A może wystarczyłoby użyć angielskiej nazwy: guilty pleasures (GP)? Mam wrażenie, że zadomowiła się w słownictwie Polaków.
Lubię sprowadzać rozmowę na ten temat, odkryłam bowiem, że to dobry "lodołamacz". Kiedy zatem nawiązuję nową znajomość, zwykle pytam o guilty pleasures. No, może nie zaraz po "Miło mi cię poznać"- ale jeśli rozmowa toczy się wartko, a w rozmówcy wyczuwam pokrewieństwo duszy, to staram się wpleść ten temat w konwersację. Mam ukrytą motywację: odpowiedzi bardzo wiele zdradzają na temat danej osoby. Kiedyś założyłam wątek na ten temat na pewnym forum, w przytłaczającej większości kobiecym, i statystycznie najczęściej wymienianą GP było czytanie w toalecie. Jest to jednak dla wielu, szczególnie męskiej połowy ludzkości, czynność tak rutynowa i normalna, że nie przyszłoby im do głowy, by się tego wstydzić - o czym świadczy też fakt, iż w dobrych sklepach wnętrzarskich można z łatwością kupić przedmiot łączący gazetnik ze stojakiem na papier toaletowy. A w GP chodzi właśnie o to (bardzo lekkie) poczucie winy, choć wielu jest takich, wśród nich Nigella, którzy twierdzą, że poczucie winy i przyjemność nigdy nie idą w parze.
Moje poczucie winy wynika zwykle z memento mori, carpe diem etc - czuję się winna, że zamiast pisać Wielką Powieść, zgłębiać "Elementy" Euklidesa*, uczyć się chińskiego i generalnie doskonalić się, oglądam np. Desperate Housewives (Gotowe na wszystko), a potem jeszcze dodatkowo marnotrawię jedyne dane mi życie sprawdzając w internecie, jakiej marki są ciuchy, dodatki i gadżety kuchenne bohaterek; mea culpa, mea maxima culpa.
Moja lista guilty pleasures zdradzi Wam chyba niewiele ponad to, co już w Do Tyłu na Obcasach ujawniłam - ale mam nadzieję, że i Wy zrewanżujecie się swoją listą w komentarzu.
1. Jestem uzależniona od seriali, po ostatnim odcinku ostatniej serii The Wire na przykład przeżywałam emocje podobne do żałoby, a ponieważ nie tolerujemy w naszym domu piractwa, muszę teraz grzecznie czekać, aż nowa seria House'a trafi tu na DVD, i mam symptomy odwykowe. Na szczęście jest nowa seria DH, Damages, Brothers & Sisters oraz nowy serial The Good Wife, z przepiękną Julianną Margulies z Ostrego Dyżuru (ER) w roli tytułowej dobrej żony.
2. Zabieram ze sobą wszystkie miniaturki szamponów, balsamów etc z hotelu - nawet chowam te, których nie zużyłam do końca, jeśli jestem w hotelu dłużej niż jedną noc, po to, żeby dostać więcej.
3. Ciągnę psa za uszy - są tak jedwabiste, że nie mogę się po prostu oprzeć.
4. Kupuję niepotrzebne rzeczy tylko dlatego, że są w groszki/grochy.
5. Gin z tonikiem, szampan, Mimosa, Bellini, biscotti maczane w limoncello, bliny z kawiorem.
6. Ola Rapace (szwedzki aktor - poniżej), Dominic West (angielski aktor) - choć oni się raczej kwalifikują na listę pt."platoniczne zauroczenia".
7. Czytam książki Marian Keyes i Isabel Allende, choć nie mogę powiedzieć, bym się tego wstydziła. Ale uwzględniłam je, bo wiadomo - powieści tych autorek to nie "Eseje" Montaigne'a, czy inne poszerzające horyzonty arcydzieła.
8. Oglądam property porn, czyli programy o nieruchomościach, oraz cookery porn, czyli Nigellę, Jamiego, a już za tydzień - Sophie Dahl.
9. Fantazjuję nt. wygranej na loterii.
10. Przybywszy do salonu fryzjerskiego rzucam się od razu na magazyny plotkarskie.
*Którą to księgę dla przyjemności "czytała" Smilla, niezwykła bohaterka powieści duńskiego pisarza Petera Hoega, Smilla w labiryntach śniegu (polecam).
O kurcze... nigdy o tym nie słyszałam, ale to świetny temat :) myślę...
ReplyDelete-nie lubię hałasu, więc po kryjomu podciszam tv oglądającym ;P
-kocham popcorn i dlatego lubię chodzić do multipleksów,
-czasem lubię coś sobie kupić, żeby wydać po prostu troszkę kasy...
:)
A przeciwstawianie się piratom podziwiam... nie mam tyle moralności w sobie ;D
Mała Mi,
ReplyDeletea mnie się wydawało, że to jednak temat, jeśli mierzyć tutejszą miarą, niemal oklepany...;-)Wcale nie jestem oryginalna pisząc o tym, wierz mi, w każdym razie ja czytam wiele blogów anglojęzycznych, i ten temat się przewija.
Praca mojego męża jest pośrednio związana z ochroną praw autorskich, więc nie wypadałoby podcinać gałęzi, na której się siedzi. W Polsce ten problem się bagatelizuje i za mało mówi o szkodliwości piractwa, ale osobiście nie chcę się przyczyniać do wspierania np. terroryzmu - a na to m.in. idą pieniądze z piractwa. Poza tym, gdybym napisała książkę (będę się o to starała), wolałabym, żeby mi za to zapłacono, niż żeby czytelnicy dostali ją za darmo.
Czytam Twój blog już od dłuższego czasu i chciałabym podziękować Ci za tę przyjemność, która bardzo przypomina mi wieczory "na plotach" z przyjaciółkami. Tak mi tu dobrze, o! :)
ReplyDeleteZ wstydliwych przyjemności:
- czytam wszystko i wszędzie, więc znam opisy wszystkich kosmetyków, detergentów i tym podobnych w moim mieszkaniu;
- dyskutuję z facetami o komputerach tylko po to, żeby zobaczyć ich miny, na których powoli pojawia się napis: "Dziewczyna, która się zna!". Jeden mi się nawet w trakcie takiej rozmowy oświadczył :P;
- kupuję jedwabne (bądź prawie-jedwabne) apaszki, chociaż mam już ich kilkanaście - ale nie umiem się oprzeć dotykowi materiału na skórze;
- oceniam książki po okładkach i w życiu nie kupię sobie brzydkiej. Mogę kupić absolutnie niepotrzebną, o ile ładnie wygląda. Zresztą - każda książka się kiedyś przyda;
- lubię myśleć o życiu jako o grze RPG. Nawet zmywanie podłogi jest ciekawsze, kiedy traktuje się to jako quest i myśli o doświadczeniu, jakie zostanie zań przyznane :P.
A swoją drogą: też nigdy o tym temacie GP nie słyszałam :).
Mam to samo z serialami - uzależnianie od "The Wire" (to serial iście szekspirowski), House'a, Sopranos i Dextera...Oglądam je, a podręcznik do francuskiego leży i czeka nie wiadomo na co..A tak chciałabym mówić po francusku! Poza tym zdarza mi się kupić jakąś ekstra czekoladę i schować ją tak, żeby jej nikt nie znalazł i abym mogła ją zjeść SAMA i żebym nie musiała się z nikim dzielić. ;) A i mam folder w kompie ze zdjęciami aktorek ulubionych...Jak nastolatka normalnie. Oglądam je jak jem tą czekoladę a potem mam mega wyrzuty sumienia, że nigdy nie będę miała nóg jak Aniston, bo ona na pewno tyle nie je co ja ;) A i jeszcze nie odbieram od niektórych ludzi telefonów, bo wiem, że dużo gadają (a ja nie znoszę gadać przez telefon) i potem wciskam im kit, że mi się telefon psuje i niektórych rozmów nie łączy (od pięciu lat mi się psuje..hehe)
ReplyDeleteHej, moja , no określmy wstydliwa przyjemność jest nastepująca - kiedy wieczorem nie mogę zasnąć, wyobrażam sobie siebie w postaci cud- miód i tak dalej.... laski rzucającej na kolana faceta, który mi się podoba, ale ponieważ się "wymyślam", to ten facet to najczęściej znany aktor, ale o cechach postaci z filmu czy serialu.
ReplyDeleteWybór zależy od chwili, nastroju, ...no i sobie wymyślam jakąś sytuacje, ale nim dopracuję szczegóły już śpię....
Anna b.
Anat,
ReplyDeleteserdecznie dziękuję za wizyty i miłe słowa!
Obsesyjne czytanie wszystkiego, w tym etykiet to dobrze mi znana przypadłość:-)
Dragonfly,
widzę, że uwielbienie dla The Wire i House'a to kolejna rzecz, która nas łączy. A francuski też bardzo chciałabym znać - ale nic w tym kierunku nie robię... Nieodbieranie telefonów i chowanie czekolady - ROTFL
Aniu B,
ja też właśnie przed snem lubię fantazjować o wielkiej garderobie pełnej Manolos, Louboutinów itp:-)
Rozumiem :) dziękuję!
ReplyDelete1.Muszę się przyznać, że właśnie teraz korzystam z wstydliwej przyjemności, mianowicie zjadam, delektując się, co oznacza nie całe pół kilowe opakowanie na raz, lody Malaga marki Grycan. Ale z tego nałogu, nałogu kontrolowanego, bo jak tego smaku nie ma w sklepie niedaleko mnie, to spokojnie przyjmuje to do wiadomości, a musicie wiedzieć, że Malagi często brakuje, się rozgrzeszam. Dlaczego ? Dlatego,że ostatnio zgadałam się z dziewczynami na jakiejś imprezie i wszystkie akurat przyznały się do zauroczenia Malagą. ja jeszcze mam słabość do cynamonowych i makowych, ale te można dostać tylko na gałki. No a przyjemność, a właściwie niebo w gębie wstydliwe, bo oczywiście się odchudzam.
ReplyDelete2. Dominic i Ola są warci grzechu, moja słabość to Sebastian Karpiel Bułecka. Ma w sobie to coś, że aż kolana się uginają i lepiej usiąść.
3. I mam skłonność do jak to określa mój przyjaciel do książek dla "kucharek", ale nie mają one nic wspólnego z gotowaniem, to są najczęściej romansidła, przy których nie trzeba wysilać szarych komórek, ale przy których szybko leci czas, np. w podróży.
pozdrawiam Anna B.
Aniu B,
ReplyDeleteserdecznie dziękuję za Twoją listę. Uwielbiam lody, właśnie wczoraj objadałam się nowymi orzechowymi lodami Ben&Jerry's:-) Tych Grycana jeszcze nie próbowałam, ale jestem bardzo ich ciekawa, bo już wcześniej mi je polecano.
A czytam właśnie... romans historyczny, tutaj kultowy - Forever Amber, prawie 1000 stron, czyta się doskonale:-)
Pozdrawiam!
Ja też o GP nigdy nie słyszałam, ale, mimo, że moja filozofia życiowa raczej jest po stronie Nigelli, to temat mi się bardzo podoba. Moje GP, o których sobie teraz przypominam, to na przykład (chociaż nic z tego nie będzie oryginalne):
ReplyDelete1. Kupowanie opakowania lodów albo paczki ciastek tylko dla siebie, a potem ukrywanie opakowania, żeby nikt nie wiedział, że tyle zjadłam.
2. Oglądanie w sklepie magazynów plotkarskich, które mnie interesują, ale zdecydowanie nie jestem gotowa za nie płacić, inna odmiana to wchodzenie (chociaż wyłącznie w pracy, bo w domu żal mi na to czasu) na portale informacyjne tylko po to, żeby poczytać plotki albo modę.
3. Oglądanie gazet o jedzeniu przy wszystkich posiłkach (mogę, bo najczęściej jem sama, a gazety są poręczniejsze w takiej sytuacji niż książki), co staram się ukrywać nawet przed samą sobą.
4. (I to jest chyba najokropniejsze ze wszystkich ;) Jeśli zrobię jakieś szczególnie udane swoim zdaniem zdjęcie, to w przeglądarce otwieram zakładkę ze swoim blogiem i co pięć minut je oglądam.
Pozdrawiam :)
KaroLino,
ReplyDeletedzięki serdeczne za listę, cieszę się, że temat Ci przypadł do gustu.
Muszę jednak przyznać, że po wstępie: "(I to jest chyba najokropniejsze ze wszystkich ;)" spodziewałam się czegoś, co by przywołało rumieniec na moje oblicze...a tu tak niewinnie:-) Jeśli mi się uda zrobić naprawdę dobre zdjęcie (okaz równie rzadki, co panda wielka), to nie tylko się na gapię, ja je OPRAWIAM w ramkę;-)
Do takich GP, które wywołują rumieńce, to ja się chyba nawet przed sobą nie przyznaję ;) A to, że akurat gapienie się na swoje zdjęcia uważam za najwstydliwszą przyjemność wynika z pewnością z irytującej polskiej mentalności, która gani nie tylko samochwalstwo, ale nawet uzasadnioną pewność siebie i dumę z własnych osiągnięć ;)
ReplyDelete