tag:blogger.com,1999:blog-28962291484441961832024-03-13T02:09:02.645+00:00Backwards in high heelsMyśli nieuczesane Polki w Anglii.Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06174641202546306052noreply@blogger.comBlogger450125tag:blogger.com,1999:blog-2896229148444196183.post-77874935151493133842015-02-25T15:23:00.001+00:002015-02-26T15:51:43.052+00:00Zimna Turcja i zdziczałe truskawkiMniej niż ja sędziwe czytelniczki zapewne nie pamiętają czasów narodzin Polsatu i innych komercyjnych kanałów telewizyjnych. Ja pamiętam, również to, że do tłumaczenia zagranicznych filmów i seriali zatrudniano, jak to zwykle, po znajomości, studentów I roku anglistyki czy amerykanistyki, a nie doświadczonych tłumaczy, i dlatego czasem to, co się działo w filmie nie trzymało się kupy. Bo scena w sądzie, w której świadek wskazuje na oskarżonego czyli <i>defendant</i>, a osoba, która liznęła nieco angielskiego i udaje tłumacza, przekłada to słowo na "obrońcę", przestaje mieć sens. Problemów z jakością tłumaczeń, nie tylko w telewizji, ale także w wydawnictwach i mediach, było bez liku, zapewne same możecie mi podać dziesiątki mniej lub bardziej zabawnych przykładów. Legendarny jest lapsus, kiedy to angielski idiom <i>to go cold turkey</i> przetłumaczono jako wspomnianą w tytule zimną Turcję. Z wielu, wielu błędów w tłumaczeniach literackich, na które się w ostatnich 2 dekadach natknęłam, przypominam sobie np. Account Managera w agencji reklamowej, który stał się księgowym (<i>accountant</i>), czy Winnicę Marty, która, jak się po kilku minutach domyśliłam, w oryginale musiała być Martha's Vineyard, czyli wyspą u wybrzeży Massachussetts, będącą jednym z ulubionych miejsc wypoczynku Amerykanów, a nie bliżej nieokreślonym miejscem, w którymś jakaś nieznana czytelnikowi Marta produkuje wina. Co jest mniej zabawne, to to, że przez te 20 lat jakość tłumaczeń wcale nie poprawiła się tak radykalnie, jak można by sobie życzyć - w stosunkowo niedawno wydanym tłumaczeniu książki pt. "Słodkie życie w Paryżu" Davida Lebovitza, <i>wild strawberries </i>to nie żadne tam zwykłe poziomki, lecz "dzikie truskawki". Tłumacze wciąż, mam wrażenie, bywają przypadkowi, i, być może pod presją czasu, nie tylko robią zwykłe byki w postaci kalek, ale też tłumaczą terminy np. kulinarne błędnie, ponieważ nie mają czasu czy też nawyku dokształcania się w danej dziedzinie - jeśli np tłumaczę przepis na mufinki, powinnam wiedzieć, że <i>to mix </i>będzie znaczyło "delikatnie ręcznie wymieszać", a nie energicznie zmiksować, bo sprawdziłam, jak się robi mufiny. Oczywiście tłumacza powinien/nna wspomóc merytorycznie redaktor/ka, ale rzetelna redakcja to coraz częściej luksus.<br />
Niewiele czytam polskiej prasy, a książek w ogóle, i wolę nie myśleć, ile jest błędów, skoro ja wyłapuję bardzo niewielki procent, głównie dzięki linkom od polskich znajomych na FB, jak np. słynne już doniesienie o oświadczynach, gdzie pojawia się kalka "Czy zrobisz mi ten honor...?" Mogę zrozumieć sporadycznie źle przetłumaczone słowo, czy specjalistyczny termin, ale mam wrażenie, że wiele artykułów z brytyjskich mediów tłumaczonych jest przez osoby, które jako-takiego angielskiego nauczyły się głównie w Polsce, może z pomocą krótkiego kursu w Londynie, lub wakacji w USA, i nie mają kwalifikacji lingwistycznych. Może się mylę, i są to tylko moje spekulacje, ale podejrzewam, że ilość błędów ma związek z powszechnym, ale błędnym przekonaniem, że język angielski jest "łatwy" (nie jest, ale to b. obszerny temat, godny osobnego wpisu) i "zwykłe", krótkie artykuły można powierzyć każdej dyspozycyjnej osobie, która "zna angielski", nieważne, jaki jest poziom tej znajomości, doświadczenie w tłumaczeniu i znajomość realiów kraju, o którym traktuje artykuł. Tylko ktoś, kto jest np. świadomym różnic między American English a British English i zna realia brytyjskie, będzie wiedział, że <i>public school</i> to w UK droga szkoła prywatna (Eton to właśnie <i>public </i>lub<i> independent</i> <i>school </i>- szkoła publiczna/państwowa to <i>state school </i>lub <i>comprehensive</i>), natomiast <i>public school</i> w USA to szkoła państwowa. Łatwo się pogubić, i osoba, która tłumaczyła książkę "Nie wiem, jak ona to robi" Angielki Allison Pearson, zrobiła z angielskiej szkoły prywatnej publiczną.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://4.bp.blogspot.com/-rMAJ8Okc638/VO3ejr2OqXI/AAAAAAAAEXE/5pRsmZPITI4/s1600/11001763_987114137974243_479962663465155005_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-rMAJ8Okc638/VO3ejr2OqXI/AAAAAAAAEXE/5pRsmZPITI4/s1600/11001763_987114137974243_479962663465155005_n.jpg" height="400" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Zgadzam się z tym, dlatego przykro mi, że wciąż spotykam 20-latków, którzy przez wiele lat spędzonych w polskich szkołach nie nauczyli się nawet podstaw angielskiego.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Błędy zdarzają się nawet osobom, które znają dany język biegle. Tłumaczenie to trudne rzemiosło, dlatego tłumacz poświęca wiele lat na doskonalenie swoich umiejętności i nigdy nie przestaje się uczyć. Język angielski, w odróżnieniu od francuskiego, nie jest traktowany jak święta krowa, i co roku absorbuje mnóstwo zapożyczeń i neologizmów (jedno z moich ulubionych nowych słów to <i>omnishambles</i>), i to bogactwo musi tłumaczy przyprawiać o niejeden ból głowy (ja nie tłumaczę profesjonalnie, a i tak często się głowię, jak coś przełożyć na polski). Wybitnych tłumaczy - erudytów też jest, na szczęście, wielu, i z każdym rokiem ich przybywa. Mam nadzieję, że profesjonalizacja tego zawodu i podwyższanie wymagań doprowadzi do tego, że będzie mniej robienia honoru i nieposkromionych truskawek. Choć to oznacza również mniej okazji do śmiechu.<br />
Dlatego będę wdzięczna, jeśli w komentarzach podzielicie się Waszymi ulubionymi wpadkami tłumaczeniowymi.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06174641202546306052noreply@blogger.com21tag:blogger.com,1999:blog-2896229148444196183.post-19266187055845250552015-01-21T13:06:00.001+00:002015-02-25T15:47:04.467+00:00Wolf Hall na ekranie<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
... już dzisiaj wieczorem!<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-OjawWxenzoI/VL-hrxv_JhI/AAAAAAAAEUE/GJWop9QrYsk/s1600/6a00d83451584369e201b8d0c2e716970c.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-OjawWxenzoI/VL-hrxv_JhI/AAAAAAAAEUE/GJWop9QrYsk/s1600/6a00d83451584369e201b8d0c2e716970c.png" height="282" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr>
</tbody></table>
Wolf Hall to jeden z najbardziej oczekiwanych seriali 2015 roku, i pierwszy odcinek BBC pokaże dziś wieczorem. Nakręcono go na podstawie dwóch pierwszych części trylogii o Tomaszu Cromwellu, <i>Wolf Hall </i>i <i>Bring Up The Bodies</i>, autorstwa jednej z najlepszych współczesnych pisarek angielskich, Hilary Mantel. Obie otrzymały prestiżową nagrodę The Man Booker, trzecia część ukaże się w tym roku, i jest na wszystkich listach najbardziej antycypowanych książek 2015. Oparte na książkach sztuki teatralne odniosły ogromny sukces - bilety były wyprzedane, a krytycy nie szczędzili pochwał.<br />
W rolę Cromwella wcieli się mało jak dotąd znany poza Wielką Brytanią Mark Rylance - tu jest on jednak prawdziwym tytanem sceny, jednym z najlepszych aktorów teatralnych, uwielbianym zarówno przez publiczność, jak i krytyków.<br />
W związku z serialem media brytyjskie są pełne obecnie Henryka Ósmego i Tudorów. Ta synchronizacja to jeden z powodów, dla którego tak cenię BBC - dużej wagi wydarzenia kulturalne są analizowane i dyskutowane na różnych kanałach BBC, choć Wolf Hall jest tak ważny, że biorą w tym udział także pozostałe media, np The Times zamieścił specjalny, świetnie opracowany dodatek o Tudorach, napisany w głównej mierze przez ekspertów, nie pracowników redakcji. Nie jest to czysta promocja, ograniczająca się do wywiadów z aktorami - w moim ulubionym radiu, BBC4, słuchałam na przykład rozmowy z kompozytorką muzyki do serialu (sądząc z fragmentów, doskonałej), która fascynująco opowiadała o tworzeniu współcześnie muzyki, która ma oddać ducha epoki.<br />
Inna moja ulubiona brytyjska instytucja, National Trust, podała też informacje o tym, które z należących do nich nieruchomości wykorzystano w serialu. Z sześciu odwiedziłam dwie (jeśli jednak doliczyć posiadłości wymienione w książkach, zaliczyłam ich więcej - często bywałam w The Vyne w Hampshire).<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-2SJUGKcvPyg/VL-eBptB3zI/AAAAAAAAETc/QFdwkf27U3I/s1600/999754_10151900989928274_432555470_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-2SJUGKcvPyg/VL-eBptB3zI/AAAAAAAAETc/QFdwkf27U3I/s1600/999754_10151900989928274_432555470_n.jpg" height="400" width="297" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Nicholas i ja w ogrodzie Montacute House</td></tr>
</tbody></table>
Te, które wystąpią w serialu, a które miałam szczęście zwiedzić, to imponujący Montacute House w hrabstwie Somerset oraz Lacock Abbey w Wiltshire.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://4.bp.blogspot.com/-9vQ9hcV-zcA/VL-dmFik8cI/AAAAAAAAETM/G3Qtm1V60rU/s1600/1239755_10151900990863274_596274693_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-9vQ9hcV-zcA/VL-dmFik8cI/AAAAAAAAETM/G3Qtm1V60rU/s1600/1239755_10151900990863274_596274693_n.jpg" height="298" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Moje zdjęcie Montacute House</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://4.bp.blogspot.com/-J0Hu5XvxCWg/VL-f7Xord_I/AAAAAAAAETw/_i1o9wYiOFI/s1600/10580088_10152719996243274_3105067963676973656_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-J0Hu5XvxCWg/VL-f7Xord_I/AAAAAAAAETw/_i1o9wYiOFI/s1600/10580088_10152719996243274_3105067963676973656_n.jpg" height="400" width="300" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Nicholas i ja przed Lacock Abbey w Wiltshire - obecnie mieści się tu światowej sławy muzeum fotografii, bo tu mieszkał jeden z jej wynalazców</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://3.bp.blogspot.com/-_gYf_vz6YwE/VL-fT-k-mFI/AAAAAAAAETs/sTWYV6Bx0O0/s1600/10394556_10152724995798274_2281129284903160984_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-_gYf_vz6YwE/VL-fT-k-mFI/AAAAAAAAETs/sTWYV6Bx0O0/s1600/10394556_10152724995798274_2281129284903160984_n.jpg" height="300" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Lacock Abbey<br />
<br />
<br />
<br />
<br /></td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-m5v4JD31PnA/VL-ghIuXeLI/AAAAAAAAET4/pzY7zBs3gfM/s1600/10622750_10152724992813274_6837779999337828107_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-m5v4JD31PnA/VL-ghIuXeLI/AAAAAAAAET4/pzY7zBs3gfM/s1600/10622750_10152724992813274_6837779999337828107_n.jpg" height="300" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wieś Lacock, w której kręcono też m.in. Dumę i Uprzedzenie (serial), Cranford, oraz sceny do dwóch filmów z cyklu Harry Potter</td></tr>
</tbody></table>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06174641202546306052noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-2896229148444196183.post-11892948090552762262015-01-15T16:29:00.000+00:002015-01-16T15:07:00.542+00:00Kampania This Girl CanKampanie społeczne mają w Wielkiej Brytanii bardzo długą i bogatą tradycję, i moim zdaniem do dziś twórcy takich reklam są w tym najlepsi na świecie. Najnowsza jest na to dowodem: to kampania skierowana do kobiet, zachęcająca je do uprawiania sportu. Po rewelacyjnych Igrzyskach, aktywiści ze świata sportu wyszli z różnymi inicjatywami, by nie tylko podtrzymać entuzjazm tych, którzy już uprawiali jakiś sport, a także inwestować w przyszłych zwycięzców, ale także dotrzeć do tych osób, które z różnych względów nie ćwiczą.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-brt1Uoy2lz0/VLfjwL-XUsI/AAAAAAAAESc/yy5Kn5ia6no/s1600/This-Girl-Can-012-1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-brt1Uoy2lz0/VLfjwL-XUsI/AAAAAAAAESc/yy5Kn5ia6no/s1600/This-Girl-Can-012-1.jpg" height="240" width="400" /></a></div>
<br />
Z przeprowadzonych w całym kraju badań wyszło też, że znacznie więcej Brytyjczyków uprawia sport regularnie, niż Brytyjek - aż 2 miliony mniej kobiet. Różnice między płciami na "Kontynencie" (czyli w reszcie Europy) są ponoć mniejsze, ale nie wiem, jak to wygląda w Polsce. Może w ostatnich 2 dekadach coś się zmieniło, ale kiedy ja chodziłam do szkoły, podział był wyraźny - to chłopców zachęcano do uprawiania sportu, szczególnie gier zespołowych, zaś dziewczyny nie - znane mi nastolatki ruch postrzegały głównie jako sposób na schudnięcie/utrzymanie figury. W tym wieku wygląd staje się tak ważny, że związane z wysiłkiem fizycznym pocenie się, czy potarganie fryzury powstrzymuje wiele dziewcząt. Przeprowadzone w brytyjskich szkołach ankiety pokazały, że dziewczynki równie chętnie uprawiają sport, co chłopcy, aż do wejścia w okres dojrzewania, kiedy presja, by zawsze dobrze wyglądać<i>, </i>skutecznie je zniechęca, i tracą nawyk regularnych ćwiczeń, w który to nawyk ciężko się znowu wdrożyć, kiedy na głowie ma się pracę i dzieci -stąd taka dysproporcja między płciami.<br />
Kampania <i><a href="http://backwards-in-high-heels.blogspot.co.uk/2015/01/kampania-this-girl-can.html" target="_blank">This Girl Can</a></i> atakuje zatem stereotyp, że tylko kobiety, które dobrze wyglądają ćwicząc - szczupłe, młode i już wysportowane - mogą uprawiać sport.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-MwCF8OGS8n0/VLfl81vXvpI/AAAAAAAAESo/6flzJEaY8nc/s1600/o-THIS-GIRL-CAN-facebook.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-MwCF8OGS8n0/VLfl81vXvpI/AAAAAAAAESo/6flzJEaY8nc/s1600/o-THIS-GIRL-CAN-facebook.jpg" height="200" width="400" /></a></div>
Do kampanii zaangażowano "zwykłe" kobiety, a nie sportsmenki - z nadwagą, widocznym celulitem itd. Żadna nie była specjalnie malowana czy stylizowana. Świetnie zrealizowany klip, nadawany w TV w <i>primetime,</i> pokazuje kobiety czerpiące ze sportu radość, której nie mącą troski o to, jak się prezentują, ani kto na nie patrzy.<br />
W tym samym tygodniu, gdy ruszyła ta kampania, Reese Witherspoon otrzymała nominację do Oskara za główną rolę w filmie <i>Wild</i>. To także bardzo cieszy, bo bohaterka filmu wyrusza samotnie na fizycznie wyczerpującą wędrówkę. Słuchałam dziś wywiadu z Reese i Cheryl Strayed, na której autobiografii oparto ten film. Reese nie nosi w filmie makijażu - nie mówię tu o makijażu, który udaje, że go nie ma. Aktorka, która jest także producentką, naprawdę ma na twarzy tylko krem z SPF i, jak śmiejąc się podkreśliła, nie jest to nawet krem koloryzujący.<br />
<br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="//www.youtube.com/embed/aN7lt0CYwHg" width="560"></iframe><br />
<a href="http://www.pinterest.com/pin/create/extension/?url=https%3A%2F%2Fwww.blogger.com%2Fblogger.g%3FblogID%3D2896229148444196183%23editor%2Ftarget%3Dpost%3BpostID%3D1189294809055276226&media=https%3A%2F%2Fimages-blogger-opensocial.googleusercontent.com%2Fgadgets%2Fproxy%3Furl%3Dhttp%253A%252F%252F2.bp.blogspot.com%252F-MwCF8OGS8n0%252FVLfl81vXvpI%252FAAAAAAAAESo%252F6flzJEaY8nc%252Fs1600%252Fo-THIS-GIRL-CAN-facebook.jpg%26container%3Dblogger%26gadget%3Da%26rewriteMime%3Dimage%252F*&xm=h&xv=sa1.35&description=" style="background-color: transparent; background-image: url(data:image/png; border: none; cursor: pointer; display: none; height: 20px; left: 153px; opacity: 0.85; position: absolute; top: 636px; width: 40px; z-index: 8675309;"></a><a href="http://www.pinterest.com/pin/create/extension/?url=https%3A%2F%2Fwww.blogger.com%2Fblogger.g%3FblogID%3D2896229148444196183%23editor%2Ftarget%3Dpost%3BpostID%3D1189294809055276226&media=https%3A%2F%2Fimages-blogger-opensocial.googleusercontent.com%2Fgadgets%2Fproxy%3Furl%3Dhttp%253A%252F%252F2.bp.blogspot.com%252F-MwCF8OGS8n0%252FVLfl81vXvpI%252FAAAAAAAAESo%252F6flzJEaY8nc%252Fs1600%252Fo-THIS-GIRL-CAN-facebook.jpg%26container%3Dblogger%26gadget%3Da%26rewriteMime%3Dimage%252F*&xm=h&xv=sa1.35&description=" style="background-color: transparent; background-image: url(data:image/png; border: none; cursor: pointer; display: none; height: 20px; left: 153px; opacity: 0.85; position: absolute; top: 636px; width: 40px; z-index: 8675309;"></a>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06174641202546306052noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-2896229148444196183.post-53115631892686959522015-01-13T14:08:00.001+00:002015-01-13T15:09:55.169+00:00Lubię ich styl: Diane i Kalinda (Żona Idealna)Czułam się nieco winna, wyróżniając postać Alicii w poprzednim poście, bo zarówno Diane (Christine Baranski), jak i Kalinda (Archie Panjabi) mają równie interesujący, indywidualny<i> look</i>. Ubrania Diane, choć w podobnym stylu, co ubrania Alicii, są nieco bardziej odważne - jako starsza i wyższa rangą prawniczka, Diane może sobie pozwolić na to, by bardziej podkreślić swoją kobiecość, zakładając na przykład bluzki z kołnierzem wiązanym w kokardę (zwane po angielsku<i> pussybow blouses</i>, i w UK kojarzone z erą Margaret Thatcher) czy w cętki.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-JxKsHUBQyCA/VLUarsyhhuI/AAAAAAAAEQY/urjHVKDSA6c/s1600/slide_243947_2871860_free.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-JxKsHUBQyCA/VLUarsyhhuI/AAAAAAAAEQY/urjHVKDSA6c/s1600/slide_243947_2871860_free.jpg" height="266" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-FKCQA4PHLis/VLUa7CS3gNI/AAAAAAAAEQg/Sa00Imzmj5c/s1600/slide_243947_1497253_free.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-FKCQA4PHLis/VLUa7CS3gNI/AAAAAAAAEQg/Sa00Imzmj5c/s1600/slide_243947_1497253_free.jpg" height="266" width="400" /></a></div>
To, co mi się najbardziej podoba w stylu Diane, i co najbardziej ją odróżnia od Alicii, to okazała, kolorowa biżuteria. Grube naszyjniki, duże kolczyki, pierścienie, broszki oraz bransolety są znakiem rozpoznawczym Diane, i nie tylko fantastycznie dopełniają jej stroje, ale także idealnie przekazują cechy jej charakteru: jako odnosząca sukcesy prawniczka trzyma się<i> dress code</i>, ale jest na tyle pewna siebie i swego autorytetu, iż nie musi się obawiać, że wzorzysta bluzka lub rzucająca się w oczy biżuteria go podważą. Choć sporo rzeczy w jej garderobie ma ciemne lub neutralne kolory, Diane nie waha się też przed założeniem ubrań w żywych odcieniach. Jej ubrania i akcesoria pozostają w pełnej harmonii z jej charakterem: nie mamy wątpliwości, że mamy do czynienia z dynamiczną, silną kobietą, która doskonale czuje się w swojej skórze. To ona nosi ubrania, nie ubrania ją.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-Gaa7CVQheLc/VLUdL8apJQI/AAAAAAAAEQ0/0p61Zv7jdoE/s1600/slide_243947_1689368_free.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-Gaa7CVQheLc/VLUdL8apJQI/AAAAAAAAEQ0/0p61Zv7jdoE/s1600/slide_243947_1689368_free.jpg" height="400" width="265" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-EOKmRo3Gloo/VLUdPhvVTfI/AAAAAAAAEQ8/ROp88xrHFOM/s1600/slide_243947_3083864_free.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-EOKmRo3Gloo/VLUdPhvVTfI/AAAAAAAAEQ8/ROp88xrHFOM/s1600/slide_243947_3083864_free.jpg" height="400" width="265" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-3WOVdSMMH1E/VLUd-6Pc2lI/AAAAAAAAERE/78AZwNcOfME/s1600/slide_243947_3083873_free.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-3WOVdSMMH1E/VLUd-6Pc2lI/AAAAAAAAERE/78AZwNcOfME/s1600/slide_243947_3083873_free.jpg" height="265" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-_M75VK_ZAQs/VLUeOTG7IcI/AAAAAAAAERM/s22qP6kegf0/s1600/slide_243947_3083850_free.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-_M75VK_ZAQs/VLUeOTG7IcI/AAAAAAAAERM/s22qP6kegf0/s1600/slide_243947_3083850_free.jpg" height="266" width="400" /></a></div>
"Mundurek" Kalindy jest zupełnie inny. Nie musi się ona trzymać reguł w tym samym stopniu, co Alicia i Diane, i jej styl jest najbardziej seksowny. Kalinda nosi bardzo dużo skóry: kurtki - motocyklówki (<i>biker jackets</i>), zwane też Ramoneskami, oraz kozaki (wszystkie pochodzą od Via Spiga, i są zwężane specjalnie dla aktorki), a także szerokie, podkreślające jej szczupłą talię paski.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-pjET8znz6QU/VLUh98lxiLI/AAAAAAAAERY/xjeokinJ6iE/s1600/slide_243947_3083849_free.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-pjET8znz6QU/VLUh98lxiLI/AAAAAAAAERY/xjeokinJ6iE/s1600/slide_243947_3083849_free.jpg" height="266" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-NKumYE_dLFo/VLUiHFaoPJI/AAAAAAAAERg/Vjl4kGooPAs/s1600/Hybristophilia-S01E22-Episode-Stills-the-good-wife-12091417-1331-2000.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-NKumYE_dLFo/VLUiHFaoPJI/AAAAAAAAERg/Vjl4kGooPAs/s1600/Hybristophilia-S01E22-Episode-Stills-the-good-wife-12091417-1331-2000.jpg" height="400" width="266" /></a></div>
Pozostałe żelazne elementy mundurka Kalindy to kombinacja: bluzka koszulowa + krótka spódnica, lub sukienka z szerokim pasem w talii.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-aKTo78wZOZc/VLUixe4dZVI/AAAAAAAAERo/ICM20Ft5jMw/s1600/o-THE-GOOD-WIFE-KALINDA-570.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-aKTo78wZOZc/VLUixe4dZVI/AAAAAAAAERo/ICM20Ft5jMw/s1600/o-THE-GOOD-WIFE-KALINDA-570.jpg" height="298" width="400" /></a></div>
<br />
Archie Panjabi ma bardzo kobiecą, drobną figurę, zatem śmiałe stroje i kozaki na obcasach pomagają jej przekazać, że Kalinda jest twardsza, niż na to wygląda, i że jest w tym, co robi, najlepsza. Ten, kto tego nie doceni, i ma ją za słabą kobietkę, srogo się myli. Tak jak w przypadku Alicii i Diane, garderoba Kalindy pozostaje w pełnej zgodzie z jej osobowością.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-mzYENVl7mrI/VLUlZ10pAsI/AAAAAAAAER0/81gwBpNTS4o/s1600/slide_243947_1689354_free.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-mzYENVl7mrI/VLUlZ10pAsI/AAAAAAAAER0/81gwBpNTS4o/s1600/slide_243947_1689354_free.jpg" height="400" width="265" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-BrQHM5dt2bw/VLUlp4undYI/AAAAAAAAER8/YUF3FupySyg/s1600/slide_243947_1497254_free.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-BrQHM5dt2bw/VLUlp4undYI/AAAAAAAAER8/YUF3FupySyg/s1600/slide_243947_1497254_free.jpg" height="400" width="266" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-9ef2_12Xy4Y/VLUl8-q4aYI/AAAAAAAAESE/V2Yt1zafHng/s1600/slide_243947_2129626_free.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-9ef2_12Xy4Y/VLUl8-q4aYI/AAAAAAAAESE/V2Yt1zafHng/s1600/slide_243947_2129626_free.jpg" height="265" width="400" /></a></div>
<br />Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06174641202546306052noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-2896229148444196183.post-88576599842805248112015-01-12T16:22:00.001+00:002015-01-12T16:37:44.229+00:00Moc porażkiNo i nie udaje mi się napisać posta codziennie - w sobotę na przykład czas upłynął niepostrzeżenie, bo poszłam z latoroślą do kina, no a w niedzielę, wiadomo - dłuższe wylegiwanie się, potem uświęcony rytuał czytania prasy, potem czas dla rodziny - podejrzewam, że wielu pisarzy/rek oskarżanych jest o egocentryzm i chłód, a niektórzy nawet o to, że są odludkami (JD Salinger), podczas gdy oni po prostu potrzebują spędzać dużo czasu w samotności... Ale ta porażka to doskonały pretekst, by napisać na temat, który mnie ostatnio fascynuje - o tym, jak ważne i potrzebne są nam niepowodzenia. W zeszłym roku zostałam wielką fanką kultowego w UK programu radiowego <i>Desert Island Discs. </i>Zaproszenie do tego programu to wielki zaszczyt, niektórzy twierdzą, że większy, niż nadawane przez królową medale Imperium i tytuły szlacheckie. Występujesz w DID, znaczy się: jesteś osobą u szczytu kariery, odniosłaś/eś sukces.<br />
Przesłuchałam wiele odcinków, i choć goście wykonują przeróżne zawody, to jednak zauważyłam, że wielu ma podobne poglądy na różne sprawy, w tym na to, jak traktować porażki. Wielu zmagało się z rozmaitymi przeciwnościami: starsze kobiety musiały stawić czoło seksizmowi, niektórzy pochodzili z biednych i emigranckich rodzin, innych zawiodła szkoła... W zeszłym tygodniu gościem była Jo Malone (która, wbrew pozorom, jest kobietą), bizneswoman, która zbudowała bodaj największą niezależną <a href="http://www.jomalone.co.uk/" target="_blank">markę </a>w świecie perfum w ostatnich 2-3 dekadach, sprzedaną za grube miliony koncernowi Estee Lauder. Jej nazwisko widnieje na eleganckich butikach i stoiskach w najbardziej luksusowych domach towarowych na całym świecie. Teraz jej nowa marka perfumeryjna, <a href="http://www.joloves.com/about/" target="_blank">Jo Loves,</a> także odnosi sukcesy. To wszystko osiągnęła mimo braku kwalifikacji (skończyła tylko podstawówkę), do dziś nie ma też prawa jazdy i nie umie pływać. Tego samego dnia oglądałam wywiad z Meryl Streep, w którym wyznała, że producent filmu King Kong powiedział, że jest za brzydka do roli, w której ostatecznie wystąpiła Jessica Lange. Oprah Winfrey na początku swej kariery usłyszała, że "nie nadaje się do telewizji". O zaletach porażek mówiła też <a href="http://www.ted.com/talks/jk_rowling_the_fringe_benefits_of_failure" target="_blank">JK Rowling <i> </i> </a> - jej historia to bodaj najlepszy przykład na to, że niepowodzenia hartują. Jeśli nie ugniesz się pod ciężarem porażki, fakt, że się nie załamałaś i nie poddałaś będzie dowodem na twoją siłę przetrwania - i następnej przeciwstawisz się silniejsza i bogatsza o tę wiedzę. Nie mówię tu o pozytywnym myśleniu, które wręcz może być szkodliwe (odsyłam do znakomitej książki Barbary Ehrenreich pt.<a href="http://www.amazon.co.uk/Smile-Die-Barbara-Ehrenreich-ebook/dp/B003DX0HWC/ref=sr_1_1?s=digital-text&ie=UTF8&qid=1421077516&sr=1-1&keywords=smile+or+die" target="_blank"> <i>Smile or Die</i></a>), lecz o stoicyzmie, w jego pierwotnym znaczeniu. Jeśli, jak stoicy, założysz, że porażki są nieuniknione, zamiast, jak chcą zwolennicy pozytywnego myślenia, liczyć na to, że twoja przyszłość będzie pasmem nieustających sukcesów, będziesz lepiej przygotowana na nieuchronne przecież problemy. Na tym polega owa tytułowa "moc porażki" (<i>power of failure</i>) - doświadczenie odrzucenia, krytyki czy zawodu daje ci siłę, by poradzić sobie z kolejnymi.<br />
<div>
A kto Was inspiruje?<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-kMiNUAOsqo8/VLPzyWLL0AI/AAAAAAAAEQI/KnHUufj4pa8/s1600/3161755ad09468d4639d8c3f458faa07.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-kMiNUAOsqo8/VLPzyWLL0AI/AAAAAAAAEQI/KnHUufj4pa8/s1600/3161755ad09468d4639d8c3f458faa07.jpg" height="400" width="282" /></a></div>
<br /></div>
<br />
*Marka Jo Malone jest chyba słabo znana w Polsce, bo słabo (czy w ogóle?) dostępna, ale BARDZO polecam wizytę na stoisku tej firmy, jeśli będziecie zagranicą.Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06174641202546306052noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-2896229148444196183.post-1833252663581823212015-01-09T14:06:00.000+00:002015-01-09T15:46:46.240+00:00Lubię jej styl: Alicia FlorrickJednym z pomniejszych argumentów potwierdzających tezę o tym, że żyjemy w złotej erze telewizji, jest to, że kostiumy, które noszą bohaterki seriali, mają wpływ na to, co nosi ulica. Kostiumy zawsze były ważne, ale dopiero media społecznościowe wywindowały kostiumologów i stylistów do pozycji wyroczni mody, obok projektantów i celebrytek. W czasie transmisji nowego odcinka popularnego serialu, firmy odzieżowe tweetują linki do swoich sklepów online, gdzie klientki mogą kupić jednym kliknięciem sukienkę czy buty, które przyciągnęły ich uwagę zaledwie parę minut temu. Styl fikcyjnych postaci, o czym pisałam już w poprzednim odcinku z tego cyklu, ma zatem coraz większy wpływ na to, jak się ubieramy.<br />
Jedną z najbardziej obecnie podziwianych bohaterek jest Alicia Florrick, czyli Żona Idealna <i>(The Good Wife)</i>, główna postać serialu o tym tytule, którą gra znana wcześniej z ER (Ostrego Dyżuru) piękna Julianna Margulies. Jak już <a href="http://backwards-in-high-heels.blogspot.co.uk/2010/03/wstydliwe-przyjemnosci.html" target="_blank">dawno pisałam</a>, bardzo lubię ten serial - jak mogłabym nie lubić, skoro najważniejsze postaci: Alicia, Kalinda oraz Diane, to mądre, niezależne kobiety o liberalnych poglądach, które otwarcie deklarują swój feminizm oraz, w przypadku Alicii, ateizm. Żadna z nich nie jest też poniżej 30stki. Każda ma swój własny "mundurek", ale we wszystkich trzech przypadkach jest on kobiecy. Odpowiedzialny za ich garderoby <a href="http://www.huffingtonpost.com/2013/09/27/the-good-wife-daniel-lawson-costume-designer_n_3997592.html" target="_blank">Daniel Lawson </a> nie znosi zmaskulinizowanych kostiumów, w które często ubierane są postaci kobiece, które odnoszą sukcesy zawodowe i zajmują wysokie stanowiska. Niestety nawet w 2015 roku, im wyższe miejsce kobieta zajmuje na szczeblu drabiny zawodowej, tym większe prawdopodobieństwo, że jest w mniejszości, jeśli nie jedyną kobietą. Styliści zatem mają tendencję do tego, by unikać sukienek, bluzek, a także żywych kolorów, tak, by "rodzynek" nie odstawała na tle tego otaczającego ją morza szarych i granatowych garniturów, oraz sygnalizować, że jest "silna" i "równa mężczyznom", tonując kobiecość.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://3.bp.blogspot.com/-V1plxtXDZ5E/VK_V0Z_3C3I/AAAAAAAAEOs/BNaZtmJ4AJ4/s1600/the-good-wife.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-V1plxtXDZ5E/VK_V0Z_3C3I/AAAAAAAAEOs/BNaZtmJ4AJ4/s1600/the-good-wife.jpg" height="266" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Szkarłat na tle ciemnych garniturów</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-1PjIfcTHsVo/VK_WHcgO44I/AAAAAAAAEO0/l6lXErjXaSM/s1600/MV5BMTkxNDQwMDE1Ml5BMl5BanBnXkFtZTcwNjEyMjQ5Mw%40%40._V1_SY317_CR100%2C0%2C214%2C317_AL_.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-1PjIfcTHsVo/VK_WHcgO44I/AAAAAAAAEO0/l6lXErjXaSM/s1600/MV5BMTkxNDQwMDE1Ml5BMl5BanBnXkFtZTcwNjEyMjQ5Mw%40%40._V1_SY317_CR100%2C0%2C214%2C317_AL_.jpg" height="400" width="270" /></a></div>
<br />
<br />
Lawson szczęśliwie nie ucieka się do takich wizualnych uproszczeń, a wręcz odwrotnie: im wyżej po drabinie kariery wspina się Alicia, tym bardziej kolorowe jej ubrania. Subtelnej ewolucji ulegają też fasony jej żakietów i sukienek - są często bardziej dopasowane w talii i z podkreślającą biodra baskinką. Alicia bardzo rzadko zakłada spodnie, nosi głównie sukienki-princeski (<i>shift dresses</i>), oraz kostiumy, lub żakiety ze spódnicami, zawsze ołówkowymi. Lawson ubiera wszystkie trzy główne postaci kobiece w dopasowane ubrania nie tylko dlatego, że wszystkie mają godne podkreślania figury, i taki krój jest bardziej kobiecy, ale także dlatego, że szerokie rękawy czy rozkloszowane spódnice wyglądają gorzej na ekranie, choć w realu są jak najbardziej do przyjęcia.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-tPqPrbb-pbE/VK_R0I_NdGI/AAAAAAAAEOU/GUON_WUBrbw/s1600/jule.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-tPqPrbb-pbE/VK_R0I_NdGI/AAAAAAAAEOU/GUON_WUBrbw/s1600/jule.jpg" height="400" width="245" /></a></div>
Alicia często nosi te same kolory, co jej koledzy: szarości, czerń, granat, beże, a więc barwy, które dominują w świecie biznesu.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-TvHgk-ViFiw/VK_Z_h_ENNI/AAAAAAAAEPg/6guIKJXz6PM/s1600/The-Good-Wife-julianna-margulies-10240495-333-500.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-TvHgk-ViFiw/VK_Z_h_ENNI/AAAAAAAAEPg/6guIKJXz6PM/s1600/The-Good-Wife-julianna-margulies-10240495-333-500.jpg" height="400" width="266" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<br />
Ale w jej garderobie bardzo dużo jest też czerwieni oraz ciemnych odcieni fioletu. Czerwień to chyba ulubiony kolor Alicii, szczególnie na wyjątkowe okazje - wszystkie jej najbardziej spektakularne kreacje są czerwone, bo ten kolor doskonale podkreśla jasną cerę i ciemne włosy Julianny Margulies. Alicia nosi też głównie delikatną biżuterię, ale czasem pokaźny zegarek, i rzadko pokazywana jest w butach innych niż szpilki.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-jotqzsnZfqk/VK_Zc7o_HhI/AAAAAAAAEPA/ySxJbCkGos8/s1600/r-THE-GOOD-WIFE-GLOVES-COME-OFF-RECAP-large.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-jotqzsnZfqk/VK_Zc7o_HhI/AAAAAAAAEPA/ySxJbCkGos8/s1600/r-THE-GOOD-WIFE-GLOVES-COME-OFF-RECAP-large.jpg" height="212" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-lgDIoNzosXc/VK_ZiEpoRVI/AAAAAAAAEPI/R4sm2H4v0R8/s1600/27_goodwife_560x375.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-lgDIoNzosXc/VK_ZiEpoRVI/AAAAAAAAEPI/R4sm2H4v0R8/s1600/27_goodwife_560x375.jpg" height="214" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-K5eUXc7sH-Y/VK_ZqSWbtsI/AAAAAAAAEPQ/z_CpqvJWgIU/s1600/OB-KP604_good2_EV_20101027122651.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-K5eUXc7sH-Y/VK_ZqSWbtsI/AAAAAAAAEPQ/z_CpqvJWgIU/s1600/OB-KP604_good2_EV_20101027122651.jpg" height="320" width="213" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-VD1LElhLP9c/VK_Z37J_C-I/AAAAAAAAEPY/tAY0KJAy8pI/s1600/20490756.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-VD1LElhLP9c/VK_Z37J_C-I/AAAAAAAAEPY/tAY0KJAy8pI/s1600/20490756.jpg" height="320" width="212" /></a></div>
<br />
W serialu pojawiają się ubrania i dodatki niemal wyłącznie firm dizajnerskich - Alicia nosi kostiumy i sukienki od m.in. Diora i od mistrza formalnego szyku - Armani, ale wiele brytyjskich firm masowych specjalizuje się w kopiowaniu tego stylu. Takie marki jak <a href="http://www.closetclothing.co.uk/" target="_blank">Closet</a>, <a href="http://www.hybridfashion.com/" target="_blank">Hybrid</a> czy The Pretty Dress Company oferują bardzo duży wybór kobiecych sukienek, a firmy takie jak Jigsaw, L.K. Bennett czy Hobbs, ze średniej półki (między masówką a dizajnerskimi - niestety w Polsce marki <i>mid-market</i> są bardzo słabo reprezentowane), bardzo dobrze wypełniają swoje zadanie, by projektować kobiece, ale spełniające wymogi korporacyjnego <i>dress code</i>, ubrania.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-6f3EuKn5r2g/VK_eXiuDHeI/AAAAAAAAEPs/8dd5w6rI7ZE/s1600/Screen%2BShot%2B2015-01-09%2Bat%2B13.56.36.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-6f3EuKn5r2g/VK_eXiuDHeI/AAAAAAAAEPs/8dd5w6rI7ZE/s1600/Screen%2BShot%2B2015-01-09%2Bat%2B13.56.36.png" height="400" width="278" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Sukienka Hybrid, model Monaco</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<a href="http://www.pinterest.com/pin/create/extension/?url=https%3A%2F%2Fwww.blogger.com%2Fblogger.g%3FblogID%3D2896229148444196183%23editor%2Ftarget%3Dpost%3BpostID%3D183325266358182321%3BonPublishedMenu%3Dallposts%3BonClosedMenu%3Dallposts%3BpostNum%3D0%3Bsrc%3Dlink&media=https%3A%2F%2Fimages-blogger-opensocial.googleusercontent.com%2Fgadgets%2Fproxy%3Furl%3Dhttp%253A%252F%252F1.bp.blogspot.com%252F-TvHgk-ViFiw%252FVK_Z_h_ENNI%252FAAAAAAAAEPg%252F6guIKJXz6PM%252Fs1600%252FThe-Good-Wife-julianna-margulies-10240495-333-500.jpg%26container%3Dblogger%26gadget%3Da%26rewriteMime%3Dimage%252F*&xm=h&xv=sa1.35&description=" style="background-color: transparent; background-image: url(data:image/png; border: none; cursor: pointer; display: none; height: 20px; left: 220px; opacity: 0.85; position: absolute; top: 1735px; width: 40px; z-index: 8675309;"></a><a href="http://www.pinterest.com/pin/create/extension/?url=https%3A%2F%2Fwww.blogger.com%2Fblogger.g%3FblogID%3D2896229148444196183%23editor%2Ftarget%3Dpost%3BpostID%3D183325266358182321%3BonPublishedMenu%3Dallposts%3BonClosedMenu%3Dallposts%3BpostNum%3D0%3Bsrc%3Dlink&media=https%3A%2F%2Fimages-blogger-opensocial.googleusercontent.com%2Fgadgets%2Fproxy%3Furl%3Dhttp%253A%252F%252F1.bp.blogspot.com%252F-TvHgk-ViFiw%252FVK_Z_h_ENNI%252FAAAAAAAAEPg%252F6guIKJXz6PM%252Fs1600%252FThe-Good-Wife-julianna-margulies-10240495-333-500.jpg%26container%3Dblogger%26gadget%3Da%26rewriteMime%3Dimage%252F*&xm=h&xv=sa1.35&description=" style="background-color: transparent; background-image: url(data:image/png; border: none; cursor: pointer; display: none; height: 20px; left: 220px; opacity: 0.85; position: absolute; top: 1735px; width: 40px; z-index: 8675309;"></a><a href="http://www.pinterest.com/pin/create/extension/?url=https%3A%2F%2Fwww.blogger.com%2Fblogger.g%3FblogID%3D2896229148444196183%23editor%2Ftarget%3Dpost%3BpostID%3D183325266358182321%3BonPublishedMenu%3Dallposts%3BonClosedMenu%3Dallposts%3BpostNum%3D0%3Bsrc%3Dlink&media=https%3A%2F%2Fimages-blogger-opensocial.googleusercontent.com%2Fgadgets%2Fproxy%3Furl%3Dhttp%253A%252F%252F1.bp.blogspot.com%252F-TvHgk-ViFiw%252FVK_Z_h_ENNI%252FAAAAAAAAEPg%252F6guIKJXz6PM%252Fs1600%252FThe-Good-Wife-julianna-margulies-10240495-333-500.jpg%26container%3Dblogger%26gadget%3Da%26rewriteMime%3Dimage%252F*&xm=h&xv=sa1.35&description=" style="background-color: transparent; background-image: url(data:image/png; border: none; cursor: pointer; display: none; height: 20px; left: 220px; opacity: 0.85; position: absolute; top: 1735px; width: 40px; z-index: 8675309;"></a><a href="http://www.pinterest.com/pin/create/extension/?url=https%3A%2F%2Fwww.blogger.com%2Fblogger.g%3FblogID%3D2896229148444196183%23editor%2Ftarget%3Dpost%3BpostID%3D183325266358182321%3BonPublishedMenu%3Dallposts%3BonClosedMenu%3Dallposts%3BpostNum%3D0%3Bsrc%3Dlink&media=https%3A%2F%2Fimages-blogger-opensocial.googleusercontent.com%2Fgadgets%2Fproxy%3Furl%3Dhttp%253A%252F%252F1.bp.blogspot.com%252F-TvHgk-ViFiw%252FVK_Z_h_ENNI%252FAAAAAAAAEPg%252F6guIKJXz6PM%252Fs1600%252FThe-Good-Wife-julianna-margulies-10240495-333-500.jpg%26container%3Dblogger%26gadget%3Da%26rewriteMime%3Dimage%252F*&xm=h&xv=sa1.35&description=" style="background-color: transparent; background-image: url(data:image/png; border: none; cursor: pointer; display: none; height: 20px; left: 220px; opacity: 0.85; position: absolute; top: 1735px; width: 40px; z-index: 8675309;"></a><br />
<a href="" style="background-color: transparent; background-image: url(data:image/png; border: none; cursor: pointer; display: none; height: 20px; opacity: 0.85; position: absolute; width: 40px; z-index: 8675309;"></a><a href="" style="background-color: transparent; background-image: url(data:image/png; border: none; cursor: pointer; display: none; height: 20px; opacity: 0.85; position: absolute; width: 40px; z-index: 8675309;"></a>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06174641202546306052noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-2896229148444196183.post-36627271719211616842015-01-07T16:05:00.000+00:002015-01-07T16:16:44.307+00:00Przypadłość literataPierwsze święta Bożego Narodzenia w nowym, własnym domu spędziłam, jak tradycja nakazuje, w stylu sybarytycznym: jedząc, pijąc, zamiast lulek świece paląc. Każdego dnia pławiłam się w błogiej świadomości, że jestem u siebie, że nikt mi nie zadzwoni z absurdalnymi żądaniami, ani nie będzie domagał się podwyższenia i tak astronomicznie wysokiego czynszu, ani ignorował moje z kolei grzeczne prośby o minimalne choćby ulepszenia (nie jesteśmy pod tym względem żadnym wyjątkiem - złe warunki i poniewieranie przez właścicieli i agentów to dla setek tysięcy mieszkańców południowej Anglii codzienność). Świąteczne wizyty gości, spotkania i wypady zapewniły niejedną wymówkę, by nie zasiąść do pisania. I tak, kiedy wreszcie wymówek zabrakło, odkryłam, że mój tzw. <i>writing muscle (mięsień pisarski) </i>co nieco sflaczał. To określenie wzięło się stąd, że pisanie, nie tylko Prawdziwej Literatury, ale także na skromnym poziomie, wymaga przede wszystkim <a href="http://adaged.blogspot.co.uk/2014/02/writing-tips.html" target="_blank">praktyki, nie talentu</a>. Największym wrogiem pisarza jest nie blokada czy brak natchnienia, ale <a href="http://www.bbc.co.uk/news/magazine-19389707" target="_blank">odkładanie pisania na później i wynajdowanie sobie czynności zastępczych</a> - jedna z moich ulubionych felietonistek ma najczystszy dom wtedy, gdy nagli ją termin (<i>deadline</i>) - taktyka dobrze mi znana, niestety. Kiedy w Polsce miał powstać pierwszy wydział przyjmujący studentów na kierunek pod nazwą <i>Creative Writing</i> - dyscyplina o wieloletniej i ugruntowanej tradycji w USA i Wielkiej Brytanii, której absolwentami są twórcy takiego formatu, jak Kazuo Ischiguro czy Ian McEwan - na forum Gazety zaraz odezwało się wielu piszących, że po co, że nie potrzeba, bo"pisania się nie da nauczyć, najważniejszy jest talent". Otóż nie - nawet twórczość artystyczna to w 90% wysiłek, w 10% - talent. Inni te proporcje nawet zaostrzają, twierdząc, że 99% to pot, a tylko 1% - "iskra boża".<br />
<div>
Nie wiem, na ile w polskich kręgach inteligenckich znane jest pojęcie "10 000 godzin" - tu ta teoria, którą w książce pt.<a href="http://www.theguardian.com/books/2008/dec/06/review-outliers-malcolm-gladwell" target="_blank"> <i>Outliers</i> </a>wyłożył <a href="http://www.theguardian.com/technology/blog/2008/nov/16/gladwell-outliers" target="_blank">Malcolm Gladwell</a>*, jest bardzo znana, i cytowana w tysiącach artykułów. Jest to uwspółcześnione i poparte, jak to u Gladwella, wieloma faktami i przykładami, rozwinięcie starożytnego: "Praktyka czyni mistrza" czy też staropolskiego "Bez pracy nie ma kołaczy" *mrugam*: w skrócie teoria ta zakłada, że by osiągnąć poziom kompetencji w danej dziedzinie (w grze na instrumencie, dyscyplinie sportowej, języku obcym - w każdej nowej umiejętności), trzeba spędzić ucząc się jej/ćwicząc przynajmniej 10 000 godzin. Ta teoria jest tak popularna, że stanowi niemal ortodoksję, choć bywa co jakiś czas <a href="http://www.bbc.com/future/story/20121114-gladwells-10000-hour-rule-myth" target="_blank">podważana</a>. Jedno jest pewne - bez pracy nie ma nie tylko kołaczy, ale nawet suchara, i dlatego postanowiłam poćwiczyć moje "mięśnie twórcze", pisząc tu do końca stycznia CODZIENNIE. To mnie powinno kreatywnie rozruszyć i przyzwyczaić do spędzania przed ekranem wielu godzin każdego dnia.</div>
<div>
A Wam jak mija styczeń?</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-6bObqkzCRxE/VK1YyLrmcdI/AAAAAAAAEN8/4vDVorsZkGE/s1600/10897095_10153036730668274_8419239525543122437_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-6bObqkzCRxE/VK1YyLrmcdI/AAAAAAAAEN8/4vDVorsZkGE/s1600/10897095_10153036730668274_8419239525543122437_n.jpg" height="298" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ostatnie zdjęcie naszej choinki, tuż przed rozebraniem</td></tr>
</tbody></table>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
*Gladwell jest także autorem teorii pod nazwą <i>Tipping Point</i> (taki był tytuł jego książki - po polsku to "punkt przełomowy" (niedoskonałe, ale najlepsze tłumaczenie) - <i>tipping point</i> to dziś powszechnie używane wyrażenie.</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06174641202546306052noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-2896229148444196183.post-44072289252655523112014-12-16T15:08:00.001+00:002014-12-19T12:56:59.819+00:00Barszcz ukraiński i ryba po grecku, czyli o polskiej kuchniParę tygodni temu na Facebooku zamieszkała w Nowym Jorku polska znajoma linkowała artykuł o potrawie, która nie tylko w USA, gdzie ma przydomek "żydowskiej penicyliny", postrzegana jest jako narodowe danie diaspory Żydów aszkenazyjskich (pochodzących z Europy Wschodniej). Tą potrawą jest rosół, który należy przecież także do kanonu kuchni polskiej. I wywiązała się dyskusja, na ile kraje tego regionu Europy mogą rościć sobie pretensje do konkretnych potraw. Niedawno ja znowu wbiłam kij w to samo mrowisko, linkując poniższy obrazek - i był to pretekst do dyskusji, na ile polskie są dania, które jako takie postrzegamy.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-AuPRyx3OmEQ/VJA4C6IiIAI/AAAAAAAAELg/ARzdOYAawGA/s1600/10299524_308075876050203_2434730492719285593_n.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-AuPRyx3OmEQ/VJA4C6IiIAI/AAAAAAAAELg/ARzdOYAawGA/s1600/10299524_308075876050203_2434730492719285593_n.png" height="377" width="400" /></a></div>
<br />
<!--[if gte mso 9]><xml>
<o:OfficeDocumentSettings>
<o:AllowPNG/>
</o:OfficeDocumentSettings>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:TrackMoves>false</w:TrackMoves>
<w:TrackFormatting/>
<w:PunctuationKerning/>
<w:DrawingGridHorizontalSpacing>18 pt</w:DrawingGridHorizontalSpacing>
<w:DrawingGridVerticalSpacing>18 pt</w:DrawingGridVerticalSpacing>
<w:DisplayHorizontalDrawingGridEvery>0</w:DisplayHorizontalDrawingGridEvery>
<w:DisplayVerticalDrawingGridEvery>0</w:DisplayVerticalDrawingGridEvery>
<w:ValidateAgainstSchemas/>
<w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid>
<w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent>
<w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText>
<w:Compatibility>
<w:BreakWrappedTables/>
<w:DontGrowAutofit/>
<w:DontAutofitConstrainedTables/>
<w:DontVertAlignInTxbx/>
</w:Compatibility>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" LatentStyleCount="276">
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]-->
<!--[if gte mso 10]>
<style>
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:"Table Normal";
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-parent:"";
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:12.0pt;
font-family:"Times New Roman";
mso-ascii-font-family:Cambria;
mso-ascii-theme-font:minor-latin;
mso-fareast-font-family:"Times New Roman";
mso-fareast-theme-font:minor-fareast;
mso-hansi-font-family:Cambria;
mso-hansi-theme-font:minor-latin;}
</style>
<![endif]-->
<!--StartFragment-->
<!--EndFragment--><br />
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<span lang="EN-GB" style="font-family: inherit; mso-bidi-font-family: "Trebuchet MS";">Popularne w Polsce
serniki, makowce czy babki wypiekane są w wielu krajach Europy Wschodniej i
Centralnej, i nie tylko ciasta, ale i wiele dań słonych, to efekt wzajemnego
przenikania się kuchni wielu narodów, a także kuchni diaspory żydowskiej, i
bardzo trudno udowodnić, jak wiele tradycyjnych polskich dań faktycznie wywodzi
się z Polski (i z której? Tej obejmującej obszar przed zaborami? Jagiellonów?). Czy rosół, uchodzący na świecie za narodowe danie Żydów aszkenazyjskich, wymyślili Słowianie, i został on zaadoptowany przez społeczność żydowską, czy też odwrotnie? Co zawdzięczamy sąsiadom i zmieniającym się granicom? W Budapeszcie jadłam najlepsze naleśniki z bakaliami, nadziewane słodkim białym
serem - a przecież dla wielu to także czysto polska potrawa. Gulasz i paprykarz słusznie uznajemy za węgierskie, ale już dawno przyjęły się w polskim menu. Do barszczu, sałatki jarzynowej (zwanej w Anglii sałatką ROSYJSKĄ) i
wódki roszczą sobie prawa różni nasi wschodni sąsiedzi (choć pierwsza pisemna wzmianka o wódce, z 1409 roku, pochodzi ze źródła polskiego), ze Skandynawami
dzielimy namiętność do koperku, śledzi, wypieków drożdżowych oraz owoców
jagodowych, Niemcy upodobali sobie kapustę kiszoną (znaną w UK pod niemiecką nazwą sauerkraut, i postrzeganą jako typowo niemiecki specjał) - ale Polacy także zjadają jej tony, i jest przecież podstawowym składnikiem kolejnej polskiej narodowej potrawy, czyli bigosu. Niemieckie pierniki mogą rywalizować ze staropolskimi... A propos Niemców - większość potraw, które w Wielkiej Brytanii postrzegane są jako niemieckie, wywodzi się z Austrii...I tak dalej...</span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<span lang="EN-GB" style="font-family: inherit; mso-bidi-font-family: "Trebuchet MS";">Mina Holland, redaktorka kulinarna Observera, miała przed sobą zatem nie lada zadanie, gdy zaczęła pracę nad swoją ambitną książką pt. <i>The Edible Atlas. Around the World in Thirty-Nine Cuisines </i>(w wolnym tłumaczeniu: Jadalny Atlas. Dookoła świata w 39 kuchniach). </span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-VXsd3AeblFo/VJBB4WgVaNI/AAAAAAAAELw/08COBBARa2U/s1600/811QcgcPAAL.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-VXsd3AeblFo/VJBB4WgVaNI/AAAAAAAAELw/08COBBARa2U/s1600/811QcgcPAAL.jpg" height="400" width="350" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<span lang="EN-GB" style="font-family: "Times New Roman"; mso-bidi-font-family: "Trebuchet MS";"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<span style="font-family: inherit;"><span lang="EN-GB" style="font-family: "Times New Roman"; mso-bidi-font-family: "Trebuchet MS";">W przypadku nacji wyspiarskich, Brytyjczyków czy Japończyków, znacznie łatwiej prześledzić rozwój kultury kulinarnej, a nawet historię poszczególnych dań. Pudding pod nazwą <i>Spotted Dick</i> (Nakrapiany Rysio) to z całą pewnością wynalazek tubylców. Ale o </span><span style="line-height: 150%;">kuchni polskiej czy szwedzkiej Mina pisze w rozdziałach traktujących zbiorowo o kuchniach Europy Wschodniej i Skandynawii. Ten pierwszy zaczyna od cytatu z książki, którą tu recenzowałam - <i><a href="http://backwards-in-high-heels.blogspot.co.uk/2010/04/jedzenie-miesa.html" target="_blank">Eating Animals</a></i>. Babka autora, Jonathana Safrana Foera, była Żydówką z Polski - i dla Miny to właśnie wstępne rozdziały, w którym opisuje on dorastanie w kulturze kulinarnej aszkenazyjskich Żydów, a nie główny temat książki, były najbardziej intrygujące. Pisze ona o tym, jak jedzenie diaspory żydowskiej jest nierozerwalnie związane z kuchniami Europy Centralnej i Wschodniej, a także o wpływie, jaki miał na nie komunizm. Na koniec rozdziału podaje trzy przepisy: na barszcz, rosół i babovkę - tradycyjny czeski wypiek, które otrzymała od Polki i Czeszki.</span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%;">
<span style="font-family: inherit;">To książka niezbędna wszystkim tym, których zainteresowanie kulinariami wykracza poza przepisy. <span style="line-height: 150%;">Umożliwia ona fascynującą podróż dookoła świata i "zwiedzenie" wszystkich kontynentów przez pryzmat historii i tradycji kulinarnych.</span></span></div>
<a href="http://www.pinterest.com/pin/create/extension/?url=https%3A%2F%2Fwww.blogger.com%2Fblogger.g%3FblogID%3D2896229148444196183%23editor%2Ftarget%3Dpost%3BpostID%3D4407228925265552311&media=https%3A%2F%2Fimages-blogger-opensocial.googleusercontent.com%2Fgadgets%2Fproxy%3Furl%3Dhttp%253A%252F%252F1.bp.blogspot.com%252F-AuPRyx3OmEQ%252FVJA4C6IiIAI%252FAAAAAAAAELg%252FARzdOYAawGA%252Fs1600%252F10299524_308075876050203_2434730492719285593_n.png%26container%3Dblogger%26gadget%3Da%26rewriteMime%3Dimage%252F*&xm=h&xv=sa1.35&description=" style="background-color: transparent; background-image: url(data:image/png; border: none; cursor: pointer; display: none; height: 20px; left: 153px; opacity: 0.85; position: absolute; top: 144px; width: 40px; z-index: 8675309;"></a><a href="http://www.pinterest.com/pin/create/extension/?url=https%3A%2F%2Fwww.blogger.com%2Fblogger.g%3FblogID%3D2896229148444196183%23editor%2Ftarget%3Dpost%3BpostID%3D4407228925265552311&media=https%3A%2F%2Fimages-blogger-opensocial.googleusercontent.com%2Fgadgets%2Fproxy%3Furl%3Dhttp%253A%252F%252F1.bp.blogspot.com%252F-AuPRyx3OmEQ%252FVJA4C6IiIAI%252FAAAAAAAAELg%252FARzdOYAawGA%252Fs1600%252F10299524_308075876050203_2434730492719285593_n.png%26container%3Dblogger%26gadget%3Da%26rewriteMime%3Dimage%252F*&xm=h&xv=sa1.35&description=" style="background-color: transparent; background-image: url(data:image/png; border: none; cursor: pointer; display: none; height: 20px; left: 153px; opacity: 0.85; position: absolute; top: 144px; width: 40px; z-index: 8675309;"></a>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06174641202546306052noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-2896229148444196183.post-65075164917227491562014-11-13T16:14:00.000+00:002014-11-13T16:21:56.385+00:00Do you pod?Przeprowadzka, a potem urządzanie domu i ogrodu (które trwa nadal) pochłonęły mnie całkowicie, a przy tym staram się nadal pisać Projekt. Pojawiam się tu dzisiaj z poczucia obowiązku, wiedząc, że to, o czym napiszę, zachwyci i wciągnie co najmniej kilka osób spośród zaprzyjaźnionych czytelniczek/ów (macham do Kasi F.). Mogą mi potem wyrzucać, że zamiast pracować czy robić inne pożyteczne rzeczy, słuchają i słuchają, ale wiem, że tak naprawdę będą mi wdzięczne/i. Jedyne, co może kogoś powstrzymać, to niedostateczna znajomość angielskiego, jest ona bowiem niezbędna.<br />
Są wśród Was fanki jednego z najlepszych seriali wszechczasów, <a href="http://backwards-in-high-heels.blogspot.co.uk/2009/09/serial-wire.html" target="_blank">The Wire,</a> pierwszą zatem rzeczą, która powinna Was przekonać do mojej dzisiejszej rekomendacji, jest to, że historia ta wydarzyła się naprawdę 15 lat temu w Baltimore, a więc mieście, które tak genialnie sportretowano w The Wire. Druga rzecz to wspomniany już fakt, że to historia prawdziwa. Trzeci, że to opowieść w formacie, który, choć znany od pewnego czasu, wykorzystano tu w nowatorski, a nawet rewolucyjny, jak napisał Guardian, sposób.<br />
Mówię o "serialu podcastowym" pod nazwą... <a href="http://serialpodcast.org/" target="_blank"><i>Serial</i></a>. Nie jest to serial radiowy, lecz serial składający się właśnie z udostępnianych co tydzień podcasts (jest tłumaczenie polskie?). Stąd moje tytułowe pytanie <i>Do you pod? </i>Przyznam, że ja do tej pory miałam z nimi niewielkie doświadczenie, ale furora, jaką <a href="http://www.refinery29.com/2014/11/77718/serial-podcast-parody" target="_blank">w USA</a>, i w ciągu ostatnich 2 tygodni także <a href="http://www.theguardian.com/tv-and-radio/2014/oct/10/serial-this-american-life-sarah-koening" target="_blank">w UK</a>, wywołał <i>Serial</i>, niewątpliwie spopularyzuje podcasty, i pojawi się wiele innych, mam nadzieję, które będą chciały dobić <a href="http://www.theguardian.com/media/2014/nov/08/serial-review-greatest-murder-mystery-ever-hear" target="_blank">do bardzo wysokiego poziomu,</a> jaki osiągnęła autorka <i>Serial,</i> Sarah Koenig. Tytaniczna praca Sary, jej zaangażowanie oraz dziennikarski warsztat <a href="http://www.theguardian.com/commentisfree/2014/nov/13/the-serial-podcast-shows-us-the-sausage-factory-of-journalism-its-a-different-approach-to-objectivity" target="_blank">nie tylko mnie </a>powaliły na kolana.<br />
O czym jest <i>Serial</i>? To drobiazgowa rekonstrukcja tragicznych wydarzeń, które miały miejsce w Baltimore na początku 1999 roku. 17-letni uczeń szkoły średniej Adnan Syed, Amerykanin w pierwszym pokoleniu (jego rodzice to konserwatywni Muzułmanie, którzy wyemigrowali do USA z Pakistanu) zostaje oskarżony o zabójstwo swojej byłej dziewczyny, Hae Min Lee, której ciało znaleziono, w nader dziwnych okolicznościach, w Leaken Park, cieszącym się złą sławą baltimorskim parku, 6 tygodni po tym, jak zaginęła. Adnan, po prawidłowo przeprowadzonym śledztwie i procesie, dostaje dożywocie. Ławnicy podjęli decyzję o winie głównie na podstawie zeznań znajomego Adnana, Jaya, i dlatego, że Adnan, który od początku twierdził, że jest niewinny, nie miał alibi. Jak się okazuje, nic w tej sprawie nie jest jednak proste, i słuchając "śledztwa" Sary, zaczynamy się zastanawiać nie tylko nad tym, jak funkcjonuje prawo, czy też "system sprawiedliwości" (jak mówi znana mi prawniczka, i z czym się absolutnie zgadzam, prawo a sprawiedliwość to dwie zupełnie różne sprawy), ale przede wszystkim nad naturą ludzką, i na ile dobrze znamy nawet najbliższe nam osoby. <i>Serial </i>to najbardziej wciągający kryminał, który frustruje, bo w dobie box sets i oglądania 3, 4, 5 odcinków ulubionego serialu pod rząd, odzwyczailiśmy się czekać na kolejny odcinek, a przy tym, ponieważ to historia prawdziwa, nie możemy się doczekać finału, bo potencjalnie może zmienić, albo przynajmniej wpłynąć na, życie prawdziwej, z krwi i kości, osoby. Ostrzegam, będziecie czekali na każdy kolejny czwartek, choć dziś możecie się uraczyć 8 podcastami pod rząd, i to za darmo. <i>You are welcome.</i><br />
<i><br /></i>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-WZOtqnFLIMI/VGTYkf8zlFI/AAAAAAAAEII/JvR1XhNRMqA/s1600/Serial-radio-011.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="240" src="https://1.bp.blogspot.com/-WZOtqnFLIMI/VGTYkf8zlFI/AAAAAAAAEII/JvR1XhNRMqA/s400/Serial-radio-011.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Sarah Koenig</td></tr>
</tbody></table>
<i><br /></i>
<a href="https://www.blogger.com/blogger.g?blogID=2896229148444196183" style="background-color: transparent; background-image: url(data:image/png; border: none; cursor: pointer; display: none; height: 20px; opacity: 0.85; position: absolute; width: 40px; z-index: 8675309;"></a><a href="https://www.blogger.com/blogger.g?blogID=2896229148444196183" style="background-color: transparent; background-image: url(data:image/png; border: none; cursor: pointer; display: none; height: 20px; opacity: 0.85; position: absolute; width: 40px; z-index: 8675309;"></a>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06174641202546306052noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2896229148444196183.post-71605412050404033222014-06-20T13:52:00.000+01:002014-06-20T13:58:48.765+01:00Pożądanie w cieniu lipyAstronomiczne ceny nie tylko nieruchomości, ale także ziemi, sprawiają, że Wielka Brytania zajmuje niechlubne pierwsze miejsce w Europie pod względem powierzchni nowych domów - są one najmniejsze. Nawet wydzierający ziemię morzu Holendrzy budują większe nieruchomości, nie mówiąc już o Niemczech czy Polsce, gdzie także procent prywatnych budów jest znacznie większy - około 50%, podczas gdy w Wielkiej Brytanii tylko niecałe 10% nowych domów budowanych jest prywatnie (tzw. <i>self-builds</i>), głównie przez architektów i ludzi ponadprzeciętnie zamożnych. Ma to związek nie tylko z cenami, ale także bardzo rygorystycznymi przepisami dotyczącymi stylu i estetyki. Dzięki temu w Wielkiej Brytanii nie ma, jak w Polsce, neonów szpecących stare kamienice, ani talerzy satelitarnych na zabytkowych budynkach, nie ma naćkanych wszędzie billboardów ani bazarowej pstrokacizny, albo plastikowych, XXI- wiecznych okien w XIX- wiecznym domu. Nie ma baraków psujących piękne krajobrazy, rdzewiejących wraków samochodów w obejściach, nie ma całej tej architektonicznej anarchii i podejścia "wolnoć- Tomku-w -swoim-domku" - tu każdy właściciel, jeśli chce np. rozbudować dom, musi nie tylko dostać na to pozwolenie, po uprzednim przedstawieniu dokładnych planów, ale też poinformować o tym bezpośrednich sąsiadów, którzy mogą te plany oprotestować.<br />
Takie przepisy są zatem obosieczną bronią, bo choć chronią nas wszystkich od brzydoty, budowa domu od podstaw wymaga spełnienia ostrych wymagań, i to wyjaśnia, dlaczego tak niski procent Brytyjczyków decyduje się na budowę, i dlaczego tak wielu z nich to architekci lub właściciele firm budowlanych. Znakomita większość*, która chce kupić nowy dom, zdana jest na developerów. W dodatku tutaj właściwie wszystkie nowe nieruchomości sprzedawane są "pod klucz" - z pełną armaturą w łazienkach i meblami kuchennymi. Owszem, możesz zażyczyć sobie niestandardowe wykończenie i wybrać wszystko z katalogu, ale developer dolicza sobie taki narzut na takie materiały, że to się zupełnie nie opłaca. Zatem i nasz dom będzie miał standardowe krany, zlewy, kolor ścian itp.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-aHE12Egfydg/U6QsTKA_uNI/AAAAAAAAD_w/eJVLG5iuqI8/s1600/10394859_10152555954823274_6100318008962645363_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-aHE12Egfydg/U6QsTKA_uNI/AAAAAAAAD_w/eJVLG5iuqI8/s1600/10394859_10152555954823274_6100318008962645363_n.jpg" height="298" width="400" /></a></div>
<br />
I stąd tytułowe pożądanie w cieniu lipy (w ogrodzie mamy drzewo lipowe, nie wiązy) - indywidualny charakter mogę osiągnąć dzięki meblom itp, ale wiele z nich jest poza moim zasięgiem. Mam jednak nadzieję, że będzie to dom ciepły i przytulny, z dużą dozą duńskiego <i>hygge. </i>A na pewno będzie w nim dużo książek, oraz książek kucharskich i sów - te dwie moje kolekcje to najważniejsza część mego ziemskiego dobytku, oprócz ubrań, bo, jak powiedziała Carrie Bradshaw, patrząc na swą pękającą w szwach graderobę:<i> I like my money right where I can see it - in my closet</i>.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://4.bp.blogspot.com/-ZsZruFXZJPk/U6Qt7jfkkSI/AAAAAAAAD_8/4aBCaCzlpew/s1600/10390208_10152556222563274_1199643881668616762_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-ZsZruFXZJPk/U6Qt7jfkkSI/AAAAAAAAD_8/4aBCaCzlpew/s1600/10390208_10152556222563274_1199643881668616762_n.jpg" height="320" width="239" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Duże drzewo w nowym ogrodzie to w UK rzadkość - ale my mamy taką lipę</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
*Która jest jednocześnie mniejszością - Brytyjczycy wolą stare nieruchomości, szczególnie z epoki georgiańskiej, mniejsza z tym, że kiepsko ocieplone, pełne przeciągów, wilgotne i że każdą zimę spędzają w pięciu swetrach: dla większości stare jest zawsze lepsze od nowego, i najwyższe ceny osiągają nieruchomości pamiętające czasy Jane Austen.Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06174641202546306052noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-2896229148444196183.post-83308716978172046862014-06-19T14:48:00.001+01:002014-06-20T13:02:37.301+01:00Nowe poletkoJeszcze piszę z Hampshire, ale za nieco ponad tydzień - przeprowadzka do Wiltshire. Hampshire jest pięknym hrabstwem, a Winchester, leżący na skraju najmłodszego Parku Narodowego South Downs, i niedaleko drugiego, tym razem najstarszego, Parku Narodowego New Forest, poszczycić się może swoim wyjątkowym miejscem w historii i wieloma atrakcjami. To miasto przyciąga młode rodziny, które opuszczają Londyn (tubylcy z klasy średniej uważają, że stolica nie jest odpowiednim miejscem dla dzieci), bo niemal wszystkie szkoły, państwowe i prywatne, mają wysoki poziom, i dobre wyniki, co w kraju, gdzie system edukacyjny jest szalenie nierówny (kompletnie przy tym nieporównywalny z polskim czy skandynawskimi, ale także na przykład francuskim czy amerykańskim) jest bardzo istotnym elementem decyzji, dokąd się przeprowadzić - do tego stopnia, że agencje nieruchomości podają szkoły w ogłoszeniach, i nieruchomości mają wyższe ceny w rejonie dobrych (tym samym pogłębiając nierówności społeczne, bo jak nie stać cię na droższy dom - nie możesz posłać dziecka do dobrej szkoły państwowej).<br />
Ponadto w okolicy jest masa atrakcji dla dzieci: zoo, planetarium, park rozrywki, doskonale zaopatrzona, organizująca różne imprezy dla dzieci biblioteka, urządzająca także co dwa lata, na społy z teatrem, festiwal książki dziecięcej, kino, wspomniany teatr, cieszący się sławą w całej Europie międzynarodowy festiwal teatrów ulicznych Hat Fair - a to wszystko w niewielkim mieście.<br />
Z żalem pożegnam zatem Winchester, ale po pierwsze nie wyprowadzamy się daleko (2 dni temu dojazd do nowego domu zajął nam niecałe 40 minut), a po drugie - większe, a przy tym równie historyczne i zabytkowe Salisbury również obfituje w atrakcje, o których na pewno będę tu pisać. Winchester jest mało znany polskim turystom (popularny jednak wśród przybyszów z innych krajów), ale każdy słyszał o Stonehenge - my będziemy mieszkać bardzo blisko. Nie tylko Salisbury, ale całe hrabstwo Wiltshire pełne jest uroczych miejsc - <a href="http://www.nationaltrust.org.uk/lacock/">wieś Lacock</a> uznawana jest za jedną z najpiękniejszych w całej Wielkiej Brytanii - kręcono tam wspaniały serial <a href="http://www.amazon.co.uk/Cranford-Blu-ray-Region-Free-Dench/dp/B001MWRTGI/ref=sr_1_3?ie=UTF8&qid=1403185105&sr=8-3&keywords=eileen+atkins+judi+dench">Cranf</a>ord, oraz niektóre sceny z filmów o Harrym Potterze. Ponadto to w Wiltshire znajduje się jeden z <a href="http://backwards-in-high-heels.blogspot.co.uk/2012/03/dzien-matki-w-stourhead.html">najpiękniejszych ogrodów</a> krajobrazowych na świecie - <a href="http://www.nationaltrust.org.uk/stourhead/">Stourhead</a>.<br />
Buzzfeed znalazło zresztą aż<a href="http://www.buzzfeed.com/lukebailey/moonrakers-for-the-win"> 42 powod</a>y, dla których Wiltshire jest najlepszym hrabstwem. Ja dodam jeszcze nr 43 - niedawno przeczytałam, że to w Wiltshire produkowany jest najsmaczniejszy, najbardziej "dziewiczy" miód w całym UK, a to z tego powodu, że pszczoły mają do dyspozycji nieskażone łąki leżące odłogiem od zawsze, takie, jakie zniknęły już z reszty Wysp Brytyjskich - bo to należące do Ministerstwa Obrony poligony.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-NQrAV-uxcCo/U6LoUv0hoMI/AAAAAAAAD_Q/sO642qbOdu0/s1600/778%252F1007%252Flacock-homepage-2_thumb_460x0%252C1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-NQrAV-uxcCo/U6LoUv0hoMI/AAAAAAAAD_Q/sO642qbOdu0/s1600/778%252F1007%252Flacock-homepage-2_thumb_460x0%252C1.jpg" height="225" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Lacock Abbey</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://4.bp.blogspot.com/-YFh718oppKs/U6LomWKaRFI/AAAAAAAAD_Y/kKbuKgDsPYI/s1600/10269178_740878725951011_6670981450868783264_o.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-YFh718oppKs/U6LomWKaRFI/AAAAAAAAD_Y/kKbuKgDsPYI/s1600/10269178_740878725951011_6670981450868783264_o.jpg" height="265" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Stourhead</td></tr>
</tbody></table>
<br />Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06174641202546306052noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-2896229148444196183.post-83161975825476891002014-05-15T13:36:00.002+01:002014-05-15T14:04:23.376+01:00Przeprowadzka<span style="font-family: inherit;">Mam usprawiedliwienie, dlaczego tak rzadko pisuję. Spędzam dni na sortowaniu naszego materialnego dobytku, wystawianiu niechcianych rzeczy na sprzedaż, oddawaniu do sklepów fundacji dobroczynnych, pakowaniu, etc etc. Bo pod koniec czerwca nastąpi w moim życiu przełom: przeprowadzamy się do domu, tym razem kupionego, a nie wynajmowanego. Kto mnie zna osobiście czy w inny, pozablogowy sposób, ten wie, jak NIENAWIDZIŁAM wynajmować w UK, gdzie wynajem od osób prywatnych nie jest ściśle regulowany, i tym samym wynajmujący są traktowani jak obywatele drugiej kategorii, mimo, że płacą najwięcej w Europie (w każdym razie w Londynie i na Południu Anglii), i nieruchomości mają bardzo niski standard. Brak odpowiednich przepisów skwapliwie wykorzystują tzw. <i>slum landlords</i> oraz równie pasożytniczy, pozbawieni skrupułów agenci, którzy bezkarnie nie wywiązują się ze swoich obowiązków, jednocześnie żądając horrendalnych pieniędzy za byle dziury. Są dwie przyczyny tego stanu rzeczy: wzrost populacji przy jednoczesnym znacznym spadku w budowie nowych domów.</span><br />
<!--[if gte mso 9]><xml>
<o:OfficeDocumentSettings>
<o:AllowPNG/>
</o:OfficeDocumentSettings>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:TrackMoves>false</w:TrackMoves>
<w:TrackFormatting/>
<w:PunctuationKerning/>
<w:DrawingGridHorizontalSpacing>18 pt</w:DrawingGridHorizontalSpacing>
<w:DrawingGridVerticalSpacing>18 pt</w:DrawingGridVerticalSpacing>
<w:DisplayHorizontalDrawingGridEvery>0</w:DisplayHorizontalDrawingGridEvery>
<w:DisplayVerticalDrawingGridEvery>0</w:DisplayVerticalDrawingGridEvery>
<w:ValidateAgainstSchemas/>
<w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid>
<w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent>
<w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText>
<w:Compatibility>
<w:BreakWrappedTables/>
<w:DontGrowAutofit/>
<w:DontAutofitConstrainedTables/>
<w:DontVertAlignInTxbx/>
</w:Compatibility>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" LatentStyleCount="276">
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]-->
<!--[if gte mso 10]>
<style>
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:"Table Normal";
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-parent:"";
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:12.0pt;
font-family:"Times New Roman";
mso-ascii-font-family:Cambria;
mso-ascii-theme-font:minor-latin;
mso-fareast-font-family:"Times New Roman";
mso-fareast-theme-font:minor-fareast;
mso-hansi-font-family:Cambria;
mso-hansi-theme-font:minor-latin;}
</style>
<![endif]-->
<!--StartFragment-->
<!--EndFragment--><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="color: #1a1a1a; font-family: inherit;">Mieszkam w jednym z najgęściej
zaludnionych regionów Europy, jakim jest południowo – wschodnia Anglia i problemy
związane z przeludnieniem obserwuję na codzień. Wielka Brytania ma dodatni przyrost,
głównie z powodu imigracji – wg ostatniego spisu powszechnego (z 2012 roku)
populacja UK w ciągu zaledwie 10 lat wzrosła o 4 miliony ludzi. Te dodatkowe 4
miliony musi gdzieś mieszkać, a problem jest tym większy, że populacja nie rozkłada się równo - wielu przybyszów osiedla się w najbogatszej, ale i pękającej w szwach części kraju, w której deficyt nieruchomości jest
szczególnie dotkliwym problemem. (Ponadto korzysta z przeciążonego państwowego
systemu służby zdrowia, szpitali, dróg, szkół itd - to odpowiedź, dlaczego antyimigracyjna prawica zyskuje coraz więcej głosów, i prawdopodobne jest, że wejdzie w znaczącej liczbie do parlamentu po przyszłorocznych wyborach). Jednocześnie coraz więcej
ludzi protestuje przeciwko budowie tak bardzo potrzebnych nowych osiedli i
dróg, obawiają się bowiem, że architektoniczne koszmary i coraz tłoczniejsze
drogi zastąpią pieczołowicie zachowane stare budownictwo, zielone przestrzenie
i cenne ekosystemy, oraz zniszczą sielski charakter wiejskich zakątków, z
których Anglia słynie. W mojej wsi propozycje budowy nawet kilku nowych domów
spotykają się zawsze z gorliwą opozycją mieszkańców. Wszędzie tam, gdzie
planuje się budowę większych osiedli, odbywają się marsze (sic!) protestacyjne,
wysyłane są petycje do posłów i prowadzone kampanie przeciwko developerom.
Inaczej niż w nieprzeludnionej, mającej niski przyrost naturalny Polsce, tu
dźwigi i koparki nie są mile widzianym zwiastunem rozwoju i lepszej
przyszłości. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="color: #1a1a1a;"><span style="font-family: inherit;">Efekty kompletnie zwariowanych cen nieruchomości w Londynie, podbijanych przez kupców głównie z Chin, Rosji itd, odczuwane są także w Winchesterze, oddalonym zaledwie o godzinę pociągiem, w którym nie buduje się żadnych nowych osiedli (jedno jest planowane, i już przegłosowane, mimo petycji, protestów, marszów, tablic protestacyjnych typu "No more development!", które ludzie wystawiali w swoich ogródkach itd), w związku z czym przeprowadzamy się nieco dalej od Londynu, ale do równie historycznego miejsca, blisko Stonehenge i Salisbury, w hrabstwie Wiltshire. Będziemy mieszkać na nowym osiedlu - gdy zakupiliśmy dom, był dziurą w ziemi. Odwiedziliśmy plac budowy pod koniec kwietnia, i dom wyglądał tak:</span></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-CgXHOsTrCho/U3S0L5vTk_I/AAAAAAAAD9M/AiS2D1dNekw/s1600/10274170_10152427273333274_6416349310184203657_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><span style="font-family: inherit;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-CgXHOsTrCho/U3S0L5vTk_I/AAAAAAAAD9M/AiS2D1dNekw/s1600/10274170_10152427273333274_6416349310184203657_n.jpg" height="400" width="297" /></span></a></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="color: #1a1a1a;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="color: #1a1a1a;"><span style="font-family: inherit;">Nie mogę się doczekać. Przeprowadzka jest stresująca i droga, a agenci oraz właścicielka domu, który wynajmowaliśmy, robią wszystko, żeby ją uczynić jeszcze bardziej stresującą i kosztowną (nie napiszę tu, co o nich myślę, ale możecie się domyślać, w każdym razie to ciąg niecenzuralnych słów), ale staram się skupiać na tym, co będzie potem - urządzanie mojego własnego kawałka podłogi, tak jak JA chcę, bez pytania się jakiejś chciwej, aroganckiej osoby, czy łaskawie pozwala na zawieszenie jednej półki. I wreszcie spełni się moje drugie marzenie - będę miała dużą kuchnię z wyspą!</span></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-tSsEmuoJhDk/U3S0aj7OMaI/AAAAAAAAD9U/PTuqsBwGoHo/s1600/10167986_10152427321698274_597316625786869167_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><span style="font-family: inherit;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-tSsEmuoJhDk/U3S0aj7OMaI/AAAAAAAAD9U/PTuqsBwGoHo/s1600/10167986_10152427321698274_597316625786869167_n.jpg" height="400" width="298" /></span></a></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="color: #1a1a1a;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<span style="font-family: inherit;"><br /></span>
<span style="font-family: inherit;"><br /></span>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06174641202546306052noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-2896229148444196183.post-70793567449565340062014-04-01T15:20:00.003+01:002014-04-01T15:38:29.470+01:00Posmak sławyTu, gdzie (jeszcze) mieszkam, bywam czasami pytana o drogę. Niewielu jest innych przechodniów na chodniku, a poza tym zazwyczaj jestem w towarzystwie dziecka lub psa, a często obojga, więc pytający dedukują słusznie, żem miejscowa. W zeszły czwartek rano, gdy odprowadzałam Nicholasa jak co rano do szkoły, zatrzymał się przy nas samochód, i przez sekundę myślałam, że będę jak zwykle proszona o wskazówki. Wkrótce jednak dotarło do mnie, że osoba, która wysiadła z pojazdu, mówi do mnie po polsku, a ponieważ nie mam na czole napisane: "Proszę mówić do mnie po polsku", przez kolejnych kilka sekund usiłowałam zidentyfikować mówiącą, którą musiałam przecież znać, skoro wiedziała, że jestem Polką. Nie rozpoznałam jej jednak, natomiast ona - Marzena - rozpoznała mnie. Ze zdjęć. Na blogu. Tym samym posmakowałam owych Warholowych "5 minut sławy", i było to bardzo, bardzo przyjemne - dziękuję, Marzeno, za bardzo miłe słowa i lekturę.<br />
Dzień rozpoczęłam zatem niczym celebrytka, i tak go też zakończyłam - w godnym gwiazdy łożu z baldachimem.<br />
Parę miesięcy temu wygrałam bowiem nocleg w hotelu <a href="http://www.tylneyhall.co.uk/">Tylney Hall</a> w arcyangielskim stylu typu "dwór na wsi" (<i>country house hotel</i>) i wybraliśmy się tam tego wieczora - hotel znajduje się w Hampshire, niedaleko od nas. Na miejscu okazało się, że ulokowano nas nie w standardowym pokoju, ale w apartamencie wielkości, na oko, 100m.kw! Z wielkim salonem i osobną sypialnią, a w niej - łoże z baldachimem!<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-MwS1nolzk-M/Uzq58HqWRhI/AAAAAAAAD5w/mCvCfpQz6oI/s1600/10171619_10152373904253274_48755506_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-MwS1nolzk-M/Uzq58HqWRhI/AAAAAAAAD5w/mCvCfpQz6oI/s1600/10171619_10152373904253274_48755506_n.jpg" height="300" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Tylney Hall to zabytkowa wiktoriańska posiadłość w stylu neogotyckim, otoczona pięknym parkiem i ogrodem, zaprojektowanym przez jedną z najsłynniejszych projektantek krajobrazu w historii, Gertrude Jekyll.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-DYP0mrjp-cI/Uzq9Y_AvUYI/AAAAAAAAD58/ZUPxxCFI8kI/s1600/Tylney+Hall+073.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-DYP0mrjp-cI/Uzq9Y_AvUYI/AAAAAAAAD58/ZUPxxCFI8kI/s1600/Tylney+Hall+073.jpg" height="177" width="400" /></a><a href="http://2.bp.blogspot.com/-hIqiReSHSrY/Uzq-pukfNWI/AAAAAAAAD6c/DCDpd3q4ZEg/s1600/Tylney+Hall+Ext+035.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-hIqiReSHSrY/Uzq-pukfNWI/AAAAAAAAD6c/DCDpd3q4ZEg/s1600/Tylney+Hall+Ext+035.jpg" height="177" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-MZ09yEmg-E0/Uzq9ewXJO7I/AAAAAAAAD6E/JO6Dx8DHQpw/s1600/1560423_10152369092903274_1728866988_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-MZ09yEmg-E0/Uzq9ewXJO7I/AAAAAAAAD6E/JO6Dx8DHQpw/s1600/1560423_10152369092903274_1728866988_n.jpg" height="320" width="238" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Jednym z wielu powodów mojej anglofilii jest to, że w najskromniejszym nawet B&B zawsze znajdziecie elektryczny czajnik i kawę/herbatę (<i>tea and coffee facilities</i>), choć w niewielu hotelach będzie aż tak wystawnie:</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-8IFB0I8EOHs/UzrD7Y9mX0I/AAAAAAAAD60/fdKLKUs5jT0/s1600/10155652_10152369098763274_447879825_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-8IFB0I8EOHs/UzrD7Y9mX0I/AAAAAAAAD60/fdKLKUs5jT0/s1600/10155652_10152369098763274_447879825_n.jpg" height="239" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Tak, 27 marca 2014 był wyjątkowym dniem: zaczął się od spotkania - w niewielkiej wsi, w drodze do szkoły - nieznajomej fanki tego bloga, a zakończył w apartamencie rodem z filmów o angielskiej arystokracji.</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06174641202546306052noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-2896229148444196183.post-18707226752776963542014-03-18T15:33:00.001+00:002014-03-18T17:13:31.066+00:00Encyklopedia Kuchni Brytyjskiej: dopisek do odcinków A-CTen post jest gwoli uzupełnienia dotychczasowych, poświęconych literom A, B i C. Blog nie jest dziełem akademickim, ale "encyklopedia" w tytule zobowiązuje, zatem uzupełniam kilka haseł, które wcześniej pominęłam. Ten cykl nie ma ambicji do tego, by stanowić wyczerpujące źródło wiedzy na temat kuchni brytyjskiej, daleko mi do eksperta i z całą pewnością pominę(łam) wiele ważnych haseł, jednak nie mogę nie wspomnieć o <i>Battenberg cake</i>, <i>Coronation Chicken</i>, <i>Arbroath smokies</i> i <i>clanger</i>.<br />
<br />
<i>Battenberg cake</i> - jedno z najbardziej tradycyjnych ciast Wysp Brytyjskich. To dwa rodzaje migdałowego biszkoptu, jeden naturalnego koloru, drugi różowy, ułożone w charakterystyczny wzór, i pokryte marcepanem. <a href="http://www.bbcgoodfood.com/recipes/1120657/battenberg-cake">Przepisów</a> na ten wypiek jest mnóstwo, są także nieortodoksyjne wersje, np. kawowo-orzechowy.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-s49qKaNED_M/UyhU-lAJOII/AAAAAAAAD34/hO4vdSlXeqw/s1600/recipe-image-legacy-id--545469_11.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-s49qKaNED_M/UyhU-lAJOII/AAAAAAAAD34/hO4vdSlXeqw/s1600/recipe-image-legacy-id--545469_11.jpg" height="290" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<i>Battenberg cake</i> wymyślono, by upamiętnić ślub księcia Ludwika Battenberga z wnuczką królowej Wiktorii, również Wiktorią, w 1884 roku. Do dziś popularne, szczególnie jako część <i>Afternoon Tea</i>, ale też często pieczone w domach - wiele brytyjskich pań domu jest dumnych z tej umiejętności, bo pieczenie własnego równa się doświadczeniu, a przy tym pielęgnowaniu tradycji. Pod tym względem jest to brytyjski odpowiednik polskiego makowca czy sernika.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
A skoro mowa o daniach wymyślonych dla uświetnienia szczególnej okazji: <i><a href="http://www.theguardian.com/lifeandstyle/wordofmouth/2011/apr/28/cook-perfect-coronation-chicken-royal-wedding">Coronation Chicken </a></i>zostało stworzone przez jedną z założycielek słynnej akademii kulinarnej Cordon Bleu, Rosemary Hume<i>, </i>na uroczysty lunch w dniu koronacji Elżbiety II w 1953 roku. To kawałki zimnego kurczaka w pikantnym sosie, najczęściej majonezowym (choć w <a href="http://www.telegraph.co.uk/news/uknews/the_queens_diamond_jubilee/9282749/Rosemary-Humes-coronation-chicken.html">oryginalnym przepisie </a>dodaje się też 2-3 łyżki bitej śmietany), z cebulą, winem, pomidorowym piure, curry i innymi przyprawami. Mój mąż często w ten sposób utylizuje resztki kurczaka z niedzielnego obiadu (<i>Sunday Roast</i>) i taka też była intencja Rosemary (w 1953 wciąż jeszcze kartkowano żywność), nie używa jednak ani śmietany, ani wina. Potrawa ta, nadal bardzo popularna, ma też wiele wersji, zawsze jednak podawana jest z ryżem. W UK w każdym supermarkecie kupicie też gotowe kanapki z <i>Coronation Chicken</i>.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-FUgSdfcox94/UyhdnHeSWTI/AAAAAAAAD4I/wQF6mBjP8tg/s1600/coronationchicken0_2226821b.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-FUgSdfcox94/UyhdnHeSWTI/AAAAAAAAD4I/wQF6mBjP8tg/s1600/coronationchicken0_2226821b.jpg" height="248" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
W przypadku <a href="http://en.wikipedia.org/wiki/Arbroath_smokie"><i>Arbroath Smokies </i></a>musimy się cofnąć daleko, aż do czasów, gdy w okolicy Arbroath w Szkocji mieszkali Skandynawowie, którzy pierwsi zaczęli wędzić <i>haddocks </i>(plamiaki, łupacze) - do dziś wędzi się te ryby wg tych samych metod, co w XVIII wieku. Nie miałam nigdy okazji spróbować tego przysmaku, nie jest on łatwo dostępny tu na Południu, ale z pewnością warto, gdyż to produkt unikalny, od 2004 roku chroniony jako jeden ze szkockich specjałów, i tylko około 15 producentów ma prawo sprzedawać swoje ryby jako <i>Arbroath smokies</i>.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-xkwjE2R5wxU/Uyhf-OHBSGI/AAAAAAAAD4U/D9C7cxKc4HA/s1600/300px-Arbroath_Smokies_-_geograph.org.uk_-_481678.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-xkwjE2R5wxU/Uyhf-OHBSGI/AAAAAAAAD4U/D9C7cxKc4HA/s1600/300px-Arbroath_Smokies_-_geograph.org.uk_-_481678.jpg" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-j63uB8b2rCY/UyhgABcQYgI/AAAAAAAAD4c/QGWEv2EIfVk/s1600/arbroath_smokie_16x9.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-j63uB8b2rCY/UyhgABcQYgI/AAAAAAAAD4c/QGWEv2EIfVk/s1600/arbroath_smokie_16x9.jpg" height="181" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Niestety, podobnego statusu nie ma <i><a href="http://www.countryfile.com/countryside/regional-food-bedfordshire-clanger">clanger</a></i>, specjalność hrabstwa Bedfordshire. Ten specyficzny wypiek - duży "pieróg" z ciasta, który z jednej strony zawiera słone, z drugiej słodkie nadzienie - wyrabiany jest i sprzedawany ponoć już tylko przez jedną piekarnię w mieście Sandy, Gunn's Bakery. Słone nadzienie to najczęściej wieprzowina z jabłkiem, szałwią, cebulą i przyprawami, zaś słodkie -jabłka z rodzynkami. Ciasto przygotowuje się z dodatkiem <i>suet</i> (tłuszcz zwierzęcy), podobnie jak tradycyjne słone <i>pies</i>. <i>To drop a clanger (</i>dosłownie: upuścić clangera, w wolnym tłumaczeniu: "masakra") to jeden z moich ulubionych angielskich idiomów.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-t7kb2NwsRQc/UyhkXSncULI/AAAAAAAAD4o/tbgUgQHw5jQ/s1600/hqchv.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-t7kb2NwsRQc/UyhkXSncULI/AAAAAAAAD4o/tbgUgQHw5jQ/s1600/hqchv.jpg" height="191" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Na koniec chciałabym wspomnieć o jednej z <i>The Two Fat Ladies</i>, Clarissie Dixon Wright. Ten kulinarny program, o dwóch grubych damach na motocyklu, pokazywany był w Polsce, zatem może ją kojarzycie. Niestety wczoraj Clarissa zmarła, a z pewnością zasługuje na miejsce tutaj, choćby ze względu na jej książkę o historii angielskiej kuchni (napisała ona także wiele popularnych książek kucharskich, autobiografię i książki podróżnicze), którą mam i wszystkim zainteresowanym serdecznie polecam. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-Ak1qK2SDL2Q/UyhmEmql8vI/AAAAAAAAD40/_18r04zuCU8/s1600/HOEF.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-Ak1qK2SDL2Q/UyhmEmql8vI/AAAAAAAAD40/_18r04zuCU8/s1600/HOEF.jpg" height="400" width="258" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Dziś słuchałam w radio nagranego z nią kilka lat temu wywiadu, w którym powiedziała: "Jestem bardzo szczęśliwą osobą. Zamiast łykać Prozac, wolę jeść ciasto." To mogłoby być i moje epitafium. </div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06174641202546306052noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-2896229148444196183.post-15976081954288047402014-03-05T16:07:00.000+00:002014-03-10T14:40:45.343+00:00Lubię jej styl: Claire UnderwoodW dzisiejszym odcinku*: przyznaję się do schizofrenii; po raz pierwszy piszę o postaci fikcyjnej; i nie mam najlepszych wieści.<br />
<br />
Zdiagnozowałam u siebie modową schizofrenię: bo z jednej strony aspiruję do stylu Emmanuelle Alt/Ines de la Fressange, a najbardziej do stylu fikcyjnej bohaterki dzisiejszego wpisu, czyli Claire Underwood z serialu <i>House of Cards</i>. Stylu szlachetnego, wyrafinowanego, eleganckiego, godnego czterdziestki. Z drugiej strony wciąż ciągnie mnie do innych stylów: boho i rock'n'roll, głównie za sprawą amerykańskiej marki <a href="http://www.freepeople.co.uk/">Free People</a>, od pewnego czasu dostępnej w UK; oraz vintage, który do mnie znacznie lepiej pasuje, niż romantyczno-cygański boho, bo choć w marzeniach jestem wiotka i wysoka, to zarówno z uwagi na wzrost (jego brak), figurę klepsydry, oraz wiek, nie dla mnie zwiewne maxi i strzępiące się, króciutkie spodenki dżinsowe. Jednego dnia wzdycham do <i>peasant top </i>(dosłownie: bluzka wieśniaczki, to bluzka o luźnym kroju, o np <a href="http://www.freepeople.co.uk/fp-one-string-me-on-blouse/_/searchString/peasant%20tops/QUERYID/53173bd08570a3556a00241f/CMCATEGORYID/683d4023-53f5-4900-b5ce-ecf465df31a9/SEARCHPOSITION/0/STYLEID/31655459/PRODUCTOPTIONIDS/B943893F-0B54-441E-B1C3-AF4AA76FC1D1/">taka)</a>, a następnego do nobliwie seksownych (sic!) spódnic ołówkowych L'Wren Scott w Net-a-Porter. Ciężkie jest życie schizofreniczki stylistycznej.<br />
Claire Underwood, w którą w roli swego życia wcieliła się 47-letnia (i związana obecnie z 33-latkiem, hurra!) Robin Wright, to kobieta wybitnej urody, i nie każda aktorka wyglądałaby równie dobrze w niekończącej się paradzie <i>shift dresses</i> (princesek), spódnic ołówkowych (<i>pencil skirts</i>) i koszul typu Oksford (<i>Oxford shirts). </i>Ta współczesna Lady Macbeth i "królowa lodu" (<i>ice queen) </i>to mistrzowski popis stylu formalnego, ale kobiecego. I wiem, że nie ja jedna myślałam sobie, że gdybym tak się ubierała i wyglądała, osiągnęłabym dużo więcej pod względem zawodowym. To fantazja tym silniejsza, że pracuję w domu, gdzie tylko pies z kotem mogą oceniać mój wygląd, i mogę spędzić dzień w szlafroku poplamionym jajkiem - pies to nawet by się ucieszył, bo mógłby to jajko zlizać (nie jest to wyznanie winy - nie jestem AŻ tak leniwa).<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-YNBMuGCg644/Uxc9WheBzII/AAAAAAAAD1U/EAFmAqXUB3s/s1600/26-house-of-cards-claire-underwood-style-episode-2-5-camel-coat-and-ysl-bag.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-YNBMuGCg644/Uxc9WheBzII/AAAAAAAAD1U/EAFmAqXUB3s/s1600/26-house-of-cards-claire-underwood-style-episode-2-5-camel-coat-and-ysl-bag.jpg" height="213" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-dOg_Tc33C1g/Uxc9eGEhtcI/AAAAAAAAD1c/VwIsgfWl4sk/s1600/extra-house-of-cards-claire-underwood-style-episode-4-4-black-dress-bag-in-background.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-dOg_Tc33C1g/Uxc9eGEhtcI/AAAAAAAAD1c/VwIsgfWl4sk/s1600/extra-house-of-cards-claire-underwood-style-episode-4-4-black-dress-bag-in-background.jpg" height="213" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-LqIm3klYCKU/Uxc9hhpFxoI/AAAAAAAAD1k/_Hb5xfFYoxg/s1600/house-of-cards-claire-underwood-robin-wright-penn-2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-LqIm3klYCKU/Uxc9hhpFxoI/AAAAAAAAD1k/_Hb5xfFYoxg/s1600/house-of-cards-claire-underwood-robin-wright-penn-2.jpg" height="213" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-zFDb4gEfxU4/Uxc9kLhW-1I/AAAAAAAAD1s/nYU3PJuc0aU/s1600/house-of-cards-claire-underwood-robin-wright-penn-9.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-zFDb4gEfxU4/Uxc9kLhW-1I/AAAAAAAAD1s/nYU3PJuc0aU/s1600/house-of-cards-claire-underwood-robin-wright-penn-9.jpg" height="213" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Claire hipnotyzuje swoim wyglądem, ale i zachowaniem: jej uroda, szyk, gracja, z jaką się porusza, elokwencja, delikatne gesty i ton uwiodłyby każdego, i łatwo uwierzyć, że Frank Underwood kocha ją "jak rekin krew". Jej prawdziwą, lodowatą, mroczną naturę symbolizują kolory: to bardzo wąska paleta i ogranicza się głównie do trzech: czerni, szarości i granatu. Rzadziej pojawiają się: biel, błękit i beż, oraz odcienie metaliczne (srebro). Nieprzypadkowo w I serii Claire piastuje stanowisko szefowej fundacji, która finansuje projekty oczyszczania wody - symbolika czystej, nieskażonej wody jest bardzo czytelna. Chyba spadłabym z kanapy, gdyby Claire w którejś scenie pojawiła się w czerwieni, albo w sukience w kwiaty. Wzory, żywe kolory, bardzo kobiece detale typu falbanki czy kokardki są absolutnie zakazane (chociaż dopatrzyłam się malutkiej kokardki na czapce, w której biega, ha!). Jej minimalistyczny styl na papierze prezentuje się nudnie: kilka odcieni, te same fasony, ale ten, kto oglądał serial, wie, że Claire wygląda zjawiskowo, i wiem również, że wiele kobiet ogląda serial nie tylko ze względu na fabułę, ale także po to, by delektować się jej stylem. Podkreśla on jej wysokie stanowisko i jej rolę jako partnerki bezwzględnego polityka: nikt nie ma wątpliwości, że mamy do czynienia z prawdziwym graczem (<i>power player),</i> której ubrania komunikują: to ja decyduję (<i>I'm in charge), </i>nikt mną nie rządzi. To jedna z największych zalet serialu: Claire nie jest stereotypową, wspierającą i głównie ozdobną żoną polityka, której rola sprowadza się do udowadniania, że a) nie jest gejem b) jest pro-rodzinny.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-bjtj53bWKao/UxdFCeyVl6I/AAAAAAAAD18/ENai3LXbmWE/s1600/house-of-cards-claire-underwood-robin-wright-penn-5.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-bjtj53bWKao/UxdFCeyVl6I/AAAAAAAAD18/ENai3LXbmWE/s1600/house-of-cards-claire-underwood-robin-wright-penn-5.jpg" height="213" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-RHmnGmPUpmA/UxdFG9q7qLI/AAAAAAAAD2E/iUdgGsmj5bU/s1600/house-of-cards-claire-underwood-robin-wright-penn-6.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-RHmnGmPUpmA/UxdFG9q7qLI/AAAAAAAAD2E/iUdgGsmj5bU/s1600/house-of-cards-claire-underwood-robin-wright-penn-6.jpg" height="213" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-o6eclRd504U/UxdFKYjCDdI/AAAAAAAAD2M/_F2c-MH74q4/s1600/house-of-cards-claire-underwood-robin-wright-penn-banana-republic-shirt-rayban-glasses-1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-o6eclRd504U/UxdFKYjCDdI/AAAAAAAAD2M/_F2c-MH74q4/s1600/house-of-cards-claire-underwood-robin-wright-penn-banana-republic-shirt-rayban-glasses-1.jpg" height="320" width="213" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-UF3rta9iBC4/UxdFNNWA_QI/AAAAAAAAD2U/U5AVyWCeth4/s1600/house-of-cards-claire-underwood-robin-wright-penn-banana-republic-shirt-rayban-glasses.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-UF3rta9iBC4/UxdFNNWA_QI/AAAAAAAAD2U/U5AVyWCeth4/s1600/house-of-cards-claire-underwood-robin-wright-penn-banana-republic-shirt-rayban-glasses.jpg" height="213" width="320" /></a></div>
<br />
A teraz złe wieści: to, co najprostsze, np. "mała czarna", musi być najwyższej jakości, by wyglądać równie dobrze, co na Claire, a jakość, jak powtarzam do znudzenia, kosztuje, dlatego niełatwo skopiować jej styl, kupując w masówkach. Garderoba Claire, projektowana w I serii przez Toma Broeckera (niestety nie pracował w II serii i to widać), jest niemal w stu procentach dizajnerska. Wspomniane już spódnice pochodzą od L'Wren Scott, ale także Dolce & Gabbana, sukienki od Theory, Zac Posen, Antonio Berardi, The Row, Narciso Rodriguez, Armani, Gucci, Ralph Lauren i Calvin Klein. Dwie torebki, które Claire nosi na przemian, to model Muse od Saint Laurent, oraz Bayswater marki Mulberry. Buty firmuje Christian Louboutin. Jedyna marka masowa to Banana Republic, od której pochodzą koszule Oksford. Oprawki także nie są najdroższe, bo to Ray-Bany.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-g4dX4BYZ584/UxdJZpBZ0rI/AAAAAAAAD3A/dpMoSbv-T6w/s1600/use-this.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-g4dX4BYZ584/UxdJZpBZ0rI/AAAAAAAAD3A/dpMoSbv-T6w/s1600/use-this.jpg" height="320" width="260" /></a></div>
<br />
W UK jest jednak kilka marek ze średniej półki, oprócz Banana Republic i J. Crew, w których można kupić przyzwoitej jakości ubrania w stylu Claire, i przyznam, że kolejne zakupy będę planować zainspirowana właśnie nią - <i>goodbye Emmanuelle and Ines, goodbye Dita</i> *mrugam*.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-eQ0HtsXmB3U/UxdJMIqBRJI/AAAAAAAAD2g/oZvqGPiUtik/s1600/cards-2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-eQ0HtsXmB3U/UxdJMIqBRJI/AAAAAAAAD2g/oZvqGPiUtik/s1600/cards-2.jpg" height="320" width="213" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-xfFUU2oEXnQ/UxdJOu00BcI/AAAAAAAAD2w/zWCXhJJ_-yg/s1600/house-of-cards-claire-underwood-robin-wright-penn-3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-xfFUU2oEXnQ/UxdJOu00BcI/AAAAAAAAD2w/zWCXhJJ_-yg/s1600/house-of-cards-claire-underwood-robin-wright-penn-3.jpg" height="213" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-dD0gblOHXnk/UxdJP1LddzI/AAAAAAAAD24/jf6abH39HR0/s1600/cards.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-dD0gblOHXnk/UxdJP1LddzI/AAAAAAAAD24/jf6abH39HR0/s1600/cards.jpg" height="320" width="213" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
*Fani Top Gear zauważą, że parodiuję tradycyjny wstęp Clarksona.Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06174641202546306052noreply@blogger.com17tag:blogger.com,1999:blog-2896229148444196183.post-45598476413130946492014-02-11T14:28:00.000+00:002014-02-11T16:22:17.443+00:00Zmowa milczenia, czyli o macierzyństwiePiszę właśnie rozdział o macierzyństwie, i czytam różne wątki na bardzo popularnym tu i wpływowym portalu parentingowym Mumsnet (do tego stopnia, że ostatnie wybory powszechne ochrzczono <i>Mumsnet election). </i>Przy okazji: znana Wam zapewne ze Zmysłów Karolina założyła też <a href="http://szpilkipapki.blogspot.co.uk/">nowego bloga</a>, którego lekturę serdecznie polecam, a na którym sporo o modzie i urodzie przyszłej mamy, a niedługo zapewne o macierzyństwie.<br />
W rozmaitych wątkach i artykułach o macierzyństwie/rodzicielstwie powtarza się, różnie sformułowane, takie zdanie: Dlaczego nikt mi nie powiedział/ dlaczego się nie mówi... (inne wersje to: dlaczego nikt mnie nie uprzedził/ostrzegł/przygotował). Wydawałoby się, że nie brakuje książek, portali, forów etc. i że nie ma już tematów, których nie poddano publicznej debacie, w tym wszystkie za i przeciw posiadania dzieci. Mieliśmy choćby kontrowersyjną Amy Chua, i nie brakuje forów dla mam, określających siebie jako "wyrodne", które mają dość stereotypu Matki Polki: męczennicy, która składa z siebie ofiarę na ołtarzu rodziny. A jednak obserwuję dziwną konspirację, zmowę milczenia, jaką otacza się pewne aspekty rodzicielstwa. Podniosę pierwsza rękę i wyznam, że kiedy ja zostałam matką, już prawie 9 lat temu, nie do końca zdawałam sobie sprawę z tego, jak wyglądają realia życia z noworodkiem w XXI wieku, kiedy odeszliśmy od modelu wielopokoleniowej rodziny, i mamy więcej niż przelotny kontakt z niemowlętami bardzo rzadko, czasem dopiero wtedy, kiedy pojawia się nasze własne. <span style="font-family: inherit;">Niedawno szerokim echem w brytyjskich mediach odbiło się badanie, z którego wynikło, że pary bezdzietne są szczęśliwsze od tych, które mają dzieci - z<span style="color: #1a1a1a;"> tym, że gdy zanalizowano wyniki z podziałem na płcie, najszczęśliwsze były
matki, na drugim miejscu były kobiety bezdzietne, na trzecim bezdzietni
mężczyźni, i na końcu – ojcowie.</span></span><br />
<!--[if gte mso 9]><xml>
<o:OfficeDocumentSettings>
<o:AllowPNG/>
</o:OfficeDocumentSettings>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:TrackMoves>false</w:TrackMoves>
<w:TrackFormatting/>
<w:PunctuationKerning/>
<w:DrawingGridHorizontalSpacing>18 pt</w:DrawingGridHorizontalSpacing>
<w:DrawingGridVerticalSpacing>18 pt</w:DrawingGridVerticalSpacing>
<w:DisplayHorizontalDrawingGridEvery>0</w:DisplayHorizontalDrawingGridEvery>
<w:DisplayVerticalDrawingGridEvery>0</w:DisplayVerticalDrawingGridEvery>
<w:ValidateAgainstSchemas/>
<w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid>
<w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent>
<w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText>
<w:Compatibility>
<w:BreakWrappedTables/>
<w:DontGrowAutofit/>
<w:DontAutofitConstrainedTables/>
<w:DontVertAlignInTxbx/>
</w:Compatibility>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" LatentStyleCount="276">
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]-->
<!--[if gte mso 10]>
<style>
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:"Table Normal";
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-parent:"";
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:12.0pt;
font-family:"Times New Roman";
mso-ascii-font-family:Cambria;
mso-ascii-theme-font:minor-latin;
mso-fareast-font-family:"Times New Roman";
mso-fareast-theme-font:minor-fareast;
mso-hansi-font-family:Cambria;
mso-hansi-theme-font:minor-latin;}
</style>
<![endif]-->
<!--StartFragment--><!--EndFragment--><span style="font-family: inherit;">Oto kilka przykładów rzeczy, o których się nie mówi, albo mówi niedostatecznie:</span><br />
1. Połóg. Wszystkie poradniki oraz kursy przygotowujące do rodzicielstwa skupiają się na ciąży i porodzie, a potem na "instrukcjach obsługi" noworodka. Kondycja psychofizyczna świeżo upieczonej matki jest oceniana pod kątem PND i karmienia piersią, ale na tym koniec.<br />
2. <i>Baby talk</i>, czyli dziecinne paplanie. Nie znoszę, kiedy dorośli ludzie używają <i>baby talk</i> w rozmowie z innymi dorosłymi. Te wszystkie "cycusie", "dzieciątka" etc. Paplajcie sobie do woli we własnym domu, ale to jest nie do przyjęcia w dobrym towarzystwie, i to, że macie małe dziecko, nie jest żadnym usprawiedliwieniem. Jak o dorosłych używających <i>baby talk</i> napisała felietonistka India Knight, matka trójki dzieci: <i>death is too good for them</i>.<br />
3. Karmienie piersią. W UK organizacja National Childbirth Trust, skądinąd bardzo zasłużona i pożyteczna, bywa oskarżana o <i>breastfeeding fascism</i>, ich dogmatem jest bowiem <i>breast is best. </i>Prowadzona przez tę i inne organizacje agitacja sprawia, że kobiety, które nie mogą lub nie chcą karmić piersią, czują się niemal jak Amisze, którzy zostali wykluczeni ze swojej wspólnoty. Nie wiem, czy w Polsce świeżo upieczone matki również czują presję, by za wszelką cenę karmić piersią - tu taka presja jest bardzo realna.<br />
4. Fakt, że macierzyństwo ma mniej wspólnego z pastelową idyllą rodem z banku zdjęć (mama - piękna blondynka, tata - przystojny brunet, dwójka uroczych dzieci - aniołków, wszyscy odziani w <i>preppy</i> Ralph Lauren lub Boden, w tle błękitne niebo z tęczą), a więcej ze "Sztuką Wojny" Sun Tzu. Taka na przykład mądrość: <i>Supreme excellence consists in breaking the enemy's resistance without fighting - </i>Największa doskonałość to złamanie oporu wroga bez walki, pasuje jak ulał do wszystkich sytuacji, gdy niemowlak uparcie odmawia współpracy. Humoryzuję tutaj, ale też prawdą jest, że o zajmowaniu się małym dzieckiem często myślałam (i, z tego co widzę, nie jestem jedyna) w kategoriach militarnych: rutyna, dryl, nauka przez świecenie przykładem (<i>Art of War:</i> <i>A leader leads by example, not by force</i>), szybkość reakcji, wytrwałość, precyzyjne planowanie...<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-rh7GYCUTAwk/UvoyKVI1VCI/AAAAAAAADzo/9jWc2Wj6FEA/s1600/Screen+Shot+2014-02-11+at+14.21.43.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-rh7GYCUTAwk/UvoyKVI1VCI/AAAAAAAADzo/9jWc2Wj6FEA/s1600/Screen+Shot+2014-02-11+at+14.21.43.png" height="216" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"> Lato 2013, Legoland, Dania</td></tr>
</tbody></table>
Jestem ciekawa, jakie są Wasze doświadczenia? Czy też zauważyłyście tę konspirację?<br />
<br />Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06174641202546306052noreply@blogger.com21tag:blogger.com,1999:blog-2896229148444196183.post-31846769916146138972014-01-28T16:22:00.000+00:002014-01-29T16:31:48.968+00:00Na zamówienie - kurze imprezyZ blogowego marazmu wychynęłam na prośbę pewnej, jak twierdzi wiernej, czytelniczki, która poprosiła mnie o opisanie, jak wyglądają wieczorki panieńskie w UK. Wprawdzie pisałam już o <a href="http://backwards-in-high-heels.blogspot.co.uk/2009/05/weekend-panienski-po.html">jednym takim wyjeździe</a> (bo angielskie imprezy trwają często co najmniej cały weekend, a czasem tydzień!, a nie tylko jeden skromny wieczór), ale byłam też na kilku innych, a i słyszę, że podobnie jak Walentynki, tak i ta anglosaska tradycja przeszczepiana jest powoli i na polski grunt - czemu ja przyklaskuję.<br />
Brytyjski <i>hen do </i>lub <i>hen party </i>(stąd kura w tytule - ich męski odpowiednik to <i>stag do) </i>coraz rzadziej trzyma się utartego, mało wybrednego scenariusza, wg którego wieczór przebiegał tak: drinki, taniec, męski striptiz, czekoladowe penisy i inne sprośne prezenty, jeśli mówimy o trwającej jedną noc imprezie, lub wyjazd do Benidorm, lub innego taniego "kurortu" w Hiszpanii, pełnego przedstawicieli brytyjskiej klasy robotniczej. Coraz częściej na weekend panieński wynajmowane są wiejskie posiadłości, a nawet dwory czy zamki.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://4.bp.blogspot.com/-2CFkho-Zl6o/UufNYOsKGNI/AAAAAAAADyo/9fVVOdn5QgE/s1600/Large_Holiday_Cottage_Manor_Somerset.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-2CFkho-Zl6o/UufNYOsKGNI/AAAAAAAADyo/9fVVOdn5QgE/s1600/Large_Holiday_Cottage_Manor_Somerset.jpg" height="400" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">To tu świętowałyśmy zamążpójście Charlie - posiadłość tę można <a href="http://www.ukgroupselfcatering.co.uk/accommodation/Large_Holiday_Cottages_in_Somerset.html">wynająć na wakacje</a>, a jeśli każdy zapłaci za siebie (może tam w sumie w dwóch budynkach przenocować 27 osób, nie licząc małych dzieci - prócz dworu na zdjęciu, jest mniejszy budynek - zaadaptowana stajnia, w której jest nocleg dla 8 osób, do wynajęcia razem lub osobno), to wcale nie jest astronomicznie drogo. Generalnie polecam wynajmować domki w UK na spółkę z innymi, im więcej osób, tym wychodzi taniej, no i wybór nieporównywalnie lepszy. UK to idealne miejsce na takie wakacje, w Walii, Kornwalii, Devon czy Lake District jest mnóstwo nieruchomości, w których fani Downton Abbey na pewno by się zakochali </td></tr>
</tbody></table>
<br />
Wyjazdy zagraniczne - np. do Pragi czy Krakowa - są znacznie popularniejsze wśród mężczyzn, może dlatego, że kryterium pt. tani alkohol figuruje wyżej na liście męskich priorytetów. Zarówno kobiety jak i mężczyźni często się przebierają, z tym - i to jest jedna z osobliwości tubylca płci męskiej, kto jest fanem brytyjskich komików, ten jest zaznajomiony z tą skłonnością - że chętniej i bardziej fantazyjnie przebierają się mężczyźni (często za kobiety, uczennice lub zakonnice). <i>Hen dos </i>mniej polegają na alkoholu i młodych, nieznajomych mężczyznach, a bardziej na różnych zabawach- my na przykład w ten wyżej wspomniany weekend bawiłyśmy się m.in. w karaoke, a na innym wieczorze miałyśmy lekcję przygotowywania koktajli (no dobrze, w tym przypadku akurat alkohol był bardzo istotny, ale przynajmniej musiałyśmy same sobie drinka przyrządzić) w wynajętym tylko dla nas całym barze - niedawno moja znajoma też była na takim właśnie <i>hen do</i>, połączonym z <i>cocktail masterclass</i>. W większych miastach modnie jest wynająć instruktora, np. ikebany czy robienia kapeluszy, i popijając szampana i jedząc ciasta nauczyć się czegoś nowego. Czasem taka impreza zaczyna się wytworną <i>Afternoon Tea</i> w 5-gwiazdkowym hotelu, po czym <i>hens </i> idą na kolację do restauracji, a następnie do klubu. Albo zaprasza się stylistkę specjalizującą w vintage, która demonstruje fryzury i makijaż vintage. Wiele <i>hens</i> wspólnie jedzie do spa. Możliwości jest wiele, i udana impreza zależy w dużej mierze od kreatywności i umiejętności organizacyjnych świadkowej (<i>maid of honour</i>) i <i>bridesmaids</i> (druhen - mam nadzieję, że ta tradycja też się przeniesie do Polski, i zamiast tylko pary świadków, będą także druhny i drużbowie), bo to ich obowiązek - panna młoda tradycyjnie nie powinna nawet kiwnąć palcem. To, co mi się właśnie najbardziej podoba, to to, że jest to okazja, by powspominać wspólnie spędzone chwile i celebrować kobiecą przyjaźń. Jest to także prezent, lepszy od zestawu do fondue. (Potencjalnie ciekawym tematem na osobny post byłaby analiza, dlaczego takie imprezy w gronie kobiecym nie są popularne np. we Francji, gdzie przyjęte jest imprezowanie w parach, a nie w gronie osób tej samej płci, jak mi ostatnio tłumaczyła mieszkająca na stałe tutaj Francuzka)<br />
Ja nie miałam niestety <i>hen do</i> - gdybym kiedyś odnawiała śluby (bo na razie nie mam w planach kolejnego ślubu, ekhem), kusiłoby mnie wynajęcie <a href="http://backwards-in-high-heels.blogspot.co.uk/2011/08/najpiekniej-wydana-ksiazka-kucharska.html">Vintage Patisserie</a>.<br />
Jedyny zgrzyt, jaki czasem się pojawia, to zaporowy dla niektórych koszt - to jest jednak rzadkie, bo przyszli małżonkowie mają najczęściej przyjaciół i znajomych z podobnej sfery społecznej, o podobnym poziomie dochodów, a przy tym większość ludzi jest zwyczajnie na tyle wrażliwa i dobrze wychowana, by nie narażać bliskich osób na wydatki, na które ich nie stać. To tradycja, która pozwala okazać młodej parze, jak bardzo są ważni dla Krewnych-i-Znajomych, i warta kontynuacji.<br />
A jak to wygląda obecnie w Polsce i innych krajach, w których mieszkacie?Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06174641202546306052noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2896229148444196183.post-11413292962610956552013-12-21T19:01:00.001+00:002013-12-21T19:04:33.184+00:00Wesołych Świąt i do Siego Roku!Kiedyś już wspominałam o tym, że od kilku lat projektujemy własne kartki świąteczne. Dodaliśmy sobie tym samym do przedświątecznych przygotowań, bo rodzina i przyjaciele ich oczekują i nie chcąc ich rozczarować, czujemy się teraz zobowiązani kontynuować tę tradycję - ostrzegam, gdybyście chcieli pójść w nasze ślady *mrugam*. Oto tegoroczna:<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-pzGvmDeOPn4/UrXi9f9hl1I/AAAAAAAADw0/A3NOoC40ymU/s1600/1519062_10152074153599028_1132155068_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="250" src="http://2.bp.blogspot.com/-pzGvmDeOPn4/UrXi9f9hl1I/AAAAAAAADw0/A3NOoC40ymU/s400/1519062_10152074153599028_1132155068_n.jpg" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
W środku zwykle cytujemy klasyczną Bożonarodzeniową literaturę, w tym roku padło na Dr Seussa:</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<span style="background-color: white; color: #898f9c; font-family: 'lucida grande', tahoma, verdana, arial, sans-serif; font-size: 13px; line-height: 18px;">"Then the Grinch thought of something he hadn't before. What if Christmas, he thought, doesn't come from a store? What if Christmas, perhaps, means a little bit more?"</span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<span style="font-family: inherit; line-height: 18px;">Życząc Wam radosnych świąt oraz spełnienia wszelkich planów w Nowym Roku, dziękuję za lojalność i pamięć.</span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<span style="font-family: inherit; line-height: 18px;">Do (częstszego, mam nadzieję) zobaczenia w 2014!</span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06174641202546306052noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-2896229148444196183.post-37347305907633274182013-10-15T16:51:00.000+01:002013-10-15T17:27:37.660+01:00O szkole specjalnejUpdate szkolny: Nicholas zaczął czwartą już klasę (choć ma dopiero 8 lat, taki tu przeklęty system - na szczęście coraz więcej tubylców narzeka, ja już przestałam strzępić język), ale w nowej szkole. Jest to szkoła specjalna, jedyna taka w promieniu 50 mil - a my, zupełnie przypadkowo, mieszkamy o rzut oszczepem, najbliżej zapewne w całej historii tej szkoły. Dojście zajmuje nam 7 minut (mierzyłam). Wystarczy jednak mieszkać dalej niż 5 mil, a automatycznie przysługuje transport - oczywiście przystosowany do potrzeb niepełnosprawnych, z personelem z CRB (<i>Criminal Records Bureau</i> - w UK każdy, kto pracuje z dziećmi, jest sprawdzany na okoliczność wyroków, by wyeliminować pedofili, jeżdzących po pijanemu etc) - oprócz kierowcy, w busie czy taksówce musi też być tzw. escort, a więc opiekun/ka na czas przejazdu. Dla mnie niestety oznacza to, że nie mam szansy bliższego zapoznania się z rodzicami, bo około 90% dzieci jest dowożonych na koszt hrabstwa, i rodzice ani ich nie przywożą, ani odbierają.<br />
<div>
Wykorzystuję więc każdą okazję, a jest ich szczęśliwie wiele, by poznać rodziców. Spotkania przy kawie, kiermasze, festyny, z których fundusze zasilają szkołę - w to wszystko jestem zaangażowana (i jak zwykle podziwiam i polecam uwadze komitetom rodzicielskim w Pl, które, kiedy ja chodziłam do szkoły, nie robiły zupełnie nic, tak chyba było wszędzie, choć moja podstawówka była wyjątkowo beznadziejna).</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-amYIVVZtTXA/Ul1jJ9ZqsSI/AAAAAAAADss/KBhRgSZ3nrE/s1600/1230026_10151943534273274_7668261_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="320" src="http://2.bp.blogspot.com/-amYIVVZtTXA/Ul1jJ9ZqsSI/AAAAAAAADss/KBhRgSZ3nrE/s320/1230026_10151943534273274_7668261_n.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Pomagam sprzedawać podarowane przez rodziców i personel książki dziecięce w czasie kiermaszu <i>(Summer Fete</i>)</td></tr>
</tbody></table>
<div>
<br /></div>
<div>
Wracając jednak do szkoły: jesteśmy na 100% pewni, że podjęliśmy właściwą decyzję. Nicholas jest w grupie Maskonurów - w szkole nie ma klas, lecz grupy, liczące maksimum 10 dzieci, które mają ptasie nazwy. W każdej takiej grupie jest pedagog i trzy osoby pomagające (<i>Learning Support Assistants)</i>: na 115 dzieci jest 85 osób personelu. Zmiana z klasy liczącej 32 uczniów, gdzie była jedna nauczycielka i jedna LSA, to ogromna poprawa. Mimo, że Nicholas miał swoją opiekunkę 25 godzin tygodniowo, i była to wspaniała osoba, nieustanne przybywanie <i>one to one</i> z dorosłym okazało się fiaskiem. Po naszych doświadczeniach ze szkołą "normalną" radzę wszystkim rodzicom dzieci specjalnej troski, szczególnie autystycznych: nie wysyłaj dziecka na siłę do "zwykłej" szkoły. No chyba, że mieszkasz w Finlandii, gdzie nie ma szkół specjalnych (ani prywatnych), bo szkolnictwo jest bardzo elastyczne, egalitarne i na wyższym poziomie od tutejszego (i polskiego). Zmieniłam zdanie na temat integracji, i zarówno lektury jak i rozmowy z wieloma rodzicami potwierdzają mój sceptycyzm: dla wielu, jeśli nie dla większości dzieci niepełnosprawnych, szkoła specjalna jest o wiele lepszym wyjściem. W UK dziecko z SEN (<i>Statement of Special Educational Needs</i>) jest 9 razy częściej zawieszane lub całkowicie wyrzucane ze szkoły zwykłej (<i>mainstream)</i>, niż dziecko bez SEN. Integracja i motywowanie dzieci neuronietypowych przez neurotypowe to fikcja - kończy się na tym, że dziecko autystyczne spędza czas z dorosłą opiekunką, nauczyciel/ka nie mają bowiem czasu w ogóle, mając 30 neurotypowych dzieci do uczenia, na pracę ze "specjalnym", a neurotypowe dzieci bawią się między sobą, a nie z tym, który jest "inny". Jaki zatem pożytek z bycia w "normalnej" szkole? Taki, że w raporcie, w którym dziecko, którego mózg funkcjonuje inaczej, jest mierzone wg kryteriów stawianych dzieciom z mózgami typowo pracującymi, i potem miażdząco oceniane jako "poniżej oczekiwań"? Jakby powiedział ten wielki mędrzec, Homer Simpson: <i>Doh! Apples and oranges </i>- nie porównuj jabłek z pomarańczami. Żaden pożytek. W szkole zwykłej każda klasa ma narzucony taki sam program, dla wszystkich uczniów, a indywidualizacja dla dziecka specjalnej troski jest kolejną fikcją - i tak jest zawsze mierzone wg programu głównego, bo cały system to wielka machina, która jest mało elastyczna. Dla kontrastu, w bardzo elastycznej szkole specjalnej każde dziecko ma prawdziwie indywidualny, dostosowany nie do wieku, lecz do możliwości, program, nie ma zadań domowych, nie ma idiotycznych raportów o byciu na poziomie rozwoju"poniżej oczekiwań" (<i>below national expectations</i>).</div>
<div>
Podsumowując: silenie się na integrację i walka o utrzymanie dziecka w zwykłej szkole za wszelką cenę - wg mnie nie są tego warte. Szkoła specjalna to nie wyrok i poddanie się - to często ogromna poprawa i zmiana na lepsze, szansa na to, że w przyszłości dziecko będzie bardziej pewne siebie, pełne wiary w swoje możliwości, szczęśliwsze, uniknie prześladowań i będzie bardziej niezależne.</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06174641202546306052noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-2896229148444196183.post-31442695775254408522013-10-14T21:47:00.002+01:002013-10-14T21:48:12.019+01:00TV i perfumyNa drugim blogu są już trzy wpisy: dwa o ulubionych serialach telewizyjnych, oraz pierwszy o <a href="http://annamariatuckett.wordpress.com/2013/10/14/i-do-like-the-smell-of-toast-in-the-morning/">perfumach</a>. Zapraszam.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-DXRWRSD2xNg/UlxYSq71m4I/AAAAAAAADsc/L_vWIAzuri8/s1600/magichour5.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="http://3.bp.blogspot.com/-DXRWRSD2xNg/UlxYSq71m4I/AAAAAAAADsc/L_vWIAzuri8/s320/magichour5.jpg" width="320" /></a></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06174641202546306052noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2896229148444196183.post-61468677804904376602013-10-01T17:08:00.002+01:002013-10-01T17:15:45.981+01:00Nowy blog Zapraszam na mój blog anglojęzyczny: <a href="http://annamariatuckett.wordpress.com/">http://annamariatuckett.wordpress.com</a>. Do tej pory napisałam tylko dwa posty, ale jeden dotyczy seriali, tematu, który zawsze spotykał się tu ze sporym odzewem.<br />
Nie porzucam pisania tutaj ostatecznie, ale że akurat straciłam moją polską fuchę dziennikarską, to oddalam się coraz bardziej od pisania krótkich tekstów po polsku, poza książkowym projektem - jedna dobra strona końca umowy to koniec rozmieniania się na drobne i więcej czasu na duży projekt.<br />
Zapraszam też do polubienia mojej strony na <a href="https://www.facebook.com/annamariatuckett">Facebooku</a> oraz śledzenia mnie na<a href="https://twitter.com/StilettoLady"> Twitterze </a> i <a href="http://www.pinterest.com/annamtuckett/boards/">Pinterest</a>.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://4.bp.blogspot.com/-JT18i6MFL_U/Ukry2pHfWVI/AAAAAAAADro/WWVNAdTKeII/s1600/1240425_10151932013893274_1310385159_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="320" src="http://4.bp.blogspot.com/-JT18i6MFL_U/Ukry2pHfWVI/AAAAAAAADro/WWVNAdTKeII/s320/1240425_10151932013893274_1310385159_n.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">A selfie a day keeps the doctor away</td></tr>
</tbody></table>
<br />Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06174641202546306052noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2896229148444196183.post-24058383258438825072013-07-19T14:55:00.000+01:002013-07-19T14:55:18.774+01:00A jutro......wyjeżdżamy tam, dokąd tęsknię.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-IfhdjnxiAtA/UelBbEtlq4I/AAAAAAAADkQ/1zB2SLU7UTc/s1600/Haderslev_Torvet_by_kimjorsing.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="235" src="http://1.bp.blogspot.com/-IfhdjnxiAtA/UelBbEtlq4I/AAAAAAAADkQ/1zB2SLU7UTc/s400/Haderslev_Torvet_by_kimjorsing.jpg" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-osq_eqtDNOs/UelE6RgdIMI/AAAAAAAADl0/0txy8ReITj8/s1600/9da8cccae8c04ae7a4c3853f6d3801b9.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="250" src="http://3.bp.blogspot.com/-osq_eqtDNOs/UelE6RgdIMI/AAAAAAAADl0/0txy8ReITj8/s320/9da8cccae8c04ae7a4c3853f6d3801b9.jpg" width="320" /></a></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-H05NDyQJ8KQ/UelBe0nnR3I/AAAAAAAADkY/PZlPf1JLwCU/s1600/Cykler_Haderslev.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="280" src="http://1.bp.blogspot.com/-H05NDyQJ8KQ/UelBe0nnR3I/AAAAAAAADkY/PZlPf1JLwCU/s400/Cykler_Haderslev.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Miasto, w którym mieszkałam, i które odwiedzimy</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-s2zMxkicQjo/UelCdy0M8cI/AAAAAAAADko/EvoTh2IMqUE/s1600/6ca585c20709a205c6dcd63f34bc2352.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="http://2.bp.blogspot.com/-s2zMxkicQjo/UelCdy0M8cI/AAAAAAAADko/EvoTh2IMqUE/s320/6ca585c20709a205c6dcd63f34bc2352.jpg" width="255" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-Ib5Uy0Sap5c/UelCgOzSIbI/AAAAAAAADkw/iBm65Xb5eEU/s1600/bfe28645931b3292ed6aa31004bd674a.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="http://1.bp.blogspot.com/-Ib5Uy0Sap5c/UelCgOzSIbI/AAAAAAAADkw/iBm65Xb5eEU/s400/bfe28645931b3292ed6aa31004bd674a.jpg" width="266" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-1tVQseAq3xU/UelENMwtibI/AAAAAAAADls/LdQM9G-41TU/s1600/3b1000bd7ccb031dcc4c2d0414805cbb.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="266" src="http://3.bp.blogspot.com/-1tVQseAq3xU/UelENMwtibI/AAAAAAAADls/LdQM9G-41TU/s400/3b1000bd7ccb031dcc4c2d0414805cbb.jpg" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-YLYIaOUrO_c/UelCtthDAbI/AAAAAAAADk4/bjG7XYpQZiY/s1600/5e09fda9e136374c0edeeaba799d729f.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="266" src="http://3.bp.blogspot.com/-YLYIaOUrO_c/UelCtthDAbI/AAAAAAAADk4/bjG7XYpQZiY/s400/5e09fda9e136374c0edeeaba799d729f.jpg" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-VTi0-tAaULM/UelCwT_TSUI/AAAAAAAADlA/G_OrnArJsWQ/s1600/9f080b0e40e8939ded3eb8a59a712eaf.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="http://3.bp.blogspot.com/-VTi0-tAaULM/UelCwT_TSUI/AAAAAAAADlA/G_OrnArJsWQ/s400/9f080b0e40e8939ded3eb8a59a712eaf.jpg" width="265" /></a><a href="http://2.bp.blogspot.com/-AtgJj8Ph1ko/UelDsuaRkyI/AAAAAAAADlQ/gLB-nB_pVH8/s1600/1f507b4c60dfc52b814b2d5ed4047237.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="305" src="http://2.bp.blogspot.com/-AtgJj8Ph1ko/UelDsuaRkyI/AAAAAAAADlQ/gLB-nB_pVH8/s400/1f507b4c60dfc52b814b2d5ed4047237.jpg" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-z62wp-cZq3Q/UelDyiqeDcI/AAAAAAAADlY/YYmfQ_l21ko/s1600/e909dd88dd6057f47b1b1f5fb2347084.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="http://4.bp.blogspot.com/-z62wp-cZq3Q/UelDyiqeDcI/AAAAAAAADlY/YYmfQ_l21ko/s400/e909dd88dd6057f47b1b1f5fb2347084.jpg" width="293" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-kKmKQFXeVEQ/UelD0GCbWfI/AAAAAAAADlg/dwZ4t3CDseE/s1600/b510dd0ae7ea8932022f9ec4ad1269e6.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="http://2.bp.blogspot.com/-kKmKQFXeVEQ/UelD0GCbWfI/AAAAAAAADlg/dwZ4t3CDseE/s400/b510dd0ae7ea8932022f9ec4ad1269e6.jpg" width="299" /></a></div>
Zdjęcia z Pinterest.Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06174641202546306052noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-2896229148444196183.post-54300706873301060742013-06-28T21:31:00.003+01:002013-06-28T21:36:56.506+01:00Literacko<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #505050; font-family: Times New Roman CE, Times New Roman;"><span style="line-height: 16px;">Magda "maniaczka czytania" wywołała mnie do tablicy, a odpowiedź na ankiety to łatwy sposób, by znowu rozruszać blogowe mięśnie. Dziękuję za pamięć, cierpliwość i wyrozumiałość, i przepraszam za brak odpowiedzi na niektóre komentarze.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #505050; font-family: Times New Roman CE, Times New Roman;"><span style="line-height: 16px;"><br /></span></span></div>
<ol style="background-color: white; color: #505050; font-family: 'Times New Roman CE', 'Times New Roman'; font-size: 14px; line-height: 16px; text-align: justify;">
<li><span style="font-size: small;"><i>Proza, poezja czy... komiks?</i> Proza, proza i jeszcze raz proza. Choć dzięki dobrej znajomości języka odkrywam też piękno anglojęzycznej poezji - bo zawsze lepiej czytać w oryginale, a poezję - szczególnie. Są takie wiersze, jak <i>T<a href="http://en.wikipedia.org/wiki/This_Be_The_Verse">his Be The Verse</a></i> Larkina, <i><a href="http://en.wikipedia.org/wiki/To_Autumn">Ode to Autumn</a></i> Keatsa czy <a href="http://www.poetryfoundation.org/poem/179622"><i>I carry your heart </i></a>ee cummings, których po prostu nie wypada nie znać. Pierwsze werse pierwszego i drugiego utworu są cytowane tak często, jak pierwsze zdanie "Dumy i Uprzedzenia" - mieszczą się zapewne w top 10 cytatów w brytyjskich mediach. Komiks ostatni raz czytałam jako dziecko (z cyklu "Tytus, Romek i Atomek").</span></li>
<li><span style="font-size: small;"><i>Ukochany wiersz</i>. Nawiązując do powyższego - dzięki f<a href="http://backwards-in-high-heels.blogspot.co.uk/2009/11/bright-star.html">ilmowi Jane Campion</a>* i związkowi Keatsa z Winchesterem, odkryłam jego wiersze, z których wyróżniam właśnie <a href="http://www.poemhunter.com/poem/bright-star/"><i>Bright Star</i> </a>i <i>Ode to Autumn</i>, ten drugi zainspirowany jesiennymi krajobrazami miejsca, w którym mieszkam. Można zwiedzać moje miasto śladami dwóch literackich gigantów: Jane Austen i Johna Keatsa (są specjalne wycieczki z przewodnikami).<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-KvPKsb-tGR4/Uc3xOmXekHI/AAAAAAAADjE/EiirVYKfaII/s656/943655_10151652309983274_159050032_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="400" src="http://2.bp.blogspot.com/-KvPKsb-tGR4/Uc3xOmXekHI/AAAAAAAADjE/EiirVYKfaII/s400/943655_10151652309983274_159050032_n.jpg" width="298" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Nicholas obok grobu Jane Austen w katedrze winchesterskiej, wiosna 2013</td></tr>
</tbody></table>
</span></li>
<li><span style="font-size: small;"><i>Nigdy nie sięgam po</i>... - komiksy, autobiografie celebrytów klasy Z, poradniki ogrodnicze - jak się można domyślać, w kraju z największym chyba na świecie bzikiem na tym punkcie, jest ich multum.</span></li>
<li><span style="font-size: small;"><i>Prezent inny niż książka</i> - jutro otrzymam prezenty prosto z USA, o które prosiłam, i będą to ubrania oraz kosmetyki marek wcale lub trudno dostępnych (nawet jeśli tak, to często znacznie droższych) tutaj. Tak, jest to podpowiedź - każdy podarunek cieszy, ale zdarzyło mi się otrzymać prezenty z Pl marek... brytyjskich, a przecież nie brakuje w Polsce rodzimych wytwórców.</span></li>
<li><span style="font-size: small;"><i>Bloguję, bo...</i> - bo wierzę w teorię 10 tysięcy godzin: głosi ona, że trzeba spędzić tyle godzin na danej aktywności/w danym zawodzie, by być w tym dobrym/kompetentnym, i to z pewnością dotyczy zawodowego pisania - zamiast jednak pisać do szuflady, dziś aspirujący pisarze blogują.</span></li>
<li><span style="font-size: small;"><i>Komu wierzysz: profesjonalnym krytykom, czy czytelnikom polecającym sobie nawzajem tytuły?</i> - wierzę profesjonalnym krytykom, wielu cenię i czytam od lat. Czerpię też często inspirację z popularnych tutaj list typu "Moje ulubione książki", "Książki mego życia" etc etc, o które pytani są pisarze, ale także inne sławy - wiele magazynów ma takie stałe rubryki. Dziś np. przeczytałam taką listę Zadie Smith, i większość z jej 10 rekomendacji była mi nieznana, a z pewnością warta przeczytania. Na wiele ciekawych pozycji trafiłam dzięki blogom i FB.</span></li>
<li><span style="font-size: small;"><i>Dobrą powieść ostatnio czytałam...</i> - fantastyczną <a href="http://www.amazon.co.uk/Katherine-Anya-Seton/dp/0340839880/ref=sr_1_1?s=books&ie=UTF8&qid=1372449863&sr=1-1&keywords=katherine+anya+seton"><i>Katherine </i>Anyi Seton</a>, pierwszy raz wydaną w 1954, i od tego czasu stale w druku. To była ostatnia pozycja z nieoficjalnego <a href="http://backwards-in-high-heels.blogspot.co.uk/2011/01/kanon-literacki-brytyjki.html">kanonu Brytyjki</a>, której jeszcze nie czytałam. Jej miejsce w Top 10 najukochańszych powieści jest dla mnie całkowicie zrozumiałe, jak i to, że wiele Brytyjek przyznaje się do czytania tej książki 5, 7, 9 razy! To szalenie wciągająca historia prawdziwej postaci, Katherine Swynford, kochanki, a później żony John of Gaunt, księcia z rodu Lancaster**, a tym samym przodkini wielu koronowanych głów Europy, w tym obecnej królowej Elżbiety II. Nie wiem, czy kiedykolwiek przetłumaczona na polski (podejrzewam, że podobnie jak inna pozycja z kanonu, która jest historycznym romansem, czyli <a href="http://backwards-in-high-heels.blogspot.co.uk/2010/09/ksiazki-londynskie.html"><i>Forever Amber</i></a>, nie jest), ja ją zaliczam do moich absolutnych faworytek.</span></li>
<li><span style="font-size: small;"><i>Literatura faktu czy fikcja?</i> - niemal 50:50, z niewielką przewagą beletrystyki.</span></li>
<li><span style="font-size: small;"><i>Czasem nie czytam, wolę... </i>- obejrzeć dobry film lub serial.<i> </i></span></li>
<li><span style="font-size: small;"><i>Czytasz w wannie? </i>- bardzo rzadko, bo rzadko się kąpię *mrugam*.</span></li>
<li><span style="font-size: small;"><i>Jesz czytając/czytasz jedząc?</i> - jeśli jem sama - zawsze.</span></li>
</ol>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #505050; font-family: Times New Roman CE, Times New Roman;"><span style="line-height: 16px;">*Już wkrótce BBC pokaże nowy serial wyreżyserowany przez Jane Campion - nie mogę się doczekać! Szkoda tylko, że w głównej roli obsadzono zwariowaną Scjentolożkę, Elisabeth Moss (Peggy Olson z Mad Men). Jak o przynależności </span></span><span style="color: #505050; font-family: 'Times New Roman CE', 'Times New Roman'; line-height: 16px;">Moss </span><span style="color: #505050; font-family: 'Times New Roman CE', 'Times New Roman'; line-height: 16px;">do tej ponurej sekty (patrz: film <i>The Master</i>) napisała ceniąca jej aktorstwo felietonistka Guardiana - Scjentologia?! Naprawdę? Ugggh...</span><br />
<span style="color: #505050; font-family: 'Times New Roman CE', 'Times New Roman'; line-height: 16px;"><br /></span>
<span style="color: #505050; font-family: 'Times New Roman CE', 'Times New Roman'; line-height: 16px;">**Jak wiadomo, Wojna Róż <i>(War of the Roses)</i>, czyli rywalizacja dwóch wielkich angielskich rodów, York i Lancaster, zainspirowała G. R. R. Martina do napisania cyklu Pieśń Lodu i Ognia (Stark i Lannister, ehkm).</span></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06174641202546306052noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-2896229148444196183.post-91049571915227758512013-02-27T14:17:00.000+00:002013-02-27T14:22:56.985+00:00Life gets in the wayJak w tytule. Zaniedbałam bloga bardzo i przepraszam, także za brak odpowiedzi na komentarze. Nie ma też na razie postępu w blogu anglojęzycznym. Od kilku miesięcy próbuję klawiatury używać tylko w celach komercyjnych, ale generalnie nie starcza mi sił (czy raczej: samodyscypliny) na zamiary. Na pytanie, czy trzymam się zeszłorocznych postanowień uczciwa odpowiedź brzmi zatem "nie". Nie wytrwałam w postanowieniu niekupowania ubrań, choć wszystkie nabytki są znacznie bardziej przemyślane - poza tym, kolekcja Marni dla H&M była tylko jedna, i wyprzedała się w 24 godziny, i upolowany przeze mnie żakiet wart był moralnego upadku - w Londynie w kolejkach do sklepów H&M znajdowały się jednostki, które specjalnie przyleciały (sic!) z takich miejsc, jak Arabia Saudyjska, by kupić rzeczy z tej kolekcji. Poza tym, dotrzymałam mniej rygorystycznej wersji postanowienia - od pół roku wszystko, co kupiłam (z kategorii "ubrania i dodatki"), było obniżone, albo dzięki kodom zniżkowym, lub na wyprzedaży.<br />
Co się poza tym wydarzyło:<br />
1. Byłam w Budapeszcie na wygranej wycieczce, a w marcu wybieram się na wygrany weekend w Londynie (<i>don't hate me!</i>). W lipcu zaś planuję wizytę w ukochanej Danii, czego mi tubylcy zazdroszczą, bo Skandimania trwa. Niedawno zakończyła się u nas II seria doskonałego duńskiego serialu Borgen (recenzowałam <a href="http://backwards-in-high-heels.blogspot.co.uk/2012/01/dobry-serial-ogladam-ii.html">tu</a>, a jeszcze obszerniej pisała o nim <a href="http://chihiro.blox.pl/2012/02/Co-sie-dzieje-w-panstwie-dunskim.html">Chihiro)</a>, oglądana przez rekordową publiczność i analizowana i chwalona w rekordowej ilości brytyjskich mediów - nawet tutejsi politycy pisali artykuły chwalące uczciwość, z jaką przedstawia świat polityki, zaś felietonistki i pisarki o swym zadurzeniu w postaci duńskiej premier (jedna opisała, jak zachęca do oglądania młode dziewczyny, bo kobiety w Borgen to znakomite <i>role models</i>). Serial porusza najważniejsze kwestie moralne, i powinien być obowiązkowy dla wszystkich polityków - dla polskich z pewnością. Za sprawą brytyjskich mediów seriale duńskie zainteresowały nawet kuloodporną na wszystko, co nie po angielsku, amerykańską publiczność, choć <a href="http://bitchmagazine.org/article/nordic-noir-steig-larsson-lisbeth-salander-feminist-analysis-the-killing">tylko intelektualną elitę</a>...<br />
<br />
2. ...ale trzeba oddać Amerykankom, co należne - równie wielkim fenomenem jest serial <i>Girls</i>, a Lena Dunham to idolka milionów Brytyjek. Oglądacie? Czy u Was to też fenomen?<br />
<br />
3. W tym roku świętujemy 200-lecie wydania Dumy i Uprzedzenia, i z tej okazji dużo się dzieje w moim mieście i pobliskim Chawton, gdzie Jane Austen napisała tę powieść. W sobotę wybieram się na specjalną wycieczkę po miejscach związanych z Austen. Niezawodna Royal Mail wypuściła pamiątkowe znaczki, a w mediach legiony fanek Mr Darcy (i Colina Firtha) piszą zaś miłosne epistoły, takie jak <a href="http://www.huffingtonpost.com/elinor-lipman/in-the-matter-of-mr-darcy_b_2551744.html?utm_hp_ref=books">t</a>a.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-LissaOIaSNg/US4RaO0WPnI/AAAAAAAADgU/iV7J995qu3k/s1600/734961_437431373004178_1362443711_n.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="http://1.bp.blogspot.com/-LissaOIaSNg/US4RaO0WPnI/AAAAAAAADgU/iV7J995qu3k/s320/734961_437431373004178_1362443711_n.png" width="320" /></a></div>
4. Ostatnie pół roku to był czas wielu odkryć kosmetycznych - mam mnóstwo nowych faworytów, i postaram się o nich napisać.<br />
5. To także czas doskonalenia moich umiejętności w pieczeniu - masa nowych książek poświęconych <i>baking</i> przydała się, bowiem piekę przynajmniej raz w tygodniu, i stale rozszerzam repertuar.Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06174641202546306052noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-2896229148444196183.post-78214012427962173782013-01-23T14:46:00.000+00:002013-01-24T13:31:32.276+00:00Encyklopedia Kuchni Brytyjskiej, C - Curry<span style="font-family: inherit;"><span style="background-color: white; color: #5c5c5c; line-height: 18px;">"Hinduskie" curry to mięso (wszelakie - od najpopularniejszego kurzego, przez jagnięce, po baranie, a nawet koźlinę), ryby lub warzywa w pikantnym sosie z cebuli, czosnku i świeżego imbiru, z dodatkiem różnych zestawów przypraw. Słowo curry wywodzi się z tamilskiego „kari“, oznaczającego po prostu „sos“, nazywanie tej potrawy "curry z sosem" lub "w sosie", co niegdyś zobaczyłam na popularnym polskim blogu, jest zatem nietrafne (nikt w Anglii nie mówi "<i>curry with sauce</i>" bo sos to integralna część potrawy i nie ma "curry bez sosu"). Jest wiele rodzajów curry, mniej lub bardziej ostrych, a najczęściej jedzone nosi nazwę </span><b style="background-color: white; color: #5c5c5c; line-height: 18px;">tikka masala</b><span style="background-color: white; color: #5c5c5c; line-height: 18px;">. Pierwszy przepis na curry pojawił się już w 1747 roku, w książce kucharskiej Hannah Glasse. Glasse jest uważana za pierwszą pisarkę kulinarną w angielszczyźnie, stworzyła bowiem pierwszą książkę kucharską "dla ludzi" - przed nią książki zawierające przepisy były przeznaczone dla kucharzy, ergo - do użytku w kuchniach arystokratycznych. Historia Glasse jest przy tym b. ciekawa: była nieślubnym dzieckiem, a potem wdową z kilkorgiem dzieci na utrzymaniu, i choć jej książka sprzedawała się doskonale, i uczyniła ją na jakiś czas zamożną, trafiła do więzienia dla dłużników i zmarła w biedzie. Jej przepisy były pierwszymi, które były uproszczone, praktyczne i szybkie, przynajmniej na tyle, na ile było to możliwe w XVIII- wiecznej kuchni. Jej curry było potrawką z mięsa, np. królika, której mało wyrazisty smak poprawiały hinduskie przyprawy takie jak podprażone i zmielone nasiona kolendry. Wkrótce kucharze zaczęli stosować gotowe mieszanki przypraw, którymi doprawiano mdłe, bo z konieczności dokładnie gotowane, warzywa i mięsa. </span></span><br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://4.bp.blogspot.com/-45qBZOT9tCw/UP_8Jnvg_lI/AAAAAAAADf8/-qgNgubpaVw/s1600/SNN1333CC--6827_1359190a.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="321" src="http://4.bp.blogspot.com/-45qBZOT9tCw/UP_8Jnvg_lI/AAAAAAAADf8/-qgNgubpaVw/s400/SNN1333CC--6827_1359190a.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Przepis Hanny Glasse, <a href="http://www.thesun.co.uk/sol/homepage/news/3749809/Chicken-curry-recipe-from-1796-found.html">stąd</a></td></tr>
</tbody></table>
<span style="font-family: inherit;">
</span>
<span style="font-family: inherit;"><span style="background-color: white; color: #5c5c5c; line-height: 18px;">P</span><span style="background-color: white; color: #5c5c5c; line-height: 18px;">opularność curry wciąż rosła, a po upadku Imperium napływ emigrantów z Bangladeszu* i pojawienie się dużej ilości restauracji i tańszych tzw. <i>curry houses (</i>w Birmingham, angielskiej stolicy curry, zwane także <i>balti houses</i>), a więc knajpek gotujących wyłącznie curry, z dodatkami w postaci ryżu, chlebka naan, aloo gobi i innych, przyczyniło się do tego, że curry stało się jednym z ulubionych dań na wynos (<i>take away</i>) i dziś stanowi, obok <i>fish & chips</i>, narodową potrawę Wielkiej Brytanii. W samych Indiach na tego rodzaju potrawy raczej nie używa się określenia curry, a autentyczne hinduskie dania rzadko smakują tak samo, jak te podawane w restauracjach w UK, choć ze względu na to, że brytyjscy turyści w Indiach domagali się tikka masala z kurczaka, UK obecnie <u>eksportuje</u> to danie do Indii i Bangladeszu. </span></span><br />
<br />
<span style="background-color: white; color: #5c5c5c; font-family: inherit; line-height: 18px;">Robert Makłowicz wspominał w Guardianie, że gdy w czasie studiów dorabiał pracując przy budowie parkingu pod Londynem, płacił niewielką sumę koledze Hindusowi, by jego żona przygotowywała aromatyczne hinduskie posiłki na lunch dla nich obu. Dzięki temu nie był skazany na nieapetyczne (dla niego) kanapki z Marmite czy frytki z octem, jak jego biali koledzy, lecz jadł „po królewsku i dochowując wierności kulinarnej spuściźnie Brytyjskiego Imperium.“</span><br />
<span style="background-color: white; color: #5c5c5c; font-family: inherit; line-height: 18px;">My jemy curry bardzo często. By nie ograniczać się tylko do najbardziej popularnego kwartetu, czyli tikka masala, jalfrezi, korma i green thai (które Osobisty Anglik gotuje z pamięci, i które stanowią w UK lwią część wszystkich curries, zarówno w sklepach, jak i restauracjach), wykupiliśmy <a href="http://www.thespicery.com/pages/spiceboxes/spiceboxes.html">abonament w jednej z firm</a>, jakich tu wiele, która dostarcza gotowe mieszanki przypraw, wraz z przepisami, prosto do domu. Dzięki temu spróbowaliśmy już pysznych curries z Goa, Sri Lanki, z różnych regionów subkontynentu indyjskiego, etc. Największym bowiem problemem, a przy tym najlepszą gwarancją sukcesu, jest skomponowanie mieszanki przypraw, których może być z łatwością 20 w samym curry, nie wspominając o przyprawach potrzebnych do zwyczajowych dodatków, takich jak <a href="http://www.beawkuchni.com/2013/01/dhal-i-straczkowa-kolacja.html">dhal</a>, <a href="http://www.beawkuchni.com/2013/01/aloo-gobi-czyli-kalafior-z-ziemniakami-w-indyjskim-wydaniu.html">aloo gobi</a> czy raita. Osobom z UK bardzo polecam takie serwisy, choć podrażają one koszt obiadu.</span><br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://3.bp.blogspot.com/-KRxYRK2_Spk/UP_6GMTwvFI/AAAAAAAADfs/jTT2ygcTuwA/s1600/currybox_lrg.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="246" src="http://3.bp.blogspot.com/-KRxYRK2_Spk/UP_6GMTwvFI/AAAAAAAADfs/jTT2ygcTuwA/s320/currybox_lrg.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Nasz zestaw do copiątkowego curry <i>(Friday Night Curry)</i></td></tr>
</tbody></table>
<span style="font-family: inherit;">Wracając do wyjątkowego miejsca curry w tutejszej kulturze kulinarnej: tak jak w Polsce w piątkowy wieczór wychodzi się po pracy na drinka czy na kawę, tak tutaj spotkania towarzyskie często łączą się z wizytą w pubie (bo wiele z nich serwuje curry czy dania kuchni tajskiej) lub restauracji, by wspólnie zjeść curry (stąd też nazwa naszych zestawów przypraw). Dla wielu osób curry na wynos i film to idealny sposób na spędzenie weekendowego wieczoru. Poniedziałkowym rytuałem Hestona Blumenthala, gdy jeszcze był żonaty (w zeszłym roku zostawił żonę po 22 latach razem) było KUPNE, gotowe curry i oglądanie filmu.</span><br />
<span style="background-color: white; line-height: 18px;">W sieci oraz książkach kucharskich brytyjskich szefów i kucharzy, znajdziecie mnóstwo receptur na curries - sprawdzone i nieskomplikowane przepisy są np. u Nigelli i Jamiego. Nie brakuje też książek dla osób bardziej zaawansowanych: polecam szczególnie dzieła Madhur Jaffrey - recenzję jej najnowszej książki znajdziecie <a href="http://www.beawkuchni.com/2013/01/ksiazkowy-cd.html">u Bei.</a></span> Jeśli nie chcecie kupować 20 przypraw i tłuc ich w moździerzu, są oczywiście gotowe sosy, choć doznania smakowe nie będą równie wysublimowane - sekret dobrego curry to dobrej jakości, niezwietrzałe przyprawy. BTW, przeraziła mnie pewna znajoma, gdy zapytała czy tikka masala ze słoika pasuje do makaronu - miałam już wizje straszliwej kulinarnej zbrodni, ale, uspokajam koneserów curry, szczęśliwie sos nie zbrukał makaronu.<br />
<span style="background-color: white; color: #5c5c5c; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 13px; line-height: 18px;"><br /></span>
<span style="background-color: white; color: #5c5c5c; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 13px; line-height: 18px;">*Wiele, jeśli nie większość, restauracji hinduskich w UK, prowadzą Bengalczycy z Bangladeszu.</span>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/06174641202546306052noreply@blogger.com27