V- day już jutro. Spodziewam się prezentu, którego cena, perwersyjnie, najczęściej tym jest wyższa, im mniej samego prezentu. Tak, mówię o niewymownych. Już od kilku tygodni dwa sklepy online, w których zaopatruję się czasem w bieliznę, Figleaves i Mio Destino, bombardują moją skrzynkę promocjami, przesyłając też instrukcje, jak posłać the man in my life subtelną wskazówkę - linka do wybranego przeze mnie kompletu w odpowiednim rozmiarze, co zaoszczędzi mu potajemnego grzebania w mojej szufladzie z bielizną w poszukiwaniu metek.
Walentynki wygodnie przypadają też prawie na początku nowego roku (a z całą pewnością nowego, jeśli jest się Chińczykiem) i pod koniec zimy (przynajmniej angielskiej zimy - już mam w ogródku przebiśniegi) - to dla mnie zawsze najlepsza pora na nową bieliznę. Zawsze podobała mi się dewiza: "żyj tak, by pozostawić po sobie dobre wspomnienia i czystą bieliznę" i staram się jej trzymać.
Mąż zapewne wybierze coś marki Elle Macpherson - tej firmy był jego pierwszy prezent dla mnie i z sentymentu zawsze wraca do tej firmy. Szczęśliwie ja też lubię ich wzory i w dodatku pod presją klientek firma oferuje teraz większy wybór rozmiarów (jako kobieta niegruba, za to z dużym biustem, jestem "niewymiarowa").
Gdybym jednak mogła posłać mu więcej hints, to na pewno wybrałabym coś francuskiej marki Aubade, która słynie z subtelnie erotycznych reklam, np. komplet Romance a Kyoto, z motywem kwiatów wiśni:
Lubię też bieliznę retro niszowej marki Miss Lala's:
A skoro mowa o retro - wspominałam już, że wraca moda na spiczaste biustonosze, takie, jakie nosiły Marilyn Monroe i Jayne Mansfield. Na pewno przyczynił się do tego sukces serialu Mad Men. Najbardziej eksluzywna brytyjska marka bieliźniana, Rigby&Peller (to tu zaopatruje się królowa, połowa arystokratek i gwiazd filmowych), proponuje taki komplet:
Nie byłabym sobą, gdybym nie wykorzystała tej okazji, by pokazać też bieliznę w groszki, z kokardkami (z mojego ulubionego Asos):
Jeśli będziecie w Paryżu, koniecznie odwiedźcie legendarny butik Sabbia Rosa, niedaleko bulwaru Saint Germain - tak pięknej bielizny nie ma chyba nigdzie, część zresztą szyta jest wyłącznie do sprzedaży w tym sklepie. Ceny, jak się można spodziewać, stratosferyczne (to tu kupują bieliznę arabskie księżniczki i żony rosyjskich oligarchów), ale popatrzyć można za darmo - kiedy tam byłam, obsługa była bardzo uprzejma i nienachalna.
Cudna ta bielizna! Jestem z tej kategorii kobiet, które wyznają zasadę, że to czego nie widać wpływa na to jak się czujesz. Innymi słowy ładna, wyrafinowana bielizna, sprawia, że czujemy się piękniejsze, pewniejsze siebie. Nawet w dżinsach i tshircie;)
ReplyDeletePozdrawiam!
Uwielbiam Aubade. Ich reklamy są absolutnie the best jeśli chodzi o bieliznę. Zwłaszcza te czarno-białe.
ReplyDeletePatrycjo,
ReplyDeletejak zwykle jesteśmy jednomyślne:-)
Delie,
prawda, że reklamy Aubade są niesamowite?:-) No i bielizna oczywiście też.
Ja poproszę komplet od Rigby&Peller. Zresztą wszystkie poproszę;) Szkoda, że mój miły nie potrafi zrozumieć, że bielizna sportowa wcale nie jest super
ReplyDeleteSarenko,
ReplyDeletedziękuję za odwiedziny!
Pozdrawiam i mam nadzieję, że miło spędziłaś Walentynki, chociaż w sportowej bieliźnie;-)