Dzień rozpoczęłam zatem niczym celebrytka, i tak go też zakończyłam - w godnym gwiazdy łożu z baldachimem.
Parę miesięcy temu wygrałam bowiem nocleg w hotelu Tylney Hall w arcyangielskim stylu typu "dwór na wsi" (country house hotel) i wybraliśmy się tam tego wieczora - hotel znajduje się w Hampshire, niedaleko od nas. Na miejscu okazało się, że ulokowano nas nie w standardowym pokoju, ale w apartamencie wielkości, na oko, 100m.kw! Z wielkim salonem i osobną sypialnią, a w niej - łoże z baldachimem!
Tylney Hall to zabytkowa wiktoriańska posiadłość w stylu neogotyckim, otoczona pięknym parkiem i ogrodem, zaprojektowanym przez jedną z najsłynniejszych projektantek krajobrazu w historii, Gertrude Jekyll.
Jednym z wielu powodów mojej anglofilii jest to, że w najskromniejszym nawet B&B zawsze znajdziecie elektryczny czajnik i kawę/herbatę (tea and coffee facilities), choć w niewielu hotelach będzie aż tak wystawnie:
Tak, 27 marca 2014 był wyjątkowym dniem: zaczął się od spotkania - w niewielkiej wsi, w drodze do szkoły - nieznajomej fanki tego bloga, a zakończył w apartamencie rodem z filmów o angielskiej arystokracji.
Brzmi wspaniale ! Przyznam sie , ze juz zdazylam sie juz 'przyzwyczaic' do tego , jak czesto cos wygrywasz;] Mam nadzieje ,ze kiedys wyjawisz nam secret dobrego farta . Pozdrawiam wiosennie
ReplyDelete:-) Jak pisze poniżej Beata, "trzeba grać, by wygrać" - biorę udział w tylu konkursach, że statystycznie MUSZĘ coś wygrać;-) To nie tyle szczęście, co prawo prawdopodobieństwa, a w przypadku niektórych konkursów - trochę wysiłku z mojej strony:-)
DeleteAnia pewnie powie, że żeby wygrać, trzeba grać ;-)
ReplyDeleteFantastyczny dzień!
Tak, nadzwyczajny:-)
DeleteTutejszy Totolotek tak się właśnie reklamuje: "You've got to be in it to win it":-)