Jeśli w kontekście mody można mówić o duszy i duchowości, minimalizm jest w świecie mody tym, czym buddyzm Zen lub wiara
Kwakrów są wśród wyznań. Minimalizm zakłada bowiem oszczędność, skromność, odrzucenie jednosezonowych trendów, i wyzbycie się sroczego pędu do błyskotek. Powiedzmy jednak otwarcie: ostatnią rzeczą, jakiej pragnie przemysł modowy jest to, by klienci przestali kupować nowe ubrania, zatem minimalizm w takim znaczeniu, w jakim propagują go od dawna Armani, Calvin Klein, Jil Sander, Helmut Lang, a ostatnio także Celine, Chloe, Stella McCartney, Jonathan Saunders, Alexander Wang i Phillip Lim, to uświadamianie masom, że zamiast 10 ciuchów marek masowych powinny kupić jedną, perfekcyjną w swej prostocie rzecz z ich metką. Bo, paradoksalnie, minimalizm to najwyższy szczebel drabiny luksusu. Ubrania minimalistyczne wymagają perfekcji, zarówno na etapie kroju, jak i wykonania, a to kosztuje. Surowa w kroju bluzka wymaga od krawcowej wyjątkowej staranności, bo żadna ozdoba, żaden wzór nie odciągną wzroku od linii szwu. To poważna wada minimalizmu, który jest jak bardzo krótka fryzurka - obnaża wszelkie niedoskonałości. Na wysokie ceny wpływ mają także tkaniny: minimalizm dostaje wysypki od poliestru, i otula się w kaszmiry i jedwabie. Dlatego prawdziwie minimalistycznych ubrań próżno szukać w tanich sieciówkach, choć z powodzeniem można znaleźć je w sklepach sieci takich doskonałych brytyjskich marek jak
Whistles,
Reiss czy amerykańskiej J. Crew, które są owszem sieciowe, i nie - dizajnerskie, lecz stanowią średnią półkę - pomost między tanią masówką typu H&M a markami luksusowymi. Zara także ostatnio nieźle się spisuje.
Ja mam niezdrową** już wręcz obsesję na punkcie japońskiej marki
Uniqlo, która oferuje minimalizm w przystępnych cenach, w dużej mierze dzięki unikalnej umowie z Jil Sander. Uniqlo zaoferowało tej firmie dostęp do najnowocześniejszych technologii, nawet wybudowało supernowoczesne studio projektowe obok domu Jil Sander w Szwajcarii. Bardzo polecam zakupy w sklepie tej sieci, jeśli będziecie za granicą (niestety sklep internetowy nie wysyła do Pl). Oprócz tego, że ubrania są porządnie uszyte, z dobrych materiałów, i niedrogie, obsługa to często bardzo uprzejmi i cierpliwi Japończycy.
|
Jonathan Saunders - zauważcie czerwone usta |
|
Wyraźny hołd dla Jil Sander - T-shirt i spódnica maxi Reiss |
|
Linia Jil Sander dla Uniqlo pod nazwą +J |
|
+J |
W trawionej kryzysem Europie Zachodniej prostota i brak ostentacji to niemal patriotyczny obowiązek (dzisiejsze nagłówki to np."Irlandia jest bankrutem"). Tak naprawdę tylko biedni i "średniacy" zbiednieli, a bogaci jeszcze się wzbogacili ("nic nowego pod Słońcem..."), trend na minimalizm jest zatem znakomitą wymówką, by wydawać pieniądze bez wyrzutów sumienia.
Minimalizm i pastele, cielistości oraz monochromatyczność to
match made in heaven. Ten trend kocha beże, wszelkie odcienie bieli, szarości. Niezastąpiona dla wyznawczyń tego trendu pozostaje czerń i granat.
|
Michael Kors |
|
Celine |
|
Celine |
|
Blezer z kieszeniami ze skóry z Zary |
|
Reiss - granatowa jedwabna szmizjerka, założona do dżinsów, dostępna też w karmelowym beżu |
|
Spódnica marki LNA |
Minimalizm ma mimo wszystko więcej zalet niż wad. Jestem często pytana o tzw. bazę (capsule wardrobe), bo wiele kobiet chce raz na zawsze pożegnać problem pt. "nie mam co na siebie włożyć, a szafa pęka w szwach". Donna Karan uważa, że ta baza to 7 rzeczy, Gok Wan - że 24. Ja uważam, że ta magiczna liczba będzie różna dla różnych kobiet, przede wszystkim zależy bowiem od zawodu i stylu życia. Niemal każda jednak kobieta może oprzeć się na następującej bazie: kilka par spodni, w tym dżinsowych; żakiet, kurtka i płaszcz; parę bluzek, w tym koszulowa; kilka spódnic i sukienek; kilka par butów i dwie lub trzy torebki (jedna na dzień, jedna na wieczór, jedna weekendowa). To moim zdaniem minimum. Radzę też stosować "zasadę siedmiu" (w wersji mniej minimalistycznej to "zasada trzech"): zanim zaniesiesz wybrany ciuch/dodatek do kasy, zrób w myślach przegląd zawartości swojej szafy i upewnij się, że nowy nabytek będzie pasował do siedmiu (trzech) rzeczy, które już masz. Jeśli nie - odłóż.
W następnym odcinku: powrót lat 70.
* Czy obsesja może być zdrowa?
Zaliczm się do tego pierwszego określenia minimalizmu - nie gonię na oślep za trendami ani za błyskotkami. Lubię prostotę, ale ładną prostotę:)Z dodatkami, które nie są krzykliwe i w nadmiarze ale dopełniają.
ReplyDeleteNa minimalizm wg. modowych projektantów jeszcze mnie nie stać:)
Bardzo mi się podoba co ma na sobie modelka z projektu Micheal'a Kors'a i propozycje +J.
Serdeczności!:)
Dokładnie tak, minimalizm to nie tylko prostota i brak zdobień, ale przed wszystkim perfekcyjny krój i szlachetne tkaniny. To się broni samo:) Mój faworyt to Celine: kremowa spódnica, pasek i kozaki:) (skórzany top niekoniecznie, zamieniłabym go na top z długim, wąskim rękawem z cieniuteńkiej ciemnej, lekko przejrzystej, jak dżersej wełny/kaszmiru) Podoba mi się też zestaw Michaela Korsa. I powiem, że znaleźć prostą (sic!), cienką, białą bawełnianą/dżersejową/wełnianą koszulkę, która tak leży, dopasowaną, ale nie obcisłą, która ma odpowiednią długość i szerokość rękawa przylegającą na całej długości ręki, dobrze wykrojony dekolt, blisko szyi, to wbrew pozorom nie jest łatwe. Prostota wymaga więcej. To jest właśnie minimalizm:)
ReplyDeleteCudowności na tych zdjęciach! Minimalizm ma jeszcze to do siebie,l ze doskonały musi być nie tylko materiał i wykonanie, ale i figura "nosiciela" w miarę...no ..lekka. Straszny mam z tym ostatnim problem. Wzory, falbanki i kwiatki odciągają uwagę od tego, czego mam za dużo, a mam dużo za dużo. Jaka potworna szkoda!
ReplyDeleteAgnieszko,
ReplyDeletedziękuję za komentarz i pozdrawiam również!
Patrycjo,
skóra to ważny trend i widzę tu już w sklepach masowych T-shirty, sukienki i bluzki z prawdziwej lub sztucznej skóry. Sama jednak wolę sie ograniczyć do kurtki, ewent. spódnicy lub spodni:-) "Prostota wymaga wiecej" - świetne podsumowanie:-)
Kasiu,
to prawda, że wzory odciągają uwagę od mankamentów figury, sama często tak doradzam czytelniczkom. Jednak z drugiej strony ciemne kolory optycznie wyszczuplają, a spódnice maxi tuszują zbyt masywne uda. Znajdą się więc i wśród rzeczy minimalistycznych ciuchy dla osób o pełniejszych kształtach.
Spódnica maksi? Rozważam, rozważam...
ReplyDeleteHazel,
ReplyDeleterozważ pozytywnie, pls, będzie mi raźniej, jak nie będę sama chodników zamiatać rąbkiem spódnicy:-)
Minimalizm, prostota, pastele czy naturalne kolory - wszystko to bardzo lubie. I do tego tak jak wspominasz - dobrej jakosci tkaniny, dobry kroj. Podobaja mi sie kreacje Jil Sander i Celine, lubie ich styl. Za to Zara mnie od jakiegos czasu rozczarowuje (przynajmniej ta 'tutejsza) - mam wrazenie, ze ubrania sa coraz gorszej jakosci, przede wszystkim ze wzgledu na jakosc tkanin wlasnie. Wychodze ze sklepu najczesciej mocno rozczarowana :/
ReplyDelete