09/01/2011

Poświątecznie II

Jedną z najśmieszniejszych wg mnie, a jestem ich kolekcjonerką, gaf tłumaczeniowych popełniono ponoć w polskiej stacji radiowej, kiedy to idiom cold turkey przetłumaczono jako "zimną Turcję"*. (Wybaczcie, nie znam więcej szczegółów, usłyszałam o tej gafie z drugiej ręki). Przypominam sobie o niej zawsze w okolicach Bożego Narodzenia, bo jak większość Brytyjczyków, zjadamy wtedy turkey czyli indyka. Tradycyjną dawniej (bo tańszą) gęś czy kaczkę wyparł, już dość dawno temu, właśnie indyk, pod wpływem mody przybyłej zza Atlantyku, i wg ankiety przeprowadzonej w 2003 roku, to właśnie ten ptak znalazł się na pierwszym miejscu listy potraw, które Brytyjczycy zjadają 25 grudnia. Nasz lunch był bardzo "koszerny" i jego głównym składnikiem była pieczona "korona" indyka (crown, cały indyk na naszą trójkę, nawet najmniejszy, byłby za duży, a jak wiecie, nie lubimy marnować jedzenia), zamówiona u prawdziwego rzeźnika, wypełniona mięsem bażancim - od kilku lat mieszanie mięsa indyczego z innymi rodzajami jest coraz popularniejsze, bo, co tu owijać w bawełnę, indyk smakiem nie powala na kolana, i inne, bardziej wyraziste mięso, podnosi jego walory smakowe. Do tego pieczone w gęsim tłuszczu ziemniaki - modę na tak pieczone ziemniaki wprowadziła Nigella, i wiem, że wiele osób włączyło, tak jak my, gęsi tłuszcz do świątecznego repertuaru. Jeśli macie okazję kupić gęsi tłuszcz, bardzo polecam spróbować - pieczone w nim ziemniaki mają przewagę nad tymi zapiekanymi bardziej tradycyjnie. Święta nie mogą się obyć bez brukselki  - czy też, jak nazwałą ją córka znajomych, baby cabbages - jej zapach podczas gotowania oraz wyjątkowe wręcz wiatropędne moce wynagradza jej smak, pod warunkiem, że przygotujemy ją z kawałkami pancetty (może być bekon) i kasztanów (również przepis Nigelli). Do tego pieczone pasternaki, buraki i marchewka. Mam słabość do wymyślonego w Średniowieczu sosu chlebowego - bread saucena naszym stole nie mogło także zabraknąć sosu żurawinowego (przepis Nigelli na Redder than Red Cranberry Sauce). Przygotowując nasz lunch, mąż używał wspaniałej, aromatycznej soli, którą otrzymałam w prezencie gwiazdkowym od Karoliny. Sól naprawdę podnosi smak potraw, gotowaliśmy z nią też np. makaron z różnymi sosami, i jej cytrynowo - tymiankowy aromat szczególnie dobrze komponuje się wg nas z rybami, ale granice wyznacza tylko Wasza wyobraźnia i doświadczenie. Dziękuję i polecam wrzucić sobie cały jej inspirujący cykl o kulinarnych podarkach w zakładki.
A skoro o niespodziewanych prezentach mowa, otrzymałam od pewnej przemiłej osóbki książkę kucharską Marty Gessler, Kuchnia Marty. Kolory Smaków, i jestem zachwycona, zarówno przepisami, jak i zdjęciami. Na pewno jeszcze o niej napiszę.
Wracając do świątecznych frykasów - na liście ulubionych świątecznych potraw w Wielkiej Brytanii figuruje także... kanapka z indykiem - w okresie świątecznym Brytyjczycy zjadają ich dziesiątki milionów. My nasze resztki zutylizowaliśmy w inny, również bardzo brytyjski sposób - czyli robiąc pikantne indykowe curry, które okazało się nadspodziewanie pyszne.
A jak ten słynny pudding? pytacie. Po pierwsze, okazało się, że wrodzony brak talentu do spekulanctwa pozbawił mnie okazji obłowienia się - bo pudding Hestona zniknął ze sklepów błyskawicznie, a jednocześnie zrobił się taki szum na jego temat, że różne cwańsze ode mnie osobniki wystawiały swoje na Ebay'u za ... nawet 150 funtów, czyli z ponad 10- krotną przebitką! Kiedy zatem wreszcie ugotowaliśmy nasz drogocenny egzemplarz, być może wydał nam się, dzięki sile sugestii, lepszy niż był w istocie, ale chyba jednak nie. Na pewno był to najlepszy Christmas pudding, jaki kiedykolwiek jadłam - nie za ciężki, choć wciąż bardzo sycący, i bardzo cytrusowy. Pomarańcza w środku była rzeczywiście idealnie skarmelizowana, z bardzo słodką, miękką skórką. Mam nadzieję, że za rok Heston znowu czymś nas zaskoczy. Jedno wiem na pewno - polecę do sklepu od razu i kupię kilka sztuk, cokolwiek to będzie.
Naczynie do puddingu

* Tu o tym,  co znaczy cold turkey po polsku.

10 comments:

  1. Aniu, ciesze sie, ze sol sie przydala. :) Ja w weekend uzylam ja do spaghetti z cytryna i pieczarkami i tez sie swietnie spisala. U mnie zkolei dzis Tobie dziekuje za polecenie ksiazki. :))) Pozdrawiam serdecznie!

    ReplyDelete
  2. Aniu, odnośnie śmiesznych tłumaczeń i innych gaf...

    kiedyś na studiach - raczej na ich początku, pewien nieśmiały chłopak - choć bardzo atrakcyjny z wyglądu podrywał mnie - dość nieumiejętnie, podchodził do mnie na korytarzu na studiach i to wszystko. Kiedyś wysłał do mnie maila, a w treści zdanie: "I feel train for you"

    to nie były jeszcze czasy google translate :)

    ReplyDelete
  3. Karolino,

    już nam zostało tylko pół słoiczka. Chyba będę u Ciebie zamawiała tę sól, już odpłatnie, of course;-) Recenzję czytałam i skomentowałam;-)

    Nino,

    LOL:-) Ja nie wiem, czy te translatory elektroniczne kiedykolwiek zastąpią człowieka, w każdym razie jeszcze nieprędko, jeśli chodzi o języki słowiańskie.

    ReplyDelete
  4. W którymś z odcinków "The Pacific" pojawiło się pumpkin pie, które tłumacz chyba uznał za zbyt światowe i przełożył na ciasto brzoskwiniowe. Ale i tak absolutny faworyt pochodzi z "Top Gear". W moim ulubionym odcinku z wyprawą do Ameryki jest taka sytuacja, kiedy James i Richard postanawiają przyrządzić znalezioną przy drodze wiewiórkę. Kłopot w tym, że nie za bardzo mają czym ją sprawić, więc James pyta Richarda: "Didn't you bring a penknife?", co zostało przetłumaczone jako "Nie wziąłeś pióra?". Słów brak ;D Inny przykład z mojego ukochanego "Man vs Wild" - Bear Grylls wyciąga z bagna martwą owce i przygotowuje się do zdjęcia z niej skóry. Lektor z zadowoleniem oznajmia "Dziewczyna jest już gotowa" - w domyśle wspomniana owca. Mama była zdegustowana, a ja tłumaczyłam, że mój idol nic podobnego nie powiedział ;) podobnych przykładów radosnej twórczości tłumaczy jest nieskończenie wiele. Rozpisałam się, bo i irytuje mnie to bardzo. Przez koślawe tłumaczenie, często ubarwione zupełnie niepotrzebnie ("Have you been to the aid station?" = "Byłeś już u łapiduchów?", znów "The Pacific") sens i humor znikają. Zastanawiam się, kogo tak naprawdę dopuszcza się do tej pracy i kto tych tłumaczy sprawdza...

    ReplyDelete
  5. Mmmmmm, Aniu, ależ mi zrobiłaś poświątecznego smaka :-) Ten pudding z pomarańczą to aż mi się śnił ;-)
    Podobny smak Świąt mieliśmy okazję poczuć kiedy gościliśmy parę lat temu w tym okresie naszą kanadyjską przyjaciółkę - i, o tak!, indyka na milion sposobów zjadaliśmy aż do Nowego Roku (Alex upiekła całego!!!) :-) No i ta brukselka! I żurawina! Takie kompletnie tutaj 'nieświąteczne' smaki, a dla mnie w tej wyjątkowości okazały się strzałem w dziesiątkę!!! I kilka specjałów włączyliśmy do naszego gwiazdkowego repertuaru!!!

    Aniu, dużo dobrego dla Was w Nowym Roku! Samych wspaniałości!!!

    ReplyDelete
  6. Aniu, o tej Turcji usłyszałaś chyba ode mnie. Chodziło o Rozgłośnię Harcerską (wbrew nazwie, w latach 60tych-70tych oni byli "the epitome of cool") i o ile pamiętam tytuł piosenki Lennona przetłumaczono nawet nie jako "Zimna" ale jako "Stara Turcja" ("C" z początku angielskiego tytułu gdzieś się zapodziało). Z innych kwiatków tej samej rozgłośni pamiętam tytuł piosenki grupy The Foundations "Zbuduj mi stożek z masła" (nic nie zmyślam!!).

    http://www.youtube.com/watch?v=iol0B-clFFM

    :-)

    ReplyDelete
  7. Aniu,

    serdecznie dziękuję za komentarz. Top Gear to żelazna pozycja w naszym domu, wiem zatem, o którym odcinku mówisz, wpadka tłumacza - żenująca. Jeśli pozwolisz, wykorzystam podane przez Ciebie przykłady w poście o wpadkach tłumaczy? Widzę, ze temat budzi emocje, zatem warto go poruszyć;-) Pozdrawiam serdecznie!

    Maggie,

    szkoda, że nie mogłam Ci jakoś magicznie posłać chociaż trochę tego puddingu:-) Serdecznie dziękuję za życzenia, Tobie również życzę wszystkiego dobrego, i oczywiście mnóstwa frykasów:-) BTW, wysłałam Ci mejla.

    Sondro,

    tak, to właśnie Tobie zawdzięczam uśmiech za każdym razem, gdy słyszę o turkey tudzież cold turkey:-) I jestem na tyle leciwa, że pamiętam jeszcze Rozgłośnię Harcerską:-) Dziękuję za linka, też niezła wpadka.

    ReplyDelete
  8. Oczywiście nie mam nic przeciwko, wręcz przeciwnie ;) Ta wpadka jest tak żenująca, że aż zachwyca - zresztą Top Gear jest regularnie bezczeszczony przez tłumacza. Podobnie wiele programów kulinarnych. Nagle okazuje się, że scrambled eggs to omlet - tu jajka, tam jajka, więc w czym problem. Mogłabym tak długo i namiętnie na ten temat, więc dam sobie spokój ;)

    ReplyDelete
  9. Bardzo czekałam aż napiszesz o smaku tego słynnego puddingu, a tu się okazuje, że już o ładne parę dni przegapiłam ten post. Rozbudziłaś moją wyobraźnię jeśli chodzi o tę karmelizowaną pomarańczę, ale co do samych puddingów to nadal przekonania nie mam, wolałabym brukselkę Nigelli, ale ten pomysł niestety nie spotkał się z aprobatą rodziny. Na szczęście i tak było co jeść ;)

    ReplyDelete
  10. To znowu ja i znowu "odgrzebując" (paskudne słowo, ale pasuje do tego, co ostatnio robię) starsze wpisy - tę wpadkę w Top Gear też zauważyłam, jakkolwiek wybaczam tłumaczowi, bo wiem, że oni często (zazwyczaj) pracują na suchym tekście, nie znają więc kontekstu. I stąd może te błędy, choć już na przykład błąd tłumaczki słynnej serii Ań (z Zielonego wzgórza i tak dalej), gdzie psy porcelanowe zostały chińskimi nie miał usprawiedliwienia. No, chyba że one były i porcelanowe i chińskie, ale gdzieś obiło mi się o uszy, że jednak nie.

    Pozdrawiam i na kolejne, tegoroczne już, wpisy świąteczne niecierpliwie czekam.

    Piarella, październik 2011

    ReplyDelete

Kłaniam się!

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails