W porównaniu z Chihiro (polecam jej Podsumowanie filmowe), jestem słabiutka niczym euro, jeśli chodzi o ilość obejrzanych w 2011 roku filmów, ale jednak odsianie dziesięciu ziaren od ok. setki plew nie było trudne. Nie wszystkie to nowości, włączyłam też kilka filmów zwanych familijnymi. Wielu najwyżej ocenianych tegorocznych premier jeszcze nie widziałam - z chwilą przybycia na świat potomstwa wyjście do kina staje się operacją skomplikowaną i kosztowną, nie uznaję też piractwa i korzystam wyłącznie z legalnej internetowej wypożyczalni, muszę zatem czekać, aż ukaże się DVD/Blu - Ray. Nie znajdziecie tu zatem Midnight in Paris, The Artist, Drive czy A Separation, filmów, na które czekam niecierpliwie, i które na 99% mi się spodobają. Przepraszam, ale nie zawsze podaję polskie tytuły.
1. Mary and Max - przyznam, że od czasów, kiedy mieszkałam w Londynie i stykałam z koczującymi tam Aussies b. często, miałam nienajlepszą opinię o wkładzie Australijczyków w kulturę. Sama Germaine Greer mówi o swej ojczyźnie, że jest "pustynią kulturalną", ale mieszkańcy kontynentu trzech B (beer, beach and barbecue) zrehabilitowali się w moich oczach tym jednym, animowanym, ale przeznaczonym dla dorosłych, wybitnym dziełem. To prawdziwy klejnot, przede wszystkim chyba najlepszy z filmów, w których główny bohater to postać z autystycznego spektrum (tu - Zespół Aspergera), poza tym wzruszający, ale nie ckliwy, mądry, smutny, ale i ze sporą dawką humoru. Bardzo polecam.
2. A skoro mowa o filmach pozbawionych sentymentalizmu, podobał mi się Winter's Bone. Jęczące, rozpieszczone i litujące się nad sobą małolaty powinny być zmuszane, pod groźbą odcięcia od Facebooka, do obejrzenia tego filmu i czerpania przykładu z bohaterki, doskonale zagranej przez Jennifer Lawrence. Poza tym zawsze cieszy mnie, gdy to kobieta reżyseruje dobry film - reżyseria to jeden z ostatnich bastionów męskiej dominacji, szczęśliwie coraz mocniej szturmowany...
3. ...bo np. w 2012 tutejszy parlament zmieni, mam nadzieję, prawo, i wreszcie podąży w ślady mądrzejszych (jak zawsze) Skandynawów, jeśli chodzi o dziedziczenie tronu, tak, by następcą zawsze było pierwsze dziecko, bez względu na płeć, a nie, jak do tej pory - potomek płci męskiej. 2011 był dobrym rokiem dla tutejszej monarchii, ze względu nie tylko na Ślub Stulecia, ale także wielki sukces filmu King's Speech, który musiał się, oczywista, znaleźć na mojej liście. Podzielę się przy okazji plotką, że Colin Firth kandyduje obecnie do kultowej roli Profesora Higgingsa w planowanym remake'u My Fair Lady (jego głównym rywalem jest Hugh Grant), zaś Elizę, którą wszyscy pamiętamy w kreacji Audrey Hepburn, ma zagrać znakomita (i odważna) Carey Mulligan.
4. Carey pojawiła się jako jedna z sióstr Bennett w udanej adaptacji Dumy i Uprzedzenia Joe Wright'a (obejrzałam dziś po raz nie wiem który), ale 2011 był rokiem sióstr Brontë, a nie Jane Austen (2012 będzie zaś rokiem Dickensa) i nowa wersja Jane Eyre szczęśliwie nie zawiodła - więcej napisałam tu.
5. Niedługo po powrocie z wakacji w Walii wypożyczyłam film, którego akcja dzieje się w Walii - Submarine. Oparty na powieści Joe Dunthorne'a, którego miałam przyjemność poznać osobiście (tu opisuję, jak do tego doszło), jednego z najciekawszych brytyjskich pisarzy młodego pokolenia, to film bardzo kameralny, zabawny i doskonale zagrany (ciekawostka: w Submarine główną postać gra Craig Roberts, jego matkę zaś - Sally Hawkins. W Jane Eyre ci sami aktorzy znowu grają matkę i syna).
6. Innym filmem, którego główny bohater to nastolatek, jest Hugo w reżyserii Martina Scorsese - mnie jego wolne tempo się podobało, ale kilku znajomych narzekało, że akcja zbyt wolno się rozwija. Wielkim atutem są wspaniałe zdjęcia i w tym przypadku 3D się sprawdziło.
7. Hugo to hołd złożony kinu i jego pionierom, a stary (z 1945 roku), czarno - biały film, który jest absolutną klasyką brytyjskiego kina i do którego nieustannie znajduję odniesienia w tutejszej literaturze i prasie, to Brief Encounter - jeśli np. ktoś pisze o "wymowie w stylu Brief Encounter", wiadomo, że chodzi o dobrą dykcję i elokwencję ludzi wykształconych i zamożnych. To jeden z najpiękniejszych filmów o miłości - jeśli macie słabość do Casablanki czy Przeminęło z wiatrem, koniecznie obejrzyjcie BE.
8. 9. i 10. Wspomniałam, że uwzględnię filmy dziecięce/familijne: trzy, które mi się najbardziej podobały, to How to Train Your Dragon, Rango i Tangled (wszystkie to animacje). Przed świętami zaś zabrałam Nicholasa na również animowanego Arthur Christmas (polski tytuł to zdaje się Artur ratuje Gwiazdkę), który bardzo się nam podobał i który polecam obejrzeć w przyszłe święta całą rodziną. Film miał dla mnie kilka dodatkowych, osobistych smacznych kąsków - zaczyna się w mojej ukochanej Danii, potem akcja przenosi się do Niemiec (pada nazwa Flensburg, w którym to mieście byłam na ich pięknym Bożonarodzeniowym kiermaszu!), a następnie - do Polski.
A skoro mowa o animacjach, z niecierpliwością czekam na film pt. Brave - poniżej zajawka - posłuchajcie pięknych szkockich akcentów.
Bardzo fajne podsumowanie, ale roześmiałam się głośno przy "szkockich" akcentach - dosyć wyraźnie słychać, że większość z nich to Amerykanie silący się na inna wymowę - mają zbyt okrągłe samogłoski.
ReplyDeleteSzczęśliwego Nowego Roku!
Aniu - ja podsumowania filmowego chyba robić nie będę, a chociaż z obejrzanych przez Ciebie widziałam tylko Artura ( i też nam się podobał), to i tak uważam zeszły rok za całkiem udany kinowo (bo udało mi się obejrzeć to, co chciałam).
ReplyDeleteAle chciałam zapytać, czy dobrze kojarzę Carey Mulligan z "The Bleak House"? Zbieram się i zbieram do napisania recenzji tego serialu, który pod każdym względem jest znakomity! (zresztą powinnam też napisać recenzję najnowszego serialu "Emma" z Romolą Garai - zdecydowanie najlepsza adaptacja jak dla mnie).
Pozdrawiam noworocznie z najlepszymi życzeniami :)
Witam i dziękuję, za ciekawe podsumowanie, w którym gdybym miała sama napisać znalazłyby się podobne pozycje, resztę polecanek postaram się w miarę obejrzeć. Kino familijne wciąż przed nami, no i oglądanie w dużej mierze domowe, bo u mnie też z wyjściem do kina raczej trudno.
ReplyDeleteKłaniam się Noworocznie!
Witaj - jakże ucieszyło mnie odnalezienie Twojego bloga! Nareszcie będę mogła poczytać i pogadać o filmach :)
ReplyDeletepozdrawiam, wszystkiego dobrego w Nowym Roku
Iwona
Rusty,
ReplyDeletedziękuję. Hmm, w Brave wszystkie główne głosy podkładają Brytyjczycy, w tym Szkoci (Billy Connolly, Kevin McKidd, znany z Trainspotting i Grey's Anatomy, i Craig Ferguson), więc akcenty są jak najbardziej autentyczne...
Manio,
dobrze kojarzysz:-) o Emmie też pisałam, a o innym serialu z Romolą napiszę wkrótce, W poprzednim wpisie polecam też nowe Great Expectations, jestem pewna, że Ci się spodobają.
Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku!
Hundreacrewood,
dziękuję i życzę wszystkiego dobrego w 2012!
Iwono,
dziękuję serdecznie za odwiedziny i komentarz. Mój blog jest nie tylko o kinie, ale mam nadzieję, że będziesz zaglądać:-) Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!
Świetne podsumowanie, "King's Speech" wciąż nie widziałam - ale dziś widziałam w "Sight & Sound", które przyszło do mnie pocztą, że w 2011 ten film był największym hitem kinowym ze wszystkich, pozostawił daleko w tyle amerykańskie blockbustery.
ReplyDeleteNie widziałam też "Winter's Bone", ale zamierzam. Wydaje mi się, że "Frozen River", o którym kiedyś pisałam, może być podobne w klimacie.
W samolocie z Indii widziałam "Midnight in Paris" - moim zdaniem to dno, ale całkiem miękkie, można sobie przez półtorej godzinki w nim poleżeć. Tzn. ten film nadaje się na spokojny wieczór, gdy człowiek jest przejedzony, zmęczony i do niczego sensowniejszego się nie nadaje, a film akurat leci w telewizji. Do kina w życiu bym na niego nie poszła. Aha - aktorzy są wybitnie irytujący.
Na pewno obejrzę Twój australijski hit. Mieszkałam w Sydney przez rok i wówczas udało mi się obejrzeć kilka australijskich filmów, najwyżej cenię "Beneath Clouds" z 2002, ale chyba nie jest on dostępny w UK, a szkoda. Świetnie pokazuje problemy białych Aborygenów i życie na australijskiej prowincji.
Z filmów animowanych w te Święta obejrzałam w TV "Kung-fu Panda" i "Ratatouille" i muszę przyznać, że oba bardzo mi się podobały. Ciekawe, że obydwa poruszają kwestię podążania za swoimi marzeniami i prezentują rodziców, którzy wspierają w tym swoje dzieci. I tak się zadumałam, że to naprawdę ważna sprawa, a tymczasem stary, idealizowany Disney pokazywał bzdury (użyłabym dosadniejszego słowa, ale nie wypada), takie jak czekanie bohaterki na Tego Jedynego...
Aniu - na oglądanie tej "Emmy" to ja się tylko dlatego zdecydowałam, że Ty o niej tak dobrze pisałaś :)
ReplyDeleteMówisz "Great Expectations" - ale ja strasznie nie lubię tej historii, mogliby z okazji roku Dickensa nową wersję "Our Mutual Friend" nakręcić :)
Chihiro,
ReplyDeleteja z kolei nie widziałam Frozen River, ale wydaje mi się, że istotnie możesz znaleźć podobieństwa między WB a FR.
Zaintrygowałaś mnie, jeśli chodzi o Midnight in Paris, tym chętniej obejrzę (na małym, nie dużym, ekranie;-))
O Beneath Clouds nawet nie słyszałam, dzięki, ale widzę, że niestety nie jest dostępny w wypożyczalni. Nie wiem, czy widziałaś z kolei dość znany film pt. Rabbit -Proof Fence, jeśli nie, to bardzo polecam, również o Aborygenach.
Manio,
nic na razie nie widziałam nt. Our Mutual Friend (też bym chciała), za to obawiam się, że oprócz serialu BBC kręci też film Great Expectations - premiera tu ma być na jesieni. Na pewno będę informować, co tu się w Roku Dickensowskim (i Roku Tytanika) będzie działo:-)