30/06/2012

Niezastąpiona Nora Ephron

Tak niedawno pisałam o książce Nory Ephron, I Remember Nothing, a od kilku dni wiem już, że nie będzie kolejnych, nie będzie też kolejnych scenariuszy i najlepszych komedii romantycznych ostatnich klikudziesięciu lat. Nora zmarła o wiele za wcześnie - miała 71 lat, a jej umiejętność pisania błyskotliwie inteligentnych i dowcipnych esejów pozostała niezmieniona - I Remember Nothing jest tak samo pełne bystrych spostrzeżeń i humoru, jak jej poprzednia książka, która zasłużenie była bestsellerem - I Feel Bad About My Neck. Bez Nory jesteśmy skazani na kolejne pozbawione polotu i ciepła, produkowane niczym ciasteczka przy użyciu tej samej foremki, wiecznie z Jennifer Aniston lub Katherine Heigl w roli głównej, nieromantyczne i nieśmieszne romantyczne komedie.

Gdy usłyszałam bardzo smutną dla mnie wiadomość o jej śmierci, zajrzałam na Twittera - o tym, jak wiele jej książki i filmy znaczyły dla innych, niech świadczy to, że jej odejście było najpopularniejszym tematem tego dnia (trending topic) i mnóstwo luminarzy kultury wyrażało swój smutek w setkach, tysiącach twitów. Nigella napisała, że Nora była jej idolką, pisarze, np. Margaret Atwood i Bret Easton Ellis, złożyli jej hołd; praktycznie wszystkie moje ulubione dziennikarki i felietonistki pisały o tym, jakim wzorem była dla nich; nawet Justin Timberlake ujawnił się jako wielki fan Nory. Informacja o jej odejściu była jedną z głównych w głównym wydaniu wiadomości BBC. Wiele osób nazywało ją  my heroine, przywołując tym samym zdanie z przemowy, jaką wygłosiła do absolwentek elitarnego Wellesley College (amerykańska tradycja commencement speech jest godna pozazdroszczenia): Be the heroine of your life, not a victim. Ephron była feministką, ale nawet do 'wojny płci' potrafiła podejść tak dowcipnie i oryginalnie, że scenariusz do When Harry Met Sally uznawany jest za jeden z najlepszych utworów na temat relacji męsko - damskich, jakie kiedykolwiek napisano - pewna znana mi mądra osoba twierdzi, że wszystkiego, co warto wiedzieć na ten temat, można się dowiedzieć z tego filmu *mrugam*. Obejrzyjcie Kiedy Harry spotkał Sally (z mężem mamy tradycję oglądania tego filmu zawsze w Nowy Rok - oboje go uwielbiamy) a przekonacie się, że kompletnie się nie zestarzał (pominąwszy, rzecz jasna, fryzury i ubrania).


Gdyby Nora nie ruszyła potem palcem, i tak przeszłaby do historii kina i kultury popularnej. A przecież dała nam znacznie więcej. Jej matka (oboje rodzice Nory byli scenarzystami w Hollywood) powiedziała jej: everything is copy (w wolnym tłumaczeniu: wszystko stanowi materiał) i Nora obracała własne, często bolesne doświadczenia w doskonałą, bardzo prawdziwą fikcję. Jej powieść Heartburn (Zgaga), na podstawie której nakręcono udany film z kolejną moją idolką, Meryl Streep, oparta jest na rozpadzie jej małżeństwa ze słynnym dziennikarzem śledczym, Carlem Bernsteinem (tym od afery Watergate). Swoją miłość do gotowania i jedzenia - Nora była legendarną kucharką i znakomitą pisarką kulinarną - przekuła w kolejny z mojej listy ukochanych filmów, czyli Julie i Julia, którego to filmu była zarówno scenarzystką, jak i reżyserką. Zapewniam przy tym, że kreacja Streep w tym filmie jest jak zawsze doskonała - wspominam o tym, bo gdy film wszedł na polskie ekrany widziałam na pewnym polskim blogu nonsens o tym, jakoby Nora i Meryl zrobiły z Julii Child idiotkę - no cóż, powiem tylko, że i Ephron i Streep nieporównanie więcej wiedziały nt. Julii Child, niż autorka bloga.
Inne sukcesy Nory to Sleepless in Seattle i You've got Mail (Masz wiadomość). Tym filmom zarzucano ckliwość, ale i tak są o niebo lepsze, niż dzisiejsze rom-coms. Jej najwcześniejszy, i wysoko oceniany, film to Silkwood - poważny dramat, oparty na prawdziwej, tragicznej historii, znowu z Meryl w roli głównej. Prywatnie ta aktorka i Nora przyjaźniły się - Nora znana była z tego, że była niezwykle ciepła (choć miała też cięty język) i "absurdalnie" wręcz hojna - nic dziwnego, że w poświęconych jej w tutejszej prasie pośmiertnych artykułach powtarza się zdanie: to była kobieta, którą każda kobieta chciałaby mieć za przyjaciółkę. Szczęśliwie pozostaną jej filmy i książki.
W swojej ostatniej książce, w której pisze sporo o starzeniu się i przemijaniu (ale, jak zawsze, dowcipnie), Nora zrobiła dwie listy: jedną z rzeczami, za którymi nie będzie tęsknić po śmierci, i jedną z tymi, za którymi będzie tęsknić - są dostępne tutaj (ang), i bardzo polecam przeczytać.

9 comments:

  1. To wielka, nieodzalowana strata :( Tym bardziej, ze faktycznie ma sie wrazenie, iz coraz mniej jest tak utalentowanych osob...

    Tak jak i Ty - zupelnie nie zgadzam sie z opinia, iz zrobila na ekranie z Julii Child idiotke; wrecz przeciwnie - udalo jej sie pokazac, jak specyficzna miala ona osobowosc i charakter, ale nie wszyscy potrafia przeciez rozpoznac geniusza ;)

    Pozdrawiam cieplo!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Najbliżej jest chyba Nancy Meyers - lubię Something's gotta give, a szczególnie It's Complicated (znowu Meryl!), ale nie jest to tak wysoki poziom, jak Nora...

      Delete
  2. Julia Child w filmie byla swietna, zasluga Meryl Streep oczywiscie, ktora jest tez i moja ulubiona aktorka.

    Nora odeszla, ale to co za soba zostawila pozostanie z nami na dlugo.

    Pozdrawiam cieplo, Magda

    ReplyDelete
  3. Problemem z filmem Julie&Julia jest to, że ma absolutnie niezapamiętywalny wątek z Amy Ackers, oparty na bardzo złej książce.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Widziałam ten film kilka razy, ale nie kojarzę o który wątek chodzi...

      Delete
  4. Przeczytałam te listy - czego jej będzie brakować, a czego nie - są genialne i pokazują co naprawdę liczy się w życiu...

    ReplyDelete
    Replies
    1. Na tym właśnie m.in.polegał jej talent: tak celnie i lapidarnie potrafiła ująć w słowa prawdę o najważniejszycb ludzkich doświadczeniach.

      Delete
  5. Znam ja tylko jako scenarzystkę i reżysera, ale strata dla kina niepowetowana. :/ Uwielbiam "Kiedy Harry poznał Sally"!

    ReplyDelete

Kłaniam się!

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails