Sądzicie, że tylko Szkoci noszą spódniczki (kilts)? Niewiele osób wie, że także Kornwalijczycy, którzy tak jak Szkoci są narodem celtyckim, mają własne kilts –niektóre są, jak szkockie, w kratę, ale, co ciekawe, narodowa barwa kornwalijskiego kiltu to czerń.
Wybierając się do Kornwalii, pamiętajmy o celtyckim dziedzictwie Kornwalii i uszanujmy jej odrębność. Kornwalijczyk - patriota powie, że jest Cornish, a nie English, i podkreśli, że Kornwalia to nie angielskie hrabstwo (county), lecz odrębne księstwo (duchy). Język kornwalijski, który jest podobny do walijskiego, jest językiem martwym, ale w wielu miejscach zobaczymy jeszcze napisy po kornwalijsku. Jak chce legenda, król Artur pochodził z Kornwalii – do dziś można oglądać ruiny zamku tego mitycznego władcy w Tintagel, choć nie ma żadnych dowodów na to, iż król mieszkał w owym zamku.
Kornwalia to jeden z najbiedniejszych regionów UK, co widać. W wielu nadmorskich miejscowościach niewielu zostało tubylców, a dawne domki rybaków to teraz letnio-weekendowe rezydencje Londyńczyków. Po upadku przemysłu wydobywczego i rybołówstwa, oprócz często słabo płatnej turystyki niewiele jest tu zajęć, więc młodzi wyjeżdżają. A zastępują ich w dużej mierze Polacy i inni przybysze z Europy Wschodniej, pracujący latem w licznych restauracjach, barach i hotelach.
Jest to jednocześnie kraina słynąca na cały świat z naturalnego piękna, mająca burzliwą i romantyczną historię, którą zresztą fanki twórczości Daphne du Maurier na pewno znają.
Du Maurier, choć urodziła się w Londynie, uważała się za Kornwalijkę. To tutaj ta niezwykle popularna pisarka spędziła większość życia. Wiele jej powieści zainspirowały kornwalijskie mity i legendy, a także dramatyczne piękno krajobrazu. Historie o piratach i przemytnikach, którzy zwabiali statki na skały a następnie rabowali ładunek*, pojawiały się także w książkach innych zafascynowanych Kornwalią pisarzy.
Kornwalia przyciąga turystów i letników także wyjątkowo łagodnym, ciepłym mikroklimatem. Przyjechaliśmy tu w pierwszym tygodniu września, ale temperatury wciąż sięgały 20 stopni C. Słynne kornwalijskie plaże okazały się tak urodziwe, jak oczekiwałam, a dodatkowo o tej porze roku były już niemal puste, na pewno tubylców zniechęciło drugie już z kolei 'najgorsze lato stulecia'. Niezwykłe jest tu swiatło, które przyciąga wielu artystów.
Ten łagodny klimat umożliwił założenie w Kornwalii jedynej w UK plantacji herbaty, Tregothnan Estate, gdzie rocznie produkuje sie zaledwie 2 tony herbaty, przy czym większość eksportuje się do... Japonii, a nawet Chin, gdzie fakt, iż jest to herbata z Anglii, czyni z niej niezwykły rarytas, wart dużych pieniędzy.
Kiedy pada, warto wybrać się do Eden Project, zwanego nieco na wyrost Ziemią w miniaturze. Są to dwie duże biosfery, jedna tropikalna, druga śródziemnorska, zbudowane na terenie dawnego kamieniołomu. W środku można obejrzeć zdjęcia ‚przed‘ i ‚po‘ i podziwiać, jak miejsce brzydkie i zniszczone przekształcono w jeden z najciekawszych projektów ekologicznych na świecie, które odwiedzają miliony turystów rocznie. Eden Project dowodzi, że ekologii można uczyć w niebanalny sposób, dlatego jest to miejsce szczególnie polecane starszym dzieciom i młodzieży – w ciągu jednego dnia tutaj dowiedzą się więcej, niż w ciągu wielu godzin spędzonych w szkole.
Kolejnym powodem, dla ktorego warto spędzić urlop w Kornwalii są lody i restauracje, szczególnie te firmowane nazwiskiem znanego z telewizji szefa kuchni Ricka Steina (w UK równie znanego, co np. Nigella). Jest tu też restauracja Jamiego, z sieci Fifteen (która to sieć jest jednocześnie fundacją charytatywną).
W Kornwalii działa wiele małych, rodzinnych firm lodziarskich, oferujących wyjątkowo pyszne lody, często o nietypowym smaku, nam najbardziej przypadły do gustu lody o smaku rhubarb crumble and custard (rabarbar z kruszonką i kremem angielskim). Na plaży Chapel Porth niepozorny drewniany sklepik serwuje słynne na cały świat hedgehog ice cream, czyli lody - jeże. Są to waniliowe lody unurzane w karmelizowanych kawałkach różnych rodzajów orzechów, co trochę przypomina jeża - stąd nazwa.
W ładnej miejscowości Padstow, do której dotrzeć można na wynajętych rowerach specjalnym szlakiem rowerowym, znajduje się kilka knajp i sklepów Ricka Steina. U polskiej obsługi zamówiliśmy klasyczną wyspiarską rybę z frytkami, czyli fish & chips, które okazały się tak smaczne, iż obawiam się, że frytki z moich miejscowych fish & chips shops już nie bedą mi smakowały...
* Podobno zła sława przemytników jest niezasłużona, w każdym razie współcześni historycy nie malują ich w tak czarnych barwach.
* Podobno zła sława przemytników jest niezasłużona, w każdym razie współcześni historycy nie malują ich w tak czarnych barwach.
Tekst idealny dla takiej fanki du Maurier jak ja. :) Podobno w Kornwalii są też dobre warunki do surfingu.
ReplyDeleteAle jak pięknie: dużo przestrzeni!
ReplyDeleteHazel,
ReplyDeletetak, najlepsze ponoć fale w UK, i mój mąż surfował.
Jeśli jesteś fanką Du Maurier, to nie wątpię, że Kornwalią byś się zachwyciła (choć nie trzeba znać jej książek, by się podobała).
Malinconio,
są też i bardziej tłoczne plaże, ale my byliśmy na mniej znanej, no i w trakcie roku szkolnego, kiedy ludzi jest mniej.
Jak ja lubię to wspólne z Tobą podróżowanie. Zachęcasz do tylu ciekawych miejsc. Dodatkową zachętą są mężczyźni w kiltach. Zawsze powtarzam, ze jakbym nie wyszła za mąż za mojego męża, to wyszłabym za Szkota. Mam wielką słabość do facetów w kiltach.
ReplyDeleteLo,
ReplyDeleteja też lubię facetów w kiltach. W ogóle Szkocja jest wspaniała, Szkoci też (obu płci):-)
Pomarzyć sobie można, najpraktyczniej chyba o lodach, bo są dostępne zaraz obok w zamrażalniku (co prawda dość to marne zastępstwo firmy której nie lubię, ale zawsze coś). Drugie pod względem praktyczności są książki Daphne du Maurier, pewnie dostępne w bibliotece (a nigdy nie czytałam!). A o całej reszcie to chyba chwilowo lepiej zapomnieć ;)
ReplyDeleteAle ja lubię takie plaże:)
ReplyDelete