18/10/2009

Jesienne spacery

Jedną z większych zalet mieszkania tu, gdzie mieszkam, jest bliskość najmłodszego, ale stareńkiego Parku Narodowego w UK - New Forest. Jest to, wbrew nazwie, bardzo stary las, gdzie na polowania przyjeżdżał Wilhelm Zdobywca. Rosną tu rzadkie gatunki roślin i prastare drzewa. Mój mąż wychował się w New Forest i zna wszystkie jego zakamarki - bez niego zgubiłabym się w trymiga (bo często zbaczamy ze ścieżek), a on zna ten las jak grzbiet własnej dłoni. Wczoraj byliśmy tam na długim spacerze - bywa, że jesteśmy tam co tydzień. Zarówno Nicholas, jak i, oczywista, Edison, bardzo lubią wyprawy do lasu.
Co niesamowite i bardzo angielskie - las jest jednym wielkim pastwiskiem. Tzw commoners, a więc rolnicy i właściciele tzw. smallholdings (gospodarstwo, ale wystarczające tylko na własne potrzeby - parę kur, parę kucyków itepe) z New Forest mogą wypasać swoje kucyki (New Forest ponies), świnie i krowy wszędzie. Co oznacza, że czasem trzeba siedzieć w samochodzie i czekać aż kucyk czy maciora z warchlaczkami łaskawie zejdą z drogi. Nikt ich nie pilnuje, nie ma żadnych pastuchów ani ogrodzeń.
Uroda New Forest to w dużej mierze fakt, że bardzo mało jest tu ogrodzonych terenów i las ma należeć do wszystkich. Dla nas jedną z największych atrakcji są grzyby. Niestety, ostatnie 2 lata to nieurodzaj - a 3 lata temu zebraliśmy gargantuiczne ilości prawdziwków, koźlaków i podgrzybków, a także czarnych i wbrew nazwie jak najbardziej jadalnych i smacznych trumpets of death (zwane również "rogami obfitości" lub "czarnymi kurkami", chyba nie występują w Pl, we Włoszech nazywa się je "truflami dla ubogich"), ususzyliśmy wtedy tyle, że do dziś mamy trochę w słoikach. Ten urodzaj był tym większą gratką, że Anglicy nie znają się na grzybach i boją się panicznie zatrucia, więc oprócz garstki Polaków czy Włochów, nie mieliśmy prawie konkurencji. Ale możemy mieć więcej, bo niektórzy Anglicy, znęceni faktem, że mogą za darmo zebrać to, za co w supermarkecie muszą słono płacić, uczęszczają na coraz modniejsze kursy rozpoznawania grzybów i grzybobrania z przewodnikiem - jest w New Forest paru ludzi, którzy tym zarabiają na życie. Poza tym, New Forest jest niezwykle urokliwy, bo turyści, często z hrabstw Essex lub Kent (oboje nie przepadamy za tą częścią Anglii), mają przedziwny i, uczciwie mówiąc, idiotyczny zwyczaj siedzenia na parkingu przy swoich samochodach, i zostawiają nam las: często w ciągu 2 godzin, pokonawszy parę kilometrów, spotykamy tylko parę osób z psami. Ludziom z miast i miasteczek podlondyńskich siedzenie na leżaku przy samochodzie wystarcza za "obcowanie z Naturą". Mam wrażenie, że niektórzy miastowi po prostu boją się odejść dalej niż 5 metrów od samochodu, mimo, że mapy są łatwo dostępne. W lesie jest tyle pięknych szlaków, tymczasem co rusz widzimy piechurów wędrujących wzdłuż szosy. Ale tak naprawdę powiniśmy się cieszyć - więcej dla nas!

New Forest słynie też z domków pokrytych strzechą czyli chatek jak z pudełka czekoladek: chocolate-boxy - to określenie wzięło się stąd, że niegdyś (a zresztą czasem można na nie trafić i dziś), sprzedawano puszki z ciastkami ozdobione zdjęciem co ładniejszej chatki na wieczku.

3 comments:

  1. Hi, hi, chętnie bym sobie poszła na taki spacer z maciorą przebiegającą przez dorgę. U nas chwilowo sezon spacerowy zakończony, ale liczę w końcu na polepszenie pogody..

    ReplyDelete
  2. To życzę polepszenia.
    Pozdrawiam:-)

    ReplyDelete
  3. Wow... cudnie tam! Rozmarzylam sie... ;)

    ReplyDelete

Kłaniam się!

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails