06/07/2009

Fashions fade, style is eternal*

Jako osoba interesująca się modą, by nie powiedzieć faszonistka, dość często wysłuchuję rozmaitych zarzutów pod adresem świata mody, różnych (w domyśle"idiotycznych") trendów, mentalności ludzi tworzących modę, odpowiedzialności mody za anoreksję, płytkości magazynów modowych itp. To są jednak wszystko zarzuty, które bledną w obliczu największego, wygłaszanego często oskarżycielskim, a jednocześnie pyszałkowatym tonem. Nic tak nie budzi świętego oburzenia, niż pieniądze, których wymaga kupno dodatków i ubrań designerskich. Co ciekawe, oskarżenie to uwielbiają stawiać zarówno Polki, które powinny pamiętać jeszcze koszmary komunizmu, jak i ludzie z Zachodu, którzy wszak powinni stawać w obronie uświęconego prawa jednostki do wydawania własnych uczciwie zarobionych pieniędzy jak się komu żywnie podoba. Nikt też nie potrafi precyzyjnie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego wydanie tysiąca funtów na torebkę jest próżnością godną większego potępienia, niż np. wydanie kilkudziesięciu milionów na film-gniot, zrobiony w imię Sztuki, a tak naprawdę dla zadowolenia próżności reżysera. Osobiście uważam, że bardziej niemoralne jest wydanie tysiąca funtów na urlop na Seszelach, która to podróż wiąże się z dużym kosztem dla środowiska naturalnego (patrz niżej) niż na torebkę, która posłuży mi przez lata, w związku z czym nie będę musiała kupować innych torebek i wyrzucać bylejakich, które zniszczą się w ciągu kilku miesięcy, na wysypisko.
Nie przeczę, że czasem jakość ubrań designerskich pozostawia wiele do życzenia, i wcale nie jest adekwatna do astronomicznej ceny. Niektóre jednak rzeczy, szczególnie buty i torebki, ale też np. dzianiny, warte są zainwestowania większej sumy. Co do wielkości tej sumy, to zależy od budżetu, ale jeśli kupno wymarzonej drogiej sukienki od Armaniego sprawi, że za każdym razem, gdy ją masz na sobie, poczujesz się jak przysłowiowe milion dolców, a jednocześnie nie odbierze chleba od ust twoim dzieciom, to kup i nie miej wyrzutów. To tylko moda, na litość boską, a życie jest wystarczające trudne bez poczucia, że zasługujesz na chłostę, jeśli choćby spojrzysz pożądliwie w stronę pary Louboutinów. Moda jest po to, by się nią bawić, by poprawiać nasz wygląd i samopoczucie. Dla znakomitej większości kobiet moda to główny, a czasem jedyny sposób, by wnieść odrobinę fantazji i glamour w szarość codziennego życia. Moda, jako dziedzina zdominowana przez kobiety, jest często trywializowana, i to czasem przez

same kobiety, które w imię źle pojętego feminizmu uważają troskę o modny wygląd za próżność. Jednak kobiety na najwyższych stanowiskach w polityce i biznesie doskonale wiedzą, że zadbany wygląd i własny styl to atut, zresztą odnosi się to do obu płci. Możemy ubolewać nad ludzką płytkością, ale wszyscy oceniamy innych na podstawie wyglądu, i sami również jesteśmy sądzeni na tej podstawie. Dbanie o siebie i zainteresowanie modą NIE jest oznaką moralnego niedorozwoju, i odwrotnie - abnegacja nie świadczy o kryształowym sumieniu.

*Yves Saint Laurent

8 comments:

  1. Zgadzam się z każdym zdaniem, które napisałaś!
    I ja wyznaję zasadę, jeśli Cię stać i masz ochotę, kupuj. To jest inwestycja, dobrą torbę/ sweter/apaszkę noszę latami, następną kupuję z rozwagą, a tanie torby/swetry kuszą by kupić nową i kolejną, a góra odpadów na wysypisku rośnie. Sukienka od D&G? Czemu nie! Nie kupujemy jej co tydzień a czujemy się w niej właśnie jak milion dolarów i to jest jej funkcja!Nie chcę się rozwodzić , podpisuję się tylko rękami i nogami pod Twoim tekstem:)
    A kwestia jakości marek luksusowych to inna sprawa. Po prostu niektórym się zdarzają kolekcje których jakość jest niższa niż marek z high street. To się zdarza, ale to też przecież kwestia indywidualnego wyboru. Ktoś kupui markę i jakość ktoś tylko markę;)

    Pozdrawiam!:)

    ReplyDelete
  2. Dziękuję!
    Jest jeszcze jeden argumet w tej debacie: na markę pracuje się latami i renoma to coś, na co trzeba zasłużyć. Zaufanie klientów i sława nie bierze się znikąd.

    ReplyDelete
  3. Tak, tak, tak!:)
    Denerwuje mnie gadanie typu: "te drogie rzeczy są tylko drogie, niczym się nie różnią od zwykłych, płaci się za firmę, za metkę". J-jasne!;)
    Nie za kaszmir w swetrach, dobrej jakości wełnę w płaszczach, nie za nienaganne wykończenie, nie za wzór, ponadczasowy styl, smak. Niee;P

    ReplyDelete
  4. A najlepsze są komentarze na Luxlux.pl pod torebką Hermes czy butami Prady: "Na bazarku takie widziałam, za 100 zł" czy "Za takie coś to bym 150 zł dał, nie więcej":-D

    ReplyDelete
  5. To się chyba bierze z tego, że Ci ludzie nie mają dostępu do tych produktów, nie mogą wejść do sklepu, obejrzeć,dotknąć, przymierzyć. Wtedy wiedzieliby, że JAKOŚĆ widać z bliska i że to jednak NIE to samo. Z daleka może coś udawać to czym nie jest. Z bliska, osadzenie nitów, jakość wyprawionej skóry, klamerki, podszewka, szwy, uchwyty czy obcasy, wyściółki, podeszwy, fleki...too jest już zu-pe-ł-nie inny wymiar:-D

    ReplyDelete
  6. To się DOKŁADNIE z tego bierze. Dlatego, choć stać mnie tylko na kupno breloczka;-), wchodzę do sklepu Chanel czy Mulberry i przyglądam się towarom. Wielu ludzi jednak tego nie robi, z obawy, że zostaną potraktowani z góry, i nigdy nie widziało z bliska towarów luksusowych marek.

    ReplyDelete
  7. A to się z kolei bierze z mentalności obsługi w polskich sklepach. Odkąd nie mieszkam w Polsce moje nastawienie zmieniło się o 180st. Bo tuu (IE), czy do sklepu wejdzie elegancka pani czy pan w wymiętym dresie i przydeptanych butach, ekspedientki są uśmiechnięte, uprzejme i gdy tylko podejdzie się do butów Twojego ulubionego projektanta czy wieszaka z ubraniami np. MaxMary pani pyta, jaki rozmiar podać, czy w czymś pomóc, już idzie po buty czy sweter w Twoim rozmiarze (co ja Ci zresztą będę tłumaczyć;). Mój Miły 3 razy wybierał okulary, 3 razy zwracał zanim w końcu wybrał te idealne, ZAWSZE panie były super miłe, bo klient ma prawo z metką zwracać ile razy chce. A w Polsce jest się jak to dobrze ujęłaś traktowanym z góry i lustrowanym od stóp do głów. Pozostałość PRL'u, gdzie każdego traktowało się na zasadzie im grubszy portfel tym lepiej i odwrotnie. Mam nadzieję, że to się z czasem zmieni. Ja mam swoją małą krucjatę, oglądam wszystko na co mam ochotę w butiku MaxMary gdy jestem w Polsce. Oglądam bo lubię tę markę, chcę wiedzieć co nowego, czasem są przeceny, może coś mi wpadnie w oko ale NIE MUSI, a ja nie muszę kupić, dyskutuję z ekspedientką o najnowszej kolekcji płaszczy, ona wręcza mi torbę z katalogiem. Nie wiem czy tak samo potraktowałaby mnie gdybym była tym panem w pomiętym dresie. Mam nadzieję, że i w Polsce tak kiedyś będzie;)

    ReplyDelete
  8. UK i IE są jednak wyjątkowe. Tu jest przyjęte, że najbogatsi ludzi, szczególnie arystokracj, ubierają się wręcz niedbale. Znoszone kurtki Barbour i kalosze Hunters (obie te marki nie są wcale tanie) to "mundurek" bogatego ziemianina:-) W Londynie często naprawdę nie należy oceniać książki po okładce;-)
    Moja koleżanka, Polka, która przez lata pracowała w najbardziej luksusowych butikach na Bond Street, mieszka teraz w Brukseli i mówi, że niestety w Belgii w b. drogich sklepach obsługa jest podobna do polskiej - jesteś obsługiwany uprzejmie tylko, jeśli się wystroisz. Zdziwiło mnie to bardzo. Trzeba też pamiętać, że nie jest to bardzo intratne zajęcie i nie wszystkie firmy inwestują w szkolenie.
    Muszę jednak przyznać, że z każdym rokiem jest w Pl lepiej (jestem w Pl mniej więcej raz na rok) - obsługa jest coraz bardziej profesjonalna, choć wciąż drażni mnie zbyt nachalna obecność ochroniarzy (w UK są ukryci i patrzą w kamery na zapleczu).

    ReplyDelete

Kłaniam się!

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails