Mieszkam w jednym z najgęściej
zaludnionych regionów Europy, jakim jest południowo – wschodnia Anglia i problemy
związane z przeludnieniem obserwuję na codzień. Wielka Brytania ma dodatni przyrost,
głównie z powodu imigracji – wg ostatniego spisu powszechnego (z 2012 roku)
populacja UK w ciągu zaledwie 10 lat wzrosła o 4 miliony ludzi. Te dodatkowe 4
miliony musi gdzieś mieszkać, a problem jest tym większy, że populacja nie rozkłada się równo - wielu przybyszów osiedla się w najbogatszej, ale i pękającej w szwach części kraju, w której deficyt nieruchomości jest
szczególnie dotkliwym problemem. (Ponadto korzysta z przeciążonego państwowego
systemu służby zdrowia, szpitali, dróg, szkół itd - to odpowiedź, dlaczego antyimigracyjna prawica zyskuje coraz więcej głosów, i prawdopodobne jest, że wejdzie w znaczącej liczbie do parlamentu po przyszłorocznych wyborach). Jednocześnie coraz więcej
ludzi protestuje przeciwko budowie tak bardzo potrzebnych nowych osiedli i
dróg, obawiają się bowiem, że architektoniczne koszmary i coraz tłoczniejsze
drogi zastąpią pieczołowicie zachowane stare budownictwo, zielone przestrzenie
i cenne ekosystemy, oraz zniszczą sielski charakter wiejskich zakątków, z
których Anglia słynie. W mojej wsi propozycje budowy nawet kilku nowych domów
spotykają się zawsze z gorliwą opozycją mieszkańców. Wszędzie tam, gdzie
planuje się budowę większych osiedli, odbywają się marsze (sic!) protestacyjne,
wysyłane są petycje do posłów i prowadzone kampanie przeciwko developerom.
Inaczej niż w nieprzeludnionej, mającej niski przyrost naturalny Polsce, tu
dźwigi i koparki nie są mile widzianym zwiastunem rozwoju i lepszej
przyszłości.
Efekty kompletnie zwariowanych cen nieruchomości w Londynie, podbijanych przez kupców głównie z Chin, Rosji itd, odczuwane są także w Winchesterze, oddalonym zaledwie o godzinę pociągiem, w którym nie buduje się żadnych nowych osiedli (jedno jest planowane, i już przegłosowane, mimo petycji, protestów, marszów, tablic protestacyjnych typu "No more development!", które ludzie wystawiali w swoich ogródkach itd), w związku z czym przeprowadzamy się nieco dalej od Londynu, ale do równie historycznego miejsca, blisko Stonehenge i Salisbury, w hrabstwie Wiltshire. Będziemy mieszkać na nowym osiedlu - gdy zakupiliśmy dom, był dziurą w ziemi. Odwiedziliśmy plac budowy pod koniec kwietnia, i dom wyglądał tak:
Nie mogę się doczekać. Przeprowadzka jest stresująca i droga, a agenci oraz właścicielka domu, który wynajmowaliśmy, robią wszystko, żeby ją uczynić jeszcze bardziej stresującą i kosztowną (nie napiszę tu, co o nich myślę, ale możecie się domyślać, w każdym razie to ciąg niecenzuralnych słów), ale staram się skupiać na tym, co będzie potem - urządzanie mojego własnego kawałka podłogi, tak jak JA chcę, bez pytania się jakiejś chciwej, aroganckiej osoby, czy łaskawie pozwala na zawieszenie jednej półki. I wreszcie spełni się moje drugie marzenie - będę miała dużą kuchnię z wyspą!
Gratulacje i powodzenia!
ReplyDeletePS W Holandii, jesli sie wie, ze najlepiej wynajmowac od sprawdzonych agentow nieruchomosci, caly proces wynajmu jest bezbolesny i mozna powiedziec, przyjemny. Nie placi sie zadnych smiesznych depozytow a za 50euro miesiecznie prowadzone sa wszystkie prace konserwatorskie, mycie okien z zewnatrz i pomoc pana zlotej raczki. A na koniec roku dostaje sie rozliczenie i zazwyczaj zwrot bo nie wszystkie pieniadze sa wydane-wszystko przejrzyscie i z sensem (oczywiscie mowa o mieszkaniu w bloku). Jedynym zgrzytem jest, ze kazdy nowy wynajmujacy musi zainstalowac swoje podlogi/panele/wykladzine jesli nie "odkupi" od poprzednich lokatorow.
Dziękuję!
DeleteBa, sprawdzonych. Otóż w UK każdy może zostać agentem - nie trzeba mieć zadnych specjalnych kwalifikacji, i każdy może założyć agencję. Nie ma też systemu oceny agencji ani właścicieli, czegoś w stylu Trip Advisor dla sektora wynajmu. Nawet myślałam, że powinnam sama założyć coś takiego, nie tyle dla agencji, co dla landlords, ale parę dni temu przeczytałam, że pewna kobieta już taki serwis założyła, z czego się bardzo cieszę, na pohybel tym pasożytom - znamienny był tytuł artykułu, zapowiadający, że wynajmujący będą się mogli "zemścić" na wrednych landlords. Śledzę i wspieram poczynania fundacji Shelter, która prowadzi kampanię, by zaostrzyć przepisy.
Gratuluję! Ależ chciałabym móc urządzać swoje własne mieszkanie lub dom...
ReplyDeleteDziękuję bardzo! Tyle nas kosztuje kredyt i przeprowadzka, że na urządzenie będziemy mieli bardzo mały budżet, więc to nie będą wnętrza moich marzeń, ale po latach życia z czyimś brakiem gustu, to będzie ogromna poprawa;-)
Deleteogromne gratulacje bo wiem jak bardzo chciałaś mieć juz własne cztery kąty. Najbardziej to zapewn zazdrościłby Ci mój mąż, któremy marzył się nowo wybudowany dom. Jak dla mnie są one jednak za drogie w stosunku do tego co oferują. Byliśmy ostatnio oglądać dom, podobny do naszego, też trzy sypialnie, minimalnie większy (jakieś 10 m) i budowany nowocześnie czyli dodatkow łazienka u góry plus tolaleta na dole. I ten dom był… 120 tysięcy funtów droższy od naszego domu z wtórnego rynku. Przecież za to można kupić mieszkanie i je komuś wynająć.
ReplyDeleteJa po kupnie właśnie najbardziej odetchnęłam, że już nie muszę się użerać z landlordem oraz agencją. Aczkolwiek, posiadanie domu niestety nie gwarantuje, że już nigdy nie będziesz musiała tego robić. Na przykład ludzie od których kupiliśmy dom wyprowadzili się do wynajętego lokum. teraz muszą sobie chyba pluć w brodę bo ceny nieruchomości poszybowały w górę a domy sprzedają się powyżej ceny wywoławczej.
To prawda, że nowe nieruchomości w UK są niestety często średniej jakości, a przy tym najmniejsze w Europie, z powodu astronomicznych cen gruntu i monopolu kilku wielkich developerów (w Pl czy Niemczech aż 50% budów to self-builds, w UK to poniżej 10%). Nasz dom jednak jest dużo większy, z większym ogrodem, niż ten, który wynajmujemy, a przy wolno stojący i z garażem, a kosztował niemal dokładnie tyle samo, co nasz wynajęty stary bliźniak (niedawno został wyceniony, bo właścicielka chce sprzedać po naszej wyprowadzce). Ten wynajmowany nie ma garażu, ogród jest mniejszy, w dodatku nie nadaje się do zamieszkania, i nie mówię tu o pomalowaniu ścian czy wymianie wykładzin, ale gruntownej rozbudowie (kuchnia to koszmarna klita) i remoncie, który wyceniono na dodatkowe 100 - 150 tysięcy (!!!). Zatem - ktokolwiek to kupi (jakiś idiota z Londynu zawsze się znajdzie), zapłaci tyle samo, a nawet parę tysięcy więcej za mniejszy bliźniak, przy ruchliwej drodze i b. blisko jednej z głównych autostrad w kraju, bez garażu, i z ogromnym rachunkiem za remont, ocieplenie i rozbudowę. Nasz nowy dom jest też znacznie bardziej ekologiczny, i spodziewamy się, że nasze rachunki za energię będą dużo niższe, mimo większego metrażu. No ale wiesz, jak tu jest - stare = lepsze, co tam, że muszę siedzieć zimą w 5 swetrach, wieje tak, że firanka się rusza, a stare ramy okienne zżera grzyb, najważniejsze, że STARE - ta postawa sprawia, że nieruchomości brytyjskie są najbardziej energy-inefficient w Europie, jeśli nie na świecie, a ludzie płacą kolosalne sumy za ogrzewanie, i my wszyscy musimy dopłacać do tego, by emeryci nie zamarzli w swoich wiktoriańskich czy georgiańskich domach.
ReplyDeleteGratuluje! I trzymam kciuki, by przeprowadzka przebiegla w miare bezproblemowo. Nie wiedzialam, ze wynajem jest az tak nieprzyjemna sprawa w UK i szczerze wspolczuje...No ale teraz bedziesz juz NA SWOIM :) A kuchni z wyspa szczerze zazdroszcze :))
ReplyDeleteUsciski Anno! I milego tygodnia.
Beo, bardzo dziękuję:-) Szanse na to, by przeprowadzka poszła zupełnie bez problemów, są małe, ale postanowiłam podejść do niej jak prawdziwy Stoik (czytam właśnie o filozofii stoickiej:)) i za bardzo się nie stresować.
ReplyDeleteCo do wynajmu w UK: jak podaje Shelter, jedna z największych organizacji charytatywnych pomagających bezdomnym i ludziom, którzy mają rozmaite problemy mieszkaniowe, w zeszłym roku aż 200 tysięcy ludzi zostało bezpardonowo wyrzuconych z wynajętego domu/mieszkania, tylko dlatego, że osmielili się złożyć skargę. Bo właściciel zamiast rozwiązać problem, daje im miesiąc na wyprowadzenie się, a potem zdziera z niczego nieświadomych następnych lokatorów (bo, jak wspomniałam, właściciel może dać lokatorom referencje, ale nie ma systemu oceniania właścicieli, więc podpisujesz umowę najmu niemal na ślepo, obejrzawszy dom przez 10 minut, w towarzystwie agenta, który zazwyczaj również nie powie ci uczciwie, jaki jest właściciel, i jakie problemy z danym domem). No ale przy wzroście cen nieruchomości 7.1% rocznie (Londyn i Południowy Wschód Anglii), ogromnego popytu i niedostatecznej podaży wynikającej z wciąż zbyt powoli rosnącej ilości nowych osiedli, sytuacja się długo nie poprawi.
Ściskam!
my również będziemy się przeprowadzać, strasznie się boje czytając Twoją wypowiedź na ten temat, ale również staram się skupiać na myśli o wolnej przestrzeni (przeprowadzamy się z wynajmowanego pokoju do swojego mieszkania) i to jedynie daje mi motywację:p
ReplyDelete