19/07/2010

Ze stosu na nocnym stoliku

Pociągnę jeszcze książkowo, choć już nie okołokulinarnie.
Nie udało mi się wycyganić od "św. Mikołaja" Kindle - i w sumie dobrze się stało, bo i tak wolałabym iPada - ale konsekwencje są takie, że stos książek na nocnym stoliku, czekających na swoją kolejkę, rośnie w tempie szybszym, niż jestem w stanie je "przerobić". A i tak staram się trzymać wyznaczonej sobie miesięcznej "racji" w postaci 3-4 książek, która zaledwie uszczknie moją liczącą sobie niemal 1 000 tytułów Wish List w Amazonie. Gdyby jednak chodziło o ograniczenie się do Amazonu, łatwiej zapanowałabym nad pokusą. Problem w tym, że w UK jest jeszcze wiele innych miejsc, gdzie można tanio kupić książki, głównie z drugiej ręki - a obrót takimi książkami jest dużo większy, niż w Polsce. Ostatnio kupiłam How to Eat Nigelli za...3 funty. Radzę wszystkim szperać w sklepach fundacji charytatywnych, szczególnie jednej z największych, Oxfam. W ich flagowym sklepie na Marylebone High Street, swoją drogą najlepszej ulicy zakupowej w Londynie, kilka razy znalazłam za grosze nowiutkie egzemplarze recenzenckie książek, których jeszcze nie było w księgarniach! w tym jedną z ołówkowymi adnotacjami recenzenta.

Czy zastanawialiście się, jak wyglądałoby Przeminęło z Wiatrem, napisane przez czarnego niewolnika i wyzwoleńca? Ta książka, którą kiedyś bezkrytycznie pochłonęłam i zaliczam wciąż do najlepszych romansów, jest krytykowana przez czarnych Amerykanów za przedstawianie wyidealizowanego obrazu białych właścicieli i przemilczanie gorszych aspektów nieludzkiego systemu. Kwestie moralne związane z traktowaniem ludzi jak własności, przemocą itd tak naprawdę w ogóle nie pojawiają się w Przeminęło z Wiatrem. Teraz jednak mamy książkę przedstawiającą tę drugą stronę medalu. Co prawda akcja dzieje się w latach późniejszych, na początku lat 60. zeszłego wieku, a więc w czasach, gdy civil rights movement pod przywództwem Martina Luthera Kinga nabiera tempa, gdy prezydentem jest postępowy Kennedy, ale dzieje się w stanie Mississippi, gdzie od wojny secesyjnej niewiele się zmieniło, a segregacja trwa w najlepsze.  The Help (Służące) autorstwa pochodzącej z Południa USA debiutantki Kathryn Stockett to opowieść szokująca, bo większość z nas tu w Europie ma tylko mgliste pojęcie o tym, jak daleko była posunięta segregacja i rasizm na amerykańskim Południu, w końcu nie tak dawno; wzruszająca, zabawna, pełna postaci z krwi i kości, obnażająca zarówno najgorsze, jak i najlepsze strony ludzkiej natury. Książka jest bestsellerem zarówno w USA, jak i w UK (i, co mnie podnosi na duchu już zawczasu, mimo tego, że odrzuciło ją ponad 40 wydawnictw!), i podobno zbiera doskonałe recenzje także w Polsce. To musiało być duże wyzwanie dla tłumaczki, bo spora część książki napisana jest dialektem czarnych mieszkańców Południa (tu można się przekonać, jak autorce udało się uchwycić ten specyficzny styl mówienia). Cieszę się, że polski przekład jest udany. Gorąco polecam.

Na południu, w Alabamie, rozgrywa się też akcja jednej z najbardziej kochanych przez czytelników powieści wszechczasów, Zabić Drozda. Książkę tę czytałam kiedyś po polsku, a rok temu wróciłam do niej w oryginale - i zachwyciłam się od nowa. Wspominam o niej dlatego, że ma wszak podobną tematykę - rasizm, uprzedzenia, prawa człowieka, równość wobec prawa, przemoc, ale i sprawiedliwość, miłość ojcowska, triumf dobra nad złem; dlatego, że w The Help jest kilka odniesień do niej, i dlatego, że 11 lipca minęło 50 lat od jej publikacji. Z tego względu wydawnictwo Arrow wydało specjalną, jubileuszową edycję. Jeśli jeszcze nie czytaliście - a powinna to być moim zdaniem lektura obowiązkowa, w wielu szkołach w świecie anglojęzycznym jest - to naprawdę warto. Godny zobaczenia jest też film ze wspaniałą kreacją Gregory Pecka.

14 comments:

  1. Ten sklep Oxfam mnie bardzo zaciekawił.

    Lubię książki, które dzieją się w Ameryce lat 50-60tych.

    A do Zabić drozda wrócę. Dzięki!:)

    Co do stosiku przy łóżku, to poza zagranicznymi gazetami, których nie przeczytałam i które przerzucam kiedy nie czytam, to lista książek po wakacjach zmalała. Dzisiaj rano wyciągnęłam książkę leżącą na spodzie, nieco już zakurzoną. Biografię Lucy Maud Montgomery. I się wciągnęłam w metrze.

    PS Aniu, czy moje maile doszły?
    PS Chyba nigdzie nie piszę tak długich komentarzy jak u Ciebie:)

    ReplyDelete
  2. Meile doszły, jutro odpowiem:-)
    To może jakiś post książkowy znowu? Po poście o naleśnikach?;-P

    ReplyDelete
  3. "The Help" już u nas jako "Służące". Zbiera u nas doskonałe recenzje. Wszyscy piszą, że zostało świetnie przetłumaczone przez Małgorzatę Hesko-Kołodzińską. Właśnie zaczęłam czytać. :-)

    ReplyDelete
  4. Ale ze mnie gapa! Mam nauczkę, żeby nie być leniwą i sprawdzić nast. razem. Na szczęście mam oczytane i znające języki czytelniczki - dziękuję Kasiu, już poprawiam:-)

    ReplyDelete
  5. Sam tytul postu bardzo zacheca:)
    Aniu, jak ja Cie rozumiem, przez ostatni miesiac przeczytalam 6ksiazek i wlasnie jestem w trakcie siodmej. No i te 1.000 tytulow w kolejce na Amazonie-wow! Sklep Oxfam mijalam wielokrotnie, czas tam wstapic, choc wybor pewnie nie taki jak u Ciebie, ale zajrze. Bardzo mnie zachecilas do "The help" i zgadzam sie z Twoimi przemysleniami co do "Przeminelo z wiatrem", tam wszystko takie wygladzone. "Zabic drozda nie czytalam", to tez do nadrobienia, film natomiast widzialam daaawno temu.

    ReplyDelete
  6. Patrycjo,

    charity shops to jest dużo plewów i mało ziarna:-) Ale jak masz trochę czasu i nie przeszkadza Ci przeszukiwanie plewów, to możesz natrafić na prawdziwe ziarenko czasami:-) W UK ludzie masowo kupują najnowsze bestsellery w miękkiej okładce a potem oddają do charity shopów (zwłaszcza, że te organizacje często zbierają te rzeczy z domów, nie trzeba samemu się fatygować). Ja już też tak robiłam, że kupiłam coś w takim sklepie a potem zwracałam do niego po przeczytaniu:-) niech książka dalej wędruje.

    ReplyDelete
  7. A ja odkąd zaczęły się upały nie przeczytałam właściwie niczego, chociaż kilka książek leży rozgrzebanych. Podejrzewam, że w Polsce też można kupić nawet nowe książki stosunkowo tanio, ale ja nie mam cierpliwości do szperania i co najwyżej mogę iść do "Taniej książki", gdzie nowości są z 10% tańsze lub poczekać, aż coś będzie w mojej bibliotece, co dzieje się zadziwiająco szybko. Co do "Przeminęło z wiatrem" to swojego czasu (czyli pewnie jak miałam 12 lat) była to moja najukochańsza książka, która jest tak wyczytana, że teraz do niej już nie wracam. Chociaż ani przedtem ani teraz nie przeszkadzał mi ten wygładzony obraz, w końcu to po prostu nie jest rzecz o ucisku niewolników, nie wszystko, gdzie niewolnicy się pojawiają musi być, to raczej polityczna poprawność mnie denerwuje. O "Służących" nawet nie słyszałam, co oznacza, że mam chyba spore zaległości.

    ReplyDelete
  8. To dobrze, że masz taką bibliotekę - myślę, że to zaleta dużego miasta, bo niedawno znajoma poszła z listą poleconych nowości do swojej i bibliotekarka się tylko z politowaniem uśmiechnęła (znajoma mieszka w miasteczku nie tak daleko od W-wy).
    Oczywiście masz rację mówiąc, że Przeminęło... jest pisane z perspektywy białych Południowców, no i poza tym M Mitchell napisała ją w latach 30-tych, a więc długo przed zniesieniem segregacji, zatem trudno oczekiwać, by wgłębiała się w kwestie rasizmu, szczególnie, że to romans.
    Ja też ją odkryłam jako nastolatka i nadal mam ogromny sentyment, do flimu także.
    A Służące naprawdę polecam.

    ReplyDelete
  9. Alez skad Aniu! Bardzo lubie takie poszukiwania (zostalo mi to z czasow gdy bylam namietna milosniczka second-handow), szczegolnie jak sie upoluje jakas perelke. Obawiam sie tylko, ze tu niestety nie ma co liczyc na takie bogactwo i wybor jak u Ciebie w UK, ale nastepnym razem nie omieszkam zajrzec do Oxfam:)
    Rewelacyny pomysl z tym, ze czytasz i znow oddajesz a ksiazka wraca do obiegu. Ja jestem bardzo za tym, zeby ksiazki "wedrowaly".

    ReplyDelete
  10. Wgryzałam się kiedyś w system działania bibliotek publicznych i generalnie jest tak, że najpierw jest lista książek, a potem jest przetarg, nowości więc mają szansę dotrzeć do biblioteki pewnie po roku (chociaż to właśnie dotyczy raczej bibliotek w dużych miastach). Nie wiem, jak moje panie to robią, ale cieszę się, że jakoś omijają system ;)

    ReplyDelete
  11. O Służących słyszałam wiele dobrego i czas w końcu coś z tym zrobić! A "Zabić drozda" mnie swego czasu zachwyciło.

    ReplyDelete
  12. No i "Służące" wchodzą na listę "must-have" :) Tylko jak to zrobić, jak ostatnio tak poszalałam z zakupami książkowymi? :)))

    ReplyDelete
  13. Ło matko, a ja z racji pracy mam całe półki książek recenzenckich, pre-edycji i takich tam. I nie wiem co z nimi zrobić! Nie wszystkie chcę mieć, ale nie mam serca wyrzucić. Nosiłam je kiedyś do biblioteki na onkologię w pewnym szpitalu, ale mi podziękowali, bo za dużo... Szkoda, że w PL nie ma charity shops..

    ReplyDelete
  14. Tak to zdecydowanie wyzwanie dla tłumaczki, polecam debiut Toni Morison.

    ReplyDelete

Kłaniam się!

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails