26/05/2010

Mascara Hall of Fame

Jedna z przemiłych czytelniczek Obcasów zwróciła się do mnie z problemem tak starym jak makijaż: jaki tusz do rzęs wybrać. Maskara to kosmetyk, który często pojawia się w odpowiedziach na pytanie "co byś wybrała, gdybyś mogła zabrać na bezludną wyspę tylko jeden kosmetyk", jest też często dyskutowana  w wątkach urodowych na różnych forach. Podkreślając rzęsy tuszem, nadajemy spojrzeniu głębi, pomalowane rzęsy sprawiają też, że oczy wydają się większe - zwłaszcza, jeśli te rzęsy są długie i gęste, co niekoniecznie musi być darem genów, jest bowiem olbrzymi wybór sztucznych rzęs, można też sobie zafundować semi-permanentne przedłużanie w profesjonalnym salonie - ale wtedy maskara jest już zbędna.
Swego czasu w światku mody krążyła plotka, że Linda Evangelista była tak uzależniona od sztucznych rzęs, że jej powieki niemal wyłysiały.
Kiedy rozdawano wzrost, ja stałam w kolejce po rzęsy, i tym samym nie jestem, o czym już biadoliłam, strzelista, ale mam za to długie i gęste rzęsy. Podkreślam je zatem mocno, bo skoro przynajmniej pod tym względem natura mi nie poskąpiła, postępuję wg znanej zasady: if you've got, flaunt it!
Wypróbowałam już chyba z setkę tuszów, od tanich, przez te ze średniej półki, po tak luksusowe jak Maestro Giorgio Armani. Dobra wiadomość jest taka, że wiele niedrogich maskar jest przyzwoitych. Zła - że niewiele spełnia wszystkie, bardzo wysokie wymagania, jakie im stawiają kobiety (i trannies). Magda (czytelniczka) miała ich listę - tusz ma być: "wydłużający, nie sklejający, nie obsypujący się, dobrze zmywający się wieczorem  i nie wysychający za szybko." Tough job, but somebody has to do it. Poniżej lista moich rekomendacji, mascara Hall of Fame, z zaznaczeniem, że jak ze wszystkimi kosmetykami, nie ma takiego tuszu, który byłby odpowiedni dla każdej osoby, choćby dlatego, że niektórym osobom zależy bardziej na wydłużeniu, innym na pogrubieniu, a jeszcze niektórym na subtelnym ("taka wstałam z łóżka") efekcie.

1. Lancome: od czasu do czasu zdradzam Lancome z innymi markami, ale potem wracam, niczym marnotrawna córka, na jej łono, głównie kupując Definicils (nadal jeden z najlepiej sprzedających się kosmetyków wszechczasów), ale wygląda na to, że przerzucę się na najnowszą Hypnose, tą, którą reklamuje Julia "Pretty Woman" Roberts. Byłam sceptyczna co do "komórek roślinnych"(?!), ale po 2 tyg. używania jestem bardzo kontenta, że jednak dałam jej szansę - niedługo moje rzęsy będą tak długie i gęste, że będę zaplatać z nich warkocze. Poważnie - polecam, ładnie wydłuża, pogrubia i definiuje (inaczej mówiąc, nie skleja) rzęsy, łatwo się zmywa, nie osypuje się. By dobrać odpowiednią maskarę,  "lekarze" Lancome obiecują "zdiagnozować"ci rzęsy - "klinika" tu.
2. Wspomniana Maestro, którą otrzymałam w prezencie od mojej kosmetycznej guru, K. z Teksasu. Ten tusz daje subtelny, prawdziwie w stylu Armani, elegancki efekt, by móc wytwornie i kosztownie trzepotać pięknymi rzęsami.

3. Jeśli wolisz efekt bardziej pogrubiający, to z kolei YSL Luxurious Mascara - Volume Effet Faux Cils (czyli "efekt sztucznych rzęs")nie tylko wydłuża, ale i pogrubia. Miałam ich kilka i jedyna wada tej maskary to ta, że dość szybko mi się wysuszyły.

Nowy tusz Clinique, New High Lengths, zbiera wysokie noty na Makeup Alley, ale sama nie miałam okazji wypróbować. Wiem też, że wielu osobom pasuje inna maskara tej firmy, pogrubiająca High Impact, więc wspominam o niej, bo jest łatwo dostępna i wiele osób lubi tę markę.


Ze średniej półki bardzo przyzwoite są tusze Maybelline, np. Volum'Express czy nowa Falsies (czyli znowu "sztuczne rzęsy"). Inna, która mi całkiem odpowiadała, to Telescopic L'Oreala, choć się trochę osypuje.
Z tuszów Maxa Factora wyróżniłabym Volume Couture.

Nie polecam ani tuszy wibrujących, ani wodoodpornych (no chyba, że na basen, na pewno nie na codzień). Pierwsze są przereklamowane, drugie - wysuszają.

14 comments:

  1. A ja chyba najbardziej lubię Diorshow Iconic;)

    Jak rozdawali długie rzęsy, to ja stałam w kolejce po gęste włosy. Dostałam dodatkowo 50% gratis tych drugich, a na te pierwsze się właściwie nie załapałam;)

    ReplyDelete
  2. To za czym ja stałam w kolejce? Za piegami chyba ;-)Korzystam z mascar L'Oreal i Lancome, na zmianę. Ale popróbuję też chyba w końcu innych, o których piszesz :-)

    ReplyDelete
  3. Też wracam do Lancome, tyle, że lubię VIRTUÔSE. Sprawiłam go zresztą Mamie z okazji dzisiejszego święta, bo jego cena w PL powala...

    Jak mam krucho z kasą, to 2000Calories też daje radę. ;)

    Obecnie testuję YSL Volume Effect Faux Cils - mam go dopiero dwa tygodnie, na razie jestem zadowolona. Mam nadzieję, że postępując wedle instrukcji i czyszcząc co tydzień szczoteczkę, ten tusz mi posłuży, choć czytałam o tym, że bardzo szybko wysycha.

    ReplyDelete
  4. Delie,

    włosy też chyba po mamie, bo pięknie dziś pisałaś o jej końskim ogonie:-)
    Iconic nie próbowałam, rozczarował mnie pierwszy Diorshow i od tamtej pory omijam Diora, ale dam mu jeszcze jedną szansę;-)

    Kasiu, Karolino

    widzę, że Lancome na razie górą:-)

    ReplyDelete
  5. Ja muszę często zmieniać tusz, bo po jakimś czasie zaczyna mnie uczulać, co jest bardzo irytujące. Pewnie wypróbuję jeden z Twojej listy. Byłam wczoraj na "Jaśniejszej od gwiazd" - bardzo mi się podobało. Od kiedy napisałaś o tym filmie, wiedziałam, że muszę go zobaczyć. Mam też do Ciebie pytanie, prośbę. Napisze maila.:)
    P.S. może Twój wzrost dostałam ja? Mierzę 178 cm. :)

    ReplyDelete
  6. Hazel,

    cieszę się, że Ci się podobało:-)
    To czekam na maila:-)

    PS. Zazdroszczę.

    ReplyDelete
  7. Spóźniłam się niestety do kolejki po piegi i długie rzęsy, ale i tak jestem zadowolona z tego na co załapałam się w moich kolejkach. Co do tuszy, najwierniejsza jestem Lancome, chociaż od czasu do czasu popełniam zdradę. Ale i tak wracam. Chętnie wypróbuję coś z Twojej listy.

    ReplyDelete
  8. Diorshow Iconic, jest idealny jak dla mnie, nie kruszy sie, nie rozmazuje i nie uczula mnie !

    ReplyDelete
  9. Lo,

    to tak jak ja:-)

    Aniu,

    bardzo dziękuję za komentarz - to już drugi głos na Iconic, muszę wypróbować!

    ReplyDelete
  10. ahhh, tusz do rzęs - duży problem.

    Długo używałam Diora, potem stałam się zagorzałą fanką też tu już kilkakrotnie wspomnianego Virtuose. Uwielbiamłam go.

    Do momentu jak rok temu znalazłam się na praktykach miesięcznych w szpitalu w Działdowie...i koszmar: skończył mi się tusz.

    Poszłam do jednej z dwóch drogerii w całym mieście. (takie zwykle typu Rossmann)
    Spytałam jakie mają tusze, i gdzie tu dostane Lancome. Odpowiedzieli mi że najbliżej to w Olsztynie, 90km!
    Pani mi poleciła Wilbo, polska firma, pomyślałam sobie że co mi szkodzi przez tydzień wypróbować coś nowego.
    Opakowanie było brzydkie, bardzo brzydkie. Gdy Pani podała mi cene 5,99zl to nie mogłam uwierzyć.
    Powiedziała : "Zobaczy Pani to najlepszy tusz jaki znam, wszystkie klientki są zachwycone"
    - Jasne- pomyślałam.

    Ale taka była prawda. Przed wyjazdem kupilam drugie opakowanie, na wypadek gdybym w Warszawie go nie znalazła. Okazało się że jest do kupienia w każdym Rossmannie.
    Ma jeden duży minus który odkryłam po pól roku. Nie odżywia tak dobrze rzęs, i po czasie stają się rzadsze. ALe , ale... na takie specjalne wyjścia, 1-2 w tygodniu. wciąż go używam , bo jak żaden inny tusz za 100-200zł nie podkreśla rzęs.
    Przekonałam do niego z 10 koleżanek. Teraz może przekonam was. Tusz Wilbo, Volume Maskara. Polecam

    ReplyDelete
  11. Mnie przekonałaś, dziękuję za polecenie. Będąc w Polsce, zawsze odwiedzam drogerie, i będę pamiętać, by kupić ten tusz. Za 6 zł to moze nawet dwa:-)

    ReplyDelete
  12. Dla mnie problem z mascarami jest taki, że 1. nigdy nie dają takiego efektu, jakiego bym oczekiwała, czytając te różne obietnice 2. modelki na zdjęciach reklamowych mają albo rzęsy sztuczne, albo wyglądające na naturalne i zwykle posklejane, co do zakupów nie zachęca tym bardziej. Ja ostatnio używałam Lancoma (chociaż wcale mnie na to nie stać), na przemian różne, bo jak dochodzi do zakupów, to nie pamiętam, jaki miałam ostatnio, ale niedawno dostałam Clinique High Impact i chyba przerzucę się na niego. Wilbo też zaryzykuję, za 6 zł można zaszaleć.

    ReplyDelete
  13. Z prezentowanych bardzo lubie High Impact (teraz uzywam High Impact Curling i to pierwszy tusz ktory przy tak duzej tutejszej wilgotnosci powietrza nie rozmazuje i nie osypuje sie).
    Na liscie do przetestowania(a jakze, mam notesik z podzialem na kategorie;-) mam Faux Cils i Iconic. Natomiast Lancome zawsze wydawal mi sie naciagany, choc te warkocze Aniu mnie troche przekonuja;) Dorzuce tez Maestro do listy. Aha, moge jeszcze polecic odzywke do rzes Talika, warkoczy po niej plesc nie mnozna(tego nie potrafi zaden specyfik chyba) ale rzesy staja sie mocniejsze, blyszczace, a to wazne przy codziennym demakijazu (z tego powodu np. nie wybralabym np. tego tuszu Wibo skoro je przesusza)
    I masz stuprocentowa racje Aniu, nie kazdy tusz dobry dla kazdych rzes, przekonalam sie kiedys o tym, gdy nocowala u mnie przyjaciolka, zachwalala swoj tusz, umalowalam sie nim i coz...na moich rzesach nie bylo tego efektu, tak jak i moj tusz nie sprawdzilby sie na jej rzesach. A niby malowanie rzes to taka prosta sprawa;-)

    ReplyDelete
  14. Ja używam odżywki do rzęs Elizabeth Arden, choć to raczej primer, czyli podkład pod tusz, odżywia i dodatkowo pogrubia.
    Właśnie słyszałam wiele dobrych opinii o High Impact, miło, że potwierdzasz.
    Nowa Hypnose dobrze odżywia i to duża zaleta.

    ReplyDelete

Kłaniam się!

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails