Dziękuję serdecznie Karolinie za zaproszenie do zabawy pt. Dziesiąte zdjęcie. Tak się składa, że kilkaset pierwszych zdjęć na moim Macu jest z naszego ślubu, który odbył się 11 grudnia 2004 roku (tempus fugit!).
Bukiet, z szafirków, hiacyntów i drobnych białych różyczek mam do dziś, choć nie lubię suszonych kwiatów.
Odwzajemniam się Karolinie zaproszeniem do podzielenia się 5 faktami o sobie (teraz ona pewnie sobie pluje w brodę, że mnie zaprosiła), o których jej czytelnicy nie wiedzą i których sami by się nie domyślili. To tzw. meme pt. "mind-numbingly boring facts about me that you were not supposed to know before", które krąży na blogach anglojęzycznych, i, wbrew tytułowi, za to zgodnie z ukrytym założeniem, można się dowiedzieć ciekawych rzeczy *mrugam*.
A to moje 5 nudnych faktów:
1. Mój mózg przypomina gąbkę: wchłania mnóstwo różnych ciekawostek i faktów, i jest po brzegi wypchany różnymi nikomu nieprzydatnymi statystykami. Obudzona w nocy i zapytana np. o rynek produktów do pielęgnacji włosów w USA, mogę wyrecytować: Afro-Amerykanie stanowią zaledwie 6.5% populacji, ale kupują 40% produktów do pielęgnacji i stylizacji włosów. Itd. itp. Mój mózg uwielbia takie właśnie, jak tu je słusznie nazywają, trivia. Mogłabym teoretycznie wykorzystać to w jakimś turnieju TV, tylko że a) mój mózg nie magazynuje takich faktów o sporcie b) nie dorastałam w UK, więc nie odpowiedziałabym na pytanie o np. znaną dobranockę telewizyjną z lat 80.
2. Ten sam mózg nie jest w stanie opanować nauki jazdy - nie mam prawa jazdy, i kto wie, kiedy wreszcie zdam egzamin. Potrzebuję dobrego hipnotyzera, który wmówi mi, że nie zabiję się już za pierwszym podejściem do samodzielnego prowadzenia samochodu. Argumenty typu "nawet półgłówki jeżdżą (co niestety widać)" zupełnie do mnie nie trafiają.
3. Zawsze myślałam, że jestem kociarą, a nie psiarą. Od kiedy jednak mamy chodzący futrzany kocyk, który ma mózg wielkości ziarenka groszku, ale za to wielkie serce i okazuje taką czułość mojemu dziecku*, jakiej żaden kot nie byłby w stanie, stałam się psiarą. Nie przeszkadza mi to cierpieć organoleptycznie z powodu zapaszku mokrego psa, ale coś za coś.
4. W dzieciństwie bałam się św. Mikołaja. Teraz mi przeszło, ale nadal uważam, że clowny są przerażające, a nie zabawne.
5. Nie lubię jeździć na nartach. Pewnie dlatego, że nie umiem. A nie umiem dlatego, że nie lubię...a nie lubię dlatego...
*Udowodniono, że podobnie jak cukrzycę czy raka, psy wykrywają nosem autyzm. W UK są już dwie fundacje, które szkolą psy (głównie Golden Retrievery i Labradory) dla dzieci autystycznych.
No, tak, ladnie sie porobilo. :) Zdjecie fajne, a ja juz mysle co napisac o sobie...
ReplyDeleteHi, hi:-)
ReplyDeleteDziękuję. Niestety nie umiem wymazać tej głowy w rogu:-) musiałabym prosić M, a on zajęty.
Aniu, wow...jakie piekne zdjecie:) Ales nam apetytu narobila. I szkoda, ze takie male i ze tylko jedno:/ Az chce sie obejrzec wiecej. Sliczne!:)
ReplyDeleteP.S. Z moim mozgiem jest podobnie, "chwytam" rozne rzeczy i o dziwo przydaja sie w najmniej spodziewanych momentach;-)
P.S.2 "Afro-Amerykanie stanowią zaledwie 6.5% populacji, ale kupują 40% produktów do pielęgnacji i stylizacji włosów", widze ze czytalysmy ten sam artykul w zeszla niedziele:) I nawet mialam Cie prosic, zebys napisala cos o paszy dla zwierzat z modyfikowanej soi (kapcie mi spadly), to w kontekscie Twojego wczesniejszego postu o miesie:)
Pozdrawiam!
Co Ty, ja nawet glowy nie zauwazylam, bo Wy tak pieknie tam wygladacie. :)
ReplyDeletePatrycjo,
ReplyDeletemuszę przyznać, że tak naprawdę to się czasem przydaje, choćby po to, żeby na kimś zrobić wrażenie;-)
Tak, tak, STYLE to lektura obowiązkowa; o soi GM niestety wiedziałam już wcześniej, w UK największa opozycja jest ze strony Soil Association, organizacji do której należę. W książce Eating Animals Foer też o tym pisze. Czy czytałaś też większy artykuł na pokrewne tematy w Magazine?
Prawem jazdy się nie przejmuj. Ja tez miałam blokadę. Ale odpuściła, tobie też odpuści.
ReplyDeleteZdjęcie fajne. :-)
Tez tej glowy na poczatku nie zauwazylam! Dopiero po przeczytaniu komentarza :)
ReplyDeleteTwoje 'nudne' fakty bardzo zabawne i nawet nieco podobne do moich ;) Z ta tylko roznica, ze ja psiara bylam i jestem od zawsze :)
Pozdrawiam!
Kasiu,
ReplyDeleteoby Twoje słowa okazały się prorocze;-)
Beo,
miło spotkać, choćby wirtualnie, pokrewną duszę:-)
A ja śmiem twierdzić, że te fakty wcale nie są nudne :)
ReplyDeleteI umiejętności zapamiętywania ciekawostek szczerze zazdroszczę :)
Miłego dnia!
Mała Mi,
ReplyDeletebardzo dziękuję i również życzę miłego!
Aniu,
ReplyDeleteCzytalam. I im wiecej czytam, rozgladam sie, tym bardziej mi smutno obserwujac to co sie dzieje. Coraz wiecej musze sie tez nagimnastykowac, zeby kupic krajowe warzywa/ owoce, a na czym to wyroslo i jak, to tez zagadka. Zaczynam sie powoli zastanawiac czy nie zaczac sadzic w donicach chocby podstawowych warzyw, pietruszki (uwielbiam natke), salaty, moze cukinii i np. kopru, szczypioru. Choc moj talent ogrodniczy to taki nie za duzy jest;-)
A może organic box scheme? Nie wiem, czy takowe są w Irlandii, ale w UK i USA to popularny system: dowożą ci skrzynkę z warzywami i owocami - sezonowymi, lokalnymi i organicznymi - do domu? Wychodzi drożej, niż kupowanie w supermarkecie, ale masz pewność, że miejscowe i organiczne.
ReplyDeleteMy korzystaliśmy przez rok z takiego systemu i zastanawiam się właśnie nad tym, czy do tego nie wrócić.