Zdanie: "Przybyłem do Słowenii, gdzie wciąż jada się popielice, w poszukiwaniu ich konesera o imieniu Borys" przejdzie do historii brytyjskiej TV. Wygłosił je król molekularnych mistrzów kuchni, Heston Blumenthal. Przy okazji pragnę bronić jego honoru - czasem na blogach pisze się o restauracji El Bulli i Katalończyku Ferranie Adrii, jako o najlepszej restauracji i szefie kuchni na świecie, nie wspominając, że tytuł ten przypada od lat raz Blumenthalowi i jego Pod Tłustą Kaczką (The Fat Duck), raz Adrii i El Bulli - obaj szaleni alchemicy kuchni wymieniają się I i II miejscem. Restauracja Blumenthala w prowincjalnym Bray w hrabstwie Berkshire ma też tę przewagę, że jest otwarta przez cały rok, podczas gdy El Bulli tylko 6 miesięcy, co sprawia, że wirtualna kolejka na stolik liczy sobie 2 mln ludzi.
Niektóre programy telewizyjne Blumenthala można oglądać w Pl, klipy z wielu są także na YouTube. Od paru lat w święta pokazywany jest tu Christmas special, jednorazowy program pokazujący ucztę świąteczną wg Blumenthala. Jak mówi sam Heston: Don't try it at home (Nie próbuj tego samemu/samej) - to zawsze popis kulinarnej wirtuozerii kompletnie nieosiągalnej dla zwykłego, choćby nawet doświadczonego i utalentowanego, domowego kucharza. Wielką pasją Blumenthala jest odtwarzanie potraw historycznych, np. z czasów starożytnego Rzymu lub Anglii Tudorów, zrobił nawet całą serię o historycznym gotowaniu, i tym razem także zaczerpnął przepisy z różnych epok.
Sugar mice, czyli myszy z cukru, to tradycyjne, choć coraz mniej popularne (mój mąż, który jako dziecko zawsze dostawał taką mysz w skarpecie świątecznej, co roku szuka ich w sklepach, ale trudno je znaleźć) słodycze świąteczne. Zrobienie myszy z cukru nie jest jednak ani spektakularne, ani podniecające dla takiego maniaka, jak Heston, wymyślił więc, że ugotuje popielice wg przepisu z czasów Rzymian. Inne frykasy były już mniej kontrowersyjne, choć równie magiczne i tak dalekie od obiadu ugotowanego na kuchence w przeciętnym angielskim szeregowcu, co cukier wanilinowy od laski wanilii z Madagaskaru.
Zdjęcie via Sunday Times.
Jak co roku, tutejsza telewizja, wciąż najlepsza na świecie, rozpieściła nas także specjalną dawką tego, co BBC potrafi najlepiej - kostiumowego serialu. Dwa nowe, długie odcinki Cranford, który to serial - perłę pokazano po raz pierwszy w 2007 roku, choć tym razem znacznie mniej łaskawie ocenione przez krytyków, zapewniły mi dwa wieczory pełne ukontentowania. Mam nadzieję że ten serial będzie dostępny w Pl - Manioczytania, mrugam.
Wszystkich, młodych i starych, zachwyciła półgodzinna animacja The Gruffalo. Książka Julii Donaldson, ilustrowana przez Axela Shefflera (wydana w Pl, ale niestety nakład jest wyczerpany i z niezrozumiałych dla mnie powodów książki nie wznowiono - jeśli coś się dobrze sprzedaje, nie warto dodrukować?), to oksymoroniczny modern classic, czyli współczesna (pierwszy raz wydana zaledwie 10 lat temu) klasyka książek dla dzieci. W UK historię małej sprytnej myszy i stwora Gruffalo zna każde dziecko. Cudowna animacja okazała się prawdziwym prezentem pod choinkę od BBC dla abonentów - w takich chwilach naprawdę nie żal mi pieniędzy na abonament, który jest zresztą, inaczej niż w Pl, bardzo skutecznie i sprawnie egzekwowany od wszystkich.
Zdjęcie via Guardian.
Szkoda, że oferta noworoczna już niestety nie jest tak atrakcyjna, ale dzięki temu mam czas na ten post.
Jeszcze raz życzę Wam: Do Siego Roku i Happy New Year!
To świetne miałaś "telewizyjnie" święta, u nas jak zwykle mizeria, powtórki, mizeria, ech!
ReplyDeleteDzięki za mrugnięcie - mam nadzieję, że tak będzie :)
Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku !!!
Wiesz, tu też w święta jest zawsze mnóstwo powtórek - klasyka to Mary Poppins, Chitty Chitty Bang Bang, Wizard of Oz oraz Railway Children - co roku.
ReplyDeleteTo chyba uniwersalna tradycja.
Ale oprócz tego zawsze jest kilka nowości, zazwyczaj takich, o których wiadomo, że będą hitem - np. Gruffalo obejrzało prawie 8 mln telewidzów - to bardzo dużo.