Dosłownie pół godziny temu kurier dostarczył nową, jeszcze pachnącą drukarnią Nigellę. Zatytułowana po prostu Kitchen, książka jest rozkosznie gruba i pełna apetycznych zdjęć. Towarzyszy ona, oczywista*, telewizyjnej serii programów kulinarnych, którą niedługo pokaże BBC.
Książka podzielona jest na dwie główne części: Kitchen Quandaries (Kuchenne Dylematy) i Kitchen Comforts (Kuchenna Otucha, przetłumaczyłam tak, bo Nigella pisze sporo o pocieszaniu i rozpraszaniu smutków). Jej USP (Unique Selling Point) czyli tym, co odróżnia ją od poprzednich książek Nigelli, jest bardziej poradnikowy ton, i mnóstwo przydatnych rad, nie tylko na temat przygotowywania potraw, ale także np. wyposażenia kuchni (co prawda nie wiem, jak to rozwiąże polski wydawca - bo Nigella podaje rzecz jasna listę brytyjskich dostawców i sklepów, a czasem także poleca produkty firm, których w Pl nie ma, albo są trudno dostępne - pierwszy z brzegu przykład to spagetti z... Marmite, o który to ekstrakt z drożdży w Pl, poza największymi miastami, ponoć trudno). Kitchen będzie z pewnością kolejnym przebojem - właściwie nie ma w książce przepisu, którego nie chciałabym wypróbować, lub zjeść w wykonaniu mej brzydszej, lecz bardziej doświadczonej w kuchni, połówki.
A jutro będę się pławić w drugim swym nałogu - butoholizmie. Wybieram się bowiem do Londynu na musical pt. Shoes - całkowicie poświęcony butom, wszelkim fasonom i markom, od Salvatore Ferragamo po Crocs-y. Tancerze i aktorzy wystąpią łącznie w 250 parach! To będzie uczta! Przed przedstawieniem zamierzam też obadać Otarian - otwartą 2 tygodnie temu pierwszą na świecie sieć restauracji, która podaje carbon footprint, czyli ślad ekologiczny, każdego dania.
*W UK książki kucharskie szefów kuchni i kucharzy - celebrytów właściwie zawsze idą w parze z telewizyjną serią, albo przynajmniej występami w takich programach, jak Saturday Kitchen, gdzie gościnnie gotują najlepsi szefowie kuchni, nawet sam wielki Michel Roux Senior, którego praktycznie nie można zobaczyć nigdzie indziej - mieszka bowiem w Szwajcarii, dokąd się wyniósł, zdegustowany i zmęczony brytyjską obsesją na punkcie nieruchomości i przeludnieniem - z czym się całkowicie zgadzam, choć nie jestem, jak Roux, milionerką - jego stać na angielski dom marzeń, ale widać chciał więcej przestrzeni za mniejsze pieniądze.
Książkom kucharskim, które wydawane są bez reklamy, jaką zapewnia seria w TV, naprawdę trudno się przebić na tutejszym bardzo tłocznym rynku wydawniczym.
nie znoszę Nigelli- jako jedynej medialnej kucharki
ReplyDeletejest obrzydliwa z tym ślinieniem palców-dla mnie to nie sexowne ale przyprawiające o wymioty
a jej dania są tak proste że żadnej zabawy przy nich- ja tam lubię skomplikowane przepisy
to dziwne ale TYLKo jej nie znoszę- lubie Rechel Alen i Annę Olson, Gordona,Jimmiego, nawet Martę
ale Nigellę zawsze wyłączam
nie pojmuję jej fenomenu...
pozdrawiam serdecznie
p.s-nie gniewaj się za tego posta
Fajnie, że napisałaś, Aniu o tej książce, bo kompletnie nie miałam pojęcia, czym może różnić się od jej wcześniejszych wydawnictw. Póki co nie ciągnie mnie do kupna, bo dysponuję całkiem biblioteczką z imieniem Nigella na grzbietach ;), ale jak kiedyś się trafi w promocyjnej cenie to może nie pogardzę. :) Przepisy nie są może odkrywcze, ale jednak jestem z tych pod jej urokiem, a nie tych, których ona drażni. :) No i uwielbiam kupować, mieć, wąchać, przeglądać książki, choćbym nawet skorzystała z jednego przepisu.
ReplyDeleteŻyczę udanego wypadu, mam nadzieję, że nacieszysz oczy i uszy na widowisku i że uda Ci się kupić jakieś wystrzałowe buty.
Pozdrawiam!
Martino,
ReplyDeletepo pierwsze - bardzo dziękuję za odwiedziny i komentarz:-)
Po drugie - nie gniewam się! Ja np. nie znoszę z kolei Gordona, uważam go za prostaka i seksistę, choć jego przepisom nie mam nic do zarzucenia. Jednak na blogach kulinarnych bloggerów/ek z UK znajdziesz bardzo niewiele jego przepisów, za to jego książki kupisz przecenione - dlatego właśnie, że zachowuje się jak prostak, i w dodatku wygłosił, i to nie raz, obraźliwe słowa pod adresem kobiet.
Zachowanie Nigelli mnie nie drażni, cenię jej elokwencję i poczucie humoru, a jej przepisy lubię właśnie za to, że są proste (w tej książce też - nie kupuj;-)), bo nie mam dużego doświadczenia w kuchni i mało cierpliwości.
Pozdrawiam!
Karolino,
Kitchen skupia się na przepisach "rodzinnych" i na codzień - Nigella dużo pisze o tym, czym karmi swoje dzieci, i co gotuje na kolację tylko dla siebie (inaczej niż w Feast) - tradycyjnie wszystko jest b. proste, mieszanka różnych kuchni, trochę włoskiej, trochę amerykanskiej, dużo angielskiej itd. Dużo porad dotyczy wykorzystania resztek - za to, że nie znosi marnować jedzenia, też Nigellę lubię:-) - parę pomysłów na pewno wykorzystam:-)
Dziękuję! Butów raczej nie będę kupować, ale co się napatrzę:-)
No to mnie załatwiłaś tym opisem książki;) Teraz nie spocznę póki nie dostanę jej w swoje ręce:)
ReplyDeleteNigellę lubię, pewnie można ją przedawkować, ale jej poczucie humoru jednak wygrywa:)
Aniu, a możesz coś o tym carbon footprint bliżej?
Pewnie nowej Nigelli na razie nie kupię, ale mam nadzieję, że u nas też wkrótce będzie jej nowy program, bo stare już znam na pamięć i chociaż akurat mnie się jej oblizywanie paluchów podoba, to po raz któryś przy tej samej potrawie zaczyna być nudne. Cieszy mnie to, co piszesz o Ramsayu, widziałam fragmenty Piekielnej Kuchni i poczułam się strasznie wkurzona, bo czy naprawdę trzeba być tak chamskim, żeby ludzie to chcieli oglądać? A musical o butach to chyba tylko na Wyspach jest możliwy (dopuszczam jeszcze USA, ale na pewno nie nasz słodki kraj nad Wisłą, ale może nie mam racji).
ReplyDeleteAnno,
ReplyDeletedziękuję-że się nie gniewasz
a tak po cichu dodam że od dawna odwiedzam Twojego bloga bo bardzo sobie cenię że masz "radar" na modę i wszelkie nowinki ( ja też uwielbiam wiedzieć co jest na czasie w tej dziedzinie;)
i choć na większość ( hmm...chyba nawet na 90%) ubrań o których piszesz mnie nie stać to Twoje wpisy traktuję jako inspirację- by poszukać "ekonomiczniejszej" wersji
p.s- szukałam tej pomadki matowej z revlona- czy one mają jakąs nazwę serii, bo ja widziałam tylko color stay a to chyba nie to;/
pozdrawiam!
p.s- u nas w PL ksiązki Gordona, niestety w "normalnej" cenie
Delie,
ReplyDeleteTobie się na pewno spodoba:-) Jest dużo o szybkim gotowaniu dla dzieci:-)
Trochę pisałam o carbon footprint w poście pt. Etyczny Labirynt - to powszechnie znane w UK określenie na ilość dwutlenku węgla, która wydostaje się do atmosfery podczas danej czynności. Są strony w internecie, gdzie można sobie obliczyć carbon footprint np. każdej podróży, jaką odbyliśmy w ostatnim roku. W UK są całe biznesy oparte na carbon offset - czyli zacieraniu tego śladu. Jeśli np leciałaś samolotem, odcisnęłaś duży ślad ekologiczny - ale możesz ten ślad zatrzeć, sadząc drzewa.
karoLino,
no właśnie, Ramsay to cham, i to już się na nim bardzo zemściło i mści nadal. Dlatego ja go bojkotuję i dziwi mnie popularność jego książek w Pl, która pewnie wynika jednak z tego, że jest go w polskiej TV mniej, niż tu, i pewnie nie tłumaczą wszystkich przekleństw;-)
Martino,
ja też nie mogę sobie pozwolić na te ubrania, ale właśnie traktuję je jako inspirację, i cieszy mnie bardzo, że Ty również:-)
Pomadka jest z kolekcji pod nazwą Matte, i nazywa się Revlon Matte Lipstick - ostatnio widziałam je po prostu w rządku ze wszystkimi innymi szminkami.
Dziękuję za miłe słowa!
zgadzam się co do Twojego zdania na temat Gordona. nie znoszę go! ble (;
ReplyDeleteco do Nigelli to nigdy nie mogłam pojąć dlaczego?! dlaczego jest takim fenomenem i wszyscy się nią zachwycają. ha! do czasu! do czasu, aż nie zobaczyłam z nią kilku ostatnich minut programu (akurat tak mi się przełączyło) i och(!) przepadłam (;
Nie mam żadnej książki Ramseya. Tak się złożyło. Programów jego nigdy nie oglądałam, bo telewizji praktycznie nie używam. W twarzy Ramseya jest coś, co mnie odpycha i dlatego nawet nie zaglądam do nich w księgarni. Nową Nigellę sobie sprawię. Mam takie fazy z nią związane. Dużo gotuję z jej książek na codzień, a potem długo, długo nic. Musicalem mnie zaintrygowałaś. mam nadzieję, ze wkrótce znjdę u Ciebie relację. Miłej zabawy.
ReplyDeleteJa się do Nigelli nie mogę przekonać - nawet nie jako do osoby: miałam jedną jej książkę w ręku i zraziła mnie ogromna ilość składników..
ReplyDeleteNo i to jej pisanie na całą stronę o niebieskich migdałach a potem kawałeczek przepisów. Ale może jestem niesprawiedliwa i jak ksiązkę zobaczę to odwołam:)
Mój holizm to właśnie ksiązki kucharskie:)
Pozdrawiam
Atria
Lubię Nigellę, ale rzadko wykorzystuję jej przepisy. Wydają mi się za ciężkie, ale parę z Nigella Express - np. koktajl z przejrzałych bananów na śniadanie na stałe wszedł do naszej kuchni. Nie jestem uzależniona od Nigelli, ale od Anny Marii z pewnością. Ustawiłam na moim blogu opcję, że blogi które śledzę ustawiają się wg. aktualizacji i zaraz, jak tylko coś napiszesz wpadam do ciebie i czytam :) Pozdrowienia. Właśnie rozglądam się za pelerynką. A tak w ogóle obudziłaś na nowo moje zainteresowanie modą. Odkąd zostałam mamą (5 lat) przestałam modnie się ubierać i zanudzałam się na śmierć wygodnym i sportowym ubraniem, a bo dziecko,a bo biegamy razem, poznajemy świat... itp. Przecież obcasów i fajnych ciuchów szkoda... A tu sobie u Ciebie poczytałam i wróciła mi chęć na nowości! Pierwsze powroty za mną :)) I powiem Ci, że czuję się super! Dzięki! Precz z nudnym ubraniem!! Ale się rozpisałam...
ReplyDeleteMruczanki,
ReplyDeletedziękuję:-)
Lo,
polecam nową Nigellę, choć dla takiej mistrzyni jak Ty może być niewystarczającym wyzwaniem;-) Shoes było fan-tas-tyczne - napiszę relację.
Atrio,
serdeczne dzięki za komentarz. Swego czasu założyłam tu nieformalny klub dla Anonimowych Książko -kucharsko- holików, witaj zatem w klubie:-)
Śnieżko,
lejesz miód na moje serce:-) Bardzo mi miło!
Powodzenia w szukaniu pelerynki:-)
Ja też zapisuję się do Klubu!
ReplyDeleteJestem książko-kucharsko-holikiem, rasowym.
Nigellę uwielbiam.Jej przepisy są świetne i dania zawsze się udają.
Zazdroszczę Ci nowej książki. Na polską wersję pewnie dłuuugo trzeba będzie poczekać.Chyba,że zamówię angielską....
Pozdrawiam.
Jako absolutna maniaczka książek kulinarnych - tą na pewno chciałabym mieć! Mam tylko jedną Nigelli - Świątecznie i baaardzo mi się podoba - lubię ją sobie od czasu do czasu przeglądać :) A Gordona też nie cierpię - ok, w Hell"s Kitchen może sobie źle traktować pracowników, jeśli sobie pozwalają i o tym marzą, ale takie samo traktowanie klientów przez szefa restauracji?! Zgroza!
ReplyDeleteAniu, pomyślałam, że przy okazji wyskoczysz na jakieś zakupy. :) Ale to ja, która w miastach bywa rzadko i korzysta z każdej okazji, aby wejść do sklepów z butami/ciuchami/innymi - niepotrzebne skreślić. ;)
ReplyDeleteAmber,
ReplyDeletewitaj nowa członkini!;-)
Z tego, co widzę, to książki brytyjskich celebrytów kuchennych w przekładzie polskim wydawane są coraz szybciej - wydawcy zmądrzeli i wiedzą, że ludzie mogą sobie po prostu kupić wersję oryginalną i tym samym polski wydawca nie zarobi - dlatego trochę przyśpieszyli;-)
Manio,
Kitchen jest nastawiona na gotowanie dla jednej, 2, góra 4 osób - w przeciwieństwie do Świątecznej, w Kitchen chodzi o gotowanie na codzień, nie od święta, w pewnym sensie więc się uzupełniają;-)
Karolino,
no jasne, że wyskoczyłam - miałam mało czasu, i jak wiesz, kupuję online, ale przecież nie mogłam opuścić okazji, żeby np. pójść do Massimo Dutti, świetna sieć, polecam, na razie nie sprzedają przez internet, więc taka wyprawa to jedyna dla mnie okazja. Kupiłam nie buty, lecz kardigan;-) A show był fantastyczny!
Ha - i to jest dobra wiadomość, że się uzupełniają :) Mam tylko nadzieję, że wydadzą ją szybciej niż po roku (jak Christmas) ...
ReplyDeleteMoze jako cookbookoholiczke zainteresuje Cie ta impreza - http://www.cookbookfair.com/ - Miedzynarowodwy Festiwal Ksiazki Kucharskiej w Paryzu :)
ReplyDeleteKatasiu,
ReplyDeleteserdeczne dzięki za linka. Ach, jak mi się marzy taki wyjazd! W tym roku niestety nie, ale może w przyszłości...