30/07/2010

7 polskich osobliwości i niedorzeczności

Tylko 7?! No wiem, to zdecydowanie za mało, ale ponieważ obgadując Anglików ograniczyłam się do 7, to niech będzie sprawiedliwie. Listę opracowałam w oparciu o zupełnie nienaukowe badania opinii publicznej, na którą złożył się osobisty Anglik, inni znajomi Anglicy, którzy w Polsce byli lub mają częste kontakty z Polakami, oraz forum dla Polek w Anglii na portalu Gazety. Ciekawymi obserwacjami na temat Polski i Polaków dzieli się też Anglo-Australijczyk Michael Moran (chyba jedyny cudzoziemiec mieszkający w Polsce i o niej piszący, który nie ma w żyłach ani kropli polskiej krwi - nawet mój osobisty Anglik miał prababkę Polkę) w książce pod znamiennym tytułem Kraj z Księżyca
(ja mam wydanie w oryginale, czyli po angielsku).

Spodziewam się, że po tym poście spadną na mnie gromy, bo jednej rzeczy uczy się szybko każdy polski emigrant - jak nie mieszkasz w Polsce, to wara ci od krytykowania czegokolwiek. Jak pisał parę lat temu The Economist w artykule o Polakach, pod wiele mówiącym tytułem Prickly to a Fault (w wolnym tłumaczeniu - Obrażalscy), cudzoziemiec, który ośmieli się powiedzieć o Polsce coś, co nie jest pełnym zachwytów komplementem, naraża się na wysłuchanie monologu - litanii polskich krzywd i usprawiedliwień (Niemcy, Ruscy, Powstanie, komuna, Stalin, Hitler, bla, bla) dla wszystkiego, co jest w Polsce nie tak. Polacy, którzy wyjechali z Polski na stałe, nie muszą słuchać lekcji historii (choć i to się zdarza), ale też absolutnie nie wolno im krytykować kraju, który "porzucili". O nie, ta narodowa przyjemność (narzekanie) zarezerwowana jest dla Polaków, którzy heroicznie wybrali zmaganie się z polską rzeczywistością. Jestem zatem w pełni przygotowana na pouczające komentarze.
1. Wiele osób z zagranicy, zwłaszcza mających obsesję na punkcie health and safety Brytyjczyków, poraża polska nieumiejętność przewidywania konsekwencji i lekceważenie bezpieczeństwa. W wielu krajach czujniki dymu są obowiązkowe, w UK lecą nawet telewizyjne spoty, przypominające o wymianie baterii w czujnikach. Co roku dzięki czujnikom tysiące ludzi unika śmierci w płomieniach. W każdym miejscu pracy i w każdym miejscu publicznym drogi ewakuacji są wyraźnie oznaczone a pracownicy regularnie szkoleni. Nawet dzieci wiedzą, że w raziu pożaru NIE należy korzystać z windy. Ile osób mieszkających w polskich blokach ma czujniki lub wie, co robić, gdyby na ich piętrze wybuchł pożar? Ta sama postawa, zwana czasem eufemistycznie "ułańską fantazją" pokutuje na drogach, latem nad rzekami i jeziorami etc. W UK nie ma gniazdek w łazience, dla bezpieczeństwa, tymczasem w Pl niejedna osoba, w tym była Miss Polski (czy Polonia) zakończyła życie w wannie, bo im do wody wpadła włączona do prądu suszarka.
2. To, że mimo narzekań na biedę, Polacy generalnie rzecz biorąc nie oszczędzają energii czy wody i nie segregują śmieci - tu akurat przyznaję, że winny jest częściowo brak infrastruktury i brak edukacji. W całej dużej wsi moich rodziców nie ma ani jednego pojemnika do recyklingu (mają wozić puszki czy butelki do Krakowa?!) - w Anglii każdy dom ma taki pojemnik w obejściu, każdy supermarket na parkingu ma też duże pojemniki na szkło, ubrania etc, rzeczy, których nie recykluje się w przydomowych pojemnikach. I, jako że mówimy o kraju, gdzie ludzie uciekają NA wieś, a nie do miasta (tytuł programu TV: Escape to the country), infrastruktura na wsi dorównuje miejskiej. 25 mln Brytyjczyków regularnie robi zakupy online, to też ułatwia życie na wsi.
3. Kobiety "w wojennych barwach i pełnym rynsztunku" już o 6 rano, nawet jeśli wychodzą tylko wynieść śmieci. Przebieranie się za każdym razem, kiedy wychodzą z domu - nawet jeśli tylko do kiosku (sama instytucja kiosku też niektórych dziwi, zwłaszcza ich okratowanie). Mnie osobiście dziwią powszechne komentarze, sprowadzające się często do, cyt. "ochyda" (pisownia oryginalna), gdy na portalach modowych, z którymi współpracuję, pokazujemy obuwie wygodne i popularne w innych krajach: FitFlops, sandały typu MBT, nawet mokasyny (!), ostatnio szalenie w Anglii modne drewniaki  - liczba negatywnych komentarzy zawsze przewyższa pozytywne. W Polsce obuwie "ładne" to zawsze szpilki, ewent. kozaki na szpilce. Jak wiadomo, sama szpilki lubię, ale kocham też moje FitFlops, poza tym szpilki to nie jest  obuwie odpowiednie na każdą okazję. Moja znajoma, która zarabia na życie obserwując trendy, twierdzi, że w Polsce znacznie bardziej lubiana jest estetyka włoska, która stawia na seksowny wygląd, niż anglosaska, która stawia na wygodę i indywidualizm. Barbour i Hunter jeszcze długo nie będą w Polsce sprzedawać swoich kurtek i kaloszy.
4. Całowanie się mężczyzn w policzki, całowanie kobiet w rękę. Starszym kojarzy się ze słynnymi cmokami sowieckich grubych ryb - do dziś pokazuje się tu zdjęcia Breżniewa, siarczyście całującego w usta innego oficjała.
5. Dziwactwa związane z jedzeniem: jest ich długa lista, poczynając od popijania posiłku czystą wódką*, poprzez to, że miłość do ziemniaków połączona jest z kompletną niewiedzą na temat różnych gatunków, i to, że są podpisane "ziemniaki" (w UK każdy gatunek jest opisany z nazwy i do tego z instrukcją, czy nadaje się na piuree czy na frytki), do dyskutowania o dietach PRZY obfitym obiedzie.
6. Puszczanie psów samopas, trzymanie ich w obejściu na łańcuchu(!), trzymanie bernardyna w M3 na 10 piętrze.  W UK zwierzę to "pet", ulubieniec, który mieszka w domu, i którego opiekunowie to "mummy" i "daddy", a nie "pan" i "pani", z całą pewnością też nie jest od ujadania na przechodniów przy ogrodzeniu. NIE MA tu bezpańskich psów i jest to jeden z powodów, dla którego nie ma tu też wścieklizny.
7. Wszystkie napisy w miejscach publicznych są w groźnym, wrogim tonie: Zabrania się! Nie wolno! Nie siadać na trawie! etc. W UK tego typu napisy są często w tonie proszącym: Please, do not... A na trawie wszędzie można siadać i piknikować.

* Moi przyjaciele Duńczycy przybyli kiedyś na polskie wesele spragnieni, był gorący letni dzień. Na stołach stały dzbanki z przezroczystym płynem. "O, nareszcie woda" - pomyśleli. Oczywiście, jak zgadliście zapewne, była to wódka - o wodę musieli poprosić.

27 comments:

  1. A w "Polityce" z tego tygodnia jest świetny reportaż Sarzyńskiego o 15 najbrzydszych rzeczach w Polsce, co w zasadzie też podlega pod kategorie osobliwości i niedorzeczności. Są to:
    1. Worki ze śmieciami walające wszędzie
    2. Bałagan urbanistyczny
    3. Bazgroły na murach (moje miasto pełne jest złotych myśli "Władek to ch..", "Legia pany" itd.)
    4. Reklamy na ulicach i budynkach
    5. Dworce PKP i tereny kolejowe (w ogóle cała kolej w Pl to kuriozum na skalę światową)
    6. Psie kupy ( a jak zwracam uwagę w parku, żeby babcie sprzątały po pupilach, to jakie obrażone są..)
    7. Grodzenie osiedli
    8. Bazary i targowiska
    9. Elewacje bloków z wielkiej płyty
    10. Domy zwane neogargamelami
    11. Gotowe projekty domów z katalogów
    12. Siding, czyli plastikowe elewacje
    13. Dzikie parkingi
    14. Kostka Bauma na chodnikach
    15. Kiczowate elementy dekoracyjne, np. plastikowe boćki, krasnale ogrodowe, sztuczne studnie z żurawiem, kolumienki....:-D

    Ja do osobliwości, które mnie najbardziej irytują, dodałabym urzędy pracujące od 8 do 16 (mój mąż musi brać urlop, żeby coś załatwić); religię w szkołach publicznych w teoretycznie świeckim państwie ( 2 godziny! i tyle samo angielskiego - trzeba być doprawdy człowiekiem wielkiej wiary, aby myśleć, że w dwudziestoparoosobowej klasie ktoś w ciągu 2 godzin tygodniowo nauczy się języka); chamstwo na forach (przyznam się, ze chwilach przemęczenia odmóżdżam się przeglądając "People.com". I co? Nikt tam nie bluźni na gwiazdy i gwiazdeczki, jak krytykują, to konstruktywnie, a u nas zalew bagna..każdemu łatkę przypną, fuj!. No nawet mi ulżyło trochę. :-) Fajny post, dzięki.

    ReplyDelete
  2. Chyba nie ma narodu, o którym nie można by stworzyć takiej listy (z różnymi punktami). W naszym przypadku powodem większości tych grzechów jest brak rozsądku (w szpilkach na Giewont i skoki na główkę gdzie popadnie) i samodyscypliny (segregacja odpadów, sprzątanie po psie). Zatem i napisy groźne - trzeba wrzasnąć żeby dotarło:)

    ReplyDelete
  3. Zamówiłam książkę. Bardzo jestem jej ciekawa. Pomyślę trochę i postaram się znaleźć 7 polskich osobliwości, które mi podpadają. :)

    ReplyDelete
  4. FYI - Barbour jest, aczkolwiek ceny są z kosmosu i wybór so-so (tylko kurtki, nie ma żadnych dodatków, chyba że liczyć taki zabawny sklepik w podwarszawskim posh Konstancinie, gdzie torebki są x3 do cen w funtach). Huntery są na Allegro, pojawiły się też w jednym warszawskim butiku - ale wybór też bez przesady no i nie ma modelu Huntress.

    ReplyDelete
  5. Hej. A wiesz, że w Polsce jakieś dwa miesiące temu zmieniono ustawę i można już piknikować i siedzieć na trawie w parku. Uskuteczniamy to wprawdzie od lat, ale wcześniej robiliśmy to nielegalnie, zazdroszcząc Anglikom legalu :)

    ReplyDelete
  6. Kasiu,

    serdeczne dzięki za długi i ciekawy komentarz. Te reklamy, billboardy i neony, szczególnie na starych kamienicach, też uważam za ogromnie szpecące, moja znajoma Finka powiedziała kiedyś, że Polska tymi reklamami i targowiskami bardzo przypominała jej Turcję. Pod tym względem bliżej nam widać do Wschodu niż Zachodu. W UK są b. ostre przepisy jeśli chodzi o reklamy, a już szczególnie jeśli chodzi o elewacje starych budynków - satelity np. też są niedozwolone.
    O religii w szkole i polskiej wersji katolicyzmu ("katolstwa") to lepiej nie będę zaczynać, bo nie skończyłabym. Jest to jeden z powodów, dla których nie wróciłabym do Pl. W UK RE (Religious Education) MUSI obejmować wszystkie religie świata i ma więcej wspólnego z etyką i filozofią, niż religią.

    Delie,

    tak, dlatego uznałam, że skoro było o Anglikach, to powinno też być o Polakach. Choć przyznam, że o Duńczykach chyba bym takiej listy nie zrobiła - oni są tacy.. normalni:-)
    Common sense, o którym wspominasz (o jego braku) to wg wielu tutejszych mądrych ludzi jedna z głównych cech Anglików.

    Aniu,

    dzięki, ale z tego, co piszesz, to asortyment jednak b. ograniczony. Podejrzewam, że dlatego, iż popyt niewielki. Zresztą - sama wiesz:-) Uggs też się w Pl nie przyjęły, podczas gdy "na świecie" sprzedają się w milionach.

    Śnieżko,

    dziękuję, nie wiedziałam. Czyli jest postęp:-) Tylko jeszcze trzeba ludzi skłonić do sprzątania psich kup;-)

    ReplyDelete
  7. Anno :)
    jestem Polką i nie zamierzam się oburzać na to co napisałaś. Ponieważ piszesz prawdę. Cóż... pamiętaj jedna, że nie wolno uogólniać :)
    Nowe pokolenia... nowe podejścia... nowe szanse :)

    Trzymajmy kciuki :)

    ReplyDelete
  8. Masz rację - jednak jest nas 40 mln, uogólniać czasem trzeba:-) Osobiście znam osoby, które np oszczędzają wodę czy lubią buty o jakich wspominam - ale jednak, z mojego (i cudzoziemców, których pytałam o zdanie) punktu siedzenia, to jednak mniejszość. Ostatnimi wyborami np. w ogóle się nie interesowałam, bo nie było żadnego kandydata (w każdym razie nie z tych, którzy mieli szansę), który reprezentowałby "moją" Polskę: wykształconą, mądrą, bywałą w świecie, tolerancyjną (religijnie, etnicznie, rasowo), obywatelską etc. Nadal b. liczebne są hordy zaściankowo myślących ludzi, z którymi ja nie mam żadnych wspólnych płaszczyzn - i sporo jeszcze czasu upłynie, zanim zastąpi ich nowe, mądrzejsze, nowocześnie myślące pokolenie.

    ReplyDelete
  9. This comment has been removed by the author.

    ReplyDelete
  10. Aniu,

    Powiem tylko, ze i tak obeszlas sie z tymi przywarami bardzo delikatnie. Pomijam, ze to tylko wierzcholek gory lodowej, bo moznaby wymieniac i wymieniac. Do tej listy osobliwosci/ przywar, ktore opisaly moje przedmowczyne dodam jeszcze postawe "zastaw sie a postaw sie" (kredyty brane na wystawne komunie i wesela, grubo ponad faktyczne mozliwosci finansowe) , afiszowanie sie nowym samochodem/ meblami/ tv/ drogimi wakacjami, etc (niepotrzebne skreslic), niegrzeczne zachowanie sie/ przepychanie w sklepach, pociagach, autobusach (przezylam pewnego rodzaju szok kulturowy, bo na Wyspie kazdy mowi "sorry" nawet gdy zajdzie Ci w sklepie droge do polki, nie mowiac o tym, ze przypadkiem Cie potraci, wtedy "verry sorry" wielokrotnie i usmiech, zawsze usmiech)

    ReplyDelete
  11. Nie wiem, czy te które wymieniłaś to na pewno te największe przywary Polaków... Z pewnością, jak ktoś powyżej zauważył, o każdym z narodów można by stworzyć podobną listę i każdy by się równie obraził. Z Anglikami nie mam zbyt dużych doświadczeń, za to z Francuzami trochę większe i mnie po pewnym czasie raziła ich grzeczność – bo ona istnieje tylko w warstwie językowej i nie ma nic wspólnego z byciem uprzejmym i pomocnym. Oczywiście, część (bo jednak nie wszystkie, w końcu mieszkam w Polsce ;) rzeczy, o których piszesz, okropnie mnie denerwuje. Chociaż absolutnie nie mogę się zgodzić z utrwalaniem stereotypu Polaka pijącego wódkę do wszystkiego (chociaż prawda jest taka, że przy byle okazji sama werbalnie ;) taki stereotyp utrwalam), bo w większości domów, które znam, jeśli wódka ma już okazję się pojawić, to jest potem duży kłopot, co z nią zrobić. Nie jestem jednak na tyle naiwna, by uważać, że tak jest we wszystkich polskich domach. Fragmenty książki Morana słyszałam w radiu i było to naprawdę zabawne, chociaż, o ile dobrze kojarzę, rzecz dotyczy początku lat dziewięćdziesiątych, a myślę, że w porównaniu z chwilą obecną, nawet nas by w tamtych czasach wiele raziło. Wiem na pewno jedną rzecz, którą opieram na moich francuskich doświadczeniach – jakakolwiek by polska rzeczywistość nie była, to do takiej jesteśmy przyzwyczajeni i ja po roku tej francuskiej miałam dość, nie dla tego, że gorsza czy lepsza, ale do naszej mam klucz i wiem, że jestem w stanie dobrze zinterpretować dane zachowania – a to była duża ulga.

    ReplyDelete
  12. Modowo jeszcze wtrącę swoje 3 grosze:
    huntery, emu i uggi - jest ich sporo na ulicach od ubiegłego roku. Po pobieżnej analizie szafy swojej i znajomych w moim wieku - mogę doliczyć się wcale niemało tego obuwia.
    Inną sprawą są ceny tegoż. U nas ciagle zawyżone. Jest i ale. Kupiłam dziecku kalosze w UK. Idą do mnie już ponad 2 miesiące. Wysyłali je już 3 razy. Pierwsza paczka poszła do Holland, zamiast do Poland (w sumie i to na kontynencie i to:)*). I za chwilę się wkurzę;)

    *przypomniało mi się jak swego czasu dzwoniliśmy z kolegą służbowo do USA-gdzieś na głęboką prowincję - jedynie jak mówiliśmy, że dzwonimy from Europe - słyszeliśmy zrozumienie po drugiej stronie słuchawki:)

    ReplyDelete
  13. Delie,

    dzięki. To jednak znaczy, że mamy wciąż bardzo duży poślizg - szczyt popularności Uggs w UK to już ze 4-5 lat temu. Jak byłam w Pl ostatnio (1,5 roku temu) to w Krakowie praktycznie nie widziałam tego typu obuwia. Ciekawe, kiedy dotrze moda na FitFlops (są już w sprzedaży?). Zdaję sobie sprawę, że wysokie, a nawet zawyżone ceny są temu winne - w Pl mamy sytuację błednego koła - ponieważ coś jest drogie, sprzedaje się mało egzemplarzy, a ponieważ sprzedaje się mało, to i cena nie schodzi.
    A jakie kalosze? Mogę zadzwonić albo zainterweniować - znam dobrze tutejsze przepisy chroniące konsumenta (są ostre) i kupuję 90% rzeczy online, więc mogę Ci pomóc. Rzadko miewam problemy, ale jeśli mam, to bardzo szybko są naprawiane.

    ReplyDelete
  14. KaroLino,

    kiedyś byla dyskusja na pewnym forum o tym, co "ludzi w Polsce trzyma", i głowne odpowiedzi to rodzina, zawód (bo często nieprzekładalny) no i właśnie ten klucz, o którym wspominasz, czyli poczucie, że jesteś "u siebie" , a nie obywatelem kat. B, czego często doświadczają emigranci, którzy nie mogą pracować w swoim zawodzie. Ja osobiście tego klucza chyba nigdy nie miałam - zawsze czułam się outsiderką - natomiast "jak w domu" czułam się w Danii, a teraz również czuję się już wtopiona w tutejszą rzeczywistość. A to dlatego, że Pl jest, uogólniając, konserwatywnym społeczeństwem, gdzie moje poglądy były wybitnie liberalne - tu natomiast są w gronie naszych znajomych normą. Pamiętajmy, że w Pl klasa średnia raczkuje - tu natomiast (i w Skandynawii) stanowi dużo większy procent społeczeństwa. Poza tym, życie w kraju, gdzie KK się wtrąca w politykę, gdzie łamane są reproduktywne prawa człowieka etc. byłoby dla mnie zbyt dużym kompromisem.

    ReplyDelete
  15. Te FitFlops http://www.fitflop.com/ ? Ja nie widziałam. Z japonko-podobnych to chyba od roku są Havaianas w PL - ja lubię:)
    PS Wysłałam @. Dziękuję!

    ReplyDelete
  16. I jeszcze chciałam dodać, że strasznie lubię angielski country style w modzie. Mogłabym się tak ubierać.
    PS Pamiętam jak kiedyś eksplorowałam stronę Hunterów i jedną z pozycji do kupienia była torba na kalosze - droższa niż niektóre modele kaloszy - a obok mnie więcej taki napis: to travel in style between town and country - BOSKIE:)!

    ReplyDelete
  17. Mam dziś myślotok w odcinkach:)

    Ostatnio miałam więcej kontaktu z ludźmi w moim wieku z innych krajów i doszłam do wniosku, że nie czuję różnicy między nami. Ani w poziomie życia, ani w wykształceniu, ani w podejściu do życia czy światopoglądzie. Ale poruszaliśmy się w obrębie - mówiąc z brytyjska - tej samej klasy społecznej. Większą różnicę odczuwam w stosunku do Polaków młodszych ode mnie o kilka lat - 8-10. Ale to kwestia czasów, w których oni i ja się wychowywali przede wszystkim i związanych z tym możliwości.

    Z drugiej strony polska a francuska wieś na przykład to jednak jest różnica. Duża.

    ReplyDelete
  18. Witam ponownie,
    Nie mogłam sie powstrzymać, żeby nie dorzucić moich "kilku groszy". Ale ograniczę się również do siedmiu najważniejszych:
    1. Wywyższanie sie ponad inne nacje/kultury/zwyczaje (typowy przykład to polskie jedzenie, które podobno jest najsmacznijsze na świecie ;=),ale to tylko malutka próbka wywyższania - no i trzeba przyznać, że polskie potrway sa generalnie smakowite, ale najsmakowitsze????)
    2. Brak tolerancji dla innych zachowań (myślę, że związany z poprzednią cechą, jak równiez wielkim wpływem KK na ludzi w Polsce - też nie chcę zaczynac tematu morza na temat "religijności polskiej")
    3. Sense of entitlement (uważanie, że wszystko się nam, jako Polakom,należy)- to jest nie tylko śmieszne, ale często żenujące dla kogoś, kto tak jak ja przebywa poza krajem od 22 lat i ma, chyba, bardziej obiektywne spojrzenie na niego
    4. Niezwykły antysemityzm/rasizm, co nie tylko szokuje z ludzkiego punktu widzenia, ale zaskakuje u ludzi, którzy wierzą w figury biblijne (głównie pochodzenia żydowskiego przecież, a nawet afrykańskiego, jak Augustyn - chociaż w Polsce zazwyczaj przedstawiany jako biały człowiek)
    5. Zadufanie w swojej ekspertyzie - smieję sie do rozpuku słuchając "ekspertów", którzy powracając z np. dwutygodniowego urlopu gdzieś na świecie pretenduja do gruntownej wiedzy na temat danego kraju i ludzi... Poza tym polskie szkoły nie zawsze maja aż taki wysoki poziom, w jaki się wierzy w Polsce
    6. Brak kultury - latam do Polski regularnie, i z czasem stało się to dla mnie uciążliwym obowiązkiem, również za względu na "chamstwo" na co dzień - nie tylko w urzedach i sklepach, ale i na ulicy, w kościołach i domach prywatnych
    7. Lenistwo/brak motywacji do działań dla idei/ skłonność do "robienia przekrętów" - coraz częściej widzę pieniądze jako jedyna motywacje do uczciwej pracy (spuścizna pokomunistyczna ?). Może dlatego Polacy potrafia tak cieżko pracowac poza granicami, ale w kraju jedni patrza na drugich zamiast zabrac sie do pracy...

    Wiem, że to co napisałam jest nie jest przyjemne. Zawsze chciałam być dumna z mojego pochodzenia, ale czasami wsydzę się przyznac skąd jestem, ze względu na wyżej wymienione cechy narodowe. Tak, widzę zmiany zachodzące od kilku lat w Polsce, ale wciąż doznaję szoku/szoków w trakcie pobytów w starym kraju.

    ReplyDelete
  19. Masz rację :). Mnie najbardziej wkurza jakaś taka ciasnota umysłowa. Nawet nie nazwałabym tego głupotą, bo ludzie są sprytni, zaradni, tylko taki miks nietolerancji, braku otwartości na nowe i zaufania społecznego. To wszystko skutkuje tym, że wszelkie nowe normy i idee są przyjmowane bardzo opornie. Ekologia to fanaberie i spotyka się z reakcją: "co ja z tego będę miał" (pocieszające jest, że konkretne odpowiedzi na tak postawione pytanie są w stanie przekonać opornych, chociażby np. eksperyment w Pszczynie). Nieufność w stosunku do ludzi: bo na pewno każdy chce mnie oszukać i wszyscy tylko czekają aż mi się noga powinie itp. Wiadomo, że przyczyny leżą w trudnej historii, ale życie w takim społeczeństwie to nie sielanka ;). Za to takie małe dziwactwa różnych nacji są w sumie fajne i ciekawe.

    ReplyDelete
  20. Delie,

    tak, to te - to japonki, ale ze specjalną, ćwiczącą mięśnie podeszwą. Bardzo wygodne, nie tylko ja, ale wiele znajomych bardzo je sobie chwali.
    Ślinotok zawsze mile widziany:-)
    Oczywiście, wszystkie osoby, które tu zostawiły komentarze, to osoby nie mniej wykształcone, obyte, światłe etc, niż znane mi Angielki. Szkopuł w tym, że w Pl jeszcze ciągle zakrzykiwane przez osoby, hmmm, mniej światłe- a to ze względu na to, że kiedy kończyła się komuna, mieliśmy jeden z najniższych wskaźników ludzi wykształconych w Europie, tylko bodaj w Albanii było gorzej. W Danii połowa społeczenstwa ma wyższe wykształcenie, w UK mniej, ale i tak więcej niz w Pl, no i mają 4 z 10 najlepszych uniwerków na świecie.

    Wsamraziku,

    miło Cię znowu "widzieć":-)
    Postanowiłam się skupiać na dziwactwach, niż na prawdziwych i bardzo poważnych wadach naszego narodu, bałam się bowiem, że wyjdzie mi tyrada, a mój blog to nie Polityka;-) Zgadzam się z Tobą niestety - uważam, że mamy bardzo szpetne wady - rasizm, antysemitizm, mizoginizm, cwaniactwo, jakaś dziwna kleptomania, która sprawia, że ludzie kradną niemal bezwartościowe rzeczy (np znajomej ukradziono znoszone kozaki - i nie były one od Blahnika) jak się nadarza okazja... Czy wiesz, że po "inwazji" Polaków w 2004 roku na Wyspy wystarczyło parę miesięcy, żeby Polacy ukuli obraźliwe słowo na określenie brytyjskich Azjatów - "ciapaty"? Od razu rozprzestrzeniło się na polskich forach emigracyjnych... ech. Rasizm jest wszędzie - ale gdyby w UK ktoś wygłaszał poglądy takie jak niektórzy ludzie w Pl wygłaszają oficjalnie i publicznie, bez zahamawania, w radio, TV, w mediach - byłby skończony, a nawet ukarany wiezięniem za szerzenie nienawiści.

    ReplyDelete
  21. Przepraszam za poważne tony, ale musiałam (no, nie dało się inaczej) to napisać, bo "chodziły" te rzeczy za mną już od dawna.....taka terapia zachowawcza!
    Słyszałam również określenie "Irysy" na Irlandczyków... tylko dlaczego oburzają się, gdy Niemcy wołają na nich "Polaczki"? - to jedno z dziwactw polskich, prawda?
    Ja też nie mogłabym tam wrócić - to by była dla mnie psychiczna śmierć (mizoginizm w połączeniu z klerykalizmem i bezmózgowiem zabiłyby mnie chyba szybko)... mam nadzieję, że do tego nigdy nie dojdzie, ehhhhhhhhhhhh

    ReplyDelete
  22. Dzień dobry! :)

    Weszłam dziś po raz pierwszy na 'Backwards in high heels' i... wsiąkłam. :) Praca czeka, obiad jakiś fajny trzeba zrobić (wcześniej wypadałoby skoczyć na zakupy ;) ), a ja siedzę przed monitorem i ślepka weń wlepiam.
    Zdecydowałam się zamieścić pierwszy komentarz pod tym właśnie postem, ponieważ; ale o tym za chwilę. :)

    Otóż mieszkam w Polsce i z, graniczącym z obsesją, zafascynowaniem obserwuję zachowania społeczne rodaków. Jest to tym ciekawsze, że mam szczęście (albo pecha...) na co dzień przebywać w towarzystwie ludzi raczej otwartych, tolerancyjnych, ciekawych świata; ludzi, którzy to wszystkiego, co nieznane, podchodzą z niekłamanym życzliwym zainteresowaniem. Nic więc dziwnego, że od ładnych paru lat środowisko, w którym się obracam, nazywam na własny użytek "wieżą z kości słoniowej"; totalny rezerwat; dziw nad dziwy. ;) Dzięki temu nie mam jakiś szczególnych kompleksów na punkcie "swojskości" a jednocześnie w "polskości" nurcie głównym czuję się coraz bardziej wyobcowana. Coraz mocniej uświadamiam sobie, że "oni są mi obcy" (ostatnie wybory to był koszmar - do końca nie wiedziałam, na kogo mam zagłosować).
    Myślę, że polska nietolerancja, seksizm, brak poszanowania dla myślących inaczej to całkowity brak zdolności do samodzielnego myślenia i nieumiejętność rutynowego poddawania w wątpliwość zastanych schematów kulturowych.
    Więc postanowiłam skomentować powyższy wpis, gdyż uważam, że nie tylko status emigranta/emigrantki daje możliwość "złapania dystansu" do polskości. Oraz uważam, że to właśnie nasz żywy stosunek emocjonalny do polskich dziwactw czy poważnych przywar powinien obronić nas przed zarzutami o "kalanie gniazda": w końcu widać jak na dłoni, że nie jest nam całkiem obojętne. :)

    Kurczę, wpis miał być lekki, a wyszedł jak zwykle. ;) Dodam jeszcze, że kiedyś ukradziono mi... paczkę chusteczek higienicznych. W tramwaju. Z kieszeni. :) I uwielbiam obserwować reakcje ludzi, gdy raczę ich uprzejmością i uśmiechem (często w takich chwilach żałuję, że nie mam przy sobie ukrytej kamery ;) ).

    Pozdrowienia z Łojczyzny!

    ReplyDelete
  23. Wiedźmo z Podgórza,

    serdecznie dziękuję za odwiedziny i wnikliwy komentarz:-)
    Historia z chusteczkami potwierdza, że nie mam jednak paranoi;-) a Twoje odczucia, że nie tylko ja czułam się wyobcowana. Bardzo dziękuję za szczere podzielenie się swoimi obserwacjami.

    ReplyDelete
  24. Anno Mario, od jakiegoś czasu podczytuję Twój blog, stopniowo zagłębiam się w starsze posty (jak ten) i... wsiąkam. Myślisz często niezmiernie podobnie do mnie, a już poczucie wyobcowania w Polsce to coś, co dzieli ze mną niewiele osób. Ja też nigdy w Polsce nie miałam klucza do polskiej kultury i mentalności, uczyłam się jej z bólami i z ulgą porzuciłam, stając się za granicą bardzo selektywna, jeśli chodzi o elementy polskości. Bardzo żałuję, że na ostatnie wybory prezydenckie nie założyłam nikabu (mimo że muzułmanką nie jestem) - dla potrząśnięcia polskiej zaściankowości i stereotypowego myślenia :)
    Pozdrawiam Cię serdecznie.
    PS. I jak to dobrze czasem "pokalać" własne gniazdo z ulgą, że zostanie się zrozumianym...

    ReplyDelete
  25. Chihiro,

    bardzo mi miło, czytając Twój, znakomity zresztą, blog, również poczułam: oto pokrewna dusza:-)
    Zaściankowości nie cierpię, i już od czasów nastoletnich miałam poczucie bycia outsiderką - zwłaczcza, że mieszkałam w małym miasteczku. Znacznie bardziej "u siebie" czuję się w Anglii, a najbardziej "u siebie" byłam w Danii - gdzieś w kosmicznym planie nastąpił błąd, bo powinnam była urodzić się w Odense, a nie w Elblągu;-) To nie znaczy, że wstydzę się swojej narodowości - ale nawet cudzoziemcy zauważają, że jestem "inna" niż znani im Polacy (chodzi im głównie o słownictwo i wiedzę o UK, ale nie tylko).
    Pozdrawiam Cię również serdecznie i bardzo dziękuję za miłe komentarze:-)

    ReplyDelete
  26. Dziękuję za miłe słowa :) Zbieram identyczne uwagi od znajomych nie-Polaków (domyślam się, że tym moim chodzi najbardziej o światopogląd i uprzejmość połączoną z uśmiechem). I u mnie nastąpił jakiś błąd w kosmicznym planie, jako że wierzę w reinkarnację myślę sobie często, że to pierwszy raz, że urodziłam się w Europie Wschodniej, bo jej zupełnie nie czuję. Natomiast czuję Anglię i wierzę, że tu już kiedyś byłam :) Ze wstydem to także w moim przypadku nie ma zupełnie nic wspólnego, żadnego nie odczuwam, bo i dlaczego miałabym? Nie identyfikuję się z Polakami i nikt chyba mnie nie identyfikuje, tak samo jak generalnie nie identyfikuję spotkanego, dajmy na to, Chińczyka, z całym chińskim narodem.
    Przyjemnego wieczoru!

    ReplyDelete
  27. Tak, liberalny światopogląd, ktory podzielam, jest także postrzegany jako raczej nietypowy, jeśli chodzi o opinie tubylców o rodakach.
    W następnym wcieleniu powrócę, mam nadzieję, do Anglii lub Skandynawii:-)
    Miłego wieczoru!

    ReplyDelete

Kłaniam się!

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails