...to jedna z najsmaczniejszych tutejszych tradycji wielkanocnych. Nie chodzi o jaja kurze, lecz czekoladowe - czekolada jest w UK równie ważną świąteczną tradycją, co jaja, a nawet wygląda mi na to (nie mam pod ręką statystyk, oceniam "na oko"), że zjada się tu więcej czekoladowych jaj (oraz króliczków i kurczątek), niż jaj właściwych.
Jako że w życiu nie ma nic za darmo, wielkanocne czekoladki trzeba sobie "upolować" - jajka schowane są pod krzaczkami, na drzewkach etc. Jak kraj długi i szeroki, przedszkola i szkoły organizują Easter egg hunts na swoich posesjach, najczęściej dzisiaj, bo Wielki Piątek jest tu wolny (w ogóle w krajach protestanckich zazwyczaj to dzień wolny od pracy). Wiele rodzin organizuje takie polowania w swoich ogródkach, my też, w zeszłym roku mieliśmy nawet "gniazda" z siana.
A tu ciasto, które w zeszłe święta upiekł i udekorował "nadworny szef kuchni":
W szkole Nicholasa dziś także tradycji stanie się zadość. Wczoraj mój niespełna pięciolatek otrzymał pierwszy list miłosny (nagryzmolony własnoręcznie, ozdobiony serduszkami) oraz dary w postaci jajka czekoladowego i króliczka. I to w dodatku nie od jednej "narzeczonej", ale... od bliźniaczek, Sophii i Isabelli! Niektórzy panowie całe lata fantazjują o "bliźniaczce na każdym ramieniu", tymczasem dyrektorka szkoły wczoraj opowiadała mi ze śmiechem, jak to natyka się na Nicholasa, z Sophią trzymającą go za jedną rączkę, zaś Isabellą - za drugą. Nicholas budzi w dziewczynkach instynkt opiekuńczy.
Pierwsze trzy miesiące w szkole upłynęły nadspodziewanie dobrze, choć cały personel i my zgadzamy się co do tego, że Nicholas nie poradziłby sobie bez Felicity, swojej indywidualnej opiekunki. Wiele testów zdaje na 80 lub 100% (liczenie, fonetyka), zna liczby do 20 i alfabet. Nadal utrzymuje się opóźnienie mowy i wciąż czasem trudno go zrozumieć, ogranicza się też do krótkich zdań i trudno mu zbudować dłuższe. Ale cały czas robi też małe postępy i używa nowych słów.
Zdjęcie z niedawnej, bezowocnej sesji duszenia psa:
A po południu wybieramy się do ulubionego Hotel Chocolat by kupić sobie wzajemnie ich wielkie, wypełnione czekoladkami jajka:
Moja znajoma mieszkająca w UK, strasznie wyrzeka, że kiedy tylko zaczyna chudnąć na wiosnę, przychodzą Święta i wszyscy obdarowują ją czekoladowymi jajkami :)
ReplyDeletePIĘKNE TO JAJKO... CZEKOLADOWE... :) I MASZ ŚLICZNEGO SYNA :)
ReplyDeletePODOBA MI SIĘ TA TRADYCJA :)
U nas chyba jednak ta tradycja się nie przyjmie, no właśnie tradycja - w Polsce mojego dzieciństwa nieznana, nie umiałabym nawet przeszczepić jej do swojego domu. Ale nigdy nie mów nigdy;) Każda okazja jest dobra by skosztować czekolady:)
ReplyDeleteAleż Wasz pies jest cierpliwy, zresztą jest tak cudny, że jak tu go nie "męczyć" pieszczotami;)
Katasz,
ReplyDelete;-) Generalnie ja mam ten problem przez okrągły rok, bo Walentynki, Wielkanoc, potem moje urodziny, wakacyjne wyjazdy, no i oczywiście Boże Narodzenie - te wszystkie okazje wiążą się albo z czekoladą, albo alkoholem, albo jedzeniem w knajpie, albo grillami w ogrodzie... Żeby naprawdę trzymać się diety, musiałabym wyjechać na wczasy odchudzające.
Mała Mi,
dziękuję, prawda, że to fajna, choć tucząca, tradycja?
Patrycja,
ReplyDeletenie ukrywajmy, ta tradycja się przyjęła dlatego, że przeciętny Anglik ma domek i kawałek ogródka, by te jajka chować - to się raczej nie uda w blokach. Ale kto wie, może za jakiś czas, jeśli producenci czekolady się włączą w promocję;-)
Pies jest niczym szmaciana lalka - można z nim robić wszystko, co widać na załączonym obrazku;-)
This comment has been removed by the author.
ReplyDeleteDelie,
ReplyDeletenaprawdę? To rzeczywiście ciekawe, bo ja w ogóle w dzieciństwie o tym nie słyszałam, pierwszy raz natknęłam się na opis w jakiejś angielskiej książce.
Jakby nie było - każda tradycja, która przysparza radości dzieciom, jest dobra, więc to dobra wiadomość, że i w Pl praktykowana:-)
To ciekawe. Bo ja byłam przekonana, że to obcy zwyczaj i napisałam o tym na blogu - bo moje dziecko wprzedszkolu dziś na jaja poluje.
ReplyDeleteI jak się okazało z komentarzt, to zwyczaj znany w Polsce wielu osobom i to z dzieciństwa.
I brawo dla Synka:)
We Francji i w Niemczech też to jest. Ja się we Francji spotkałam z tym że rodziny wyjeżdzają z dziećmi do parków gdzie jest labirynt z żywopłotu i w tym labiryncie chowają przed nimi jajka. Jak dla mnie bomba:)
ReplyDeletePrzypomniałaś mi o żywopłotach, bo wszak mieszkam w Kraju Żywopłotów (niektóre są starsze, niż USA);-) w nich też tu się chowa jajka:-)
ReplyDeleteW USA też ten zwyczaj jest znany, ale nie wiem, kto pierwszy wpadł na ten pomysł:-)
To fajne: starsze niż USA:)))
ReplyDeleteTo ciasto na zdjęciu - niesamowite!! Nicholas jest ślicznym chłopcem, po prostu ślicznym! Trzymam kciuki za powodzenie w szkole! A co psa - hehhe, jednym słowem - bossssski :))
ReplyDeleteTradycja chowania jajek zawsze strasznie mi się podobała i jak oglądałam amerykańskie filmy (jako dziecko), w których bohaterowie szukali jajek, to byłam zdziwiona potwornie, że nie znam tego zwyczaju (zdaje się, że w "Stalowych magnoliach" na końcu jest Wielkanoc i syn Julii Roberts szuka jajek, chyba tam to pierwszy raz widziałam)
Kasiu,
ReplyDeletedziękuję:-)
Czyli jesteś kolejna, którą "obrabowano" w dzieciństwie z tej przyjemności;-)
To tak jak i tu - polowanie na jajka jest bardzo zywa swiateczna tradycja :) I na szczescie piatek tez wolny (jako ze mieszkam w kantonie protestancjim wlasnie).
ReplyDeleteWesolych Swiat zycze! Pogodnych i... smakowitych :)
Pozdrawiam serdecznie!
Och właśnie... te kalorie... ;)
ReplyDeleteJa tez nie znam tej zabawy ze swojego dziecinstwa. Moja siostra wprowadzila szukanie jajek do tradycji wielkanocnej dla swoich dzieci. W tym roku chyba nie bedzie, bo Wielkanoc jest u niej a nie u mojego taty, ale do tej pory dzieci szukaly co roku jaj w ogrodzie. :)
ReplyDelete