27/05/2010

Chelsea Flower Show

Jednym z najważniejszych objawów Syndromu Wyspiarskiego, na który cierpią Brytyjczycy i Japończycy, jest obsesja na punkcie ogrodnictwa. Ma ona wiele zalet - to ona sprawia, że w Kew Gardens przechowuje się ogromny bank nasion, dzięki czemu wiele roślin już ocalono i w przyszłości będzie można ocalić od całkowitego wyginięcia. Nie sposób przecenić wkład Brytyjczyków w botanikę a także w sztukę ogrodniczą. Co roku o tej porze w Londynie odbywa się organizowana przez Royal Horticultural Society wielka impreza ogrodnicza, Chelsea Flower Show - bilety na nią są rozchwytywane, i z łatwością uwierzyłabym, gdyby ktoś mi powiedział, że ten show przyciąga tylu celebrytów, co żaden inny w UK. Zaczynając od królowej i innych członków rodziny królewskiej, przez Jamiego O. i innych znanych szefów kuchni po gwiazdy filmu, muzyki i TV - jeśli chcecie brylować w towarzystwie elit, zapomnijcie o klubach i premierach, w Londynie to pokaz ogrodów jest najlepszą wejściówką w mieście. Oczywiście, w zgodzie z tradycją, która mi się tak bardzo podoba, jest to też okazja, by dać zarobić organizacjom charytatywnym  (o tym, jak prężnie działa tu filantropia, napiszę osobno) i często fundacje pokazują własne ogrody, w tym roku np. można obejrzeć dedykowany Stephenowi Hawkingowi ogród Motor Neuron Disease Association.
Co wieczór BBC pokazuje wybrane ogrody, możecie je także obejrzeć na stronie RHS.
Poniżej kilka, które mi się najbardziej spodobały.

Japoński ogród Waterless Water Garden, który szczególnie dobrze sprawdziłby się jako ogród na dachu:
Ogród zainspirowany wiktoriańskim umiłowaniem ptaków, Victorian Aviary Garden - bogaci Wiktorianie często mieli ptaszarnie.
Ogród przyjazny pszczołom - Bee-Friendly Garden, ze słynnym zdaniem Alberta Einsteina o tym, że gdyby wszystkie pszczoły wyginęły, ludziom zostałyby tylko 4 lata życia przed totalną zagładą (ogród ma szerzyć świadomość, że to zagrożenie b. realne, niestety - pszczoły zaczynają ginąć, o czym napiszę osobno).

Coś dla faszonistek - ogród Christian before Dior - czyli zainspirowany nastoletnimi latami Christiana Diora, którego fascynacja kwiatami i ich zapachem zaprowadziła go ostatecznie na wyżyny mody. Marynarka na ławce jest oczywiście marki Dior.


I na koniec coś z okolic Zmysłowej Karoliny - Welcome to Yorkshire Rhubarb and Custard Garden - zwróćcie uwagę na wielką "michę rabarbaru z custard", tradycyjnego angielskiego połączenia smaków.

8 comments:

  1. Ech, z przyjmnością wielką czytam Twoje wpisy. Ciekawa ta wystawa być musi (i jakie można by na niej zdjęcia zrobić!!!), i też jestem w stanie uwierzyć, że szalenie celebrycka:)
    Nie wiem, który ogród mi się najbardzoej podoba. Ten pszczeli jest fajny. Choć wiktoriański ma swój urok.
    Mam taki album: English Manor Houses - i poza houses jest tam trochę ogrodów - bardzo lubię go kartkować przed snem:)

    ReplyDelete
  2. Delie,

    z chęcią pokazałabym Twoje zdjęcia, a nie BBC;-)
    Niestety o bilety bardzo trudno - trzeba by je właściwie rezerwować już teraz. Mam jednak nadzieję któregoś roku się wybrać (lub wygrać bilety w konkursie, bo zawsze biorę w takim udział).

    ReplyDelete
  3. :) Mam nadzieję, że Ci się uda, bo taka relacja "od wewnątrz" będzie szalenie ciekawa:)

    ReplyDelete
  4. a ja jestem bardzo ciekawa, jak to jest z tymi pszczołami.. czekam na wpis! :)

    ReplyDelete
  5. O, tak, od kiedy mam swoj ogrodek i patio do zagospodarowania powtarzam sobie, ze poczytam troche o pielegnacji kwiatow, o roznych gatunkach. No i nic z tego nie wychodzi, bo mnie najzwyczajniej to nie kreci az tak bardzo. Gdybym o ogrodnictwie wiedziala polowe tego, co o gotowaniu, to bylabym szczesliwa. ;) Wprawdzie co roku cos nowego sadze, w zeszla sobote mialam sesje lawendowa, na jutro planuje obsadzenie bluszczem dwoch klatek, ktore wygladaja na ptasie. :) Tak wlasnie w duchu wiktorianskim. ;)

    Co do mojego ukochanego Yorkshire i rabarbaru z budyniem, to kolezanka dzis wrocila z co tygodniowego marketu z torebka staromodnych slodyczy. Poczestowana zanurkowalam w papierowej torbie i wyciagnelam landrynke o smaku "rhubarb & custard". :D

    Czekam z nieciepliwoscia o tekst o pszczolach. Milego weekendu!

    ReplyDelete
  6. Właściwie już całkiem o tym zapomniałam, ale czytając Twój wpis przypomniało mi się, że ja też kiedyś byłam na czymś podobnym, tyle, że we Francji. Swoich wrażeń nie pamiętam, ale coś mi się mgliście majaczy, że dla rodziny, i której wtedy byłam, ta wystawa też była jeśli nie dorocznym świętem, to przynajmniej obowiązkowym punktem wakacyjnego programu. Szkoda, że u nas takich nie ma (a przynajmniej ja nic o tym nie wiem).

    ReplyDelete
  7. Aniu, może będziesz zainteresowana: http://www.tvn24.pl/-1,1658970,0,1,szef-applea-nie-rozumie--czemu-sie-zabijaja-w-fabryce-iphonow,wiadomosc.html

    nie dodali tylko czy te sto trzydzieści to kwartalnie czy rocznie...
    pozdrowienia ciepłe ślę!
    micho

    ReplyDelete
  8. Michu,

    dzięki, tak, śledzę te newsy (i inne także, łącznie z kłótnią Apple z pracodawcą mojego M), na razie jednak nie zamierzam wyrzucać iPhone'a.
    Pozdrawiam równie ciepło.

    ReplyDelete

Kłaniam się!

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails