1."Nigdy nie jest za późno", również w wersji "Nigdy nie mów nigdy". Założę się, że to zdanie ktoś na świecie wypowiada co sekundę, a może i częściej. Z każdym upływającym dniem jest jednak za późno - w wieku trzydziestu paru lat nie tylko za późno na marzenia o karierze primaballeriny, ale nawet na lekcje baletu w prowincjonalnym domu kultury; za późno na radykalną zmianę kariery (wspaniale byłoby zostać pianistką koncertową, ale, jak tu mówią, ten statek już dawno odpłynął); za późno na to, by podjąć poważne studia nad buddyzmem w klasztorze w Bhutanie, etc, etc.
2. "Ta dzisiejsza młodzież..." czyli przekonanie o tym, że dawniej ludzie (nie tylko młodzież) byli milsi, uprzejmiejsi, mieli maniery niczym bohaterowie Jane Austen i wszystkim żyło się przyjemniej, a każdy "znał swoje miejsce". Połączone czasem ze wzdychaniem: "chyba urodziłam się w złej epoce". Jakoś każdy myśli, że urodziłby się w górnym 1% społeczeństwa, i jako ten pan/i na włościach wiódłby beztroskie życie bogatego nieroba, otoczony służbą; nikt natomiast nie myśli o tym, że bardziej prawdopodobny scenariusz to: bezzębność w wieku lat 25, dzięki cyrulikowi, który robił też za dentystę; fizyczna harówka od rana do wieczora 6 a nawet 7 dni w tygodniu, i na koniec krótkiego pobytu na tym padole łez wczesna śmierć w siódmym czy ósmym połogu (przez całą historię ludzkości, aż do XIX wieku, kobiety żyły krócej niż męźczyźni). Dzisiejsza młodzież nie jest ani gorsza, ani lepsza** niż młodzież w jakiejkolwiek innej epoce - to tylko ludzka skłonność do idealizowania własnej młodości sprawia, że zrzędzimy na tych, którzy są młodzi teraz.
Rysunek satyryczny z 1812 r, przedstawiający "angielskie damy" po kolacji - autorstwa Francuza |
3. "Koniec jest początkiem nowego", "Gdy Pan Bóg zamyka drzwi, otwiera okno", "Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło" - ręka do góry, kto usłyszawszy, że ktoś stracił pracę, pieniądze, został porzucony, nie uciekł się do tych sentencji. To naturalne, że komuś, kto przeżywa trudności, chcemy dodać otuchy. Nie każda jednak zmiana okazuje się w ostatecznym rachunku zmianą na lepsze i nie wszystko daje się naprawić. Chciałabym, żeby tak było, ale nie jest, w każdym razie nie zawsze.
4. "Nie ma głupich pytań, są tylko głupie odpowiedzi". Chyba najmniej mądra z mądrości, bo jak to się ma do takich pytań: Ile ma pani lat? (pytanie, które powinno padać tylko w zaciszu gabinetu lekarskiego lub w biurze paszportowym; w innych sytuacjach jedyna mądra odpowiedź to miażdżąca cisza), Ile pani waży? (?!?!), czy którekolwiek z "kreatywnych" pytań, którymi lubią
Może zatem prawdziwa życiowa mądrość to umiejętność kwestionowania owych "życiowych mądrości"?
*Winston jest także autorem jednej z moich ulubionych maksym: sukces to umiejętność przechodzenia przez kolejne porażki bez utraty entuzjazmu (success is the ability to go from failure to failure without losing your enthusiasm).
** A może i jest lepsza, ze względu na to, że jest bardziej oświecona - masowy dostęp do edukacji to w historii ludzkiego gatunku nowość.
Podpisuję się pod Twoją konkluzją Anno Mario - i to obiema nogami ;=)Chyba generalnie dojrzałość polega na patrzeniu na wszelkie przejawy życia, w tym tak zwane "mądrości narodów" i własną przeszłość, przez "mędrca szkiełko i oko". Dostaję wysypki (naprawdę fizycznie mnie dopada) gdy słyszę ludzi kreujących własny mit przeszłości (ciekawe jest to, że są nimi głównie ci, którzy mają co nieco na koncie)... Dlatego zawsze i wszędzie uczulam moich studentów żeby nie akceptowali bezmyślnie czegoś, tylko dlatego, że jest opublikowane w wydawnictwach naukowych...
ReplyDeletePS. Cytatu z Winstona nie znałam, ale uważam, że jest świetny...
Dziekuję za inspirację, jak zwykle ;=)
;) ależ ja lubię takie analizowanie czegoś co już niby jest przeanalizowane :) super! Cóż za realistyczne spojrzenie na utarte zwroty :)
ReplyDeletePozdrawiam Cię ciepło :)
Podoba mi się ta maksyma Winstona, bardzo trafna. Co do życiowych mądrości, to chyba przydaje się dystans i filtrowanie ich przez pryzmat własnych doświadczeń;-)
ReplyDeletePozdrawiam ciepło!
Jeszcze do grona ulubionych dodam "Tak miało być" i "Bóg/Los tak chciał". :-)
ReplyDeleteW wieku lat trzydziestu paru nie jest bynajmniej za późno na lekcje baletu; lokalne Leisure Center zawsze ma coś w zanadrzu- może to być pilates, kapuera lub balet - lekcje są dla kazdego, wiek nieważny.
ReplyDeleteMówią, że naukę gry na instrumencie najlepiej zacząć w wieku lat 4-5 by osiągnąć coś w tej dziedzinie, może to i prawda, choć mój znajomy zaczął grę na skrzypcach po 40-tce. Ćwiczy jednak codziennie i staje się coraz lepszy, a najwazniejsze, że spełnił swoje największe marzenie. Jako dziecko nie mógł, bo rodzina uwazała, że to niemęskie:)
Ps. Inna sprawa, gdy się mieszka w Zaścianku, ale wtedy jest za późno na wszystko, a obciach nawet wyjść w zielonych butach.
Ja tam wierzę w siłę tych maksym, które poprawiają na duchu, może rzeczywiście nie są tak mądre, jakbyśmy chcieli, ale w niektórych sytuacjach cóż pozostaje?
ReplyDeleteA moją ulubiona, której prawdziwość akurat podważam, to "Ta dzisiejsza młodzież", bo czytam ostatnio trochę Vonneguta i u niego jakoś to tak wyraźnie wychodzi, że o którymkolwiek momencie w zeszłym stuleciu by nie pisał, to mogłoby to być dzisiaj (szczególnie podniósł mnie na duchu opis kryzysu ekonomicznego lat 80-tych).
PS Moja mama, która jest lekarzem, jak widzi, że u kogoś pytanie o wagę mogłoby wywołać dyskomfort sama ocenia ile i to wpisuje.
Aniu,
ReplyDeletePoza tematem coś dla Ciebie:-)
http://www.kissthegroom.com/2010/09/couture-louboutin/
Wsamraziku,
ReplyDeletetakich kreujących własny mit też znam - męczący...
Jestem ciekawa, czego uczysz:-)
Mała Mi,
tak myślałam, że Ci się spodoba:-) Również pozdrawiam!
Magdo,
to, co się określa jako ballet dance to może i można - ale raczej chodziło mi o taki klasyczny balet, na pointach i w tutu:-) Raczej sobie nie wyobrażam, zważywszy na poziom fitness większości kobiet po 30;-)
Mieszkanie w Zaścianku i obciach - skąd ja to znam;-) takie było moje dzieciństwo. Mój brat niedawno wrócił do miejscowości na Warmii, gdzie chodziłam do podstawówki i mówił, że NIC się nie zmieniło...
Kasiu,
zapomniałam o tych - a są chyba najbardziej irytujące.
karoLino,
jak kiedyś straciłam pracę z powodu masowych zwolnień, przeczytałam cięgiem całego Vonneguta - wszystkie jego książki, i zaliczyłabym go na pewno do ulubionych pisarzy:-)
Patrycjo,
dzięki, a czy Ty się do czegoś szykujesz, że na takie blogi/strony zaglądasz?;-)