21/05/2010

Walka klas trwa - część trzecia

Pierwsza część jest tu, druga - tu.


Dziś o wspomnianej już wcześniej underclass - podklasie czy też marginesie społecznym.
Z  typowego dla Anglików klasowego snobizmu wynika także zjawisko podklasy czy też marginesu społecznego (underclass). Przedstawicieli tej grupy popularnie określa się mianem chavs. Nie wiadomo do końca, skąd wzięło się to określenie. Słownik Collinsa, który po raz pierwszy uwzględnił słowo chav w 2005 roku, podaje, iż pochodzi ono prawdopodobnie z języka brytyjskich Romów, od słowa chavi oznaczającego dziecko lub chłopca. W Irlandii odpowiednikiem chav jest  podobno słowo skanger, w Szkocji ned (skrót od non-educated delinquent),  we wschodnich rejonach Anglii – yarco. Synonimem słowa chav jest także pikey, pejoratywnie zabarwione określenie na tzw travellers, czyli Romów i inne grupy bez stałego miejsca zamieszkania – w UK, gdzie posiadanie własnego domu jest największą dumą i ambicją każdego obywatela, mieszkanie w przyczepie jest współczesnym odpowiednikiem trądu. Mieszkanie komunalne jest tylko odrobinę lepsze.
Najlepszym polskim tłumaczeniem słowa chav jest dresiarz. Podobnie jak polski dresiarz, tutejszy chav jest pozbawionym wykształcenia i ogłady, najczęściej młodocianym bezrobotnym lub drobnym oszustem czy dilerem. Często należy do ulicznego gangu, a na koncie ma kilka wyroków ASBO (Anti-Social Behaviour Order) - kary za aspołeczne zachowanie. W wersji żeńskiej chav jest nastoletnią matką kilkorga dzieci, rezydującą w mieszkaniu komunalnym w kiepskiej dzielnicy i utrzymującą się z zasiłku, z którego połowę przeznacza na papierosy i tani alkohol.
Nieodzowne akcesoria chavs to podróbki ubrań i dodatków w kratkę marki Burberry, złota i diamentowa (lub takie udająca), ostentacyjna biżuteria (zwana bling), dresy i sportowe buty (które muszą być firmowe, chavs kochają bowiem designerskie loga), najnowsze modele telefonów komórkowych i liczne dzieci o egzotycznych i dziwacznych imionach takich jak Chardonnay lub, na drugim końcu skali, bardzo pospolitych i  uważanych za plebejskie, takich jak Wayne. Czworonożny ulubieniec to obowiązkowo pies agresywnej rasy np.mastiff. 

Ulubione programy TV to Jeremy Kyle Show i Trisha, talk shows pokazujące kłótnie ludzi pokrytych tatuażami i piercingami, którym notorycznie brakuje uzębienia. 
Najsłynniejszą przedstawicielką chavs jest fikcyjna Vicky Pollard z satyrycznego programu Little Britain, która w jednym z najbardziej pamiętnych skeczów chciała wymienić swe dziecko na płytę CD zespołu Westlife. W świecie celebrytów za najbardziej ‚chavvy‘ uchodzi znana z braku gustu rozbierana modelka Katie Price. Wulgarny styl i silikonowy biust Katie Price obróciła w lukratywną karierę, do której aspirują setki brytyjskich nastolatek. 

Chavs to obecnie najbardziej ośmieszana i znienawidzona grupa brytyjskiego społeczeństwa. Wystarczy poczytać pełne jadu wpisy na internetowych forach, gdzie jednym z najczęściej powtarzających się motywów jest nawoływanie do przymusowej sterylizacji chavs. Spróbujcie również porozmawiać z przeciętnym brytyjskim przedstawicielem klasy średniej na temat chavs, a prawie na pewno usłyszycie niepochlebne epitety na ich temat. Chav to słowo naładowane pogardą: jeden z kandydatów Partii Pracy w niedawnych wyborach został wyrzucony z partii i skreślony z listy po tym, jak na Twitterze nazwał wyborców "chavs".
Wielu dziennikarzy i komentatorów brytyjskich analizowało tę wrogość. Wielu, jak Mick Hume z The Times, wskazuje na obowiązującą w UK polityczną poprawność, zabraniającą krytyki niemal każdej innej grupy. Ponieważ chavs są najczęściej biali, stali się chłopcem do bicia, jedyną mniejszością, którą można bezkarnie i otwarcie krytykować. Z tych samych względów brytyjskie brukowce drukują również ksenofobiczne opinie o Polakach, którzy jako biali chrześcijanie postrzegani są jako fair game.
Andrew Calcutt, wykładowca i autor Brit Cult: an A-Z of British Pop Culture, twierdzi, iż inteligencja brytyjska, odcinając się od chavs, chce podkreślić swoją wyższość i polepszyć sobie samopoczucie. W świecie, gdzie coraz mniej liczą się tradycyjne wartości klasy średniej: wykształcenie i kultura, a coraz bardziej pieniądz, jest to coraz trudniejsze.


Na pierwszym zdjęciu przedstawiające chavs figurki porcelanowe artysty Barnaby Barforda, który kupuje tradycyjne figurki w sklepach charytatywnych za grosze, po czym je przerabia - jest to pracochłonny proces, który trwa do trzech miesięcy. Jego dzieła osiągają ceny rzędu 8 tyś. funtów.

15 comments:

  1. I just love it! Świetny post. Miałem niekończący się uśmiech na twarzy gdy czytałem.
    Anti-Social Behaviour Order- powinienem dostać w Polsce kilka wyroków za sprzeniewierzenie wobec tradycji i jedynego słusznego porządku (dobrego porządku, występuje podział na dobre i złe).

    Opis stylu ubierania chavs rewelacyjny. Chardonnay podbił moje serce. Niestety nigdy nie widziałem Jaremy Kyle Show i Trisha ale pewnie niedaleko im do amerykańskiego Jerry Springer Show. Vicky Pollard uważam, za jedną z najbardziej chałowych postaci w historii kinematografii serialowej, uwielbiam.

    Możemy się pośmiać, kultura jednak nie wybiera. Inaczej - zawsze znajdzie się kozioł ofiarny zupełnie nieświadomy swojego położenia. Sam mam wiele łatek chociaż często świadomie wpycham się na drogę pod prąd. Kratki od, jak jemu tam, Burubery czy innego Barnaby nie mam.
    pozdrowienia ciepłe!

    ReplyDelete
  2. Bingo - te dwa talk shows to brytyjskie odpowiedniki Jerry Springer Show:-)
    A Little Britain podobno było w Pl cenzurowane, pod pretekstem tego, że było pokazywane, kiedy dzieci jeszcze nie śpią?

    ReplyDelete
  3. Tego nie wiem. Wydaje mi się, że serial gdzieś był wyświetlany. Od dawna nie mam telewizora z małymi przerwami więc w te klocki słaby jestem.
    Sobotnie pozdrowienia!
    ps. biorąc pod uwagę, że seks w wielkim mieście w programie drugim (w nocy) potrafiono ocenzurować (już w XXI wieku), wszystko możliwe

    ReplyDelete
  4. Ano tak, nawet tutaj kiedyś wytknęłam TVP pruderię, z jaką podeszła do Seksu... Ja w ogóle nie rozumiem polskich "układaczy" programów TV, dziwne pory, dziwne wybory - np. gdy cały świat oglądał Przyjaciół, TVP nie była nimi zainteresowana, nigdy też nie pokazała tak super-popularnego na świecie serialu, jak Frasier.

    ReplyDelete
  5. Bardzo ciekawe. Pisałam kiedyś zaliczenie nt istnienia odpowiednika underclass w Polsce, przyjmując jako wyznacznik dziedziczoną biedę, wyuczoną bezradność i zdaje się postawę roszczeniową. Dawno to było... Bardzo intryguje mnie kwestia imion jako jednego z czynników pozwalających z pewnym prawdopodobieństwem określić przynależność do klasy. Chętnie poczytałabym więcej na ten temat! U nas też można poobserwować. Jeśli chłopiec ma na imię np. Brajan, to większe jest prawdopodobieństwo, że jego rodzice nie są specjalnie wykształceni, niż gdyby miał na imię na przykład Franciszek. U nas moda na imiona tradycyjne :). Całkiem pozytywna moda według mnie.

    ReplyDelete
  6. Hazel,

    imiona tradycyjne, szczególnie te, które noszą członkowie rodziny królewskiej, ale też takie jak James, Henry, Charlotte etc, to imiona nadawane dzieciom z klasy średniej i wyższej. Dziewczęce imiona klas wyższych często kończą się też na -a (np. Henrietta), takie imiona uważane są za wytworniejsze, bo jak wiadomo, w odróżnieniu od krajów słowiańskich, w UK nie wszystkie imiona dziewczęce kończą się -a, imiona bywają "dwupłciowe" itd.
    Przeprowadzono ankiety wśród nauczycieli i dowiedziono, że po dziewczynce o imieniu Charlotte czy Henrietta czy chłopcu o imieniu James czy Harry spodziewają się lepszego zachowania i dobrych ocen, zaś po Wayne czy Chantelle czy Princess spodziewają się złego zachowania i marnych ocen - to wszystko zanim poznają te dzieci.
    W USA badania udowodniły, że ludzie o wymyślnych (i często wymyślonych, bo ani w UK ani w USA nie ma "księgi dozwolonych imion" i można je sobie wymyślać, byleby nie były ośmieszające) imionach zarabiają zazwyczaj mniej, niż ci o bardziej tradycyjnych.

    ReplyDelete
  7. Co do imion to jest to rzeczywiście niesamowite. Uczę w małej szkole w wiejskiej miejscowości, która jest częścią bogatej gminy. Ludzie są tu bardzo różni. Od wykształconych Warszawiaków, którzy uciekli na wieś po popegeerowskie blokowiska. Sara, Laura, Olivier, Ines - zgadnijcie skąd są ;-).

    ReplyDelete
  8. Cieszy to, że jest taka mieszanka, a nie, co ma nagminnie miejsce tutaj, że bogatsi zabierają swoje dzieci do prywatnej szkoły, albo szkoły np. katolickiej, a w państwowej zostają same najbiedniejsze, i tworzy się getto.

    ReplyDelete
  9. Wokół mnie naokoło są same Jasie, Stasie, Franciszkowie,Antki, Marysie, Zosie... i bardzo mi się to podoba. W przedszkolu u mojego syna był Brajan, największy łobuz. Może coś w tych imionach jest. Trzeba jeszcze dobrać imię do nazwiska, zeby połączenie nie było śmieszne. U mojego męża w sąsiedztwie mieszkała mała... Dolores Miednica. A o angielskich matkach - nastolatkach jest głośno nawet w PL.

    ReplyDelete
  10. Ja się czasem zastanawiam, co kieruje takimi rodzicami - w ostatnim miejscu pracy miałam dostęp do bazy danych, w których było 2 mln Brytyjczyków, i niektóre imiona i nazwiska były naprawdę dziwaczne lub śmieszne - np. Mark Marks czy Thomas Thomas (nie żartuję) - jakby nie można było dziecku dać inaczej na imię...

    ReplyDelete
  11. Pieknie to wszystko opisalas, Aniu. W mojej okolicy nie ma takich ludzi zbyt wielu, ale wystarczy, ze pojade na zakupy do Newcastle i wszystko to, co opisalas mam podane jak na tacy. ;) Co do nadawania imion, to moi klienci z upper class nadaja koniecznie po 2-3 imiona. Ich pelne imie i nazwisko (czesto takze dwuczlonowe) wymaga glebokiego wdechu przed wypowiedzeniem, hi, hi!

    ReplyDelete
  12. Uwielbiam Vicky Pollard!:D Cala seria LB swietnie przedstawia srodowisko, o ktorym mowisz, w krzywym zwierciadle, tylko jak sie tak nad tym zastanwoic wcale nie takie ono krzywe...

    ReplyDelete
  13. Moze zainteresuje Cie ten artykul o klasie sredniej w UK: http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/55,96856,9508229,,,,9509468.html
    Bardzo dobrze wspominam te pania profesor z zajec na UW - jest nie tylko osoba niezwykle blyskotliwa i o olbrzymiej wiedzy, ale tez wyglada jak inkarnacja Elisabeth Taylor ;) Kochala sie w niej polowa studentow z mojego roku, plci obojga ;)

    ReplyDelete
  14. Dzięki wielkie za linka, przeczytałam z zainteresowaniem. Szkoda, że jak na taką, jak piszesz, erudytkę, artykuł spłycony, a może nadmiernie skrócony przed redakcję? Jestem w lekkim szoku w związku z zachowaniem tego nastolatka, i brakiem reakcji ze strony dorosłych - nie spotkałam się tu z czymś takim, a obracam się w jeszcze bardziej zamożnym i typowo średnio - klasowym środowisku. Zgadzam się, że owa niewinność to w dużej mierze sztuczny "construct", ale z drugiej strony widać, że ona nie ma dzieci, bo z moich obserwacji wynika, że to właśnie w Pl na dzieci się bardziej chucha i dmucha - przede wszystkim jest znacznie więcej jedynaków (natomiast tu jednak obowiązuje model 2+2 a nawet 2+3, Nicholas jest jedynym jedynakiem w klasie), po drugie mam wrażenie, ze co drugie dziecko w Pl ma alergię i jak czytam o chodzeniu do róznych specjalistów, prywatnie oczywiście (jak wiadomo, im więcej wizyt, tym dla takiego lekarza lepiej), to mam wrazenie, że albo rośnie chorowite pokolenie, albo rodzice nieco przesadzają z medykalizacją dziecinnych przypadłości - tu tak nie jest. Nawet bogate osoby korzystają wyłącznie z państwowych lekarzy, i to rodzinnych, a nie pediatrów.

    ReplyDelete
  15. Tez odnosze wrazenie, ze artykul zostal przez kogos bezlitosnie uciety, bo widac, ze w ktoryms momencie argumentacja zostala brutalnie przerwana czy przyspieszona.

    Z drugiej strony pomyslalam sobie wlasnie, ze jesli wszyscy ciekawi pracownicy UW wyjada za granice, to marny los polskich studentow...

    Nawte nie wiedzialam, ze "alergie na wszystko" to typowo polska przypadlosc, myslalam, ze teraz wszystkie dzieci tak choruja (moja mama uczy w szkole wiec jestem na biezaco z tym, co dzieje sie teraz z polska dziatwa ;))

    ReplyDelete

Kłaniam się!

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails