20/06/2010

Kontrowersyjne trendy

W życiu każdej kobiety przychodzi taki moment, że musi zadać sobie pytanie: czy mogę TO założyć bez podpadania pod paragraf pt. dzidzia -piernik (mutton dressed as lamb)? Kiedyś było łatwiej: gdzieś w okolicach 50-tki kobiecie wyrastały na stopach kapcie i ortopedyczne obuwie, a w szafie panoszyła się wiskoza w hojnych rozmiarach. Babcia miała ściśle przypisane zadania, do których należało robienie zapasów konfitur na zimę i pieczenie drożdżówek w prod(z)iżu; pindrzenie się i dobieranie dodatków było przywilejem jej wnuczki. Dziś nie ma reguł, a 50 to nowa 40 (50 is the new 40), średni wiek zaczyna się o co najmniej 10 lat później, a na ulicach paradują wystylizowane na pin-ups z lat 50. nastolatki w strojach vintage i starsze panie w dżinsach - każdy nosi, co chce.  Dobrze zakonserwowanej po-czterdziestce, która coraz częściej ma dziecko, jeśli nie przy piersi, to wciąż we wczesnej podstawówce, mało co nie wypada - fashion clock zaczyna tykać tak naprawdę w okolicy 45. urodzin. I tak naprawdę to, co nosisz w wieku 45 lat, będziesz pewnie nosić w wieku 80  - ten fenomen nazywa się forever forties.
Choć nie przekroczyłam jeszcze tego Rubikonu, to jednak jest tego lata parę trendów, które natrętnie przypominają mi o metryce. Pierwszy to spodenki i szorty. Baardzo modne, i wymagające dużej odwagi (czy też narcyzmu) od każdej istoty płci żenskiej mającej powyżej 25 lat. W tym roku postanowiłam przeczekać ten trend - a trafiłam niedawno na swoje zdjęcia  sprzed 12 chyba lat, gdzie mam na sobie niemal mikro-spodenki (hot pants), niczym poor man's Kylie (Kylie dla ubogich). I przypomniałam sobie, jak jedna z tutejszych felietonistek (w kwiecie wieku) napisała, że cały ten rok, kiedy miała 22 lata, powinna była spędzić w bikini, i jakim idiotyzmem, z perspektywy czasu, było zamartwianie się wyimaginowanymi niedoskonałościami w czasie, gdy jej uroda nie tylko była w rozkwicie, ale też ładny wygląd nie wymagał niemal żadnego wysiłku. Youth is wasted on the young*. Ale jeśli chodzi o spodenki, mogę sobie powiedzieć, że czas, gdy wyglądałam w nich na tyle dobrze, by nie płoszyć koni, wykorzystałam, i nawet mam na to dowody!
A tu przykładowe modne spodenki (w drobne kwiatki Anthropologie i dżinsowe Current/Elliot).






















Drugim takim trendem, który jest wielkim wyzwaniem, jest double denim (czyli noszenie np. dżinsowej kurtki ze spodniami dżinsowymi). Świetny na pięknych i młodych wybrankach bogów (a co nie jest?), na starszych grozi posądzeniem o przynależność do kościoła Mormonów lub o zamiłowanie do line dancing, i zamiast takiego efektu...:
...mamy taki:



Trzeci taki trend, który jest dla mnie problematycznym nie tyle ze względu na wiek (choć też), co wzrost, to sukienki maxi. Mój ulubiony sklep Asos podaje, że nie może nadążyć w UK z popytem, ciekawam, czy w Pl też już widuje się  sukienki maxi na ulicach? Co prawda, gdybym mogła kupić tę specjalizującej się w superkobiecych sukienkach marki Issa, nie wahałabym się:

A Wy na co się odważycie tego lata?



* George Bernard Shaw

10 comments:

  1. Ojoj...ja na nic. Po ciąży mam nadprogramowe kilogramy, marzę o tym, by w ogóle jeszcze kiedykolwiek wrzucić na siebie dwuczęściowy kostium kąpielowy. Patrzę na sporo starszą ode mnie aktorkę Teri Hatcher i pękam z zazdrości! A co marnowania "twienties" na kompleksy - zgadzam się. :-) Patrzę na siebie sprzed lat 10 i zastanawiam się, o co i chodziło.

    ReplyDelete
  2. Szorty to tylko na plażę, jeśli o mnie chodzi. Chociaż czasem w wakacje zejdę w nich na dół po bułki.

    Tak, rok, który powinnam była poświęcić na chodzienie w bikini, już dawno za mną. I teraz myślę, że moja schiza nie-pokazywania-się-w-kostiumie-kąpielowym przez 20stką jest dla mnie totalnie niezrozumiała. Teraz też nie lubię, ale to co innego.

    W sukienkach maxi jakoś się nie widzę.

    ReplyDelete
  3. A ja już teraz czasem się zastanawiam, czy naprawdę wiem co robię, wkładając TAKĄ sukienkę, co dotyczy zwłaszcza powiększającej się kolekcji sukienek i spódnic a la baletnica, czy ktoś kto ma więcej niż 5 lat w ogóle powinien w tym chodzić? Ale jeśli kiedykolwiek byłby mój czas na noszenie bikini, to chyba właśnie teraz, co sądzę raczej po komentarzach z zewnątrz, bo bynajmniej nie widzę tego przed lustrem. Szorty? Może, a sukienkę maxi mam z zeszłego roku i nadal uważam, że jest fantastyczna.

    ReplyDelete
  4. Zasadzam się drugi rok na maxi dress. I nie wiem, czy w końcu kupię, bo mam obsesję, że będzie mnie powiększać, szczególnie, że są odcinane pod biustem. Z drugiej strony te 172cm bez butów mam... Nie wiem, waham się, ale na innych mi się podobają szalenie.

    ReplyDelete
  5. Kasiu,

    Teri czy na przykład Jennifer A, której figura bardziej mi się podoba, mają osobistych trenerów, kucharzy, dietetyków, itede, itepe. Sztuką jest schudnąć bez takiej pomocy i pieniędzy, ale wiem, że Ty jesteś aktywna, i nie wątpię, że zrzucisz tę pociążową nadwyżkę - nie ma się też co śpieszyć, bo waga zrzucona szybko często szybko wraca - lepiej chudnąć powoli. Powodzenia!

    Delie,

    ja na szczęście miałam kilka takich lat w moich "twenties", kiedy byłam całkiem szczęśliwa w swojej skórze, choć też zdarzało mi się dopatrywać skaz urody, gdzie ich nie było - np. przez pewien czas nie podobał mi się mój nos, który ani garbaty, ani haczykowaty nie jest:-) ot, całkiem OK nos. Ale z moich rozmów wynika, że większość z nas tak ma w tej dekadzie - dopiero po 30. przychodzi większa samoakceptacja i pewność siebie:-)

    KaroLino,

    ja bym na Twoim miejscu paradowała w bikini - bo jak nie teraz, to kiedy? (carpe diem, etc):-) Skoro Ci mówią, że powinnaś, to się słuchaj:-)
    Ja się chyba jednak skuszę na kolorową maxi.

    Karolino,

    no właśnie ja też się tego poszerzania obawiam - talia to mój atut, i nie lubię odcinanych pod biustem, ani topów, ani sukienek. Ale widziałam parę takich, które można przewiązać w pasie - chyba jednak się zdecyduję. Przedwczoraj byłam na weselu i było kilka naprawdę ładnych maxi.

    ReplyDelete
  6. "Kiedyś było łatwiej: gdzieś w okolicach 50-tki kobiecie wyrastały na stopach kapcie i ortopedyczne obuwie, a w szafie panoszyła się wiskoza w hojnych rozmiarach", Aniu uwielbiam Twoje poczucie humoru;-)
    Jesli chodzi o szorty to ja tak jak i Delie, raczej tylko na plaze. Ta sukienka maxi mi sie podoba, ale na tej pani. Mi raczej nie pasuje ta dlugosc i to, ze jest odcinana pod biustem.
    Z tymi kompleksami to jest chyba tak, ze kiedy czas mija, to jakos dziwimy sie, ze cos nam wtedy przeszkadzalo;-)

    ReplyDelete
  7. Ja mam 25 lat, a nie noszę mini, ani też szortów długości majtek. Jakoś tak źle czuję się odsłaniając tyle ciala (pomijam plażę :)) ale ja jestem małoodwazna w tych sparwach :)
    Będę dobrą babcią :P jeśli będę miała dzieci, a one dzieci :P

    ReplyDelete
  8. Moja tesciowa jest wybitnym przykladem 'forever forties', choc w jej wypadku trzeba by chyba napisac 'forever twenties' ;)) Mimo wszystko chcialabym w jej wieku miec taka figure, to fakt.
    Ja na niewiele sie odwaze tego lata, jak i kazdego innego z reszta ;) Nie uwazam niestety, ze dobrze wygladam w szortach np. czy w krotkich spodniczkach, choc maz zupelnie sie ze mna nie zgadza ;) Za sukienkami maxi tez niestety nie przepadam (jestem pewna, ze noszenie ich grozilo by mi kolejna kontuzja konczyny na ten przyklad).

    PS. Dziekuje za przypomnienie powiedzenia 'dzidzia-piernik' :D

    ReplyDelete
  9. Beo,

    moja teściowa to raczej "forever sixties":-) Teraz ma 80 lat, i na tyle wygląda, ale widziałam zdjęcia i ona w wieku 40 lat ubierała się już jak stateczna matrona po 50. Dla mnie jest anty-wzorem.
    Lepiej rzeczywiście nie noś maxi, nie warto ryzykować.

    ReplyDelete

Kłaniam się!

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails