16/05/2011

Migawki z Petworth

Jak przystało na parę w średnim wieku, zakupiliśmy roczne karnety National Trust. NT to niezwykła instytucja: ma status fundacji charytatywnej i nie jest to organizacja rządowa, ale zarządza wieloma z najwspanialszych rezydencji i parków arystokratycznych w Wielkiej Brytanii, a także ... wieloma milami plaż, szczególnie w West Country, czyli w zachodnich hrabstwach Anglii i w księstwie Kornwalii. NT rządzi  silną ręką - jeśli kiedyś porównywaliście wciąż dzikie, niezabudowane plaże zachodniej Anglii  (w tym będące częścią światowego dziedzictwa kultury, pełne niesamowitych skamielin Jurrasic Coast w Dorset) z zabetonowanymi, zniszczonymi wybrzeżami niektórych części Hiszpanii, tajemnica leży właśnie w tym -  żelaznej kontroli NT. Fakt, iż to organizacja niezależna od widzimisię kolejnych rządów i ministrów kultury, która nie jest na państwowym garnuszku - działalność jest finansowana głównie z rocznych karnetów (nie są one tanie, ale dużo bardziej opłacalne, niż pojedyncze bilety) oraz biletów jednorazowych, to także wielka zaleta.
Petworth House znajduje się w pięknej części pięknego hrabstwa West Sussex
Rozpoczęliśmy dłuższe i krótsze wycieczki do kolejnych obiektów należących do NT - byliśmy już w kilku, dziś pokażę Wam Petworth House, bowiem znajduje się najdalej z tych, które jak dotąd odwiedziliśmy, a ponadto kolekcja sztuki, którą można podziwiać w tej wciąż zamieszkanej przez arystokratycznych współwłaścicieli rezydencji, Lorda i Lady Egremont, jest największa i najbardziej wartościowa ze wszystkich - a NT zarządza ponad 300 nieruchomościami. Co jest cudowne i bardzo typowe dla angielskiej prowincji - warte ciężkie miliony obrazy i rzeźby nie są ogrodzone, za szkłem itp, w salach nie ma żadnych strażników w mundurach - są za to ochotnicy, zwykle w podeszłym wieku, którzy służą też za przewodników, i robią to z miłości dla swojego dziedzictwa narodowego. W środku można nawet robić zdjęcia!
Ta gościnna atmosfera uderzyła nas tym bardziej, gdy zobaczyliśmy te bezcenne skarby - przede wszystkim liczne dzieła wielkiego Mistrza, J.M.W. Turner'a, ale także Reynoldsa, Boscha, van Dycka, Williama Blake'a... Znawcom malarstwa nie muszę tego mówić, ale "zwykłym" śmiertelnikom radzę - National Gallery i inne londyńskie muzea są wspaniałe, ale wierzcie mi, tracicie wiele nie wybierając się poza stolicę. Tylko tutaj zobaczycie rzeźbę - głowę Afrodyty, z IV wieku BC!, wartą ponoć więcej, niż wszystkie obrazy razem wzięte.
Petworth słynie też z rzeźb (reliefów?) (carvings) Girlinga Gibbonsa
Mój osobisty konik to kuchnie i kwatery służących - i pod tym względem Petworth House to perła nad perłami! Warto tu przyjechać dla samych kuchni - znajduje się tu unikalna kolekcja ponad 1000 miedzianych naczyń (tzw. batterie de cuisine). "Kuchnia" to szereg pomieszczeń, pełnych doskonale zachowanych dawnych sprzętów kuchennych - odbywają się tu, podobnie jak w podlondyńskim pałacu Hampton Court, pokazy historycznego gotowania, organizowane przez historyków żywności (antropologów kulinarnych), o czym można poczytać na blogu Petworth House.
Setki foremek o przeróżnych kształtach
Pokój zarządczyni (housekeeper)
Dorzućmy do tego prawie 300 hektarów parku, zaprojektowanego przez najsłynniejszego brytyjskiego architekta krajobrazu, "Capability" Brown'a (w Anglii, kraju owładniętym obsesją ogrodniczą, imiona słynnych ogrodników są znane szerokim rzeszom, nie tylko nielicznym), a będziecie mieli obraz tego, jak wyjatkowe to miejsce. Petworth House leży w pięknym, i dlatego bardzo drogim (mam na myśli nieruchomości), hrabstwie West Sussex, ostoi angielskiej prawicy (Torysów, czyli Tories) - to tu  (a także w "moim" Hampshire, oraz Buckinghamshire, Berkshire i częściach Surrey i Wiltshire oraz Cotswolds) ma swe domy angielska wyższa klasa średnia oraz co bogatsi przedstawiciele klasy średniej (jak państwo Middleton). Jak tylko rodowity Anglik wespnie się na wyżyny materialnego dobrobytu i zakłada rodzinę, ucieka z Londynu (choć ci najbogatsi zachowują często londyńskie pied-a-terre) i to z reguły nie na przedmieścia, lecz właśnie do sielsko - wiejskich home counties, czyli wspomnianych hrabstw.
Warto przyjechać do Petworth (to małe miasteczko pełne drogich sklepów z antykami, co jest wymowne)  nie tylko by zobaczyć Petworth House ale także by ujrzeć pozalondyńskie oblicze Anglii.
Nicholas w Petworth Park

Zdjęcia 1- 5 oraz 12 - National Trust, reszta - moje

21 comments:

  1. Wow, wow, wow.
    Dlaczego mnie tam nie ma?:)

    ReplyDelete
  2. witam :) Jestem ciekawa czym różni się wyższa klasa średnia od średniej i od niższej średniej? Po czym w zasadzie Anglicy poznają te rozdziały, bo wyższa to jak rozumiem ta z tytułami- a średnia? ;)

    ReplyDelete
  3. Delie,

    ale jeszcze będziesz:-)

    Seso,

    o systemie klasowym pisałam szczegółowo w cyklu pt. Walka klas trwa (3 posty), zatem tylko pokrótce. Są trzy: klasa wyższa (upper class), czyli arystokracja i ziemianie; middle class, czyli klasa średnia; oraz working class, klasa robotnicza. Jednak klasę średnią dzieli się na upper middle class, middle class i lower middle class - różnice są już znacznie bardziej subtelne, wiążą się głównie z poziomem zamożności i wykształcenia oraz pochodzeniem. Z grubsza więc wyższa klasa średnia to ludzie bogatsi i z "lepszych rodzin", niż niższa klasa średnia, ale bez tytułów, ziemi, rodowych rezydencji, herbu itd:-)

    ReplyDelete
  4. Wspaniała posiadłość! My jeszcze nie posiadamy członkostwa NT, ale za parę lat pewnie sobie fundniemy, jak osiądziemy w Anglii na "bardziej stałe". Co do obcowania ze sztuką, to mój tata niedawno zwrócił na to uwagę, jak wspaniale się tu podchodzi do zwiedzających, jak nie odgradza rzeźb i obrazów i jak przyjaźnie traktuje się gości muzeów.
    Co do plaż - zgadzam się absolutnie. Ja czytam właśnie kolejną książkę o Japonii, a raczej jej upadku, i porównanie Japonii z Wielką Brytanią to jak porównywać piekło z niebem - w Japonii (co widzieliśmy na własne oczy na razie tylko w niewielkim stopniu) wszystko jest zabetonowane, sztuczne i kontrolowane ponad wszelki rozsądek, a drzewa liściaste są notorycznie usuwane (przy okazji niszczy się bezcenny ekosystem), gdyż liście uważane są za ... brudne i niebezpieczne. Czytam i smutno mi się robi. Tym bardziej doceniam Wielką Brytanię i jej cuda natury :)

    ReplyDelete
  5. Kapitalne. :) Zazdroszczę (pozytywnie) i podziwiam (za samą ideę National Trust) jednocześnie.
    Gdyby nie żelazne rządy kto wie, co mogłaby zmajstrować - a raczej zepsuć - Niewidzialna Ręka Rynku.
    Co piszę w żałobie po moim lokalnym lasku, na którym jako dziecko uczyłam się klasyfikacji porostów [wiadomo, jakie mają znaczenie dla określania czystości ekosystemu], a który bez refleksji zniszczono, by zbudować kawałek prywatnej drogi. :/ Dlatego życzyłabym sobie takiego NT i w Polsce (baju-baju ;) ).
    Gratuluję udanej, jak widać, inwestycji. A kuchnia faktycznie miła: jasna i przestronna. Na pokazy kulinarne w dawnym stylu chętnie bym się załapała, z naszego punktu widzenia muszą być niemal egzotyczne. :)
    Oby dalszy ciąg Waszej przygody z NT był równie udany, co początek!

    ReplyDelete
  6. Jeszcze (!) tam nie byłam, ale już kocham. Dlaczego ja nie urodziłam się Angielką?
    Doczepiłam się do wycieczki.

    Pozdrawiam serdecznie :)

    ReplyDelete
  7. Juz o tym pisalam, ale sie powtorze - bardzo lubie taka sielska-wiejska Brytfanie, a juz najbardziej Polnocna Walie :) Dziekuje za te piekne, tchnace spokojem zdjecia.

    Zastanawiam sie, na ile betonowanie plaz nie jest zwiazane z ich popularnoscia - na Lazurowym Wybrzezu wzdluz wiekszosci plaz stoja kilkupietrowe hotele (z tego, co pamietam, tak samo jest w brytyjskich kurortach Bournemouth i Llandudno), a w malo turystycznej Bretanii raczej sie ich nie widzi. Moze gdyby do Kornwalii zjezdzaly miliony wczasowiczow, zelazna reka NF bylaby mniej nieugieta?

    Co do angielskich domostw - czytalas "Okruchy dnia" Ishiguro? Kiedy widze takie dwory, od razu przypomina mi sie ta wspaniala ksiazka.

    ReplyDelete
  8. Wiedźmo,

    takie pokazy gotowania może i w Pl ktoś zacznie organizować? Są turnieje rycerskie, więc dlaczego i nie historyczne bankiety:-)?


    Praline,

    dziękuję i życzę, by Ci się udało odwiedzić:-)

    Katasiu,

    plaże Kornwalii i Devonu są wielkiej urody, i od dawna popularne - rzeczywiście ze względu na klimat moze nie aż tak, jak Riviera, ale naprawdę przyjeżdża tam mnóstwo tubylców (na weekendy i wakacje, poza tym surferzy) ale i turystów. Przez to jednak, że połacie są a) chronione b) należą do NT c) są prywatne, udało je ocalić od całkowitej komercjalizacji.

    ReplyDelete
  9. Ja mam wrażenie, że tutaj Brytyjczycy bardzo chronią się przed tą komercjalizacją. Uznają ją na wakacjach (Hiszpania, Francja, Włochy), ale u siebie pragną klasycznych B&B, a nie megawielkich hoteli.
    W zeszłym roku byłam w Kornwalii i Devon na wakacjach i zatrzymywaliśmy się w małych domkach, w wielu miejscach (dość popularnych, z dzikimi plażami) w ogóle nie ma innych miejsc noclegowych jak małe pensjonaciki. A w Woolacombe - bardzo popularnej plaży w Devon - zatrzymaliśmy się w posiadłości, której właścicielka wynajmowała od czasu do czasu pokoje (zaledwie trzy) turystom, my byliśmy w tamtym tygodniu jedynymi gośćmi i czuliśmy się jak bohaterowie książki. Np. gdy deszczowym wieczorem siedzieliśmy w salonie w kominkiem, popijając gin i grając w "The Consulting Detective" rozwiązując zagadkę morderstwa razem z Sherlockiem Holmesem...

    Katasiu, ta posiadłość, w której kręcony był film "Okruchy dnia", znajduje się w Dyrham Park, wnętrze kręcono w Powderham Castle i Corsham Court - to wszystko można zwiedzać :)

    ReplyDelete
  10. Zazdroszczę Brytyjczykom tego, ze po pierwsze wiedzą, jak dbać o swoje, a po drugie nie dewastując niczego - potrafią robić na takich miejscach pieniądze! Ech...
    Miejsce urokliwe bardzo, zdaje się. :-) I mnie też bardzo ciekawi oglądanie domostw bogaczy od podszewki, czyli od kuchni. Jakie tam się ciekawe życie też musiało toczyć! Pracowite, intensywne, gwarne! I zapewne pełne plotek o "landlordach".

    ReplyDelete
  11. Chihiro,

    dziękuję za informacje i podzielenie się wrażeniami:-)

    Katasiu,

    książkę i film znam, film zaliczam do ulubionych:-)
    Na stronie NT jest specjalny kącik, gdzie można poczytać, jakie filmy i seriale nakręcono w posiadłościach NT:-) (to kolejne i ważne źródło dochodów).

    Kasiu,

    ten kontrast między, jak tu się mówi upstairs i downstairs (bo kuchnie i kwatery często były w piwnicach) to temat wielu tutejszych książek, filmów (Gosford Park, Okruchy Dnia) i seriali (Downton Abbey). Intrygi, plotki, romanse etc:-)

    ReplyDelete
  12. Wspaniale miejsce! Ta sielska angielska wies bardzo mnie pociaga, a do tego tak urokliwe posiadlosci pelne rzezb, obrazow i wspanialych parkow! To wielki skarb.

    Pozdrawiam cieplo Anno Mario!

    ReplyDelete
  13. O/T Aniu, zastanawiam sie, czy nie chcialabys napisac czasem postu o urzadzaniu wnetrz - wydaje mi sie, ze to temat, na ktory masz sporo do powiedzenia, a nie tylko ja z checia przeczytalabym taka notke.

    ReplyDelete
  14. Fajnie, Aniu!
    Jak dobrze się z Tobą zwiedza...

    Pozdrawiam!

    ReplyDelete
  15. Ach, no i w ogóle super sprawa z tymi karnetami i elitarnością towarzystw! Cudo!

    ReplyDelete
  16. Właśnie odwiedziłam stronę NT, żeby zobaczyć, jak bardzo opłaca się członkostwo. Bardzo się opłaca! Póki co zapisałam sobie na podstawie tego cudownego filmu o relacji artystów z brytyjskim krajobrazem: http://www.bbc.co.uk/i/b01173pk/
    dane dwóch posiadłości: Holkham Hall i Stourhead. Byłaś tam może? Zwłaszcza Stourhead mnie zachwyciło, i leży całkiem niedaleko od Londynu...

    ReplyDelete
  17. "Gosford Park" i "Okruchy dnia" znam i lubię, ale nie widziałam serialu. Dzięki za info.

    ReplyDelete
  18. To trzeba po prostu zobaczyć. A chociaż teoretycznie powinnam być maniaczką oglądania kuchni, to prawdę mówiąc, w podróży bardziej interesują mnie różnorakie dzieła sztuki ze szczególnym naciskiem na malarstwo, więc prawdziwie zazdroszczę.

    ReplyDelete
  19. Kasiu,

    to prawda, jest o czym pisać, problem tylko - skąd na wszystko czas?

    Maggie,

    dziękuję!

    Chihiro,

    mnóstwo miejsc jest blisko Londynu - wszystkie, w których byliśmy, to godzina - dwie z Londynu:-) Stourhoud jest nr 1 na naszej liście:-) mam nadzieję, że wybierzemy się tam jeszcze w tym miesiącu.

    Kasiu,

    o Downton Abbey już pisałam, bardzo polecam ten serial (wyjątkowo nie jest to serial BBC).

    karoLino,

    kolekcja w Petworth PArk jest jedną z największych w UK, więc to pradziwa uczta dla oczu:-)

    ReplyDelete
  20. Wspaniałe miejsce. Te miedziane cuda i obrazy to wszystko co lubię i do tego w jednym miejscu. Brak mi w PL takiej swobody w oglądaniu muzeów. Zbliża człowiek nos za blisko do szyby i już z tyłu rozlega się głos.

    ReplyDelete

Kłaniam się!

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails