W Wielkiej Brytanii Dni Matki i Ojca są ruchome, tak, by zawsze przypadały w niedzielę, a tym samym, by można je było odpowiednio uczcić - to pragmatyczne podejście, typowe dla jednej z brytyjskich cnót,
common sense (zdrowego rozsądku). W tym roku ten dzień przypadł w zeszłą niedzielę: otrzymałam piękny portret, który szkoła usłużnie laminowała (dobrze, że szkoła ma to urządzenie - tym samym dziecięce arcydzieła przetrwają znacznie dłużej, niż papier), perfumy Valentina (tak, pamiętam o obiecanym dawno wpisie o perfumach - już niedługo) oraz wyprawę do bodaj najsłynniejszych ogrodów w Anglii,
Stourhead. Otwórzcie pierwszy lepszy przewodnik lub broszurę turystyczną, a prawie na pewno zobaczycie to zdjęcie:
Ewentualnie to:
Lub to:
Ogrody Stourhead, którymi zarządza ta cudowna, ukochana przez Brytyjczyków instytucja, National Trust, to miejsce, dla którego pewnie wynaleziono by określenie"zapierające dech w piersi", gdyby nie było znane już wcześniej. To spory kawałek od Londynu, ale przy okazji zwiedzania Stonehenge warto trochę dalej podjechać, by zobaczyć bodaj najpiękniejsze ogrody w kraju, który pod tym względem prawie nie ma konkurencji.
|
Nimfa w grocie - Stourhead pełne jest grót i pseudostarożytnych świątyń, tzw. follies, a także rzadkich i starych drzew |
National Trust coraz częściej oprócz kawiarni i restauracji ma osobne
ice - cream parlours (lodziarnie) z pysznymi lodami. Takie lody (ja lizałam gałkę o smaku apfelstrudel) zjedliśmy przy stoliku, gdzie zachwycił mnie pomysł na wykorzystanie konewki jako pojemnika na sztućce i jednocześnie serwetnika:
Trzy pierwsze zdjęcia z sieci, reszta moje.
Brytyjski Dzien Matki (Mothering Sunday)wywodzi sie z tradycji chrzescijanskiej i przypada zawsze w czwarta niedziele Wielkiego Postu - Laetare Sunday (niedziela radosci). Nawiazuje do zwyczaju odwiedzin w tym dniu "rodzinnego" kosciola lub katedry, a przy okazji do spotkan rodzinnych. Dzieci wczesnie (nawet 10ciolatki)szly do pracy jako sluzba domowa lub czeladnicy. W tym dniu dostawaly wolne od pracodawcy, aby te wizyty umozliwic. W Laetare Sunday nie obowiazywaly (i nie obowiazuja) reguly postu - mozna bylo sobie pofolgowac w jedzeniu i napitku. Za to lubie ten zwyczaj:)
ReplyDeletePozdrawiam. Hania
Z tą niedzielą to rzeczywiście kapitalny pomysł. A portret pokażesz? Na pewno piękniejszy niż najpiękniejszy ogród!
ReplyDeleteCelowanie ze świętowaneim w niedziele to świetny pomysł, który staram się wprowadzać, całkiem prywatnie, w naszym niewielkim stadle :-)
ReplyDeleteOgród jest przepiękny!
Wspaniałe prezenty dostałaś. Portret wykonany dziecięcą rączką więcej jest wart od niejednej "monalizy".
ReplyDeleteMy mamy tradycyjnie wszystkie święta i imprezy ruchome tzn. przesuwamy je na weekendy gdy wypadają w środku tygodnia. Tradycja tradycją ale jakoś nam tak wygodniej.
Ogród, łąki, pola to dla mnie kwintesencja angielskości. Zielono po horyzont. Zawsze mnie zadziwia jak taka masa luda w tak niewielkim kraju ma jeszcze tyle wolnego miejsca na tą całą zieloność ;)
Haniu,
ReplyDeletedziękuję za komentarz, chyba Twój pierwszy, ale od razu bardzo wiele wnoszący:-) Mam nadzieję, że będziesz częściej się wypowiadała, zapraszam. Ja też lubię tę tradycję, znacznie lepsza, niż "statyczny" 26 maja w Pl.
Kasiu,
pokażę, tylko sfotografuję.
Bee,
prawda, że to ma sens?
EwKo,
i dla mnie ogrody i wiejskie krajobrazy, które wyglądają bardzo naturalnie, ale tak naprawdę są intensywnie kontrolowane od setek lat, to kwintesencja angielskości. Niestety tu na Południu przeludnienie i urbanizacja zagrażają tym sielsko -anielskim terenom w coraz większym stopniu, nie mówiąc już o drastycznie wyśrubowanych cenach nieruchomości, które są związane z nadmiernym zaludnieniem i niedoborem domów - budowa nowych nieruchomości zagraża bowiem przyrodzie i tubylcy są temu bardzo przeciwni- ja na własnej skórze odczuwam skutki przeludnienia...:-(
Marzę o pojechaniu tam już od dawna, wszystkie zdjęcia, jakie zawsze widziałam stamtąd, zachwycały mnie i jeszcze podsyciłaś to pragnienie wybrania się do Stourhead.
ReplyDeleteWygląda na to, że Dzień Matki miałaś bardzo udany :)
Aniu i jak ta Valentina? jeszcze nie wąchałam, ale bardzo podoba mi się reklama tych perfum.
ReplyDeleteOgrody są bardzo malownicze i najwyraźniej również świetnie utrzymane. A lody o smaku apfelstrudel musiały być doskonałe.
Aniu - jeśli masz ochotę to zapraszam do zabawy:
ReplyDeletehttp://mojeprzemiany.blox.pl/2012/03/Perfect-Women.html
Pozdrawiam :)
P.S. mnie jakoś ten 26 maja został przypisany w głowie i bardzo mnie wzrusza za każdym razem. Nie wiem, czy bym się przyzwyczaiła do ruchomości tego święta ;)
Chihiro,
ReplyDeletenaprawdę zachęcam, można nawet od National Trust wynająć chatkę i zamieszkać na chwilę na terenie tej posiadłości (wiele zresztą miejsc, którymi zarządza NT, oferuje taką możliwość).
Katasiu,
Valentina mi bardzo pasuje, to jest moim zdaniem najbardziej udany z ostatnich zapachów Valentino, no i flakon jest piękny.
Manio,
dziękuję za zaproszenie, postaram się coś skrobnąć.