31/03/2010

Walka klas trwa - część druga

Kolejny fragment moich dumań nt. systemu klasowego w UK.

By przekonać się, jak głęboko zakorzeniony jest system klasowy, wystarczy poczytać prasę lub włączyć telewizor – codziennie w dziesiątkach artykułów i programów pojawiają się wyrażenia: working class (klasa robotnicza), middle class (klasa średnia) i upper class, popularnie również zwani toffs,  czyli arystokracja i ziemiaństwo. Przeglądając ostatnio program telewizyjny zauważyłam, że nawet krótki opis współczesnego filmu fabularnego zaczynał się od zdania “Małżeństwo z klasy robotniczej…”. 
O przynależności do klasy średniej lub wyższej świadczy często podwójne nazwisko, tytuł naukowy przed nazwiskiem i dziesiątki innych szczególików. Te subtelności często wymykają się cudzoziemcom, jak się o tym przekonała Polka, Aleksandra Łojek – Magdziarz. Została ona bezpardonowo zaatakowana i oskarżona o snobizm na stronie internetowej Guardiana, który opublikował jej tekst krytykujący ubogie słownictwo Brytyjczyków:
Zainteresowałam się (…) tą powtarzalnością słowa „snob”. Zahaczyłam o to kilku Anglików,którzy mnie znają, tekst przeczytali i nie chcieli mnie za to wyrzucić z Wielkiej Brytanii. Oto, czego się dowiedziałam. Ktoś, kto nosi dwa nazwiska w UK sygnalizuje wszem i wobec i to nieskromnie, że pochodzi z klasy wyższej (arystokracji) i to już jest mocno podejrzane. Jeśli pisze doktorat i ma dwa nazwiska, to oznacza, że nigdy w życiu nie pracował, więc nie wolno mu krytykować slangu i uproszczeń, bo, cytuję, połknął słownik i wie więcej nie dlatego, że tak chce, tylko, że jest uprzywilejowany.(…) Nakreślono mi sytuację nieustającej walki klas, jaka się toczy w Anglii. Nie wypada być ostentacyjnie zachłannym na wiedzę, bo to budzi pogardę. Trzeba być średniakiem. Jeśli się nie jest średniakiem, trzeba to ukrywać, bo inaczej jest się snobem. I tak dalej. 
Byłam zdruzgotana, bo nie spodziewałam się walki klasowej w Wielkiej Brytanii posuniętej do tego stopnia.”* Być może pani Aleksandra nie czytała dzieł Georga Orwella, a może czytała, ale, jak było w moim przypadku, błędnie założyła, że skoro od jego śmierci upłynęło prawie 60 lat, nastąpiło zawieszenie broni. Pochodzący z przeciętnej rodziny klasy średniej, Orwell, który dzięki stypendium ukończył Eton, krytykował angielskie społeczeństwo za klasowość, ale sam nie był w stanie wyzwolić się z uprzedzeń: mimo lewicowych poglądów, pisał o klasie robotniczej w stylu, w jakim antropolodzy piszą o Inuitach czy łowcach głów – jakby byli egzotycznym plemieniem, a nie jego krajanami dzielącymi z nim tę samą niewielką wyspę.
Cudzoziemiec mieszkający w Anglii szybko przekonuje się też, że wciąż pokutuje wielokrotnie przez samych Anglików krytykowana pogarda dla intelektualistów: „Jeśli masz zamiar być intelektualistą w Anglii, lepiej rób to dyskretnie i z całą pewnością nie używaj słowa ‚intelektualista‘."


Mimo, że klasowe podziały nie są już tak sztywne, jak jeszcze dwadzieścia lat temu, dzieci niewykształconych rodziców z biednych dzielnic wciąż są niesłychaną rzadkością na pięciu najlepszych brytyjskich uczelniach (mieszczących  się jednocześnie w pierwszej dziesiątce najlepszych uniwersytetów na świecie). Od podziałów klasowych ważniejszy stał się podział na biednych i bogatych, czy, jak tu mówią, tych, co mają i tych, co nie mają (Haves and Have-nots). Wg Unicef Wielka Brytania to gorsze miejsce dla dzieci, niż Polska, i ma to bezpośredni związek z powiększającą się przepaścią między bogatymi a biednymi.
Przyjeżdżając do Anglii, miałam naiwną nadzieję, że uwolniłam się od polskiej “kultury kolesi”, łapówkarstwa i załatwiania wszystkiego po znajomości. Owszem, UK mieści się w pierwszej dwudziestce najmniej skorumpowanych krajów i nikt tu nie daje “prezentów” lekarzom. Ale nie brakuje tu przykładów nepotyzmu, a w parlamencie i rządzie trafiają się pchający się do koryta kolesie. W Anglii wciąż wiele najcieplejszych posadek przypada członkom tzw.  old boys clubs – nieformalnych klubów skupiających potomków  uprzywilejowanych rodzin, którzy ukończyli te same elitarne szkoły prywatne. 


*17wojewodztwo.blox.pl, styczeń 2008

15 comments:

  1. Podzialy klasowe widze na kazdym kroku - wszak wykonuje prace dla lordow, sirow i innych bogatych ludzi. Ich dzieci rzecz jasna, sa edukowane w prywatnych szkolach, rzecz mnie nie dziwi, w koncu ich stac. Co mnie troche zasmuca - ich dorastajace dzieci szukaja partnerow w obrebie grupy osob z tzw. klubu. Brakuje mi romantyzmu, nastoletnich uniesien, kiedy slysze opowiesci corki szefa minionera, ze ma ustawiona randke z pewnym mlodzianem z wplywowej rodziny. :(

    Natomiast co do samych podzialow klasowych, to nie jestem zwolennikiem rownania - klasy zawsze byly i beda, taki juz naturalny porzadek swiata. Proby likwidacji tego, wiadomo jak sie konczyly. :( I szczerze mowiac lepiej zyje mi sie w kraju, gdzie mimo, ze nie reprezentuje upper class, to stac mnie na zaspokojenie moich potrzeb, ludzie usmiechaja sie do mnie, a lekarz czy policjant nie czekaja na koperte.

    ReplyDelete
  2. Ja także nie sądzę, by podziały można całkowicie zlikwidować, to nierealne i niebezpieczne. Natomiast niepokojące jest to, że w UK te podziały, zamiast maleć, jak np. we Francji, Holandii czy Skandynawii, się pogłębiają, i ludzie "nisko urodzeni" mają dziś mniejsze szanse na wybicie się, niż 50 lat temu. Zresztą sama wiesz, jak zubożałe są tu niektóre dzielnice, jak kiepskie perspektywy mają niektóre dzieci, jak wielu ludzi jest permanentnie bezrobotnych i żyjących na poziomie niegodnym tak bogatego państwa... Takich nierówności nie ma np. w Danii.
    Tobie czy mnie i tak jest w pewnym sensie łatwiej, bo jako cudzoziemki jesteśmy "bezklasowe";-)

    ReplyDelete
  3. Wstrząsające. Z brytyjską klasowością mam do czynienia co prawda tylko za pośrednictwem programów telewizyjnych, ale trudno nie zauważyć, że istnieje. Chociaż tak naprawdę, mimo iż w Polsce z różnych powodów w, powiedzmy, socjologicznym sensie, klasy się nie wykształciły, to nie znaczy, że ich nie ma i idziemy raczej w tę stronę, żeby te różnice powiększać, a nie niwelować. Na przykład, kiedy ja chodziłam do szkoły oczywistym wyborem była rejonowa podstawówka, chociażby dlatego, że prywatnych szkół było niewiele, ale z całą pewnością, również pieniędzy było mniej. Wcale nie jestem pewna, czy dzisiaj by było tak samo. Uważam, że różnic w zasadzie nie da się znieść, bo pieniądze powodują również różnice w stylu życia, zainteresowaniach. Co nie znaczy, że instytucjonalnie nie należy dążyć do wyrównania szans w dostępie do edukacji na przykład. Paradoksalnie, mam wrażenie, że ostatnie reformy form egzaminów wstępnych do szkół czy na uczelnie, niektórym te szanse zmniejszają, chociażby przez przyznawanie punktów za różne dodatkowe zajęcia. Umówmy się, że dzieci bogatszych rodziców mają chodzić na dodatkowe zajęcia, nawet jeśli wolałyby kopać piłkę, dzieci tych biedniejszych kopią piłkę, bo nie mają wyboru. Tyle jeszcze u Ciebie ciekawych wątków, ale już kończę, bo to Ty masz tutaj grać pierwsze skrzypce ;) Na usprawiedliwienie dodam, że jestem socjologiem z wykształcenia, bez entuzjazmu dla socjologii naukowej za to z dużym do nienaukowych obserwacji.

    ReplyDelete
  4. karoLino,

    a to dobrze wiedzieć;-)
    Absolutnie się zgadzam -zniszczenie klasy średniej, jak napisałam w pierwszej części, było zgubne dla Polski - kiedy kończyła się komuna, byliśmy na jednym z najniższych miejsc w Europie, jeśli chodzi o procent ludzi z wyższym wykształceniem, wciąż jeszcze nie dogoniliśmy najlepszych. Edukacja to moja religia - uważam, że jest lekiem na większość problemów i przepustką do lepszego życia. Dlatego nie podoba mi się panujące tu rozwarstwienie i to jest wielka klęska rządu Labourzystów - kiedy triumfalnie wygrali wybory w 1997 r, ich hasłem głównym była większa równość i lepsza edukacja, i niestety zawiedli. To, że w Pl wyłaniają się klasy, jest nieuknione, a silna, liczebna klasa średnia jest wręcz pożądana, ale nie wolno dopuścić do tego, co stało się tutaj, czyli pojawienia się "podklasy" (underclass) - ludzi bez wykształcenia, pracy, spędzających całe życie na zasiłkach, których dzieci dziedziczą ten styl życia.

    ReplyDelete
  5. to, o czym piszecie, jest dla mnie zupełnie niesamowite - żyjąc w Polsce szczerze mówiąc nie wyobrażałam sobie, że w - teoretycznie - wysoko rozwiniętym zachodnim społeczeństwie mogą istnieć takie silne i głębokie podziały.

    ReplyDelete
  6. Gosiu,

    witaj, dziękuję za odwiedziny!

    ReplyDelete
  7. Podział jest był i będzie, akurat jak sama zauważyłaś nie ma w tym nic złego, tylko jakby podziały nieco się przesunęły, ale to temat na inną dyskusję. Jednak zgadzam się co do edukacji. Dostęp, powszechny dostęp do edukacji, dobrej edukacji i możliwości otrzymania porządnego wykształcenia to jest przyszłość i bilet do lepszego życia. Przeraża mnie ta kategoria "under class", niestety takie zachowania, ba! sposób na życie, są przenoszone z rodziców na dzieci, z pokolenia na pokolenie. Przykre.

    ReplyDelete
  8. Tak, to jest problem dziedziczony - co widać też po statystykach ciąż u nastolatek - w UK wciąż jest ich najwięcej w Zach Europie, a ciężarne nastolatki najczęściej same są córkami matek nastoletnich....

    ReplyDelete
  9. Musisz przyznać jednak, że liczba ciąż u nieletnich w UK wynika też z nadopiekuńczości państwa. :( Gwarantuje bowiem pierwszeństwo w kolejce do councilowskich domów. Bieda, a co gorsza postawa roszczeniowa jest dziedziczna, szczególnie jeśli państwo generuje warunki temu sprzyjające. A tak niestety w UK jest.

    Co do powszechnego dostępu do edukacji, to zgodzicie się chyba z tym, że wraz z jej powszechnością spada jej poziom. Może mamy obecnie w Polsce dużo więcej osób z wyższym wykształceniem niż w poprzednich latach, tyle, że poziom kształcenia stał się byle jaki. :(

    ReplyDelete
  10. Karolino,

    częściowo tak, ale obecnie listy oczekujących na council housing są tak długie, że te czasy, kiedy ciężarne od razu dostawały te mieszkania, już się skończyły - teraz wiele trafia do specjalnych hosteli. Moja znajoma pracuje w dziale komunalnym w naszym Council (sama jest samotną matką małej dziewczynki i mieszka w takim domu, ale ona jest dobrze po 30;-)) mówiła mi, że u nas w W. na liście oczekujących jest mało nastolatek.
    Przyczyny tych nastoletnich ciąż są złożone, te dziewczyny często są z patologicznych rodzin i decydują się na dziecko, by mieć kogoś, kto je będzie kochał, inne ulegają presji chłopaka, inne jeszcze chcą się wyrwać z domu, gdzie są źle traktowane itd. itp. W innych krajach opiekuńczych (nawet bardziej, niż UK), jak Dania czy Holandia, to zjawisko jest znacznie mniejsze, i to ma związek z inną mentalnością, bardziej wyrównanym poziomem szkół, i z tym, że tam nie ma tak utrwalonych podziałów, i ludziom łatwiej jest przerwać ten zaklęty krąg biedy.
    To prawda, jakość wykształcenia uległa w Pl pogorszeniu, z tym że w Pl nie ma też uczelni, których dyplom automatycznie gwarantuje zatrdunienie i wyższą niż średnia pensję, tak jak Cambridge czy Oxford tutaj. Po UW czy Jagielonce masz tylko trochę lepszy start, niż po byle prywatnej prowincjonalnej uczelni, tymczasem w UK jest ogromny kontrast, i po elitarnej uczelni naprawdę jest się tu częścią elity, za to po kiepskiej ląduje się w call centre. Obok mnie w Southampton są dwa uniwerki, jeden jest w pierwszej 20 najlepszych w UK, i w pierwszej setce na świecie, drugi - nawet nie mieści się w pierwszej setce UK. Absolwenci piewrszego zarabiają na wyjściu o 10 tys więcej (co najmniej), niż absolwenci drugiego.

    ReplyDelete
  11. Proszę więcej takich wpisów. Dla mnie to naprawdę fascynujący temat. U nas też właściwie można mówić o under class, choć w nieco innej formie. Jest kilka fajnych projektów dążących do wyrównywania szans, jak na przykład program unowocześniania prowincjonalnych bibliotek prowadzony wspólnie z fundacją Gates'ów, czy nacisk na edukację przedszkolną, ale brakuje całościowej koncepcji i długoterminowego planu wraz z określonym budżetem.

    ReplyDelete
  12. Hazel,

    tak, w Pl niestety widzę też "dresiarzy" - tutaj mówi się o tej grupie społecznej chavs. Co ciekawe, mam wrażenie, że pod względem czysto estetycznym, polscy dresiarze wzorują się na tych tutejszych (raczej nie odwrotnie;-)) - psy agresywnych ras, akcesoria - podróbki, samochody z opuszczanym dachem itp.
    To dobrze, że są takie projekty, tu także są, ale, jak już wspominałam, w UK przepaść się powiększa, zamiast zmniejszać, więc ich efektywność nie jest wysoka.

    ReplyDelete
  13. Natknęłam się podczas lektury monstrualnego czytadła Sarah Waters The Night Watch na historię dziewczyny z klasy robotniczej, która ubiega się o pracę dla dziewczyn z upper class. Kiedy czekają razem na rozmowę o pracę, jedna z kontrkandydatek mówi: "Oh, it'll be a clinch, girls! They'll just want to see that our hair's not dyed, and that we don't use words like dad and toilet and horrors like that." Nie urocze? :)

    ReplyDelete
  14. Ha, ha, o toilet i niedawnej Toiletgate, w którą była zamieszana przyszła teściowa księcia Williama, to ja mogę napisać osobny post:-)

    ReplyDelete

Kłaniam się!

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails