Zbliża się V Day i w związku z tym wszystkie sklepy są już w pełnym Walentynkowym swingu. Kalendarz sklepów w UK kręci się wokół "specjalnych okazji": najpierw Walentynki, potem Dzień Matki, Dzień Ojca, koniec roku szkolnego, wakacje, początek roku szkolnego, Halloween i behemot Bożego Narodzenia. Prawie nie ma takiego okresu, żeby wystawy i promocje nie były powiązane z jakimś świętem lub okazją. Wynika to oczywiście z zimnej handlowej kalkulacji, ale i z obsesji kartkowej - sklepy kapitalizują na fakcie, że ludzie wręczają kartki zazwyczaj razem z drobnym chociaż upominkiem. Dlatego kartki można tu kupić nawet w sklepie ogrodniczym: a nuż ktoś kupi i wygodnie mu będzie od razu kupić kwiatka w doniczce w prezencie. W UK nadal daje się kartki z KAŻDEJ okazji i są tu całe sieci sklepów niemal wyłącznie z kartkami - nie tylko urodzinowymi i na Boże Narodzenie, ale też z gratulacjami z okazji narodzin dziecka, kupna domu, życzące chorym powrotu do zdrowia, gratulujące nowej pracy, zaręczyn, ślubne (cywilno-partnerskie), przepraszające, dziękujące (za przysługę, prezent, przyjęcie), dla nauczycieli, na każdą okrągłą rocznicę ślubu itede, itepe. Są kartki tanie i drogie, ręcznie robione, humorystyczne, kiczowate i bardziej wyrafinowane - zwykle reprodukcje malarskie. Te kartki zwyczajowo eksponuje się na kominku.
Wkrótce zatem Walentynki i sklep z używanymi książkami Greenmetropolis urządza głosowanie na najbardziej romantyczną książkę wszechczasów. Bardzo lubię Greenmetropolis - coraz częściej kupuję, a nawet ostatnio sprzedałam tam książkę. Część dochodu z każdej książki przeznaczana jest na sadzenie lasów. Ponadto każda książka w miękkiej okładce ma tę samą cenę: 3,75 funta, wliczając koszty przesyłki. Udało mi się tam już parę razy upolować książki, które nawet w Amazonie, gdzie też można kupić książki używane, i co najmniej połowa tego, co tam kupuję, jest właśnie z drugiej ręki, byłyby droższe. Jest to o tyle łatwe, że dostaję powiadomienie, kiedy poszukiwana przeze mnie książka jest dostępna.
Wracając do naszych baranów: oto moja subiektywna lista 5 najbardziej romantycznych książek:
1. Wichrowe Wzgórza Emily Bronte. Wolę Wichrowe Wzgórza od Jane Eyre Charlotte Bronte, choć słynne zdanie: Reader, I married him to chyba najbardziej zwięzłe ujęcie szczęśliwego zakończenia w historii literatury. Kiedy w 2007 telewizja UKTV przeprowadziła własną ankietę na najbardziej romantyczną książkę, Wuthering Heights zajęło pierwsze miejsce, a Jane Eyre - czwarte. Mam nadzieję, że w końcu uda mi się odwiedzić plebanię w Haworth.
2. Duma i Uprzedzenie Jane Austen - jakże mogłabym pominąć prześwietną "krajankę"?
3. Przeminęło z Wiatrem Margaret Mitchell - przeczytałam po raz pierwszy całość, jednym cięgiem, mając chyba 14 czy 15 lat i wciąż pamiętam to olśnienie: taka miłość jest możliwa? Film trafiłby zaś na listę 5 najbardziej romantycznych filmów.
4. Wielki Gatsby Scott F. Fitzgerald - tym bardziej zachwyca, im więcej się wie na temat związku autora i jego żony Zeldy - a mnie ta para fascynuje.
5. Miłość w czasach zarazy Gabriel Garcia Marquez - jak w tytule - miłość i śmierć z dużą dozą magicznego realizmu, to destylat romantyzmu.
Na zdjęciu okładka do jednego z wielu wydań Wichrowych Wzgórz, zaprojektowana przez b. znaną w UK projektantkę tkanin, Celię Birtwell.
Tu, w Holandii, też kupuje się i wysyła kartki na wszystkie możliwe okazje. Zresztą przypomniałaś mi, że muszę kupić kilka, żeby wysłac znajomym. :)
ReplyDeleteOkładka Wichrowych Wzgórz przepiękna. Czy dobrze widzę, że wydana przez Waterstones? Kupię sobie ją chyba dla tej okładki.
Dobrze zgadujesz:-) Waterstones wydaje takie kolekcjonerskie edycje klasyki pod szyldem White's Books - zobacz na stronie Waterstones, jest wiele innych naprawdę pięknych, pokażą Ci się, jak wpiszesz "fine edition":
ReplyDeletehttp://www.waterstones.com
Cena jest co prawda wysoka - 20 funtów.
Ja wolę "Jane Eyre". Zdecydowanie. Zawsze kończę o 4 nad ranem. Bo nie mogę przestać czytać.
ReplyDeleteA pokazana okładka "Wichrowych Wzgórz" - piękna!
To ile razy już przeczytałaś?:-)
ReplyDeleteJa raz i powinnam sobie odświeżyć.
"Problem" w tym, że co chwila są tu w TV nowe adaptacje obu - więc oglądam, zamiat czytać.
5-6 razy chyba.
ReplyDeleteJa lubię adaptację "Jane Eyre" z Charlotte Gainsbourg w rolu tutułowej.
Tak, też mi się podobała.
ReplyDeleteJest też nowszy serial BBC (z 2006 r), z Ruth Wilson i Toby Stephens'em w rolach głównych- jeśli jest dostępny w Pl, polecam, myślę, że spodobałby Ci się, tu był b. wysoko oceniany, mnie się b. podobał.
A ja byłam zakochana w "Wichrowych". Miałam "Jane" w zbiorach, potem mi zaginęła. Trzeba poszukać i przeczytać:)
ReplyDeleteSerial mówisz? Muszę sprawdzić u nas w wypożyczalni.
Acha, "Miłość...". Jak ja chłonęłam tę książkę, zatopiłam się w ten świat bez reszty. Ma nieźle wytartą okładkę;)
ReplyDelete"Jane Eyre" z Ruth Wilson i Toby'm Stephensem już u nas leciał w TVN Style :) Jedna z lepszych adaptacji, a sam Toby ... ;)
ReplyDeletePotem obejrzałam "Tajemnicę domu na wzgórzu" na podst. powieści Anne Bronte i jeszcze bardziej mi się Toby spodobał :)))
Toby to świetny aktor, syn zresztą wielkiej Damy Maggie Smith. Widziałam go jakieś 15 lat w teatrze w centrum Barbican w Londynie - był wtedy aktorem w słynnej Royal Shakespeare Company, świetny start, potem zła passa z powodu alkoholizmu, teraz ponownie w formie:-)
ReplyDeleteCieszę się, że Tobie też się serial podobał.
Miało być: piętnaście lat temu.
ReplyDeleteWidziałam ten serial. Ale jakoś mi ta Jane Eyre nie pasowała. Może dlatego, że pierwszą adaptacją którą obejrzałam była "ta" Jane z Charlotte Gainsbourg (i jakoś mam do niej słabość, do adaptacji i do aktorki:)) I lubię Williama Hurt'a. Choć zasadniczo seriale BBC mogę jeść łyżkami:)
ReplyDeleteDelie,
ReplyDeleteja też, dlatego mniej czytam;-)
Też mam słabość do Charlotte, ale mimo tej słabości postanowiłam nie obejrzeć Antychrysta, za to spodobała mi sie jej nowa płyta, Irm (poprzednią, 5:55, też lubię).