15/12/2011

Poczytaj mi tato - część III

EN: I have to start by recommending our amazingly talented friend Jennie's latest pop-up book,  Pop - up London. The amount of detail and the sheer brilliance of this children's guide to the capital are astounding. It is so frightfully good that it is currently sold out nearly everywhere! I'd encourage those of you in the UK to either scour your local bookshops or wait for Amazon to re-stock (you can pre - order here), it is worth the trouble - if you don't believe me, and I will happily admit that I am biased, read Sasha Wilkins', one of the most influential British bloggers, review here.
PL: Post o książkowych podarunkach muszę zacząć od najnowszej książki typu pop - up* naszej przyjaciółki Jennie. Jak w przypadku wszystkich jej książek, także i ten wyjątkowy przewodnik po brytyjskiej stolicy zachwyca bogactwem detali i ciekawych informacji. O tym, jak wspaniałe jest to dzieło, niech świadczy fakt, że pierwszy nakład jest niemal kompletnie wyczerpany, zaledwie 2 miesiące od daty ukazania się. Chętni mogą jednak zamówić Pop - up London w przedsprzedaży, bo wydawca już zamówił dodruk.

Jennie projektuje też clothes plasters - bardzo przydatne do zakrywania dziurek lub plam łatki, które wystarczy zaprasować na dowolnej tkaninie, i nie trzeba bawić się w szycie. Poniżej pokazuję londyńskie, ale wybór jest bardzo duży (do obejrzenia na stronie Jennie), w UK można je kupić w bardzo wielu sklepach dziecięcych a także w sieci domów towarowych John Lewis.

EN: Staying with the London theme: recently I have found one of the best guides for children: London Unlocked. It is indispensable, if you are planning a trip to the capital with kids, packed with entertaining tidbits of knowledge and useful suggestions for fun activities. What's even better, it is part of a series, so there is also Edinburgh Unlocked, Devon & Cornwall, etc.


PL: Wybierającym się na zwiedzanie Londynu z dzieciakami gorąco polecam przewodnik London Unlocked. Pełen ciekawych faktów i naprawdę udanych, a nie, jak czasem bywa, drętwych, podpowiedzi, jak dzieciom zapewnić rozrywkę w wielkim mieście. Jest cała seria tych przewodników: po Edynburgu, Devon i Kornwalii, itd.
I jeszcze Londyn - przybornik Muji (to raczej dla nastolatki, albo nawet dorosłej osoby):

EN: Speaking of incredible illustrations, just look at this beauty:


This series of fairy tales is published by a high-end publisher, the Folio Society, they are all exquisite and have commensurate price tags. Not really for small children, unless they are extremely tidy ones. For now, I am happy with a 10-book collection about myths and legends, by Marcia Williams. When I learnt to read, Greek myths were my favourite stories and I still love them.

PL: Te bajecznie pięknie wydania baśni publikuje The Folio Society, wydawnictwo specjalizujące się w kolekcjonerskich, najwyższej jakości publikacjach - za odpowiednio wysoką cenę. Mam nadzieję, że kiedyś będę mogła zacząć kolekcję książek FS. Na razie jednak zadowoliłam się kompletem 10 książek Marcii Williams o mitach i legendach, m.in. mitach greckich i legendach arturiańskich. Kiedy nauczyłam się czytać, moją ulubioną książką były Mity Greckie, i do dziś to jedna z moich pasji.


EN: On the 23rd, we are going to see Hansel and Gretel at the relatively new Berry Theatre, which is not far from us (in all the doom and gloom, it is good to know new theatres are being opened). There are many excellent books of Brothers Grimm's fairy - tales (including pop-ups), but this was the one I liked the most:

PL:  W piątek idziemy obejrzeć przedstawienie Jasia i Małgosi w stosunkowo niedawno otwartym Berry Theatre (tym samym mamy w promieniu 20 mil kolejny z kilku teatrów do wyboru). Zaś w niedzielę, Christmas Day, BBC przygotowało dla dzieci animację cudownej kontynuacji The Gruffalo, The Gruffalo's Child (o zeszłorocznej animacji pisałam tu). Obejrzymy całą trójką, a o filmach i serialach, gdy cdn.


*Niedawno znajoma z W-wy, która chciałaby się w Pl specjalizować w redagowaniu i publikacji takich książek, potwierdziła moje niewesołe przypuszczenia: w Pl nie wydaje się takich książek, chyba żaden polski ilustrator nie specjalizuje się, tak jak Jennie, w pop-ups, i jedyne dostępne są sprowadzone z zagranicy, najczęściej po angielsku. Owszem, produkcja takiej książki jest droższa, ergo ceny wyższe, ale czy naprawdę mniejsza cenowa przystępność to jedyny powód, dla których nie powstają w Polsce takie książki? To kolejne dziwactwo niedojrzałego polskiego rynku, niewiele mniej absurdalne niż to, że nie dodrukowuje się popularnych tytułów, np. Gruffalo.

9 comments:

  1. O, polski rynek wydawniczy to w ogóle jakiś bardzo dziki zachód... swego czasu toczyłam długie boje z pewnym wydawcą, bo nie mogłam kompletnie zrozumieć jego zamiłowania do wydawania hardcoverów o rozmiarze encyklopedii, przy całkowitym braku alternatywy dla tych spośród czytelników, którzy lubią książkę nosić w torebce czy plecaku. Niestety jedynym argumentem było, że amerykańscy pisarze inaczej nie pozwolą na tłumaczenie na PL swoich książek.
    Zresztą to samo jest z e-bookami, których wydawanie się tu jakoś nie opłaca (więc kwitnie piractwo i koło się zamyka), audiobookami czy właśnie z dodrukami.
    Wciąż liczę, że jest u nas przyszłość choć dla self-publishingu, ale to też chyba wymaga sporo czasu.

    ReplyDelete
  2. Aniu, jeśli lubisz pop-ups, rozejrzyj się koniecznie za najnowszym Małym Księciem - jest po prostu cudowny. Prawie żałuję, że nie mam dzieci, bo chętnie kupiłabym dla siebie to wydanie.

    Bardzo podoba mi się książka Twojej przyjaciółki o Londynie. I widzę, że odważyłaś się pisać po angielsku - gratuluję!

    ReplyDelete
  3. Może nie mam mandatu do wypowiadania się na takie tematy [brak dzieci gwarantuje inną perspektywę], ale faktycznie zauważyłam, że nad Wisłą brakuje podobnych uroczych książeczek, wydanych równie starannie, co "poważne" (czyli dla dorosłych), o wysmakowanej stylistyce. Zresztą to chyba nie jest problem wyłącznie wydawniczy. W Pl marketingowcy w ogóle traktują dzieci jak idiotów, którym można wcisnąć każdy chłam, byleby był kolorowy i świecący. :/
    Najgorsze, że - z braku rzeczywistej alternatywy - rodzice kupują to, co mają pod ręką, więc szmelc "daje wyniki". I, jak nieco wyżej wspomniała Piarella (choć w innym kontekście :) ), koło się zamyka.

    ReplyDelete
  4. Bardzo dobre pop-upy można znaleźć w Rosji - tylko trzeba znaleźć kogoś, kto je przywiezie. Oczywiście rynek w Polsce wygląda dużo gorzej np. w kwestii mojej ukochanej literatury YA, nie znamy też prawie wcale twórczości Diany Wynne Jones. Co prawda sprawy idą ku lepszemu, ale powoli.

    A ja mam jedno z wydań The Folio Society, szarpnęłam się kiedyś na dzienniki Sei Shonagon. I nie żałuję.

    ReplyDelete
  5. Aniu, przypomniałaś mi jedną z ulubionych książek mojego dzieciństwa - "O królu Arturze i rycerzach okrągłego stołu", pięknie wydaną, w twardej okładce, z niesamowitymi ilustracjami w stylu tych, które widzę tu na okładkach książek Marcii Williams. Niektóre elementy tych ilustracji były wypełnione złotą farbą - cudo! Na dodatek książka długo pachniała karmelowo, bo dostałam ją w paczce razem z cukierkami :-) Mogłam ją czytać i czytać... i oglądać, bez końca.

    ReplyDelete
  6. Wspaniale propozycje Anno! I faktycznie wielka szkoda, ze w PL rynek wydawniczy pod tym wzgledem nieco kuleje... juz brak wydawnictw w formacie 'kieszonkowym' to naprawde bezsens - ja ssama czesto takie wlasnie ksiazki wybieram ze wzgledu na latwosc ich noszenia przy sobie wlasnie.

    Pozdrawiam serdecznie!

    PS. Napisalam wczoraj maila! :)

    ReplyDelete
  7. Kocham książki "pop-ups", wychowałam się na nich i traktowałam jak teatrzyki wprowadzając na ich strony małe ludziki i zwierzątka jako dodatkowych aktorów. W tym roku udało się mi zakupić naprawdę przyzwoicie narysowaną i zaprojektowaną książeczkę tego typu (to " peek-a-boo pop-ups". Mój syn zachwyca się opowieścią o "The Very Bouncy Bear", zwierzaki wyskakujące znienacka zza siebie niezmiernie go intrygują. Niestety tak jak piszesz Aniu ta książka to produkt czysto brytyjski a na polskim rynku znalazła się pośród ogromnej lawiny kiczowatych, pseudo-disneyowskich, cukierkowych koszmarków książkowych przez jakiś przypadek. Smutne. Dodatkowo ta cena-czysto zaporowa... Generalnie ciężko trafić na pozycję dla dzieci z wartościowymi i rozbudzającymi wyobraźnię ilustracjami. Na szczęście pozostają księgarnie internetowe i wydawnictwa zagraniczne lub niszowe polskie.

    ReplyDelete
  8. Piarello,

    ja najbardziej nie rozumiem, jak można nie dodrukować bestsellerów? Czy to wydawca zagraniczny narzuca limit? Bo przecież w normalnej rynkowej gospodarce działa prawo popytu i podaży - jak coś się dobrze sprzedaje i przynosi zyski, to się tego produkuje jak najwięcej - tak to działa tutaj, książka to towar jak inne.

    Katasiu,

    mam wydanie Małego Księcia, niestety nie pop - up.
    To nie jest kwestia odwagi - po angielsku pisze mi się równie łatwo (w niektórych przypadkach łatwiej), co po polsku, to kwestia braku czasu. Założyłam tego bloga z myślą o moich rodzicach, którzy nie znają angielskiego, ale teraz załuję, że nie założyłam drugiego po angielsku.

    Rusty Angel,

    no właśnie, drugi absurd to to, że tłumaczy się poślednich pisarzy, a nie np. Wynne Jones, albo absolutnej klasyki, jak Nancy Mitford...

    Bee,

    cieszę się, że przywołałam miłe wspomnienia:-)

    Beo,

    no właśnie, trzeci bezsens to brak systemu "twarda okładka w małym nakładzie najpierw, po kilku miesiącach większy nakład w miękkiej" - tu doskonale funkcjonuje od wielu lat...
    Dziękuję, dostałam i odpowiedziałam:-)

    EwKo,

    ja takich książek w ogóle nie pamiętam z dzieciństwa, zetknęłam się z nimi dopiero tutaj. Świetny pomysł z traktowaniem ich jak teatrzyków:-)

    ReplyDelete
  9. Dla mnie Baśnie Braci Grimm zawsze były wyjątkowe... To chyba były moje ulubione, zaraz przed Andersenem :-)

    ReplyDelete

Kłaniam się!

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails