Exit through the gift shop to tytuł filmu słynnego Banksy'ego - jeśli jeszcze nie widzieliście, polecam. Choć ten tytułowy "sklep z pamiątkami"symbolizuje komercjalizację sztuki, to wyznam, że jestem wielbicielką tych sklepów, zwłaszcza przymuzealnych. Największe brytyjskie muzea, jak moje ukochane
Victoria & Albert Museum, mają wielkie sklepy, pełne skarbów, które, w odróżnieniu od tych prawdziwych, można zabrać do domu. V&A oraz The Royal Academy czy British Museum nieustannie przy tym zmieniają asortyment i sprzedają krótkie serie związane z pokazywanymi właśnie wystawami.
|
Komplet porcelanowych kubków zainspirowany bukolicznym stylem Toiles du Jouy, popularnym w osiemnastowiecznej Francji - ze sklepu V&A |
W sklepie V&A, muzeum, które ma ogromne zbiory ubrań i dodatków, a także tkanin, przeróżne drobiazgi mogą znaleźć miłośniczki różnych
crafts, te, które szyją, szydełkują, robią na drutach, tworzą własną biżuterię
. Zwykłe guziki można zastąpić na przykład zestawem powyżej. Wybór albumów poświęconych modzie i jej historii, a także sztuce i dizajnowi, jest równie imponujący.
"Sprzedaję" Wam ten adres jako świetne miejsce na zakupy gwiazdkowe: poza wyjątkowymi kartkami i bombkami, kupując prezenty ze sklepu V&A można być pewnym, że trafi się w gust najwybredniejszych.
Rzecz jasna, nie jest to jedyny taki sklep. A jeszcze lepsze jest to, że istnieje sklep sieciowy, którego oferta jest kompilacją asortymentu wielu tego typu butików. To
Culture Label, w ktorym można znaleźć wszystko, czego dusza zapragnie: od "niepraktycznych" dzieł sztuki, po jak najbardziej przydatne przedmioty codziennego użytku.
|
The Heart Machine |
W dodatku Culture Label skupia nie tylko brytyjskie muzea - można tam kupić np. inspirowaną Marią Antoniną kolekcję ze sklepu w Wersalu.
|
Perfumy o zapachu trufli |
|
Szalenie mi się podoba ten kubek a la Marie Antoinette
|
|
Specjalna patelnia do kasztanów |
|
Listownik ze sklepu przy słynnym pałacu Rotszyldów, Waddesdon Manor |
|
Papier prezentowy z pin-up girls |
|
Londyńska poduszka projektu Michelle Mason |
Moje drugie ulubione, po V&A, muzeum,
Tate Modern, ma także świetny sklep, z dużym działem dziecięcym.
|
Plecaczek |
Design Museum, w którym kiedyś często bywałam (mieszkałam wtedy po drugiej stronie Tamizy), ma, jak się można domyślać, duży wybór elementów wystroju wnętrz. Fanatycy współczesnego dizajnu łatwo mogą tam wydać fortunę.
|
Zastawa do espresso |
Macie swoje ulubione sklepy z pamiątkami?
W "moich" stronach ciekawy sklep ma na przyklad muzeum sztuki wspolczesnej Fondation Maeght w Saint Paul de Vence, a bibeloty stylizowane na dziewietnastowieczne mozna kupic w willi Rotszyldow w St Jean Cap Ferrat, o ktorej pisalam jakis czas temu na blogu.
ReplyDeleteJestem natomiast przeciwna makabrycznym pamiatkom dla dzieci, ktore sprzedaje sie w Muzeum Powstania Warszawskiego.
Z przedstawionych przez Ciebie pamiatek bardzo podoba mi sie londynska poduszka i papier z pin-up girls.
Uwielbiam V&A, daaaawno nie bylam.
ReplyDeleteSwietna jest ta poduszka!
Kubeczki w stylu Toiles du Jouy!!! W ogóle uwielbiam ten styl. Aż dziw, że nie mam żadnego ciucha w taki wzorek (a przymierzałam się :)). Sklepy z pamiątkami... Najlepszy w jakim bylam to w Tate Modern i w Holyroodhouse w Edynburgu :). To chyba anglosaska specjalność.
ReplyDeleteJa do miłośniczek takich sklepów nie należę. Mój E. natomiast już tak :) Zawsze obudzi się w nim małe dziecko i lata między regałami i wybiera i pokazuje i się zachwyca - pocieszny jest:)
ReplyDeletePodobają mi się te kubeczki z pierwszego zdjęcia.
Jej, jak ja uwielbiam tego typu pamiątki! Mniam... :)
ReplyDeleteA wersalskie perfumy (ale chyba nie truflowe) nawet kiedyś testowałam. Choć to było jakiś czas temu, kiedy interesowałam się nimi "jak wszyscy". :)
Patelnia do kasztanów też niczego sobie...
I uroczy plecak, poduszka, kubeczki...
Idę sobie. Stawiam za dużo wielokropków. Znowu będę miała kłopoty z syndromem chomika. ;)
100 lat temu pracowalam na przeciwko V&A ale niestety nie bylam w srodku :-(
ReplyDeleteDo nadrobienia zlaszcza po przygarniecie takich kubeczkow do kolekcji ;-)
Z ostatnich sklepow ktore pamietam to sklep z Alkatraz. Mam gdzies nawet zdjecia z tego sklepu. Pozdrawiam cieplo Ania
perfumy o zapachu trufli muszą być okropne ;)
ReplyDeleteKatasiu,
ReplyDeletebyłam w St Paul de Vence, choć nie w tym muzeum (widziałam za to dom Gombrowicza:-)) O makabrycznym pamiątkach z Muzeum Powstania pierwsze słyszę, też mi się to nie podoba:-(
Magdo,
miło znaleźć współ-fankę V&A:-)
Hazel,
w V&A można kupić apaszki w stylu TdJ:-)
We Francji też są takie sklepy, ponoć i w Holandii, ale chyba rzeczywiście najwięcej i największe są w UK i USA:-)
Agnieszko,
o, to ciekawe, u nas jest odwrotnie:-)
Wiedźmo,
jestem ciekawa tych perfum, choć generalnie nie przepadam za perfumami w kremie.
Ucho,
czyżbyś pracowała w słynnej polskiej restauracji, Daquise, która jest b. blisko V&A;-)? Byłam w niej wieki temu, niedawno przejęła ją ponoć M. Gessler i w Sunday Times była bardzo pochlebna recenzja.
Czy w sklepie w Alcatraz sprzedają kajdanki;-)?
Kasiu,
ReplyDeletezapach i smak trufli uwielbiam, ale nie wiem, czy chciałabym tak pachnieć;-)
Mam swoje ulubione sklepy i ich hierarchia jest identyczna co Twoja :) V&A rulez! Z mniejszych londyńskich niezły jest sklepik Sommerset House, bywa że National Gallery czymś zaskoczy (ale do moich ulubionych zdecydowanie nie należy), zamierzam się od lat wybrać do V&A Museum of Childhood i myślę, że tamtejszy sklepik też będzie świetny. W Oksfordzie sklepik Ashmolean Museum jest cudowny. Ale V&A jest nie do pobicia...
ReplyDeletePS. W Paryżu ciekawy jest sklepik Palais de Tokyo, choć mały i niepozorny.
ja kupiłam ostatnio oliwę truflową po raz pierwszy w zyciu, i o ile smak faktycznie jest ciekawy to zapach - jak dla mnie cos w stylu brudnych skarpetek.. ;)
ReplyDeleteNie, pracowalam w Hotelu Rembrandt po skonczeniu liceum :-)
ReplyDeleteDo wspomnianej restauracji chetnie sie wybiore przy kolejnej wizycie w Londynie.
W sklepie Alkatraz najwiecej bylo metalowych kubeczow oraz ... mydla! Chociaz kajdanki pewnie tez by sie znalazly ;-)
Chihiro,
ReplyDeletenasz wspólny idealny dzień to: wizyta w V&A i lunch w Nordic Bakery:-) Kiedyś, mam nadzieję, się ziści:-)
Kasiu,
ja lubię i zapach, choć nie w roli perfum - mam raczej tradycyjne gusta:-)
Ucho,
no proszę, ja kiedyś rezerwowałam pokój w Rembrandt'cie dla szefa, jak jeszcze mieszkałam w Pl:-) Ja też z chęcią obadam "nową" Daquise (choć ta restauracja istnieje już kilkadziesiąt lat).
kubeczki, mydlo i spioszki dodane :-)
ReplyDeletehttp://earfromtheherring.blogspot.com/2011/07/alkatraz.html
pozdrawiam Ania
Kocham V&A Museum! Bylam niepocieszona, ze nie moglam tam byc dlugo, jak bym chciala... Niestety na sklep z pamiatkami nie starczylo mi czasu, ale to nic, zerkne nastepnym razem ;)
ReplyDeleteGuziki niezwykle oryginalne!
Aniu,
ReplyDeletedzięki serdeczne za linka, śpioszki, ha, ha:-)
Beo,
mam nadzieję, że kiedyś się tam wybierzemy razem.
Anno Mario, bylo by mi niezwykle milo :)
ReplyDelete