28/06/2010

Ogłoszenia parafialne

Dziś kilka "ogłoszeń parafialnych" na różne tematy często tu poruszane, a które, jak wiem, mogą Was zainteresować.




Jesteśmy dziś w żałobie, dlaczego - patrz wyżej (w dodatku głównie z powodu dwóch obywateli niemieckich z Polski rodem), a zatem poprawiamy sobie humor truskawkami prosto z pola. Uwielbiam popularny tu od lat 70. system zwany pick your own (PYO) czyli "nazbieraj sam/a". Wielu rolników, zwłaszcza tych uprawiających owoce, pozwala klientom własnoręcznie je zbierać. Cena zebranych truskawek czy porzeczek jest zwykle nieco wyższa, niż w sklepie, ale zbierając można się też najeść do syta aromatycznych owoców prosto z krzaczka, poza tym mamy pewność, że są one świeże (owoce w supermarkecie często przywożone są z odległych krajów i przechowywane tygodniami). Truskawki z mojego lokalnego pola są tak pyszne, jak polskie, jest ich kilka gatunków do wyboru, no i nie muszę chyba mówić, że są o niebo smaczniejsze, niż te z supermarketu. Taka wyprawa na farmę to też doskonała zabawa dla dzieci. Nicholas wrócił z wyprawy pokryty truskawkowym sokiem, zafascynował go też obracający się strach na ptaki. Osobom mieszkającym tutaj polecam, powyżej podlinkowałam stronę, gdzie można sprawdzić, czy takie PYO jest w okolicy. Nasze mieści się naprzeciwko Hillier Gardens, pięknego arboretum światowej klasy, o którym napiszę przy okazji opowieści o tym, jakie jeszcze atrakcje mamy wokół Winchesteru.
Piłka tenisowa dlatego, że truskawki z bitą śmietaną to symbol trwającego właśnie Wimbledonu - publiczność zjada je tonami.


Pisałam we wrześniu zeszłego roku o Wizarding World of Harry Potter - park właśnie otwarto i wszystkie doniesienia w brytyjskich mediach, zarówno prasowe, jak i telewizyjne,  pełne zachwytów, bardzo mnie zachęciły. Bardzo chciałabym zabrać tam Nicholasa. 


Z frontu książkowo-kucharskiego: już idzie do mnie Flavour Thesaurus autorstwa Niki Segnit. Aż nie chce się wierzyć, że nikt przed nią nie wpadł na ten pomysł. Thesaurus to słownik synonimów - w tej książce nie chodzi oczywiście o słowa, lecz o sugestie, jakie smaki są "synonimami", czyli dobrze się łączą, jaki aromat podkreśla i wydobywa inny itd. Czyli np. masz w domu dużo ogórków - zaglądasz do tego "słownika" pod hasło "ogórek" i masz sugestie, z czym możesz je połączyć, i przepisy na to, jak wykorzystać nadurodzaj. Genialne.


Z frontu konkursowego: wygrałam kolejny, czwarty czy piąty już w tym roku konkurs: nagroda to dwa bilety na Festival of Speed w Goodwood na piątek (festiwal trwa od czwartku do niedzieli w tym tygodniu). Jest to jedna z największych i najbardziej prestiżowych  imprez motoryzacyjnych na świecie, gdzie co roku pojawiają się gwiazdy Formuły I (w tym roku mają być zarówno Jenson Button, jak i Lewis Hamilton), oraz celebryci związani z motoryzacją, np. trójka z Top Gear, w tym mój ulubiony Jeremy Clarkson. Bilety są drogie - co czyni tę wygraną jeszcze milszą niespodzianką jest fakt, że tydzień temu mąż powiedział z nutą przygnębienia w głosie, że chciałby kiedyś pojechać na Goodwood. Spełnianie marzeń  to jest to, co Tygrysy lubią najbardziej. 






O naszym dniu w Goodwood napiszę po powrocie, postaram się też sfotografować jak najwięcej samochodów, z których większość, jeśli nie wszystkie, kosztuje więcej, niż ja zarobię w ciągu całego życia.



14 comments:

  1. Na szczęście mogę pozrywać, co chcę u dziadka na działce. :-) Książka o smakach zaiste zadziwiająca! Ciekawe, czy u nas się ukaże! I gratuluje wygranych w konkursach. Muszę zacząć brać z Ciebie przykład, bo rzadko w czymkolwiek biorę udział, nie dając szansy Losowi, by się do mnie uśmiechnął. A przecież raz na jakiś czas na pewno się uśmiecha. :-)

    ReplyDelete
  2. Mam nieskromnie nadzieję, że może trafi tu ktoś z polskiego wydawnictwa, i też m.in. dlatego polecam tu różne książki, które na pewno znalazłyby czytelników w Pl:-) Z drugiej strony wiem, że wiele polskich wydawnictw nie jest pro-aktywnych, niestety, choć to się już zmienia na lepsze.
    Koniecznie bierz udział w konkursach - ja może i mam szczęście, ale też biorę udział w bardzo wielu - statystycznie im więcej konkursów, tym większe prawdopodobieństwo wygranej:-) Ale żeby wygrać, trzeba grać:-) Kiedy jeszcze mieszkałam w Pl, też wygrałam kilka razy, m.in. kurs w Akademii Kurta Schellera;-)

    ReplyDelete
  3. Aniu, jesteś niesamowitą szczęściarą. Gratuluję. Książka zaiste intrygująca w swoim założeniu i pomyśle. Wydawcy czytajcie co Ania poleca. Bardzo mi odpowiada koncepcja PYO, niestety praktycznie w PL nie znana. U mne nad morzem wśród lasów i łąk, 500 m od morza, 8 km od asfaltowej drogi jest plantacja borówki amarykańskiej. Tam jeździmy na rowerach na zbieranie i objadanie się. Wielką frajdę to nam sprawia.

    ReplyDelete
  4. Tak, takie zbieranie to wielka frajda. Planujemy kolejne wyprawy:-)
    Dziękuję za apel do wydawców:-)

    ReplyDelete
  5. U nas niestety nie ma takiej mozliwosci zebrania samemu, jednak udalo mi sie wytropic calkiem niezle lokalne truskawki (sprowadzanych z zagranicy bym nie tknela, ja w ogole tropie lokalne warzywa i owoce (a nie jest to latwe) i kupuje tu pietruszke, gdzie indziej dymke, zeby byla irlandzka a nie np. z Hiszpanii).
    Wiem kto by sie chetnie do Goodwood wybral, mam w domu fana F1:) Gratuluje wygranej:)
    A ta ksiazka kucharska mnie bardzo zainteresowala, bardzo ciekawy pomysl:)

    ReplyDelete
  6. Szkoda, że nie macie PYO.
    W Goodwood zrobię dużo zdjęć, może pokażesz P?:-)
    O książce na pewno napiszę więcej już niedługo.

    ReplyDelete
  7. O, u Was te wlasnorecznie zbierane owoce sa drozsze?!? U nas sa o polowe tansze :)

    A ta ksiazka to faktycznie genialny pomysl! Ciekawa jestem czy ewentualnie kiedys zostanie przetlumaczona na francuski. Milo by bylo.

    Pozdrawiam!

    ReplyDelete
  8. Beo,

    dla Ciebie idealna - w podtytule ma "for creative cooks":-)
    Beo, brytyjskie supermarkety są potężne, dyktują dostawcom jak najniższe ceny, i przy tym kupują ogromne ilości - dlatego właściwie wszystko jest tańsze w tutejszym supermarkecie. Ale różnica jest niewielka.

    ReplyDelete
  9. To fakt, tutaj tez najtaniej jest w supermarkecie rzecz jasna. Truskawki sprzedawane na farmie nie sa tansze niz w sklepie, tylko te, ktore zbiera sie samemu sa tansze (jako ze wlasciciel farmy nie musi juz wtedy placic najmowanym 'zbieraczom'). Jednak ogolnie zakupy na farmie do tanich nie naleza. Tyle tylko, ze ja w tym momencie stawiam na jakosc rzecz jasna.
    Poza tym stwierdzam, ze wole te pieniadze dac ludziom, ktorzy dany produkt wyprodukowani od A do Z i ktorzy naprawde na to zasluguja.

    A 'for creative cooks' to dla mnie chyba zbyt duzy komplement Anno Mario...

    ReplyDelete
  10. Ależ jak najbardziej zasłużyłaś:-) Mam nadzieję, że przetłumaczą.

    ReplyDelete
  11. Przed Flavour Thesaurus wydano The Flavor Bible:
    http://www.amazon.com/Flavor-Bible-Essential-Creativity-Imaginative/dp/0316118400

    Nie wiem, która lepsza, bo znam tylko The Flavor Bible, ale z czystym sumieniem polecam i tę.

    ReplyDelete
  12. Dzięki za polecenie Bee. Ta nowa jest napisana przez Brytyjkę, w British English, a to dla mnie mały plus:-)

    ReplyDelete
  13. Oj, ta książka kucharska mnie zaintrygowała. Bardzo. Zaraz poszukam Amazonie:)

    ReplyDelete
  14. Dziś lub jutro wstawię recenzję:-)

    ReplyDelete

Kłaniam się!

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails