Jak wspomniałam, wrzesień okazał się miesiącem, w którym wiele sieci "otworzyło" sklepy internetowe, ale także miesiącem dwóch istotnych, z punktu widzenia butoholiczki, wydarzeń.
Dom towarowy Selfridges otworzył galerię butów - Shoe Galleries. To największy taki dział z butami na świecie: przy ponad 3 tys. metrów kwadratowych większy od Turbine Hall w muzeum Tate Modern - jeśli byliście, to wiecie, jak ogromna jest ta hala. Ponad 5 tys. par od ponad 120 marek, z każdego niemal przedziału cenowego - nie jest to, szczęśliwie, przybytek wyłącznie dla bogatych; sieciówkę River Island na przykład poproszono o specjalną kolekcję, i ceny tych butów to przeciętnie 60 - 70 funtów za parę.
|
Uroczyste otwarcie |
Drugim ważnym wydarzeniem była specjalna kolekcja
Manolo Blahnika dla innego, równie wartego odwiedzenia, londyńskiego domu towarowego - Liberty. Mieszczący się w pseudo - tudorowym budynku Liberty jest bardziej angielski, niż Selfridges, i słynie z
Liberty prints - wzorów, które zdobią wszelkiego rodzaju towary, od mydełek, przez porcelanę i akcesoria do ubrań, tapet i mebli. Mam taką charakterystyczną walizeczkę od Liberty, pokażę ją innym razem.
Kolekcja Blahnika obejmuje nie tylko buty, ale także różne drobiazgi, np. notesik pokryty płótnem z nadrukiem jego słynnych szkiców.
|
Poduszka |
|
Hello, lover - tak w jednym z odcinków Seksu... mówi Carrie do pary Manolos na wystawie |
|
Charakterystyczny, lekko wygięty obcas - dzięki temu szpilki Manolo są wyjątkowo wygodne (jak na szpilki) |
Jeśli są tak wygodne jak piszesz to ja poproszę wszystkie cztery pary. Wyglądają obłędnie i choć nie jestem butoholiczką to buty lubię. Lubię też twojego blooga.
ReplyDeletePozdrawiam
gg.podroze.blooog
Boskie! No może oprócz czerwonych wszystkie mogłabym zabrać do domu i przytulać z miłością. No i pewnie na tym by się skończyło, bo na co dzień śmigam na płaskim obcasie. :) Brakuje mi w Polsce wyboru ciekawych i PORZĄDNYCH butów.
ReplyDeleteNie zauważyłam piątej pary, przeczoczenie w moim wieku usprawiedliwione- poproszę i o tę parę. Tyle, że podobnie jak Hazel chyba nie umiałabym śmigać na szpilkach po naszych trojmiejskich drogach. Ja ostatnio kupiłam całkiem ładne kozaki koloru zgaszony ciemno niebieski w Gino Rossi, ktory wbrew nazwie jest polskim sklepem. Pozdrawiam
ReplyDeletegg.podroze.bloog
Gosiu,
ReplyDeleteserdecznie dziękuję za odwiedziny i miłe słowa:-)
Co do Gino Rossi, tak, tak, wiem, że to polska marka - nasi rodzimi potentaci biznesowi lubią jednak obco brzmiące nazwy, bo GR to nie jedyna taka firma: Wittchen, Apart, Yes to pierwsze z brzegu przykłady:-)
Hazel,
w Pl jest mało butów uszytych z prawdziwej skóry, mnóstwo natomiast ze sztucznej - dlatego, że te drugie są znacznie tańsze w produkcji. Dlatego np. buty Clarks, w UK wybitnie masowe (ale przy tym przyzwoite jakościowo), w Pl mają status jeśli nie wyższej, to średniej półki.
Hazel, O/T - napiszesz o wyprawie do Szkocji?
To prawda. W Ryłko są dość porządne buty ale często trochę nudne, choć to się zmienia na lepsze na szczęście. Moda na obcobrzmiące nazwy rodzimych biznesów trwa. Ale Wittchen, to akurat nie ten przypadek. To nazwisko właścicieli, więc nazwa usprawiedliwiona. Napiszę o Szkocji :). Tylko jeszcze nie wiem, na którym blogu.
ReplyDeleteSzpilki w grochy - uśmiałem się do łez ;-)
ReplyDeleteP.S. Ciekawe ekspozycje - można się zatracić (i uśmiać też).
Pozdr.
Hazel,
ReplyDeletecieszę się w takim razie i czekam:-)
Adrianie,
rozumiem, że mówisz o innym poście, Shoe me the money? Dzięki w każdym razie za miłe słowa.