1. O jakiej porze dnia czytasz najchętniej?
Książki/e-booki - wieczorem, przed snem. W ciągu dnia, szczególnie w niedzielę, czytam prasę na iPadzie. Jak już kiedyś ujawniałam, jestem wielką fanką aplikacji prasowych, szczególnie wydań niedzielnych - niedziela bez Sunday Times...brr, nawet nie chcę myśleć, co by było, gdybym nie mogła nakarmić tego nałogu. Aplikacje, z klipami wideo, grafikami/animacjami, i linkami między artykułami, mają ogromną przewagę nad papierowymi wydaniami i nigdy nie wróciłabym do kupowania gazety w kiosku.
2. Gdzie czytasz?
W łóżku w sypialni lub na kanapie w salonie. Czasem zdarza mi się przeczytać artykuł online przy stole, na Maku.
3. W jakiej pozycji najchętniej czytasz?
Zwisając z żyrandola... Jak każdy chyba, na siedząco lub na leżąco.
4. Jaki rodzaj książek czytasz najchętniej?
Generalnie: powieści i literaturę faktu (fiction and non-fiction). Jeśli chodzi o beletrystykę, dużo powieści współczesnych pisarzy anglojęzycznych - od lat nie przeczytałam książki po polsku. Raczej tzw. obyczajowe niż kryminalne lub science - fiction. Jako że byłam jedną z 1.3 miliona (sic!) osób obdarowanych tu Kindle w ostatnie Boże Narodzenie, nadrabiam ostatnio luki w anglojęzycznej klasyce, jest ona bowiem, by and large, dostępna za darmo lub za grosze. Na oko na każde dwie powieści czytam jedną książkę z kategorii non - fiction, najczęściej z zakresu socjologii, nauk ścisłych, lingwistyki, feminizmu, dziennikarstwa, historii Anglii, a ostatnio nawet... self - help (no skoro miała być pełna nagość...). Dość często czytam też wspomnienia, auto/biografie i książki podróżnicze, mam też dwie półki pełne pozycji okołokulinarnych.
Dzięki latorośli odkrywam nowych autorów dziecięcych lub wracam do ulubionych z własnego dzieciństwa.
5. Jaką książkę ostatnio kupiłaś lub dostałaś?
Zbierający same pochlebne recenzje aktualny bestseller pt. Snow Child, książkę kucharską najnowszej domowej boginii Rachel Khoo (o której wkrótce w osobnym poście) a na Kindle - masę klasyki, ostatnio wszystkie opowiadania E. A. Poe (koszt: £0.00).
6. Co czytałaś ostatnio?
Znakomity, zabawny zbiór esejów wszechstronnie utalentowanej Nory Ephron, pt. I remember nothing (jako e-book). Dygresja: jej nazwisko w Pl jest mało kojarzone, tymczasem jej książki od lat trafiają na listy bestsellerów w UK i USA, no a przede wszystkim powinna być znana jako scenarzystka i reżyserka. Ja ją czczę i wielbię i za książki, i za scenariusze do: When Harry Met Sally, Sleepless in Seattle, Heartburn (najpierw popularna książka, potem film, ze znakomitymi rolami Meryl Streep i Jacka Nicholsona - lata temu w Pl Dorota Stalińska zrobiła z niej sztukę teatralną pt. Zgaga) oraz Julie i Julia (który też reżyserowała). Nora jest też cenioną kucharką i znawczynią tematyki kulinarnej, dlatego jedzenie i gotowanie odgrywa ważną rolą w jej artykułach, książkach i scenariuszach.
Wcześniejszy zbiór esejów, I feel bad about my neck, który też mam i który też bardzo mi się podobał |
No właśnie ów wstydliwy poradnik (self - help manual) jednej z najbardziej znanych life coaches na świecie (nie należy mylić life coach z coach - w Pl oglądałam program, w którym uparcie nazywano takiego life coach 'coach'em', niesłusznie), Marthy Beck. Jako osoba głęboko sceptyczna wobec wszelkiej maści gurus i life coaches (nie mówiąc już o motivational speakers), która nie wierzy w duchy, paranormalne siły, cuda, życie wieczne, etc. etc., postanowiłam jednak się przekonać, skąd popularność książek Beck, zwłaszcza, że ukończyła ona Harvard i była tam wykładowcą. Jest ona też "uciekinierką" ze wspólnoty mormońskiej, w której dorastała, i ma niepełnosprawne dziecko. Gdy zatem ujrzałam jej książkę pt. Finding Your Own Way na półce w mojej bibliotece, postanowiłam się dowiedzieć, czy się czegoś nauczę. I muszę przyznać, że nie tylko znakomicie się ją czyta, ale też jest w niej dużo interesujących informacji z różnych dziedzin, np. antropologii i fizyki. Nie wyzbyłam się mego sceptycyzmu, ale kto wie, jestem dopiero po lekturze 1/4 całości...
8. Używasz zakładek czy zaginasz rogi?
Serio? No pewnie, że zakładek, jestem dobrze wychowana. Używam papierowych, darmowych zakładek, najczęściej z biblioteki czy księgarni, gdzie często dostępne są zakładki reklamujące np strony internetowe dla bibliofili etc. Mam też specjalne zakładki do książek kucharskich i okołokulinarnych.
9. E-book czy audiobook?
Zdecydowanie to pierwsze - jestem wzrokowcem i nie spędzam długich godzin w samochodzie czy pociągu, a tylko w takim wypadku sięgnęłabym po audiobooka.
10. Jaka jest Twoja ulubiona książka z dzieciństwa?
W pierwszej 10 znalazłyby się wszystkie usual suspects: Pollyanna, Pippi, Mała Księżniczka, Ania z Zielonego..., Muminki, Dzieci z Bullerbyn, Tajemniczy Ogród, Mikołajek, Godzina Pąsowej Róży... Jednak na pierwszym miejscu zawsze będzie Miś o Bardzo Małym Rozumku - jestem pewna, że to właśnie A.A. Milne zawdzięczam anglofilię.
11. Którą z postaci literackich cenisz najbardziej?
Niedawno skończyłam Małe Kobietki i przypomniałam sobie, jak bardzo lubię Jo March, choć, a może właśnie dlatego, że ja w jej wieku byłam zupełnie inna. Nie będę oryginalna, jeśli z postaci bardziej współczesnych wybiorę Lisbeth Salander. Inne ulubione bohaterki to Cassandra Mortmain z I capture the Castle, Linda Radlett z Pursuit of Love, Jane Eyre i Elizabeth Bennett.
Z mężczyzn: kto nie przepada za Sherlockiem i Rhettem Butlerem?
Przy okazji: pamiętacie, jak pisałam o wielkim rozdawaniu książek z okazji Światowego Dnia Książki? W tym roku zgłosiłam się do rozdawania i zostałam zaakceptowana. Co oznacza, że dostanę 25 egzemplarzy I capture the castle (była do wyboru, co po raz kolejny potwierdza jej status klasyka i niewybaczalność braku polskiego przekładu). Oczywiście jedną będzie można tu wygrać - szczegóły wkrótce.
Hłe hłe hłe, to ja, znana stręczycielka na odległość. :> Dobrze, że chociaż "tylko" intelektualna. ;P
ReplyDeleteDzięki Ci za odpowiedź.
Rzeczywiście jesteś "za Pani siostra" z elektronicznymi ułatwiaczami życia. Oczywiście, kiedyś o tym pisałaś, ale nie przypuszczałam, że do tego stopnia. :) Z "analogowego" punktu widzenia jest to tyleż niecodzienne, co fascynujące.
Trochę zazdroszczę Ci The Little Paris Kitchen, ale na Snow Child napaliłam się poważnie (filmiki reklamowe to naprawdę diaboliczne narzędzie ;) ).
Byłabym zapomniała... w kwestii pozycji do czytania: nie ma to jak lewitowanie w kuchni nad okapem! ;))
ReplyDeleteprzypomniało mi się właśnie jak całkiem niedawno Kutz demonstrował w TVP jak zaznacza kartki z interesującym go tekstem zaginając rogi ! O mało nie zaczęłam głośno krzyczeć ;). Self helpa chyba nie dałabym rady przeczytać, ale mam za to koleżankę która czyta tylko i wyłącznie takie książki. Może to dlatego że wcześniej nie czytała żadnych innych ;)
ReplyDeletePodoba mi się Twoje obnażenie. Jestem pełna podziwu dla Twojej wspólczesności. Ja chyba ciągle preferuję książkę papierową. Mój mąż, który spędza długie godziny za kierownicą czyta/słucha audiobooki. Ja je lubię tylko w czasie bardzo długich podróży. Muszę się zainteresować Rachel Khoo. A ja miałam ostatnio możliwość zapoznania się z TYSIĄCAMI książek kucharskich (szczegóły u mnie na blogu). To było przeżycie. Pozdrawiam
ReplyDeleteZawstydzasz mnie, Aniu! Wrrr ;)))
ReplyDeleteWczoraj koleżanka pochwaliła mojego bloga, "nieźle piszesz" powiedziała. A figa! Widzę, że piszę kiepskawo, jak czytam to, co piszesz Ty.
Należę do tych uparcie przywiązanych do szelestu papieru. Wiem, to nieekologiczne, nienowoczesne. Nic nie poradzę na to, że mam dreszcze, jak dostaję przesyłkę z księgarni i nawet nauczyłam się szybko zapominać o straszliwych cenach książek, żeby móc tych dreszczy doświadczać możliwie jak najczęściej.
I nic nie poradzę na to, że raz na jakiś czas muszę przeczytać "Dumę i uprzedzenie" i śmieję się, jakbym czytała ją po raz pierwszy. I tak przy okazji: zakładamy fan club Elżbiety Bennet? ;)))
Pozdrawiam i dziękuję za pyszną lekturę. Nie żałuję ani trochę, że przedłożyłam dziś Twojego bloga nad lenistwo z książką na kanapie :)
P. S. Niestety, czasem zaginam rogi... Pójdę za to do piekła i spotkam w nim klasycznego bibliotekarza z "Pierwszych zapisków na pudełku od zapałek"! ;)
ReplyDeleteJa zaginam rogi i bazgrzę po książkach, zakreślam zdania, które mi się podobają. Lubię zniszczone wielokrotnym czytaniem książki.
ReplyDeleteA ile Ci w liczbach tak pi razy oko książek przeczytanych w miesiącu wychodzi? Bo chyba bardzo dużo! Kiedy Ty to robisz? U mnie ilość przeczytanych nieubłaganie, notorycznie spada z barku czasu, za to stos w przechowalni rośnie i pewnie nigdy się z nim nie uporam już. Może na emeryturze...
Fajnie poczytać :) Ciekawe, czy ja też się kiedyś do e-booków przekonam (czytnik pewnie by pomógł ;) )?
ReplyDeleteP.S. Nora Ephron jest u nas znana, ale głównie jako scenarzystka i reżyserka komedii romantycznych właśnie, mało kto ją kojarzy z książkami. I to jest właśnie ta dziwna polityka związana z tym, co idzie do przekładu, a co nie.
Może jest jakaś mała nadzieja na "I capture the castle" W końcu w poprzednim i w tym roku po raz pierwszy wydano u nas w polskim tłumaczeniu dwie powieści Gaskell i "The tenant of Wildfell Hill" Anne Bronte ;)
Zaginanie rogów to może nie, choć kiedyś tak robiłam (teraz za to mnie irytuje jak inni tak robią), ale zakładanie książki czym popadnie to owszem. Często dzięki temu znajduję ciekawe rzeczy w książkach, do których wracam po długim czasie. Głównie zdjęcia, jakieś ulotki, sporo chusteczek higienicznych. Nowych rzecz jasna. ;)
ReplyDeleteA w ogóle to ja też, przy okazji, podłączę się do podziękowań za ten mały striptiz. Lubię w ten sposób poznawać ludzi, nowym znajomym zresztą zwykle buszuję po regałach w domu. :))
Wiedźmo,
ReplyDeleteSnow Child zainspirowała rosyjska bajka, jestem bardzo ciekawa tej książki, tu jest o niej głośno.
Jeśli chodzi o technologie etc - na pewno nie jestem az tak na czasie, jak powinnam, ale też nie jestem pod tym względem zachowawcza. Ostatnie moje zauroczenie to Pinterest - polecam!
Peek-a-boo,
też bym krzyczała do TV:-) Czytanie Marthy bardzo ułatwia jej poczucie humoru - myślę, że to dzięki temu, iż jej książki są zabawne ona zdobyła tak wysoką pozycję na tym zatłoczonym rynku - w UK największe sieciowe księgarnie mają całe wielkie działy, a nie tylko parę półek, poświęcone wyłącznie self- help.
Lo,
myślę, że i Ty, i inne osoby komentujące przekonacie się bardziej do e-books, jak wreszcie Amazon wejdzie do Pl (zapowiada już od dłuższego czasu). Do czytnika przyzwyczaić się bardzo łatwo - ja sądziłam, że będzie mi trudno, jest taki szary i smutny w porównaniu z iPadem, ale zajęło mi to jakieś 15 minut;-)
Funito,
ReplyDeletebardzo Ci dziękuję. Koleżanka ma rację - piszesz nie tylko nieźle, ale wręcz dobrze:-P Kiedy ja będę choć w 1/10 tak dobra, jak Nora Ephron, lub moi ulubieni felietoniści The Times i Guardiana, mogę umrzeć z poczuciem spełnienia:-)
Książka na pewno przetrwa - ja nie przestanę kupować pięknie wydanych limitowanych edycji, książek kucharskich i książek dla dzieci. Ale nie ma już odwrotu od ebooka i ja jedna nie powstrzymam marszu ku przyszłości, gdzie królować będą księgarnie online i ebooks. Choć nie powiem, że nie czuję się trochę winna - bo ebooks to powód, dla których coraz więcej księgarnii tu plajtuje (podobnie jak sklepów z rozmaitym sprzętem elektronicznym, fotograficznych etc). Ostaną się tylko te najlepsze, specjalistyczne, z najlepszą obsługą...
Kasiu,
moja lista życzeń na Amazonie ma ponad 1000 pozycji - też wystarczy mi do końca życia. Nie czytam tyle, ile bym chciała - myślę, że pi razy drzwi czytam między 5 a 10 książek na miesiąc - zależy od tematyki i grubości. Np eseje Ephron to lektura na jeden, góra dwa wieczory, ale większość innych pozycji jest znacznie dłuższa.
Manio,
największa zaleta czytnika to niewątpliwie dostęp do darmowych ebooks, i różne promocje. Perspektywa posiadania kompletu książek Dickensa za 5 zł naprawdę pomaga się przekonać;-P
W recenzjach Julie i Julia na polskich blogach mało kto wspomniał o niej, i o tym, co Nora zrobiła wcześniej, stąd myślę, że jej nazwisko znają tylko kinomani, a nie tzw. szersza publiczność - tu natomiast tak.
Alu,
a tak, ja też czasem używam takich prowizorycznych zakładek:-)
Bardzo mi miło:-)
No to padam do stóp. Ja rzadko powyżej dwóch daję radę! :-)
ReplyDelete