14/03/2011

W obronie tableta

Płacz i zgrzytanie zębów. "Biada nam, biada! To zgon książki, uwiąd kultury, początek końca cywilizacji, wtórny analfabetyzm..." Sądząc po tych licznych głosach (także w blogosferze, o ironio) można by pomyśleć, że tablety typu iPad i czytniki typu Kindle to Jeźdźcy (Kulturalnej) Apokalipsy. Polecam tym osobom najnowsze dzieło b. znanego w UK i w USA szkockiego historyka, Nialla Fergusona*, pt. Civillisation: The West and The Rest, w której przekonuje on, że Imperium Ottomańskie upadło, a Turcja do tej pory pozostaje w tyle za Zachodem, w dużej mierze ze względu na obowiązujący za czasów sułtanów zakaz druku: pierwszą drukarnię otwarto dopiero w 1729 roku! Bo choć e - book nie jest wynalazkiem na miarę prasy drukarskiej, jest kolejnym etapem rozwoju cywilizacji. Miejsce na książkę drukowaną pozostanie - jeszcze przez wiele lat ludzie będą kupować książki kucharskie oraz albumy i książki dziecięce (w UK w ostatnich latach z roku na rok sprzedaż książek dla dzieci rośnie, nie maleje). Kindle czy iPad zagarniają za to powieść współczesną - Brytyjczycy kupują więcej książek, szczególnie tanich paperbacków, niż Polacy (było też, oj było, dużo zgrzytania zębów ostatnio w związku z badaniami czytelnictwa w Pl), i wielu z nich, jak ja, zwyczajnie nie ma gdzie pomieścić** kolejnych powieści, do których najpewniej nie wrócą - kryminałów, romansów historycznych etc. Oddaję, jak już pisałam, część książek do charity shops, ale wciąż jestem na plusie. Dlatego powoli przerzucam się na iPada.

I robię to z rozkoszą, bo na ekranie czytam z równą łatwością i przyjemnością, a iPad daje mi więcej niż książka, a na pewno duuuużo więcej, niż papierowa gazeta, która, w odróżnieniu od książki, zapewne odejdzie w niebyt, i będzie to doskonała ilustracja darwinizmu. Od kilku miesięcy prenumeruję The Times i Sunday Times w formie aplikacji na iPada i papierowa wersja wydaje mi się z tej perspektywy nieznośnie uboga i przestarzała. Dzięki aplikacji mogę oglądać części wywiadów jako filmiki wideo, mogę oglądać sfilmowane sesje mody, mogę posłuchać szefowej mojej "Biblii", czyli sekcji STYLE, opowiadającej o najnowszych trendach, mogę oglądać reportera w trakcie pracy, mogę oglądać zdjęcia, które z braku miejsca nie znalazły się w papierowym wydaniu, mogę komentować newsy na bieżąco itd. itp. Kulminacją mego zachwytu było wydanie Sunday Times sprzed kilku tygodni, kiedy mogłam oglądać, jak David Hockney, najwybitniejszy, obok Luciana Freuda, żyjący malarz brytyjski, namalował obraz, używając (oczywista) specjalnej aplikacji graficznej na iPadzie! Kreska po kresce mogłam śledzić, jak powstaje okładka sekcji Culture! Ta przyjemność obserwowania procesu twórczego była niedostępna tym, którzy kupili papierowe wydanie z gotowym już, skończonym dziełem na okładce.

iPad wygrywa we wszystkich zestawieniach z Kindle, przede wszystkim pod względem intuicyjności i łatwości w obsłudze, oraz, co będzie oczywiste dla każdego, kto choć przez chwilę pobawił się Kindle a potem tabletem Apple, pod względem graficznym i czysto estetycznym. Kindle ma dwie zasadnicze zalety: jest dużo tańszy (około 500 zł w Amazonie brytyjskim) i w Amazonie jest (na razie) większy wybór tytułów, niż w iBooks. Dla mnie tablet ma jednak ogromną przewagę ze względu właśnie na bogactwo aplikacji takich jak Sunday Times App (wiecie już, jak ja lubię różne apps) oraz kompatybilność z moim Makiem i iPhone'm. A 28 marca pojawi się, by mnie wodzić na pokuszenie, druga już wersja iPada...


*Prywatnie Ferguson związany jest z kobietą, którą ogromnie podziwiam - Ayaan Hirsi Ali.
** Nowe domy w Anglii mają najmniejsze powierzchnie mieszkalne w Europie - mniejsze, niż w wydzierającej grunt morzu Holandii! Powodów jest wiele - może o nich napiszę, jeśli będę miała chęć na wsadzenie kija w mrowisko.

22 comments:

  1. No to pierwszy komentarz należeć musi do mnie ;-)
    A więc nie mogę. Nie potrafię czytać na tabletach... Tzn. potrafię, ale czynię to bez przyjemności. Jednak.
    Inaczej - krótkie teksty owszem, jestem w stanie. Dłuższe - muszę na papierze. Tak mam ;-)
    Choć kręci mnie to nowe, nie powiem... Mój mąż odjechał w temat tabletów - ja się na razie nie mogę przekonać...
    I mam pełną świadomość, że pisanie o lęku przed zniknięciem papierowego świata na jak najbardziej niepapierowym blogu zakrawa na kuriozum ;-)
    Aniu, ściskam Cię mocno i serdecznie!!! I wracam do mojej papierowej lektury ;-)

    ReplyDelete
  2. Książka i jakakolwiek inna forma czytania na papierze zawsze zdominuje u mnie wszelkiego rodzaju nowości technologiczne. Rozwój cywilizacyjny tak, ale wybór należy do konsumenta. Ja nie potrafię się skupić czytając dłuższy tekst na ekranie jakiekokolwiek monitora i nie sprawia mi to żadnej przyjemności bo szybko mnie męczy- a wogóle to bardzo lubię czuć papier, przewracać strony.

    Jeśli kiedyś iPad'a kupię to do zabawy i zabicia czasu podczas długich podróży:)

    A i mała dygresja:) Co do tez Ferguson'a to musiałabym najpierw przeczytać książkę (i to zrobię;) )- ale nasuwa mi się jedna myśl; kto tak na prawdę tworzy siłę roboczą w korporacjach, które przyczyniają sie (w pozytywny i negatwyny) sposób do rozwoju tzw "zachodu"? W bardzo zachodniej Ameryce bardzo duża liczba lekarzy, inżynierów, profesorów na uniwerystetach, itd. jest z "niezachodnich" krajów, m.in z Turcji. I to oni też przyczyniają sie do wzrostu PKB i rozwoju danego kraju, dla którego pracują - co może i zostawia takie kraje jak Turcja w tyle ale wg. mnie dzieje się tak bardziej przez emigrację niż późniejsze wprowadzenie słowa drukowanego. ..no ale to tylko moje bardzo subiektywne obserwacje, które nie sięgają XVIII wieku a i sądzę, że przyczyn szybszego rozwoju jednego kraju nad innym jest wiele:)

    ReplyDelete
  3. A dla mnie właśnie nowe technologie są nadzieją. Kocham papierowe książki i do niedawna miałam ich naprawdę mnóstwo. Sporo wysiłku kosztowało mnie uporządkowanie księgozbioru. Nie jest łatwo pozbyć się niechcianych książek, w końcu udało mi się uszczęśliwić kilka bibliotek, część oddałam (nieodpłatnie) do antykwariatu. Na dodatek lubię wracać do niektórych lektur. Powoli więc przekonuję się do czytania w innej formie, bardzo podoba mi się Kindle i zamierzam go niebawem sobie nabyć.
    Zgadzam się z Twoją opinią, że papierowe książki nie wymrą całkowicie, ale jeśli chodzi o powieści to na pewno e-booki mają ogromną przewagę.
    Rozumiem Twój zachwyt iPadem, ale jak sama zaznaczyłaś Kindle może i przegrywa z nim pod wieloma względami, ale argument finansowy nie jest bez znaczenia.
    Tak czy owak, myślę że przyszłość należy jednak do elektronicznych form publikacji.

    ReplyDelete
  4. Nie potrafię czytać na ekranie. Skanuję tekst, nie czytam. Przyjemność równa zeru.

    Więc o ile gazetę przełknę jakoś (to co mówisz o różnych odnośnikach, filmach, itp. mnie przekonuje), to książkę nigdy. I nawet jeśli tablet by mi masaż robił w trakcie czytania książki i kawę podał, to mówię mu NIE do książek czytania:)

    ReplyDelete
  5. Jest taka fajna reklama porównująca czytanie na tablecie i na Kindlu - na plaży. To prawda - iPad i inne podobne urządzenia mają więcej zastosowań. Ale z pewnością nie czyta się na nich lepiej niż na epapierze! Podświetlany ekran LCD jest w dłuższej perspektywie męczący dla oczu, a czytanie na epapierze pod kątem komfortu dla oka niczym nie ustępuje czytaniu zwykłej książki papierowej. Reasumując - nie rozumiem, jak ktoś, kto miał w ręce czytnik z epapierem, zwłaszcza klasy nowych ekranów Pearl w aktualnych modelach Kindle, może z własnej i nieprzymuszonej woli wybrać do czytania książek odblaskowy LCD...

    ReplyDelete
  6. Jako (kolejna) książkowa romantyczka przyznaję, że uwielbiam trzymać je w dłoniach, obracać, wąchać, głaskać. Lubię też to, że... nie świecą. ;)
    Nie obrażam się na czytniki elektroniczne, też często z nich korzystam, ale co to za przyjemność: gapić się w ekran i klikać w odpowiednie przyciski zamiast przewracać kartki? To nie dla mnie. Choć (na nieszczęście) książki elektroniczne mają jedną zaletę: są tańsze i ten trend pewnie będzie się utrzymywał, skutkiem czego ceny książek "analogowych" jeszcze bardziej poszybują w górę [ale to już zdecydowana wada].
    Najwyżej zacznę koczować pod antykwariatami. ;)

    ReplyDelete
  7. Może to i wygoda, ale przyjemność żadna. Nie mam przyjemności czytając długie teksty z ekranu, nie wywołuje to emocji ani skupienia, które budzą we mnie książki. Poczuć strukturę, grubość i zapach papieru...każda książka jest inna, a obcowanie z nimi to przyjemność. To się tyczy też gazet/magazynów. Czasem wyrywam i zachowuję ciekawy fragment czy zdjęcie, kawa w kawiarni&gazeta, to ma swój urok, to smakowanie życia. Zamiast ekranu, wolę widok stosiku lub półek pełnych książek:)

    ReplyDelete
  8. Aniu, pozwole sobie tworczo (mam nadzieje :)) sie z Toba nie zgodzic - trudno porownywac Kindle z ipadem, bo ten pierwszy to faktyczny czytnik do ksiazek (jak napisal anonimowy czytelnik - nie swieci i ma jakies zmyslne systemy, ktore chronia przed zmeczeniem oczu), a ten drugi - narzedzie do obslugi internetu. Pisze to jako osoba, ktora nie ma co prawda ani jednego, ani drugiego, ale zyje z informatykiem-geekiem :)
    Ja poki co nie planuje nabycia ani tabletu, ani czytnika, poniewaz nie jezdze transportem publicznym, a w samolocie musialabym wylaczac urzadzenie na czas startu i ladowania (ksiazka wygrywa :), wiec zwyczajnie nie mam gdzie z niego korzystac - w biurze i w domu wole czytac papierowa ksiazke.
    (Za to moj maz planuje kupic jakis tablet "do korzystania z internetu na kanapie" :))
    Z drugiej strony, zarzekalam sie jeszcze niedawno, ze nie potrzebuje telefonu z internetem, a sama widze, ze nie obylabym sie teraz bez mojego blackberry...

    ReplyDelete
  9. Witaj Aniu - no i włożyłaś kij w mrowisko tekstem o ebookach. Właściwie może nie powinnam się wypowiadać - bo nie znam się na nowoczesnych technologiach, nie mam iPoda i nie bardzo wiem, o czym piszesz, przeczytałam jedynie dwa ebooki w internecie (projekt Gutenberg)- ale co tam- wolno mi. Myślę, że to jest trochę tak jakby porównać pisanie listów i emaili. Dawniej sporo pisałam i sporo otrzymywałam listów i to było cudowne to uczucie, którego nie zastąpi poczta elektoniczna. Jednak ona ma inne zalety - przede wszystkim czas przepływu e-listów, choć niewątpliwie jest ona bardziej bezosobowa. Podobnie jest z czytaniem książek. Biegu "postępu" się nie zatrzyma. Jak na razie pomału przekonuję się do audiobooków (zalety - możliwość słuchania w drodze do pracy i z pracy, tudzież prasowania, czy innych czynnościach nie zajmujących mózgu). Co do e-booków też wolę papier, ale jak nie mam wyboru czytam ebooka.
    Pozdrawiam
    Guciamal
    ggpodroze.bloog.pl

    ReplyDelete
  10. Ha! Mam ten sam dylemat co większość powyżej. Kocham półki z książkami, szafki nocne zastawione książkami, książki płożące się we wszystkich kierunkach w każdym zakątku domu. Ale mam tez świadomość, że do 3/4 z nich pewnie nigdy więcej nie zajrzę. Mam ich zwyczajnie za dużo! iPad lub Kindle mile rozwiązałyby mi problem. Jestem na tak, mimo ich braku zdolności czarowania szelestem kartek.

    ReplyDelete
  11. Ja też chyba jestem tradycjonalistką jeśli chodzi o książki.
    A propos tradycji czytelnictwa i rozwoju cywilizacyjnego: jest taka opinia, że dobrobyt Państw takich jak Wielka Brytania, Niemcy, Holandia wywodzi się z okresu reformacji. Protestantyzm kładł i wciąż kładzie nacisk na samodzielne zgłębiania pisma świętego, do czego niezbędna jest umiejętność czytania. Katolicyzm przez wieki wręcz przeciwnie, wystarczało słuchać duchownego. Stąd tylko krok do śmiałego wniosku o kulturze mniej lub bardziej przychylnej samodzielnemu myśleniu.

    ReplyDelete
  12. Maggie,

    świat byłby nudny, gdyby wszyscy chcieli i mogli to samo:-) Odściskuję!

    Agnieszko,

    zakaz druku i uporczywe trzymanie się ręcznego kopiowania to tylko jedna z przyczyn zacofania. Główna przyczyna opóźnienia to brak wolności, związany z teokracją, który skutecznie tłamsi nie tylko postęp technologiczny, ale również kreatywność, stąd b. ubogi dorobek artystyczny (relatywnie) w ostanich wiekach w krajach, w których nigdy nie nastąpiło oddzielenie państwa od kościoła. Po dokładną analizę zapraszam do lektury książki Fergusona - moim zdaniem b. ciekawej.

    Ajko,

    dziękuję za głos "pro":-) i jednocześnie pierwszy komentarz. W UK o pozbycie się książek łatwo, dzięki mnogości charity shops, ale czytanie ebooków jest też bardziej, o czym zapomniałam wspomnieć, bardziej ekologiczne.

    Delie,

    już wiem, co mi przeszkadzało w iPadzie - nie masuje mi stóp (za dobry masaż stóp jestem gotowa wiele zrobić):-)

    Anonimie,

    z zasady nie publikuję anonimowych komentarzy, z oczywistych względów, tym razem jednak zrobiłam wyjątek. Przewaga ekranu iPada to nie moja osobiste widzimisię - w UK porównuje się iPada i Kindle, bo oba sprzedają się najlepiej w swoich kategoriach (tablet i e-reader) a tzw. nasycenie rynku tego typu urządzeniami jest jedne z najwyższych na świecie - mnóstwo moich znajomych ma jedno lub drugie, a często oba. Niejeden artykuł widziałam poświęcony wyłącznie porównaniom obu tych urządzeń i co do czytelności ekranu opinia jest właściwie zgodna: Kindle łatwiej się czyta na zewnątrz, w słoneczny dzień. To jednak mało przekonujący w klimacie UK argument. A iPad, choć ekran LCD i może odrobinę bardziej męczyć oko, zapewnia znacznie lepszą klarowność obrazu oraz jakość ilustracji - za to jakość ilustracji na Kindle jest, cyt. "hopeless.(..)If you’re used to a crisp and twinkly smartphone screen, reading on the Kindle will feel like squinting into an old gravestone. It’s grey and gloomy, and there’s no way to brighten it up — unless you buy the leather sleeve with a built-in reading light" (cyt. z Sunday Times, wydanie z 9 stycznia 2011). Celowo porównałam tylko te dwa urządzenia, być może inne e-readers są wyższej jakości, ale jak na razie tu królują iPad i tańszy, ale też gorszy, Kindle.

    Wiedźmo,

    iPad nie wymaga klikania, ma ekran dotykowy (? touchscreen). Książka ma jedną niepodważalną przewagę - można ją zabrać do wanny:-)

    Patrycjo,

    wiesz, ile ja mam pudeł wypełnionych wydartymi artykułami?:-) A miejsca mi nie przybywa. Dlatego tym bardziej cieszę się, że jako prenumeratorka mam dostęp do całego ogromnego archiwum The Times, i nie muszę grzebać w pudłach:-) Nie mówiąc o tym, że bardzo mi się taki dostęp przydaje ze względów zawodowych.


    Katasiu,

    to racja, a jednak, jak już wyżej wyłuszczyłam, te porównania są tu częste, nie tylko w gazetach, ale też w pismach przeznaczonych dla "geeks" właśnie:-)

    Guciamal,

    ja też żałuję, że sztuka pisania listów ginie - ale to nieuchronne i nie ma co rozdzierać szat.

    Kasiu,

    ja też kocham książki, i nadal będę kupować książki kucharskie oraz pięknie wydane hardbacki, dziś nawet dostałam kolejny:-) Na tzw. fastbacks - współczesne powieści - nie mam już jednak miejsca, bo mi się, jak ładnie napisałaś, płożą po domu:-)

    Hazel,

    zgadzam się z tą opinią - polecam Ci też ksiązkę Fergusona, który jest godnym spadkobiercą i piewcą szkockiego, protestanckiego Oświecenia:-)

    ReplyDelete
  13. Chodziło mi tylko o symbol. :) Mazanie palcem po ekranie też mnie nie urządza. Co do ekologii, to przy naszej produkcji gazet, bzdurnych dokumentów etc. spokojnie można mieć papier z odzysku. Przynajmniej w jakiejś skali.
    Parę lat temu próbowałam zabrać laptopa do kąpieli. ;) Obmyśliłam sobie fikuśną konstrukcję, dzięki której maszyna będzie w zasięgu dłoni, a para wodna aż tak jej nie zagrozi. Nawet zadziałało; tyle że, zamiast relaksować się w wannie i czytać ebooka (bo to on był powodem ;) ), wisiałam na brzegu z wanną wbijającą się w żebra, cierpnącą ręką i mokrymi plecami. ;)) Po piętnastu minutach wyniosłam ustrojstwo do pokoju i wróciłam z książką normalną. Czyli jednak na upartego - da się.

    ReplyDelete
  14. Ja tabletów chyba nigdy nie polubię, bo na wyświetlanym na ekranie tekście po prostu nie potrafię się zbyt długo skupić. Do tego tablety kojarzą mi się z telefonem komórkowym, którego nie lubię, więc przyjemność żadna. Zgadzam się jednak, że jeśli chodzi o gazety codzienne, wersja elektroniczna wygrywa - jest ekologiczna, a większej części drukowanej i tak nie czytam. Jeśli chce się zachować artykuł, to zawsze go można wydrukować. Co do pożytków z lektury, to przeczytałam kiedyś, u Henry'ego Millera chyba, że niektórym osobom lepiej by zrobiło, gdyby nic nie czytały (było uzasadnienie, ale nie pamiętam) i chociaż dotychczas myślałam przeciwnie, to ta myśl, jako idąca pod prąd, wydaje mi się warta zastanowienia. Chyba muszę poszukać, o co w tym chodziło, bo te biadanie nad upadkiem czytelnictwa irytuje mnie trochę - kiedyś ludzie nie mieli telewizorów, to czytali, a czy ich lektury były mądre i budujące - śmiem wątpić (wystarczy popatrzeć, co i teraz wypożyczają z bibliotek).

    ReplyDelete
  15. @karoLina: Promowanie czytania "czegokolwiek" mnie rowniez wydaje sie bez sensu (choc Henry'ego Millera akurat nie lubie za seksistowski stosunek do kobiet ;)). Lektura wiekszosci literatury popularnej to taka sama strata czasu jak wpatrywanie sie w tv.

    @Aniu, bardzo chetnie przeczytalabym o tych malych domach w UK - dawno nic nie pisalas o wyspiarskim syndromie? Od razu dodam, ze znam osoby, ktore mieszkaly w Paryzu na 11 albo nawet 9mkw, wiec nie wiem, czy male brytyjskie domy nie wydadza mi sie olbrzymie :)

    ReplyDelete
  16. Wiedźmo,

    cóż za poświęcenie:-)

    karoLino,

    no właśnie, ja też niektórych części Sunday Times nie czytałam, i choć je recycklowałam (a nie wyrzucałam, co, podejrzewam, robi większość ludzi w Pl) to jednak wydrukowanie ich, dostarczenie, a potem przemiał pochłaniają przecież energię.
    W czasach wiktoriańskich takie byle - powieści miały świetną nazwę: penny dreadfuls:-)

    Katasiu,

    nie wiem, czy chcę się wdawać w dyskusję na temat przeludnienia i deficytu nieruchomości, bo jest to częściowo związane z imigracją, a zważywszy na to, ilu tu mieszka rodaków, jest to drażliwy temat...

    ReplyDelete
  17. Przez imigrantow Anglicy nie maja gdzie mieszkac, czy imigranci maja mniejsze wymagania co do przestrzeni i zanizaja normy?
    Mam nadzieje, ze jednak sie zlamiesz, bo zapowiada sie ciekawie :)

    ReplyDelete
  18. Katasiu,

    w zeszłym roku do UK na stałe lub na dłuższy pobyt przeprowadziło się ponad 250 tyś ludzi (znacznie mniej wyemigrowało czy wyjechało na dłużej, więc przyrost populacji jest dodatni). Z czego większość zamieszkała na Południu Anglii, gdzie gęstość zaludnienia w niektórych miejscach dorównuje Chinom, a nie w słabo zaludnionej Szkocji czy Walii. Tymczasem jest już deficyt co najmniej 1 mln. domów a buduje się b. mało nowych, z różnych względów, przede wszystkim dlatego, że ci, którzy już domy mają, oraz wielcy posiadacze ziemscy (duże połacie ziemi w UK należą do niewielkiej grupy arystokratycznych rodzin) korzystają z tego housing shortage, bo mogą dzięki temu podbijać ceny. I tak pogłębia się przepaść między bogatymi i biednymi, i różne problemy społeczne. Jak wspomniałam - to b. złożony problem, ale wierz mi, że wzrost populacji, nie w wyniku urodzeń, lecz imigracji, nie sprzyja rozwiązaniu tego problemu.

    ReplyDelete
  19. Kocham mojego iPada miloscia niepodzielna. :-D
    A na powaznie, to nie wyobrazam juz sobie zycia bez mojego jabluszkowego tableta.
    A co do wyboru ksiazek na nim to polecam Ci aplikacje KOBO i mozesz tez oczywiscie zainstalowac aplikacje Kindle. :)
    iPada uzywam codziennie, w domu, w pociagu, autobusie i na uniwersytecie. Na wlasnie odbytych wakacjach byl tez idealny. Nie wiem jak sobie radzilam bez niego. :)
    A co do czytania w sloncu, to wlasnie wtedy siegam po papierowe ksiazki. W ten sposob godze moj sentyment do ksiazek tradycyjnych z miloscia do nowoczesnej techniki.

    ReplyDelete
  20. Nie będę testował szczęścia dwa razy i się podpiszę.

    A w temacie. Przeczytałem w życiu mnóstwo tekstu na ekranach laptopów, czasami np. poruszając się komunikacją miejską po Górnym Śląsku. W ubiegłym roku pojawił się w moim życiu Kindle DX i to jest absolutnie inna liga.
    Z pewnością - ktoś, kto chce mieć nieduże przenośne urządzenie o przeznaczeniu 'po trochu do wszystkiego' to taki na nowo odkryty tablet (bo idea jest znacznie starsza - np. Thinkpad X60 Tablet) będzie dla niego z pewnością lepszym wyjściem. Dla kogoś jak ja, kto:
    - ma komputer spełniający jego potrzeby i spędza przed nim i tak za dużo czasu ;);
    - nie ma potrzeby ciągłego dostępu do 'strumienia świadomości sieci' (czyt. Twitter) czy lubienia każdej bzdury (czyt. FB);
    - przeczytał w życiu na tyle dużo książek elektronicznych żeby nie lubić tego robić z podświetlanym ekranem LCD;
    - za to ma trochę mało miejsca na książki papierowe i/lub dużo e-książek czy darmowych magazynów branżowych rozpowszechnianych w formacie PDF; - dla kogoś takiego ebook reader typu Kindle to zbawienie. Naprawdę. Wbrew pozorom większość czasu ten Kindle jest używany w domu. I chyba doczeka się brata / kuzyna, bo nie tylko jedna osoba w domu lubi go używać.

    Reasumując - fajnie, że każdy sobie może wybrać, co mu bardziej pasuje. Ale - dla mnie przynajmniej, wybór urządzenia _do czytania_ w żadnym razie nie obejmuje niczego z podświetlanym ekranem LCD.

    Pozdrawiam,

    tene

    ReplyDelete
  21. Aniu,

    nie po raz pierwszy stwierdzam, że mamy wiele wspólnego. O/T cieszę się, że można Cię czytać także po polsku:-)

    Tene,

    bardzo dziękuję za ciekawy komentarz. Ja też spędzam (za) dużo czasu przed ekranem Maka, i jak na razie czytam na iPadzie głównie gazety - książki dopiero zaczynam. Nie wykluczam więc, że gdy będę czytać więcej, będę wolała czytnik - ale na razie Kindle w obecnej wersji mi się zwyczajnie nie podoba. Jeśli następna generacja połączy to, co najlepsze w tablecie i czytniku, będzie idealnie:-)

    Pozdrawiam również.

    ReplyDelete
  22. Aniu, ta sama mysl mi sie nasunela podczas czytania tego tekstu. :)
    Na razie malo mnie mozna czytac, ale mam zamiar to zmienic na wiosne. :)

    ReplyDelete

Kłaniam się!

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails