...powiedziałby zapewne Avon Barksdale*, po powąchaniu ujędrniającego kremu do ciała Organic Pharmacy. Krem ten bowiem śmierdzi tak, że przywołuje i na me usta słowa niegodne damy. Pamiętacie moją altruistyczną misję, by na własnej skórze przetestować darmowe, drogie kosmetyki? Przyszła pora na relację z moich prawdziwie heroicznych wysiłków - te godziny spędzone na smarowaniu, myciu, wklepywaniu, malowaniu się, ufff - ale czego się nie robi w imię postępu w kosmetyce?
Krem Organic Pharmacy, kosztujący tyle co doba w londyńskim hotelu, i tyle co kolacja dla jednej osoby u Hestona Blumenthala, albo ok. 40 makaroników Pierre Herme, ma imponujący skład - żadnych syntetycznych składników, po brzegi za to pełen jest ekstraktów ziołowych, wyciągów z ogórka, kawy, zielonej herbaty, miodu, rye alcohol (co brzmi podejrzanie jak wódka żytnia), wyciągu z pestek winogron, rogu jednorożca i elfów... OK, te dwa ostatnie zmyśliłam. Za tę cenę jednak powinnam dostać też parę osobistych elfów, muskających me uda piórkiem feniksa.
Może wynagrodziłyby mi odór, jaki ma ten krem. O ile rozumiem, że krem pełen ekstraktu z kory sosnowej i temu podobnych, może pachnieć cokolwiek "medycznie", to jednak nie spodziewałam się aż tak silnej, i co tu dużo mówić, śmierdzącej, woni. Może to celowy zabieg - na zasadzie, jak źle smakuje/pachnie, to musi działać? Bo muszę przyznać, że krem rzeczywiście znacząco wygładza skórę i sprawia, że jest bardziej jędrna i sprężysta w dotyku. Generalnie kremy antycelulitowe nie działają, a niespełnionymi w tym względzie obietnicami koncernów kosmetycznych piekło jest wybrukowane - jedyne, co taki krem może zdziałać, to nawilżyć i wygładzić skórę, dzięki czemu celulit jest mniej widoczny. I pod tym względem krem OP sprawdza się doskonale - jest na pewno najbardziej skutecznym, jakiego wypróbowałam. Z drugiej strony, ujędrniający krem do ciała Jergens, również pełen naturalnych wyciągów, za 5 (słownie: pięć) funtów, działa niemal równie dobrze. Zgadnijcie, którego będę używać w przyszłości?
Serum na noc Clarinsa, z fistaszkami zbieranymi przez Indian z Peru (w składzie figuruje tajemniczy Inca Peanut) oraz zbieraną przez Londyńczyków nocną porą rukolą lub rakietą (inny składnik to London rocket)okazało się przyjemne w użyciu - szybko się wchłania, dobrze nawilża i wygładza. Gdybym miała 50 funtów, to może kupiłabym ponownie, ale za te same pieniądze raczej wybrałabym lepsze (wg mnie) serum Mega-Mushroom z kolekcji Dr Andrew Weila dla Origins - te kosmetyki dostałam pod choinkę, nie były częścią pakietu testowego.
Szkoda, że Origins wciąż nie ma w Polsce (a jest to jedna z marek koncernu Estee Lauder, więc nie widzę przeszkód) - kosmetyki pielęgnacyjne (z których wiele jest organicznych) i kolorowe tej marki cieszą się zasłużoną renomą - a linia grzybowa to moje ulubione kosmetyki pielęgnacyjne na noc. Miałam też ich krem pod oczy z żeńszeniem i również mogę go polecić.
Cdn.
*Postać z nieodżałowanego serialu wszechczasów, The Wire.
O, na to czekałam, na Twoją opinię o tym mega drogim kremie. Ja też nie mam złudzeń ile są warte te obietnice producentów;) Jednak najbardziej mnie zadziwia, że ten za 5funtów również świetnie działa, więc skoro polecasz popędzę go szukać niezwłocznie (mam nadzieję, że w moim Boots go znajdę). Dziękuję!
ReplyDeleteP.S. I my tęsknimy za "The Wire";)
Jergens nie działa może tak szybko, i nie ma tak luksusowego składu, ale za to ładniej pachnie;-)
ReplyDeletePoza tym, jeśli chodzi o tzw. VFM czyli Value for Money - nie do przebicia.
I to jest dla mnie wyczerpująca rekomendacja:) Ważne, że działa, a że wolniej, co tam. Oprócz składu zapach jednak jest ważny, przynajmniej dla mnie, mam wrażliwe powonienie i nie pokocham kosmetyku jeśli zapach mi "nie leży". Martwię się tylko, że u mnie nie będzie. Jutro się wybiorę sprawdzić.
ReplyDeleteHe, he! Przypomniało mi się, jak panie u Goka testowały kremy i większość stwierdziła, że ich skóra najlepiej wygląda po kremie z... ALDI, zostawiając drogie kremy daleko w tyle. :) Dziś zaczęłam testować kuracje wyszczuplającą YR, też bez złudzeń. ;) Pozdrowienia!
ReplyDeleteBardzo lubię Twój styl pisania Ania. Niespełnionymi obietnicami koncernów kosmetycznych piekło jest wybrukowane - bardzo to prawdziwe i przyjemne w czytaniu:)
ReplyDeleteKarolina,
ReplyDeletei to jest właściwe podejście:-)
Pozdrawiam!
Michu,
czerwienię się (pod makijażem;-)). Dziękuję!
To ja decyduję się na 40 makaroników PH, a potem pójdę pobiegać. Dobrze wiedzieć. Testuj dalej kochana, testuj...
ReplyDelete