Dziś w Londynie odbędzie się aukcja ubrań Audrey Hepburn. Kiedy zapytać dowolną fashionistkę, a nawet gwiazdę filmową, kto jest dla nich ikoną stylu, w 9 na 10 przypadkach wymieniana jest właśnie ona. Oficjalnie uznana za najbardziej stylową aktorkę wszechczasów, Audrey miała klasę, która jest ponadczasowa, miała też szczęście do projektantów, którzy ją ubierali - kto wie, czy byłaby dziś ikoną bez Huberta de Givenchy? O jej ikonicznym statusie świadczy rekordowa suma uzyskana na aukcji trzy lata temu za małą czarną marki Givenchy, którą aktorka miała na sobie w Śniadaniu u Tiffany'ego - prawie pół miliona funtów!
Dzisiaj ten rekord pewnie nie zostanie pobity, chociaż kto wie... wielu bogatych kolekcjonerów kocha Audrey i gotowych jest zapłacić astronomiczne sumy za skrawki materiału, które miała na sobie.
Jej elegancja to jednak coś więcej niż piękne ubrania, które znakomicie leżały na jej eterycznej sylwetce. To także sposób noszenia się, zachowania, maniery i gracja oddalone o lata świetlne od wulgarnego zachowania dzisiejszych celebrytek. Niechybnie się starzeję, niemal ciśnie mi się na usta: Ta dzisiejsza młodzież...
Zachęcam zawsze do większej odwagi w noszeniu kolorów, ale bywają okazje, gdy nic nie przebije elegancji małej czarnej (zwanej w magazynach typu Vogue po prostu LBD - każda wtajemniczona w świat mody osoba wie, że to skrót od Little Black Dress), no a poza tym to sukienka, a to zawsze lepszy wybór na tzw. wyjście, niż spodnie.
W poszukiwaniu współczesnych małych czarnych sięgnęłam do kolekcji niezawodnej Vivienne Westwood. Kobieta ta tak kroi swoje ubrania, że w sposób graniczący z nadprzyrodzonym windują one biust, odejmują centymetrów w talii i przyjemnie zaokrąglają pupę. Ta sukienka z linii Anglomania to czarna perfekcja:
Mniej klasyczna, za to super-trendy, bo nawiązująca do lat 80., a zatem idealna na świąteczne i karnawałowe imprezy, połyskliwa sukienka mojej ulubionej brytyjskiej marki Reiss:
* To tytuł współczesnego poradnika savoir-vivre'u Pameli Keogh - What would Audrey do? Polecam wszystkim maniaczkom Audrey.
Aniu, ten post jest jakby specjalnie dla mnie stworzony. Uwielbiam Audrey i niedawno oglądałam po raz setny Śniadanie u Tiffaniego zajadając domowe praliny. Jak Nicholas po pierwszym dniu w nowej szkole?
ReplyDeleteJa też ją uwielbiam, jak widać:-)
ReplyDeleteDziękuję za pamięć, było lepiej, niż się spodziewaliśmy, Nicholas dostał nawet naklejkę - gwiazdkę za to że był taką "star":-))
Znalazł też sobie kolegę, który przyjął na siebie rolę opiekuna. Następny próbny dzień w czwartek.