Mamy szczęście mieszkać obok dwóch Parków Narodowych: niedalekiego bardzo starego lasu,
New Forest, oraz dosłownie na skraju najnowszego
South Downs, który zyskał oficjalny status Parku zaledwie miesiąc temu. Korzystamy z tego sąsiedztwa chętnie i często, dlatego na lunch z okazji tego, że coraz bardziej się sypię, wybraliśmy się do typowego dla Anglii
country house hotel - czyli hotelu wiejskiego, najczęściej mieszczącego się w dawnej rezydencji arystokratów. Chciałam zobaczyć
Lime Wood już od kiedy otwarto go po gruntownej przebudowie (mniej więcej półtora roku temu) - a gdy jeszcze usłyszałam, że Jamie Cullum (którego muzyki słucham) i Sophie Dahl (z przepisów której korzystam) wybrali na przyjęcie weselne właśnie to miejsce, wiedziałam, że prędzej czy później tam trafię.
Przebudowa trwała 5 lat i musiała kosztować astronomiczną sumę. Wnętrza urządził najbardziej znany projektant wnętrz w UK i nie tylko, David Collins (ulubieniec Madonny i wielu innych gwiazd). Sam główny budynek zachwyca stylem zwanym
Regency. Mój małżonek, rodowity "New Forrester", który pracował w tym miejscu jako nastolatek (też był to hotel, ale nazywał się inaczej, no i był znacznie skromniejszy - Lime Wood ma pięć gwiazdek), był pod wrażeniem rozmachu, z jakim całkowicie zmieniono i rozbudowano wnętrza.
|
Budynek od strony ogrodu |
Wybraliśmy
set menu - a więc krótkie, sezonowe menu, co gwarantuje świeżość, a przy tym często jest przystępnie wycenione.
|
Moja przystawka - goat's curd with wild garlic. Curd to etap między zsiadłym mlekiem a twarogiem, wild garlic to czosnek niedźwiedzi. Dodano jeszcze jajko gotowane bez skorupek (poached egg)
|
|
Przystawka męża: sweetbreads with morels - słownik internetowy nie wie, co to sweetbreads. To tradycyjna potrawa angielska z części zwięrząt, które pewnie można zaliczyć do podrobów, takich jak gruczoły. Morels to smardze |
|
Moje danie główne to znowu ryba gurnard, czyli kurek, podana z omułkami i szparagami- w Anglii coraz więcej restauracji podaje tę rybę, bo jej zasoby są duże i niezagrożone. Włosi już dawno poznali się na tym, że to smaczna ryba |
|
Jagnięcina z heritage potatoes, czyli "historycznymi" ziemniakami - ten akurat gatunek ma fioletowy kolor |
Nasz kelner, jak się okazało, pracował na weselu Jamie'go i Sophie, pociągnęłam go więc za język: ponoć pan młody zaśpiewał pannie młodej dwie miłosne piosenki.
Jedzenie jednak trochę nas rozczarowało, szczególnie jagnięcina, która okazała się za tłusta. Moja przystawka była pyszna, jednak nie był to tak dobry posiłek, jak ten, którym raczyliśmy się w
The Black Rat. Cenowo było rozsądnie, wyjątkowo nawet, jak na hotel takiej klasy (identyczne niemal ceny, co w mającym gwiazdkę Michelina The Black Rat - to właśnie zaleta
set menus). Obsługa bez zarzutu, wszyscy bardzo mili wobec Nicholasa - zwracam uwagę na to, jak traktowane są dzieci - nie muszę chyba mówić, że nie chwaliłabym takiej, która uchybiłaby pod tym względem.
|
Nicholas przygląda się rybom w ogrodowym stawie |
|
Dodatkowe budynki - w jednym mieści się spa |
Lime Wood bardzo podkreśla swój wiejski charakter - łącznie z kolekcją kaloszy marki Hunter. Chyba nikt nie wciela w życie hasła "wsi spokojna, wsi wesoła" lepiej, niż Anglicy.
Wszystkie zdjęcia, oprócz pierwszego i trzeciego, są moje.
Podoba mi się tam. Lubię takie miejsca. Mam nadzieję, że kiedyś zawitam w Wasze strony:)
ReplyDeleteBardzo miło, że tak dobrze udał się okolicznościowy lunch (wszystkiego najlepszego!). Hotel niczego sobie, bardzo lubię takie wiejskie posiadłości przemienione w hotele, choć dotychczas nie widziałam ich zbyt wielu (ale oglądałam w TV serię programów, w których zmieniano takie podupadające domostwa w rentowne interesy, kojarzysz? Zimą pokazywano.)
ReplyDeleteI jak wiesz, zgadzam się z Twoim ostatnim zdaniem o wsi :)
A czy miałaś kiedykolwiek nieprzyjemności związane ze stosunkiem obsługi do dziecka?
Aniu, wszystkiego najlepszego! Bardzo lubię czytać Twoje relacje. A co do samego miejsca to bardzo mi się podoba.
ReplyDeleteJa też często wybieram set menu :-) Porcje pełnej wielkości są dla mnie za duże, szczególnie jeśli chciałabym zjeść i przystawkę, i główne i deser. O cenie nie wspominając...
ReplyDeleteCzy seetbread to nie grasica? (Tak mi się zawsze wydawało.) Jadłam, ale nie zaliczę do swoich ulubionych dań.
wow robi wrażenie:)))
ReplyDeletePiękne miejsce i w moich okolicach. Fajnie byłoby się tam wybrać, ale raczej na spacer niż gościnę :) Pozdrawiam
ReplyDeleteWszystkiego najlepszego! Bardzo podoba mi sie talerz, na ktorym zostala podana Twoja przystawka. Miejsce faktycznie sielskie i, jak sama zauwazylas, az chce sie cytowac za Wyspianskim "wsi spokojna, wsi wesola" (niestety nie zacytuje reszty, poniewaz w tym wlasnie miejscu konczy sie moja znajomosc cytatu :))
ReplyDeleteLadne miejsce, w UK takich mozna spotkac mase, co cieszy, bo w zasadzie gdziekolwiek czlowiek sie ruszy, to widzi jakas historyczna spuscizne. :))) A na dodatek ciagle w stanie uzytkowym!
ReplyDeleteMenu fajne, jajka bez skorupek to jajka w koszulkach. :) A jagniecina, ol ile dobrze widze, to lamb breast - fakt, dosc tluste, stad trzeba dluuugo piec - miesa tam malo, ale tez cena bardzo niska (u rzeznika caly kawalek, ktorym nakarmisz 203 osoby kosztuje £1-2). Ja lubie, ale to nie moje ulubione ciecie. :)
"Chyba nikt nie wciela w życie hasła "wsi spokojna, wsi wesoła" lepiej, niż Anglicy." - oj tak! Nie pomyslalabym w zyciu, ze moge mieszkac na wsi, dopoki nie wyladowalam na urlopie w Dales. I 3 miesiace pozniej juz tu mieszkalam. ;)
"Na lunch z okazji tego, że coraz bardziej się sypię" - lubie Twoj dystans do siebie i poczucie humoru!
Pozdrowienia sle!
2-3 osoby oczywiscie! :D
ReplyDeleteUups, ale wstyd! Wrzucilam fraze o wsi w google'a i to wcale nie Wyspianski (ktory pisal: "byle polska wieś zaciszna/ byle polska wieś spokojna" - prawda, ze podobne?) a Kochanowski :(
ReplyDeleteA taka bylam przekonana, ze pamietam to zdanie w "Wesela"... najwyrazniej przydalby mi sie powrot do szkoly ;)
Delie,
ReplyDeletekoniecznie:-)
Chihiro,
dziękuję:-) My należymy od niedawna do National Trust, więc widzieliśmy już kilka niesamowitych miejsc i planujemy zobaczyć znacznie więcej. Polecam!
Ja się nie spotkałam z obsługą, która się naburmusza na widok dzieci, ale słyszałam o takich przypadkach, było nawet o takim landlordzie pubu z Southampton w naszych lokalnych wiadomościach. Ale zebrał takie cięgi, że chyba więcej nie odważy się wypraszać matek z dziećmi;-)
Agnieszko,
bardzo dziękuję!
Bee,
dzięki, tak, to może być grasica, Google mówi, że to glands, więc by się zgadzało:-) Ja też nie lubię takich rzeczy, spróbowałam troszkę, i rzeczywiście smak był nieco słodkawy.
Miss Weg,
dziękuję za komentarz:-)
Ewulo,
New Forest to cudowne miejsce na spacery i zbieranie grzybów, my jesteśmy tam często:-)
Kasiu,
mnie też spodobał się ten talerz:-) Dziękuję!
Karolino,
to prawda, gdzie nie splunąć...:-) To jest jedna z lepszych stron Wysp. My to już w ogóle wsiąkliśmy, jesteśmy członkami National Trust (jak przystało na ludzi w średnim wieku:-)) Dziękuję bardzo za ciepłe słowa.
Katasiu,
nie przejmuj się, każdemu się może pomieszać:-)
Piękna architektura! Rezydencja sprawia wrażenie miejsca z pozytywną energią. Zachwyciła mnie prezentacja na stronie hotelu :) No i obsługa nie mordująca wzrokiem dzieci to też niewątpliwa zaleta.
ReplyDeleteMoże kiedyś jeszcze zawitam do Anglii i wtedy zwiedzę okolice które tak pięknie opisujesz.
EwKo,
ReplyDeletedziękuję bardzo za odwiedziny i komentarz:-)
Wszystkiego najlepszego Aniu! Podoba mi się i miejsce i dania:)
ReplyDeleteSto lat, sto lat niech żyyyyje naaam! :-) Wszytskiego najlepszego!
ReplyDeleteLunch kapitalny.
Menu brzmi i wyglada pysznie, szkoda ze nieco Was rozczarowalo... Budynek swietnie sie prezentuje (nie wiedzialam, ze to tam brala slub Sophie). Wielce urokliwe miejsce :)
ReplyDeletePS. Nie wierze w zadne sypanie sie ;)
Bardzo piękny blog. Trafiłem nań przypadkiem, szukając informacji o rybie o nazwie 'kurek'. Btw sweetbreads to grasica. Pani blog ląduje w moich ulubionych, w zakładce 'żarcie'. Gratulacje i wszystkiego miłego. Wojtek
ReplyDelete