Zdiagnozowałam u siebie modową schizofrenię: bo z jednej strony aspiruję do stylu Emmanuelle Alt/Ines de la Fressange, a najbardziej do stylu fikcyjnej bohaterki dzisiejszego wpisu, czyli Claire Underwood z serialu House of Cards. Stylu szlachetnego, wyrafinowanego, eleganckiego, godnego czterdziestki. Z drugiej strony wciąż ciągnie mnie do innych stylów: boho i rock'n'roll, głównie za sprawą amerykańskiej marki Free People, od pewnego czasu dostępnej w UK; oraz vintage, który do mnie znacznie lepiej pasuje, niż romantyczno-cygański boho, bo choć w marzeniach jestem wiotka i wysoka, to zarówno z uwagi na wzrost (jego brak), figurę klepsydry, oraz wiek, nie dla mnie zwiewne maxi i strzępiące się, króciutkie spodenki dżinsowe. Jednego dnia wzdycham do peasant top (dosłownie: bluzka wieśniaczki, to bluzka o luźnym kroju, o np taka), a następnego do nobliwie seksownych (sic!) spódnic ołówkowych L'Wren Scott w Net-a-Porter. Ciężkie jest życie schizofreniczki stylistycznej.
Claire Underwood, w którą w roli swego życia wcieliła się 47-letnia (i związana obecnie z 33-latkiem, hurra!) Robin Wright, to kobieta wybitnej urody, i nie każda aktorka wyglądałaby równie dobrze w niekończącej się paradzie shift dresses (princesek), spódnic ołówkowych (pencil skirts) i koszul typu Oksford (Oxford shirts). Ta współczesna Lady Macbeth i "królowa lodu" (ice queen) to mistrzowski popis stylu formalnego, ale kobiecego. I wiem, że nie ja jedna myślałam sobie, że gdybym tak się ubierała i wyglądała, osiągnęłabym dużo więcej pod względem zawodowym. To fantazja tym silniejsza, że pracuję w domu, gdzie tylko pies z kotem mogą oceniać mój wygląd, i mogę spędzić dzień w szlafroku poplamionym jajkiem - pies to nawet by się ucieszył, bo mógłby to jajko zlizać (nie jest to wyznanie winy - nie jestem AŻ tak leniwa).
A teraz złe wieści: to, co najprostsze, np. "mała czarna", musi być najwyższej jakości, by wyglądać równie dobrze, co na Claire, a jakość, jak powtarzam do znudzenia, kosztuje, dlatego niełatwo skopiować jej styl, kupując w masówkach. Garderoba Claire, projektowana w I serii przez Toma Broeckera (niestety nie pracował w II serii i to widać), jest niemal w stu procentach dizajnerska. Wspomniane już spódnice pochodzą od L'Wren Scott, ale także Dolce & Gabbana, sukienki od Theory, Zac Posen, Antonio Berardi, The Row, Narciso Rodriguez, Armani, Gucci, Ralph Lauren i Calvin Klein. Dwie torebki, które Claire nosi na przemian, to model Muse od Saint Laurent, oraz Bayswater marki Mulberry. Buty firmuje Christian Louboutin. Jedyna marka masowa to Banana Republic, od której pochodzą koszule Oksford. Oprawki także nie są najdroższe, bo to Ray-Bany.
W UK jest jednak kilka marek ze średniej półki, oprócz Banana Republic i J. Crew, w których można kupić przyzwoitej jakości ubrania w stylu Claire, i przyznam, że kolejne zakupy będę planować zainspirowana właśnie nią - goodbye Emmanuelle and Ines, goodbye Dita *mrugam*.
*Fani Top Gear zauważą, że parodiuję tradycyjny wstęp Clarksona.
W Polsce na peasant top mowi sie "chłopka", bardzo ladnie :) Co do stylu Clair- doceniam, ale sama bym sie zanudzila, brakowaloby mi kolorow :) Moze trzeba dojrzec
ReplyDeleteSeso, chłopka, no właśnie! Dziękuję Ci bardzo:-) Nie wiem, jak to się stało, że nie natrafiłam na to tłumaczenie. No właśnie mnie też brakowałoby kolorów (np. czerwieni), no i ja lubię też niektóre wzory: grochy (najlepiej w stylu Marni) i zygzaki (najlepiej Missoni).
DeleteAle fajnie, ze do ciebie trafiłam:)?I ja uwielbiam styl Clair! I nie jestem jedyna;)
ReplyDeleteWitaj, dziękuję za wizytę i komentarz. Nie, nie jedyna, Claire ma pokaźny fanklub:-)
DeleteOooo tak... ubieram się zupełnie odmiennie, ale za każdą jej nową kreacją marzy mi się odrobina elegancji... jest świetna! Wszystkie szczegóły dograne ;) też lubię jej styl!
ReplyDeleteA i sam serial - genialny ;)
Mała Mi, tak, sam serial (remake starszego serialu brytyjskiego BBC, BTW) ogląda się doskonale, nie tylko Claire;-)
DeleteUwielbiam styl Claire :) ale dla mnie sila tkwi w roznorodnosci!
ReplyDeleteWłaśnie, Claire tak sztywno trzyma się kilku kolorów i fasonów, że to graniczy z ascezą.
DeleteUwielbiam czytać Twoje posty, szkoda, że piszesz tak rzadko. Doskonała mieszanka wysokiej jakości polszczyzny wzbogacona doskonałym brytyjskim humorem i autoironią, zdania idealnej długości i rytm, który wciąga i nie che się przestać. Joanna
ReplyDeleteJoanno, tak miłe słowa dopingują, postaram się więc nieco częściej pojawiać. Bardzo serdecznie dziękuję!
ReplyDeleteTeż cierpię na podobną przypadłość niestety... Mnie Robin Wright zachwyciła też w "Dziewczynie z tatuażem". Zarówno jeśli chodzi o styl jej postaci, jak i osobowość, co jest oczywiście w większości zasługą mojego odbioru poprzez pryzmat wcześniejszej lektury Larssona.
ReplyDeleteOn a jest bardzo dobrą aktorką, choć podobno wobec dziennikarzy zachowuje się jak diva;-)
DeleteI ja uwielbiam styl Claire (jako i caly serial :)), choc niestety - jak czesto teraz powtarzam - by w tych samych ubraniach wygladac tak dobrze jak ona, musialabym miec rowniez jej figure i kilka cm wiecej ;) I choc styl Claire jest tak jak piszesz dosyc ascetyczny, to do tej postaci bardzo to pasuje - nie wyobrazam jej sobie w kwiatkach czy bardzo krzykliwych kolorach...
ReplyDeleteBeo, ale zauważ, że ona zawsze nosi szpilki (poza oczywiście joggingiem), nawet Robin musi dodać sobie wzrostu, by dobrze wyglądać w tych dopasowanych sukienkach. Z tego właśnie powodu ja też nie potrafiłabym całkowicie wyrzec się obcasów.
DeleteOczywiscie masz racje, obcasy swoje tu robia; i wiesz co - wlasnie przed chwila z czystej ciekawosci poszukalam ile ma ona wzrostu, i co? I okazuje sie, ze jestem wyzsza!!! Co jest dla mnie wielkim zdziwieniem, gdyz w filmach RW wyglada na niesamowicie wysoka, a to moze wlasnie rowniez dzieki obcasom? :)
Delete(niestety to i tak marna dla mnie pociecha, gdyz moj kregoslup o obcasach kaze definitywnie zapomniec... ;))
PS. I podpisuje sie pod Joanna - pod kazdym Jej slowem :)))
ReplyDeleteBardzo serdecznie dziękuję, uściski:-)
ReplyDelete