Taki wątek pojawił się na jednym z forów - bo często bywa, że z zasiedzenia zapominamy o tym, by cieszyć się tym, co nasze miasto, miasteczko lub wieś mają do zaoferowania. Jednym z ciekawszych sposobów na spędzenie weekendu w swoim mieście, jeśli nie możemy uciec na łono natury, jest wyprawa z aparatem fotograficznym i spojrzenie na swoje miasto okiem turysty.
Dziś wszystkie serwisy informacyjne pokazywały nasze miasto, Winchester, i to w głównych, nie lokalnych wydaniach wiadomości, bo odbyła się tu tzw. homecoming parade - uroczysty przemarsz żołnierzy, którzy wrócili z Afganistanu. Aż 3 tysiące ludzi wyległo na ulice, by powitać żołnierzy. Przybyła także księżna Kornwalii, Camilla.
Dlaczego tę paradę zorganizowano właśnie tu? Uwaga, będę swoje chwalić.
Winchester od czasów rzymskich był miastem silnie zmilitaryzowanym, aż do 1986 roku, kiedy ostatnie jednostki wojskowe opuściły miasto. Pozostały jednak liczne muzea poświęcone wojskowości; w Winchesterze znajdują się najbogatsze, oprócz londyńskich, zbiory militarne w Anglii.
Winchester można uznać za angielski odpowiednik Gniezna, często bowiem bywa określany pierwszą stolicą Anglii. O randze miasta w średniowieczu świadczy choćby to, że Wilhelm Zdobywca koronował się na króla Anglii dwukrotnie - tu i w Londynie. Nasze miasto po prostu musi odwiedzić każdy, kogo interesuje brytyjska historia. Licząca sobie ponad 900 lat katedra, Okrągły Stół króla Artura, najstarsza działająca bez przerwy szkoła w Anglii, liczne muzea i piękne okolice przyciągają do Winchesteru turystów z całego świata. W październiku 2006 r., w popularnym programie telewizyjnym o nieruchomościach, Winchester ogłoszono najlepszym miejscem do zamieszkania w całym Zjednoczonym Królestwie (The best place to live in the UK). Autorzy listy dziesięciu najlepszych (i dziesięciu najgorszych) miejsc w całym UK wzięli pod uwagę wiele kryteriów: poziom szkół, mierzony wynikami egzaminów; średnią wieku mieszkańców; średni przychód na głowę; powierzchnię parków i innych terenów zielonych w proporcji do terenów zabudowanych; poziom przestępczości; poziom hałasu i innych zanieczyszczeń; średnią długość życia. We wszystkich tych kategoriach Winchester przoduje, choć jeśli chodzi o poziom przestępczości i zanieczyszczenia, to oczywiście poprawniej będzie stwierdzić, że pozostaje daleko w tyle. Szkoły tutejsze należą do najlepszych, a już wspominałam o tym, że poziom szkół w Wielkiej Brytanii jest bardzo zróżnicowany – od najlepszych na świecie (do tej kategorii zalicza się tutejszy Winchester College, równie ekskluzywna co Eton czy Harrow, i najstarsza w Anglii szkoła prywatna, choć nieco mniej znana) po bardzo słabe.
Żołnierze uczestniczyli w nabożeństwie w tutejszej słynnej katedrze.
Spoczywa w niej wielu zasłużonych, ale najbardziej znaną osobą pochowaną w katedrze jest Jane Austen. Austen jest obecnie najbardziej analizowanym i wpływowym autorem w języku angielskim po Szekspirze - więcej o niej i jej muzeum pisałam już tutaj, ale napiszę jeszcze osobno o jej kulcie i jego wyznawcach - tzw Janeites.
Jak przystało na tak wiekową budowlę, katedra mogłaby opowiedzieć niejedną fascynującą historię, ale jedną z najbardziej niezwykłych jest historia jej ocalenia przez... nurka.
Jej budowę rozpoczęto w 1079 r., a ukończono 300 lat później. Na początku XX wieku inżynier Francis Fox badając stan budowli odkrył, że katedra może się wkrótce zawalić i że jedynym sposobem na uratowanie jej jest wymiana fundamentów. Było to prawdziwie herkulesowe zadanie, bowiem katedra stoi na podmokłym terenie i jest przy tym jedną z największych świątyń w Europie. Bohaterski nurek William Walker spędził 6 lat (1905-1911) nurkując w błocie(!) pod wschodnią stroną katedry i stopniowo wymieniając zmurszałe drewniane fundamenty na betonowe. Jego wysiłek uratował świątynię, a wdzięczni mieszkańcy wystawili Walkerowi pomnik przedstawiający go w stroju do nurkowania. Mój duński przyjaciel, który jest inżynierem, był pod ogromnym wrażeniem tego wyczynu.
Inna ciekawa postać związana z Winchesterem to Izaak Walton, zwany "ojcem wędkarstwa". Walton mieszkał w Winchesterze i tu stworzył najpopularniejszy podręcznik wędkarstwa w historii – jego dzieło pt. The Compleat Angler, opublikowane w 1653 r. jest stale wznawiane i doczekało się już 400 (!) wydań.
Często chodzimy na spacery nad tutejszą rzeką Itchen, w której Edison uwielbia pływać. Wędkować jednak mogą tylko wybrańcy - pozwolenie na wędkowanie kosztuje duże pieniądze - jakie dokładnie, nie wiem, ale podobno jest to najdroższy tzw. chalk stream (dosłownie: strumień kredowy) na świecie. W każdym razie domy, których ogrody graniczą z rzeką i które mają angling rights, są o kilkadziesiąt tysięcy funtów droższe (!), niż podobne bez takiego przywileju.
O tym, że to tu powstała oda Do Jesieni Johna Keats'a, pisałam tu.
Wiem, że się powtarzam. Ale znowu się czegoś nauczyłam. Dziękuję!
ReplyDeletePS Mówiłam mężowi o Twoim blogu. Stwierdził: "O, takie blogi to ja rozumiem";)
I jeszcze w temacie tego czy się zna swoje miasto? Ja lubię odkrywać nowe miejsca w oswojonym [pozornie] otoczeniu. I choć nie jest takie piękne ja Winchester, to zawsze znajdzie się coś do obejrzenia, sfotografiwania. I zawsze uważałam, że zrobienie dobrego zdjęcia pozornie nieciekawego miejsca to sztuka.
ReplyDeleteJa swoje miasto też znam dobrze. Od podszewki. Ale nie napisałabym postu o nim z taką czułością, ajk ty o Winchester, bo zwyczajnie swojego misata nie lubie. Nie lubię jego mieszkańców również. Nie dlatego, że jestem malkontentem, ale dlatego, że moje miasto nie ma na siebie pomysłu, wszystko jest nijakie, trąci tymczasowością, która przekształciła się w permanentność. A najbardziej mnie złości, że chyba nikomu to nie przeszkadza... Lubię tylko pewne fragmenty tej miejscowości. Dobre i to. :-) Na szczęście niedaleko są różne urokliwe miejsca, do których można się wyrwać.
ReplyDeleteStrasznie dużo ciekawych rzeczy o Winchester się dowiedziałam. I kto by pomyślał, że zwykłe łowienie ryb, może iść w parze z fortuną?
Delie,.
ReplyDeleteto ja powtórzę: dziękuję:-)
Rezultaty Twoich umiejętności dostrzegania detali okiem aparatu podziwiam nieustannie:-)
Kasiu,
tak, bardzo lubię swoje miasto, ma ono tylko jedną wadę - niemal wszyscy są tu lepiej sytuowani niż my, a domy, całkiem zwykłe, kosztują niemal tyle, co w Londynie. B. trudno znaleźć coś poniżej pół miliona funtów... Ale może nasza sytuacja się poprawi - zawsze jest nadzieja;-)
Kolejny post pełen ciekawych wiadomości. Szczęściara z Ciebie, mieszksz w najlepszym miejscu w UK.
ReplyDeleteDzięki Lo, no i oczywiście zapraszam do odwiedzenia mnie w Winchesterze:-)
ReplyDeleteJak zwykle mnostwo wiedzy w pigulce Aniu;-)
ReplyDeleteMoje miasto. Ktore miasto jest moje. Wciaz o Warszawie mysle jak o swoim miescie, mimo, ze w Polsce od lat juz nie mieszkam. Na Wyspie tez moje miasto jest juz bardziej moje, ale daleko memu uczuciu do Twego umilowania Winchesteru, choc uwazam, ze kazde miejsce ma swoj urok i piekne strony, trzeba tylko umiec je dostrzec, wylowic.
Wciaz tez mam wrazenie, ze naprawde 'moje' miasto (jak i moje miejsce na Ziemi) wciaz przede mna i gdzies na mnie czeka...
Usciski!
P.S. Apropos sytuacji, cen nieruchomosci i wymarzonego domu, to wierze, ze wszystko moze sie zmienic, zdarzyc, czyli spelnic i to w najmniej oczekiwanym momencie. Czego Ci bardzo zycze:)
Wpadam tylko na chwilę dzieląc się tym co mam:
ReplyDeletehttp://www.youtube.com/watch?v=wYmrg3owTRE&feature=player_embedded
przyjemności!
Patrycjo,
ReplyDeletemam nadzieję, że jesteś moją dobrą wróżką i Twoje słowa się spełnią:-) Dziękuję!
Michu,
dziękuję, po raz nie wiem który cieszę się, że mogę mówić normalnie, a nie jak ci barbarzyńcy, co niby mówią po angielsku;-)