Do naszego miasta zawitała cukiernia Maison Blanc. Raymond Blanc to zamieszkały od wielu lat w Anglii francuski szef kuchni. Zdobył sławę jako szef kuchni restauracji w jednym z najbardziej ekskluzywnych hoteli w UK, Le Manoir Aux Quat'Saisons, gdzie prowadzi wysoko cenioną akademię kulinarną. Pojawia się też regularnie w TV i wydaje książki kucharskie. Blanc ma również sieć restauracji (jedna jest w naszym mieście i jadłam tam kilka razy) oraz cukierni, zwanych z francuska pattiserie (cukiernie w takim znaczeniu, jaki znamy z Polski czy Francji, to rzadkość w UK, gdzie dominują kawiarnie i herbaciarnie). Z powodu otwarcia Maison Blanc z pewnością trudniej przyjdzie mi schudnąć, a tak chciałam pozbyć się paru kilogramów na lato. Pięknie udekorowane ciasta, torciki, croissanty i tzw. Danish pastries (ostatnio widziałam w Polsce tego typu ciastko opisane jako Denisz) a także co najmniej 7 różnych rodzajów chleba kuszą prawdziwie francuskim wyglądem, daleko przewyższającym to, co można kupić w supermarkecie, a nawet w sieciówce typu Starbucks. Nie zawiodłam się, próbując tych specjałów - chleb pszenno-żytni na zakwasie smakował dokładnie tak, jak powinien smakować 'prawdziwy', pieczony bez ulepszaczy chleb, a lekki, rozpływający się w ustach rogalik wprawił mnie w ekstazę. Najbardziej jednak zakochałam się w makaronikach (macaroons), czyli ciasteczkach z białek, cukru i mielonych migdałów, farbowanych na różne kolory (naturalnymi barwnikami, of course) i przekładanych różnymi kremami. Najsłynniejsze i najbardziej wyrafinowane makaroniki świata produkuje najbardziej chyba znana paryska cukiernia Laduree (w Polsce znana z pachnących 'ciasteczkowo' kosmetyków, dostępnych w Sephorze) - od kiedy wystąpiły w filmie o Marii Antoninie, te bajecznie kolorowe ciasteczka o przeróżnych smakach kupują ludzie z całego świata (w Londynie Laduree ma swoje stoisko w Harrodsie). W tym sezonie Laduree oferuje np. makaroniki o aromacie bergamotki i konwalii.
W Maison Blanc nie ma aż takiego wyboru, ale te, które już próbowałam (malinowy, czekoladowy i pistacjowy) smakują niebiańsko, i są dostępne w dwóch rozmiarach (takie 'na jeden kęs' i duże, deser sam w sobie).
Mmmm, ja też nie potrafię sobie odmówić makaronika. Do diabła z talią! ;)
ReplyDeleteO mamo, boskie są
ReplyDelete