Kto zgadnie co mają wspólnego śmierć Michaela Jacksona i wybory w Iranie? Kto odpowiedział "Twitter", ten zgadł - ułatwiłam sprawę, umieszczając odpowiedź w tytule, proszę więc nie liczyć na nagrodę. Rozwój wydarzeń w obu przypadkach relacjonowali członkowie globalnej społeczności Twittera czyli Twitterers, w czasie realnym, wyprzedzając sieci telewizyjne, wyprzedzając wielkie agencje informacyjne. Mieszkańcy Los Angeles donosili na bieżąco o tym, z czym profesjonalni reporterzy nie nadążali. Brutalne zamieszki w Iranie również ujrzały światło dzienne w dużej mierze dzięki Twitterowi - religijni fanatycy rządzący tym krajem cenzorują Internet, zabronili też dziennikarzom filmowanie protestów. A jednak Twitter, gdzie każdy może napisać i wysłać w świat krótką wiadomość w kilka sekund, zatriumfował nad granicami, przemocą, opresorami i cenzurą.
Twitter to największy fenomen internetowy ostatniego roku, choć, jak wszystkie internetowe mody, zdominowany przez świat anglojęzyczny i dlatego niedoceniany w Polsce, czy raczej zapewne będzie doceniony, ale z opóźnieniem (jak YouTube). Powstały już polskojęzyczne odpowiedniki, ale czy mają sens, skoro to na Twitterze można poczuć dreszczyk podniecenia, czytając najnowszego "twita" od Baracka Obamy czy innych znanych osobistości: twitują gwiazdy kina, sportu, muzyki, TV, znani dziennikarze. Oczywiście prezydent sam nie wklepuje wiadomości, ma od tego specjalnych ludzi, ale mimo wszystko to właśnie dzięki wiadomości z Białego Domu dowiedziałam się o nowej ustawie o "zielonej", czystej energii - BBC też podało tę informację, ale parę godzin później. Razem z pół milionem osób śledzę wiadomości człowieka - instytucji, Stephena Fry - tutejszego skarbu narodowego, najbardziej znanego w UK erudyty: aktora, pisarza, reżysera, scenarzysty, prezentera bardzo ciekawego teleturnieju QI, którego głosu słuchają miliony brytyjskich dzieci (nagrał na płyty wszystkie części Harry Pottera). Jak na człowieka renesansu przystało, Fry nawet krótkie twits czyni ciekawymi.
Przyznaję otwarcie, że Twitter odwiedzam po to, by czytać. Jestem bierna, gdyż czas w internecie zabiera mi blogowanie i uczestnictwo w forach. Nie starcza mi już energii na to, by wciągnąć się w twitowanie (twittering), na razie zadowala mnie w zupełności pozycja czytacza. Dla osób interesujących się najnowszymi trendami to jednak lektura obowiązkowa.
No comments:
Post a Comment
Kłaniam się!