W naszym domu to nie ja gotuję, lecz mój mąż, i, jak wspomniałam wczoraj, wypróbował
właśnie przepis z nowej książki kucharskiej Ricka Steina. Pojechaliśmy do Southampton okrężną drogą, gdyż właśnie zaczął się tam doroczny Boat Show, jedna z największych na świecie wystaw łodzi i jachtów. Przekroczywszy progi brzydkiego, industrialnie wyglądającego budynku, znaleźliśmy się w raju azjatyckiego jedzenia. Półki uginały się pod puszkami, słojami i butelkami pełnymi rambutanów i liczi i innych nieznanych mi owoców w syropie, przeróżnych past curry (do czerwonego i zielonego curry, i do curry tajskich i malezyjskich), przypraw suszonych i świeżych, mnóstwo rodzajów sosów chilli, chińskich zupek instant (z tym, że to były "chińskie zupki" z Chin, a nie wyprodukowane w fabryce tutaj), rozmaitych rodzajów klusek (noodles), a także świeżych egzotycznych owoców, warzyw (pomelo, mikroskopijnej wielkości bakłażany) oraz gotowych dań, np. dumplings (okrągłe "pierogi" z różnymi nadzieniami) z...rzepą (turnip dumplings). Kupiliśmy świeże liście kaffir lime (proszę napisać w komentarzu, jeśli ktoś wie, jak to jest po polsku), noodles z mąki gryczanej i ze słodkich ziemniaków, świeży pęk curry, pastę z krewetek, suszone strąki chilli, japońskie słodycze mochi (gotowane na parze "pyzy" z mąki ryżowej, nadziewane słodką pastą z czerwonej fasoli azuki). Żałuję, że nie kupiłam "knedli" z rzepą, ale na pewno pojedziemy tam jeszcze nieraz.
Zielone curry ze świeżymi liśćmi kaffir lime, curry i shrimp paste miało bardzo autentyczny aromat i intensywniejszy niż zwykle smak. Bardzo lubię kuchnie azjatyckie, z wyjątkiem chińskiej, a to z powodu ich uwielbienia dla MSG (monosodium glutamate).
W małej ksiażeczce o przyprawach, wydanej ponad 10 lat temu przez wydawnictwo Wiedza i Życie, kaffir lime nazywają cytryną indyjską, w sieci natomiast spotykam cytrus pofałdowany. Pewna jest nazwa łacińska Citrus hystrix :)
ReplyDeleteDzięki Bee. Ta cytryna indyjska to mi się bardziej kojarzy z lemongrass, czyli trawa cytrynowa. A to zupełnie inna roślinka:-) niż kaffir lime. Obie chyba częściej używane w kuchni tajskiej czy wietnamskiej, niż hinduskiej. Chyba czas, żeby W i Ż, lub inne wydawnictwo, wydało nowy przewodnik po azjatyckich składnikach.
ReplyDeleteWciąz tez nie obejzalem Julie+Julia, ale z kronikarskiego obowiazku napewno to zrobie:)
ReplyDeleteJednym z Twoich ulubionych filmow jest Notting Hill-moim tez hehe i zlozylo sie tak ze dosyc czesto robie za "przewodnika" dla wloskich i hiszpanskich turystow szukajacych niebieskich drzwi:))
A jezeli chodzi o nazewnictwo przypraw etc uwazam ze powinnismy sie przestawic na zangielszczone (jak juz zrobilismy w wielu innych dziedzinach)lub zfrancuzione(sic!)nawet ze wzgledow utylitarnych. Przyklad: przegrzebki-scallops- coquilles st.jacques:)
Pozdrawiam:)
Drzwi ponoç przemalowano na czarno?:-)
ReplyDeleteJa też czasem robię za przewodnika po starej stolicy Wessexu i bardzo to lubię.
Ciekawa jestem, czy film Ci się spodoba.
Pozdrawiam,
Ania
Aniu, przydałoby się. Zdecydowanie :)
ReplyDelete