Jednym z wielu paradoksów mojego dzieciństwa spędzonego w absurdalnym ustroju był fakt, że w polskich szkołach nie wymagano mundurków, przynajmniej w mojej podstawówce tak było. Chińczycy np. byli konsekwentni, i nawet dorośli pomykali w maoistycznych "garniturach"(Mao suit). W zawsze skłonnej do buntu przeciwko narzuconym normom (nawet tym pożytecznym) Polsce, mimo komuny, dzieci mogły "szpanować" ciuchami, za to w angielskim, a zatem kapitalistycznym, zindywidualizowanym i "najbardziej klasowo podzielonym społeczeństwie pod słońcem" (cyt. George Orwell) we wszystkich szkołach bezwzględnie wymagano noszenia mundurka. Tak jest do dziś, i muszę przyznać, że bardzo mi się ta tradycja podoba. Szkoły wybierają sobie swoje kolory, zatem mundurki się różnią między szkołami. W szkole Nicholasa, kolory szkolne to czerwień i/lub granat na górze, i ciemna szarość na dole. Sweterki, bluzy i koszulki polo zwykle ozdobione są godłem szkoły, i kupuje się je w szkole. Spodnie i spódnice można kupić w sieciowych sklepach.
Nicholas pierwszego dnia szkoły, już po powrocie, pożerający kupiony w nagrodę za dobre sprawowanie ukochany cinnamon swirl ze Starbucks.
A tu już w weekendowym stroju, na traktorze - zdjęcie zrobiłam na lokalnych pokazach... traktorów - ot, takie tu mamy wiejskie rozrywki.
Mundurków nie było, ale pamiętam koszmarne fartuszki.. :-D
ReplyDeleteOj tak, te "elektryczne" (bo strasznie się elekryzowały) fartuszki też u nas były, ale jedni je nosili, inni nie - w sumie nie wiem, dlaczego.
ReplyDeletePóźniej w moim liceum te fartuchy już były obowiązkowe.
No wlasnie, bardzo czesto rozmawiam o tym z moimi uczniami; wiekszosc z nich twierdzi, ze mundurki to jednak dobry 'wynalazek' ;) Jednak kiedy padaja argumenty a propos tego, ze dzieki mundurkom mniej moze widac roznice finansowe miedzy dziecmi / rodzinami, to sporo dyskutujacych mowi wtedy, ze niestety dzis szpanowac mozna rowniez czym innym (komorka, super drogi zegarek, czy chocby dlugopis Mont Blanc ;)) wiec mundurek tez nie zawsze pomaga ;)
ReplyDeleteAle to sa dobre tematy gdy uczymy sie jak dyskutowac na 'za i przeciw' ;)
Pozdrawiam!
Bea,
ReplyDeletemiło Cię widzieć.
Tak, masz rację, pisałam zresztą wcześniej, że z tego względu obawiałam się nieco posłać Nicholasa do tej szkoły - mieszkamy w okolicy, gdzie mieszka sporo zamożnych rodzin. Na szczęście na tym etapie (4-5-latki) dzieci nie dostrzegają (a przynajmniej Nicholas) tych różnic.
Alez oczywiscie, na szczescie takie roznice dzieciaki zauwazaja dopiero troche pozniej ;)
ReplyDeleteAnno Mario, ja tutaj bywam, staram sie w miare regularnie ;) tylko rzadko komentuje... to fakt :/
Bardzo mi miło to słyszeć:-)
ReplyDeleteA wracając jeszcze do tematu: to istotnie dobry temat do dyskusji z uczniami.
Tzn moi 'uczniowie' sa juz dorosli, ale temat i tak bardzo ciekawy :)
ReplyDeletePozdrawiam cieplutko! I troche sniegowo :)
Również pozdrawia, z deszczowego Hampshire, gdzie po śniegu nie ma już śladu.
ReplyDeleteFartuszek to jednak też mundurek:)
ReplyDeletePamiętam je, były faktycznie elektryzujące i paskudne;)
O, nowe zdjęcie, Patrycjo - bardzo ładne.
ReplyDelete