18/04/2012

"What is a Weekend?"*





Zanim serial Downton Abbey na wieki zmienił w zbiorowej świadomości widzów siedzibę słynnego rodu Carnarvon, Highclere Castle, w domostwo fikcyjnej rodziny Grantham, odwiedzali ją głównie tubylcy - amatorzy arystokratycznych rezydencji i ogrodów, oraz egiptofile. Kilka lat temu wybrali się tam nasi przyjaciele - to tylko 30-45 min. samochodem z Winchesteru (choć w serialu Downton umiejscowiono w Yorkshire) - i zwiedzali w leniwym tempie, nietrapieni tłumami emerytów, ekip telewizyjnych z całego świata oraz obowiązkowych Japończyków i Amerykanów. Zjedli nawet obiad w małej kantynie (nie stojąc przedtem w kolejce, jak my), a przy sąsiednim stoliku siedziała Lady Almina, obecna pani na Highclere. Fast forward do wiosny 2012, i nie tylko musiałam zamówić bilety na kwietniową wizytę w lutym (w którym to miesiącu Highclere Castle dołączył wreszcie do nas żyjących w XXI wieku, i umożliwił ich kupno online), ale także dzieliłam zamek z wszystkimi wyżej wymienionymi, przy czym miażdżąca większość zwiedzających miała powyżej 60 lat. Jak jednak widać na zdjęciach, we wspaniałych ogrodach wokół pałacu można było znaleźć spore połacie nieusiane staruszkami.


Highclere Castle pozostaje prywatną własnością rodu Carnarvon, i dlatego, w odróżnieniu od arystokratycznych siedzib zarządzanych przez National Trust, nie tylko nie jest otwarty codziennie, lecz zamknięty przez dużą część roku - stąd bilety na zwiedzanie w dni, kiedy jest otwarty, trzeba rezerwować, i to najlepiej z dużym wyprzedzeniem. Bilety są drogie - utrzymanie takiej posiadłości kosztuje bajońskie sumy, i lordostwo Carnarvon, jako właściciele, muszą wszystko finansować z własnej kieszeni - choć są trzy rodzaje biletów:  najtańszy daje wstęp na teren ogrodów, za wstęp do środka pałacu i wystawy o znalezisku grobowca Tutenchamona płaci się osobno. Polecam jednak BARDZO wykosztowanie się na najdroższy bilet, bowiem zarówno wnętrza, jak i wystawa są tego warte. Można też zamek wynająć na wesele lub inne przyjęcie - nawet nie chcę myśleć, ile to kosztuje, ale takich imprez odbywa się wcale niemało. W środku nie wolno robić zdjęć, więc nie mogę Wam niestety pokazać np. sypialni Lady Sybil (z tabliczką "Lady Sybil's Bedroom"na biurku), poniżej zdjęcie z serialu, z jadalni, ze wspaniałym portretem mojego ulubionego angielskiego króla, Charlesa II, w tle - mogę potwierdzić, że jadalnia w rzeczywistości wygląda tak, jak w serialu, jedyna różnica to obrus i zastawa:
Fankom serialu nie muszę opisywać dreszczyku podniecenia, z jakim zaglądałam do kolejnych pomieszczeń, pokazywanych na ekranie. Muszę w tym miejscu dodać jednak, że wystawa egiptologiczna, choć dla większości zwiedzających to obecnie wisienka na torcie, jest także hipnotyzująco doskonała. Oczywiście maska pośmiertna i inne eksponaty to kopie - oryginały, co słuszne, znajdują się w Kairze - ale znajdująca się w ciemnej piwnicy pod pałacem wystawa, umiejętnie zaaranżowana, naprawdę pobudza wyobraźnię i pozwala na chwilę wcielić się w skórę Lorda Carnarvona i Howarda Cartera - odkrywców grobowca faraona Tutenchamona.

Wielu brytyjskich komentatorów analizowało fenomen popularności Downton Abbey, nie tylko w UK, ale  także w krajach, w których arystokratom dawno obcięto głowy, lub zmuszono ich do emigracji, i gdzie zawiłości angielskiego systemu klasowego są egzotyką. Moim zdaniem tajemnica leży w tym, że to opera mydlana, ale z, nomen - omen, klasą. Fabuła, zwłaszcza ostatniej serii, jest pełna niedorzeczności, postaci zmieniają charakter co 10 minut - ale to właśnie połączenie perypetii rodem z soap-opery z estetyką serialu kostiumowego, w którym to gatunku Brytyjczycy celują, bo mają ogromne kufry pełne spuścizny feudalnego systemu i mogą przebierać w autentycznych rekwizytach, w tym pałacach i ogrodach, uczyniło z DA jeden z najpopularniejszych seriali na świecie. Jego twórca,  Julian Fellowes, ma opinię największego snoba na Wyspach, który ma obsesję na punkcie systemu klasowego (zwanego też często upstairs, downstairs - arystokracja rezydowała na górze,"na pokojach", służący - na dole, w piwnicach). Niektórzy twierdzą, że "plebs" kocha Downton Abbey, bo tęskni za poczuciem stabilności, jakie dawały sztywne podziały społeczne - gigantyczna bzdura, mnie nie jest tęskno do harówki i nieustannego dygania. Lubię jednak DA, właśnie ze względu na zwariowane zwroty akcji, sympatycznych bohaterów, i perły w rodzaju: He looked so well. Of course it would happen to a foreigner. No Englishman would dream of dying in someone else’s house.** Dowodem, że dziś jednak jest trochę lepiej, jest to zdjęcie Lady Alminy z całym obecnym  personelem Highclere Castle - to zaledwie kilka osób (100 lat temu było ich kilkadziesiąt):
Tędy do Tajemniczego Ogrodu (ogrodzona murem część ogrodów nosi nazwę The Secret Garden) 
Ogrody Highclere Castle zaprojektował najsłynniejszy architekt krajobrazu w historii, Lancelot "Capability" Brown. Każdy wielbiciel jego sielsko -wiejskich ogrodów natychmiast je rozpozna - to właśnie jemu zawdzięczamy arkadyjską wizję Anglii.




* Co to jest "weekend"? to jedna z najzabawniejszych kwestii wypowiedzianych przez Dowager Duchess, Lady Grantham, którą gra kolejny "skarb narodowy", Maggie Smith.
** Jw.
Zdjęcia: 1, 3, 5-7, 11-14 - moje, reszta - z sieci.

14 comments:

  1. Trochę wystraszona spojrzałam na ceny i nie jest tak źle - zdecydowanie gorzej prezentują się terminy.

    Dziękuję bardzo za relację.

    ReplyDelete
  2. Lady Grantham z jej poważną miną i pytaniem "What is a weekend?" skradła moje serce ;)
    Można było przewidzieć, że po takim sukcesie serialu Highclere Castle będzie oblężone przez turystów.
    Położenie posiadłości jest piękne. Jednak trochę szkoda, że nie można robić zdjęć w środku, z chęcią zajrzałabym do sypialni Lady Sybil i do kuchni:)

    ReplyDelete
  3. Pięknie :). "What is a weekend" stało się już hasłem - kluczem z moją nauczycielką angielskiego :). Za kwestie Lady Grantham najbardziej lubię ten serial.

    ReplyDelete
  4. Oglądam ten serial z przyjemnością, a Maggie Smith uwielbiam!

    historical cooking, powiadasz... marzenie :)

    ReplyDelete
  5. Anno Mario, przede wszystkim chciałam się przywitać i podziękować, za pięknego bloga i wzbudzenie we mnie chęci odwiedzenia, ba, a nawet zamieszkania w Wielkiej Brytanii. Twój blog jest lekko i ciekawie pisany i przyznam się szczerze do uzależnienia. Z niecierpliwością czekam na kolejne wpisy. Pozdrawiam, Agata.

    ReplyDelete
  6. Rusty,

    robi się drożej, gdy płacisz nie tylko za siebie:-) Byłam ze znajomą, która ma siedmioro dzieci - zabrała ze sobą piątkę, i najmłodsze miało wstęp za darmo, ale i tak kosztowało ją to prawie £60 + koszty dojazdu itd. W porównaniu z rocznym karnetem National Trust taki jednorazowy wydatek jest spory. Co do terminów - koniecznie trzeba zamówić bilet online (drukujesz sobie sama), nie można ryzykować kupowania w dniu odwiedzin - zamek ma ograniczoną "pojemność" i wpuszcza tylko określoną ilość zwiedzających dziennie, i możesz się nie załapać, co zważywszy na liczne autokary, dowożące z Londynu turystów, a z całego UK wycieczki emeryckie;-) jest całkiem prawdopodobne.

    Agnieszko,

    tak, szkoda wielka, a do kuchni w ogóle nie ma wstępu - też jestem amatorką kuchni w takich miejscach;-) Bardzo Ci polecam posiadłość Petworth, która ma najsłynniejsze, obok Hampton Court, kuchnie, mnie zachwyciły - jest trochę zdjęć w moim poście pt. Migawki z Petworth. Hampton Court jest pod Londynem, tam kuchnie z czasów Henryka VIII też są niesamowite, nawet można się czasem załapać na pokazy historical cooking:-)

    ReplyDelete
  7. Hazel,

    jestem w stanie wiele wybaczyć Fellowes'owi za to, że stworzył Dowager Duchess i pisze takie kwestie:-)

    Jswm,

    co jest najlepsze, to to, że te pokazy są czasem urządzane w okresie Bozego Narodzenia - włączane są rożna (kiedyś napędzane pieskiem - tak, tak, piesek biegał i obracał rożno) i rozpalane paleniska, ogień buzuje, w powietrzu unoszą się wspaniałe zapachy, atmosfera jest naprawdę przednia:-)

    Agato,

    bardzo serdecznie dziękuję za odwiedziny i miłe słowa:-) Pozdrawiam!

    ReplyDelete
  8. Wspaniała wycieczka. Dziękujemy za relację :)

    ReplyDelete
  9. Z pragnieniem powrotu plebsu do jasnych podziałów społecznych to może faktycznie trochę pojechali, ale myślę, że coś jest w tym sentymencie za prostszymi czasami. Czasami, kiedy gazeta opisywała wydarzenia sprzed trzech tygodni, kiedy człowiek miał czas (inna sprawa, że często nie miał wyjścia), żeby chodzić wszędzie na piechotę i nie musiał co pięć minut definiować się na nowo, bo od urodzenia do śmierci wiedział, kim jest. Co nie znaczy, że oglądający chcieliby harować w kuchniach. Założę się, że wszyscy chcieli być arystokratami, a dzięki temu serialowi mogą ;) To trochę jak Dynastia, tylko z lepszym scenariuszem i świetnie zagrana.

    A wizyty bardzo zazdroszczę, jak się uzbiera jeszcze trochę potencjalnych miejsc do odwiedzenia (na razie mam na liście The Fat Duck), to może uda mi się wybrać :)

    ReplyDelete
  10. Noida,

    ja nie podzielam tej nostalgii za erą BF (Before Facebook:-)) - dla ogromnej większości zycie ograniczało się do tyrania od rana do nocy, nieustannych ciąż i rodzenia, utraty zębów przed 50. r.ż., przesądów, tyranii "co ludzie powiedzą", dewocji i religijnej nietolerancji - nie mówiąc już o szmatach spełniających rolę podpasek i tamponów;-)
    Ale zgadzam się, że zapewne niejeden oglądający/a wzdycha do życia w stylu DA, tylko każdy oczywiście widzi się upstairs, a nie downstairs;-)
    Co do miejsc do odwiedzenia - ojej, tylko The Fat Duck? NB, ja też oczywiście chciałabym się tam wybrać, ale chyba nawet bardziej do Dinner, restauracji Blumenthala w Londynie, nie ze względu na miejsce, ale ze względu na menu. Miejsc poza Londynem, które naprawdę warto zobaczyć i które są równie olśniewające, co Highclere Castle, jest multum, niektóre już miałam szczęście odwiedzić i opisać, np Petworth czy Beaulieu i New Forest (tag National Trust), nie mówiąc już o Winchesterze, który jest perłą Południa Anglii:-)

    ReplyDelete
  11. Ucieszyłam się, że oryginalne eksponaty znajdują się w Kairze - bardzo niepokoją mnie takie migracje zabytków jak np. kolekcja berlińskiego muzeum Pergamonu. Serialu niestety nie znam, ale posiadłość jest faktycznie piękna, a oglądanie Twoich zdjęć napawa spokojem.

    ReplyDelete
  12. Katasiu,

    nie znasz DA? Zdziwiłabym się, gdyby nie pokazywano we Fr, wszędzie na świecie to hit - w każdym razie polecam:-)

    ReplyDelete
  13. Tak to już jest z nostalgią, że dotyczy ona tylko dobrych rzeczy, nie złych ;) Mało kto na przykład pamięta, że średnia wieku na terenach wiejskich na początku XX w. wynosiła 30-40 lat, a śmierć przy porodzie uważana była za śmierć z przyczyn naturalnych...

    Co do miejsc do zwiedzenia - właśnie im bardziej czytam twoje wpisy, tym bardziej lista się wydłuża :)

    ReplyDelete

Kłaniam się!

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails