18/04/2011

Tajemnice Paryżanki

Niełatwo lubić taką ulubienicę bogów, jak Ines de la Fressange. Kiedy ktoś, kto trafił szóstkę na loterii genetycznej, jest szczupły, wysoki, i ledwo uszczknięty zębem czasu w wieku 52 lat (i ma przy tym ruchome czoło), mówi, że uwielbia batoniki Crunchie marki Cadbury*, to osoby mniej pobłogosławione przez los mają w oczach mord. Dodajmy do tego karierę, jakich mało: przez lata muza Karla Lagerfelda i modelka Chanel, Ines była ambasadorką najbardziej ikonicznej marki w historii mody, a także, jako Marianna, symbolem swego kraju. Teraz Ines jest dyrektorką kreatywną we wskrzeszonym z martwych domu mody Roger Vivier, który też radzi sobie całkiem dobrze.
W niedawnym wywiadzie na żywo w programie śniadaniowym BBC Ines wyglądała właśnie tak - na  35 lat, ale jednocześnie naturalnie.
A jednak Ines udało się zyskać moją sympatię (i parę moich funtów, o czym poniżej). Nie wszystko w jej życiu układało się gładko: jej własny dom mody zbankrutował, a ona straciła prawo do używania swojego imienia i nazwiska -  ktoś inny został właścicielem znaku firmowego "Ines de la Fressange". We wszystkich wywiadach z nią wyczuwam, że Ines nie bierze siebie i mody zbyt serio (brytyjska raczej, niż francuska cecha), często mówi o tym, że trzeba dbać o to, by "w życiu był element lekkości i frywolności". Dlatego gdy tylko pojawił się angielski przekład jej książki pt. Parisian Chic. A Style Guide by Ines de la Fressange with Sophie Gachet (współautorką jest dziennikarka francuskiej edycji ELLE), trafił do mego koszyka.

Już przedmowa i jej własne, lekko satyryczne rysunki (w stylu powyższego "autoportretu" na okładce) przekonują, że czytając ten przewodnik, będziemy się po prostu dobrze bawić, a przy okazji dowiemy się, gdzie w Paryżu można dobrze zjeść, i gdzie ubrania i dodatki kupują Paryżanki pokroju Ines, bowiem duża część książki to przewodnik nie tyle po paryskim stylu, co po restauracjach, sklepach, hotelach, muzeach, salonach fryzjerskich i innych wartych odwiedzenia miejscach - przydatnych zwłaszcza, jeśli mamy czas i pieniądze na dłuższe rozkoszowanie się "miastem świateł". Jeśli chcesz wiedzieć, gdzie w Paryżu jest największy wybór świec zapachowych albo gdzie kupić najbardziej urocze ubranka dla maluchów - Ines is your woman. Nie znam Paryża dobrze, a zwiedzałam to miasto jako biedna polska studentka, żywiąc się głównie bagietką, dlatego przewodnik Ines, mam nadzieję, przyda mi się, gdy udam się tam jako bogata burżujka w wieku balzakowskim. Przeglądając tę książkę, snuję takie marzenia, a Parisian Chic w tym pomaga, jest bowiem ładnie wydana i zawiera aż 350 zdjęć i ilustracji  - każde z opisanych miejsc sfotografowano. Zresztą nie wszystkie te miejsca są drogie - hotele na przykład są raczej z kategorii interesujących, czy godnych uwagi ze względu na lokalizację lub historię, niż luksusowych. Jednym słowem, jeśli liczysz na poradnik w stylu tych, które produkują Trinny & Susannah czy Gok Wan, będziesz zawiedziona. Ines nie pisze właściwie nic o typach figury czy dobieraniu kolorów, zatem jeśli szukasz informacji o tym, jakie fasony pasują kobiecie o figurze np gruszki, albo czy turkus pasuje do Twojego typu urody, odsyłam do przewodników wspomnianych brytyjskich stylistów. Przeczytawszy takich poradników na kopy, ja braku takich porad nie żałowałam i nie czułam się też rozczarowana tym, iż niemal wszystkie "tajemnice stylu", o których Ines pisze, były mi już znane - ostatecznie tym się zajmuję. Z przyjemnością przeczytałam o tych samych zasadach, o których czytałam już wcześniej, bo okraszone są spostrzeżeniami Ines, które są świeże, czasem zabawne, i w których wyczuwa się nutkę tej typowo paryskiej nonszalancji, która stanowi tak ważną część allure Paryżanek. Ines np. uważa, że podstawa garderoby to siedem rzeczy - czyli tak samo, jak Donna Karan, nie jest zatem oryginalna, ale Ines pisze o nich z punktu widzenia Paryżanki, podając od razu nazwy sklepów, w których można je kupić (np. najlepszą, i wcale nie dizajnerską, tank, czyli koszulkę bez rękawów, można znaleźć we francuskiej sieci Petit Bateau lub amerykańskiej Abercrombie & Fitch). Do zdjęć demonstrujących różne "żelazne zestawy" szykownej Paryżanki pozowała młodziutka córka Ines - równie szczupła i wysoka, a przy tym śliczna, nie jest to zatem poradnik, który zaprojektowano z naciskiem na realizm, a grupą docelową są osoby, które lubią i interesują się modą, a nie te, którym jest obojętna - te może nawet zniechęcić.
Wyznam, że książka podoba mi się także dlatego, że zawsze miło uzyskać potwierdzenie od osoby uznawanej za chodzące wcielenie dobrego gustu, iż co nieco już o dobrym stylu wiem. Podzielam też jej skłonność do pedanterii - tu np. Ines entuzjazmuje się doskonale zorganizowaną garderobą:

Nie uda mi się uciec od banału: styl Paryżanki to ponadczasowa klasyka, ze szczyptą najnowszych trendów. To przy tym styl wcale nie tak trudny do naśladowania, nawet przy ograniczonym budżecie - pod warunkiem, że zakupy będziemy starannie planować, a w ubieranie się włożymy nieco "wysiłku" (bo to ma być przyjemność, a nie katorga - Ines nawet radzi, jakiej piosenki słuchać, ubierając się, by poczuć odpowiedni nastrój). Od dawna wierzę w to, że tak naprawdę o tym, czy ktoś wygląda stylowo i "kosztownie" decyduje w znacznie większym stopniu zadbanie (zęby, włosy, cera, paznokcie), niż bardzo drogie ubrania i dodatki - i tę "tajemnicę" Ines też "zdradza". Czego Paryżankom może z mojego punktu siedzenia brakować, to indywidualizmu i odwagi - bo w tym celują Angielki, o których stylu już wkrótce, przy okazji kolejnej recenzji książki - tej po prawej stronie:

Po prawej: Przewodnik Luelli (Bartley) po Angielskim Stylu

*To wyznanie Ines poczyniła w książce zamieszkałej we Francji Brytyjki, Two Lipsticks and a Lover. Książkowa guilty pleasure: lekka i przyjemna lektura na temat różnic w stylu życia i mentalności Francuzek i Brytyjek.

8 comments:

  1. lubię francuski styl - klasyka z nutką ekstrawagancji, a co do zadbanego wyglądu to się zgadzam dodam tylko, że bardzo ważne też jest to czy się garbisz nawet chanel na zgarbionej bogini będzie wyglądało źle

    ReplyDelete
  2. Och, czekam niecierpliwie więc na Twój tekst o stylu brytyjskim, bo dla mnie właśnie ten paryski mocno wieje nudą, a odżywam właśnie w Londynie, w tyglu kreatywności i indywidualizmu (nie tylko modowego) :)
    Pozdrawiam serdecznie!

    ReplyDelete
  3. Podoba mi sie to zestawienie okladek - "barokowa" Luella i lekka kreska Ines, ktora faktycznie juz od pierwszego wejrzenia wydaje sie miec klase.
    Przyznam, ze nie znalam wczesniej tej modelki (jedyna modelka, ktora faktycznie jestem w stanie rozpoznac na zdjeciu jest pewnie Naomi Campbell), ale entuzjastyczne recenzje jej ksiazki (w tym Twoja) przekonaja mnie chyba do jej kupna. Choc pewnie bardziej jako innego przewodnika po Paryzu niz przewodnika po stylu :)

    ReplyDelete
  4. Pamiętam dokładnie moje pierwsze spotkania z Ines de la Fressange. Było to lata temu w Paryżu i zobaczyłam wtedy jej zdjęcie w jednej z gazet. Wydawała się taka idealnie francuska. Kolejne pobyty to odwiedziny na stoisku z ubraniami jej projektu. Mam wrażenie, że ona wcale się nie zmieniła przez te lata. Uroda Francuzki, szyk francuski. BCBG. Cieszę się, że napisałaś o tej książce, z przyjemnością ją kupię.

    ReplyDelete
  5. Ciekawe! Francuski mają w sobie coś... Nie wiem co to jest, ale też bym to chciała. ;)Jeśli trafię gdzieś na tą książkę, to chętnie przeczytam. Mimo starań wciąż jestem bardzo odległa od skompletowania garderoby idealnej. A tu szykuje się powrót do stylu bez dżinsów od poniedziałku do czwartku...

    ReplyDelete
  6. MaLa,

    tak!!! Właściwe "trzymanie się" jest niezwykle ważne. Ja się nie garbię, właśnie dlatego, że to takie nieestetyczne.

    Chihiro,

    dziękuję bardzo za pierwszy komentarz.
    Prawda, że jest wyraźna róźnica między Paryżem a Londynem, jeśli chodzi o styl mieszkanek?

    Katasiu,

    polecam, bo jako przewodnik po Paryżu ma tę przewagę na typowymi przewodnikami, bo jest bardziej pod kątem kobiet - więcej o sklepach czy kafejkach, mniej o muzeuach (choć trochę też, ale jednak dużo mniej).

    Lo,

    Francuzki w ogóle są lepsze w starzeniu się:-) B. podoba mi się to, że wiek tam się mniej liczy, i nie jest barierą, by czuć się atrakcyjną i seksowną.

    Hazel,

    kompletowanie takiej garderoby to jest zawsze work in progress, nawet Ines przyznaje, że często kuszą ją nowości, po prostu dlatego, że są nowe;-)

    ReplyDelete
  7. Rebis właśnie wydaje polską wersję "Paryskiego szyku"!
    Książka jest pięknie wydana i w środku pełno świetnych zdjęć!
    Super :)
    http://www.rebis.com.pl/rebis/public/books/books.html?co=print&id=K5339

    ReplyDelete
  8. Książka już jest u nas i bardzo mi się podoba. :-) Też zamierzam wrócić do Paryża z walizka pieniędzy za jakiś czas, by odwiedzić sklepy, o których pisze Ines i tam się obłowić. ;-)

    ReplyDelete

Kłaniam się!

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails