jest moim marzeniem podróżniczym. Zabłądzić w jednej księgarni, potem drugiej i kolejnej... To się nazywa raj, jak słusznie zauważyła EwKa. :)
    Gruffalo poznałam. :)) Bo znam tego stworka również a nawet z miejsca się w nim zakochałam. :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. W tych księgarniach można spędzić całe tygodnie, to pewne:-)

      Delete
  3. Toż to raj na ziemi!!A jednak istnieje. Nie miałam pojęcia o tym magicznym miejscu.
    McEwan wygląda jak Clint Eastwood. :-)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Prawdziwy raj - naprawdę warto się tam wybrać, choć duże ryzyko deszczu;-)

      Delete
  4. W takim razie mam jeszcze jeden powód do lubienia Walii :) Nie tylko kraina smoków i niesamowitych pejzaży, ale też światowa stolica książek. Choć przyznam, że znani mi do tej pory Walijczycy wyglądali na takich, którzy książki omijali szerokim łukiem ("Kasia, since you read a lot, maybe you will know what "plagiarise" means?" ;))

    ReplyDelete
  5. Ale czytelnictwo w UK jest ogólnie wysokie, wyższe niż w Pl, znacznie więcej też wychodzi tytułów rocznie - no a poza tym do Hay sprowadzają się też pisarze i artyści, więc podejrzewam, że akurat tam jest na pewno wyższe, niż w reszcie Walii:-)

    ReplyDelete

Kłaniam się!

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails