06/12/2009

Polemika w sprawie niepełnosprawnych

Przyznam się z góry, że nie czytuję internetowego wydania Gazety od deski do deski. Ale to, co czytam, zaczyna mnie coraz bardziej martwić. Rynek prasowy w UK wciąż narzuca standardy reszcie prasy na świecie, i, co jest unikalne w skali światowej, w UK czytelnictwo prasy w ostatniej dekadzie wzrosło, a nie zmalało. Mamy tu też ogromną rozpiętość. Z jednej strony szmatławce dla półanalfabetów, z drugiej - dziennikarstwo śledcze na najwyższym światowym poziomie. Po latach mieszkania w Anglii  dość łatwo odgaduję, z kim mam do czynienia a nawet na którą partię ktoś głosuje, po gazecie, jaką czyta w pociągu czy metrze. Wracający do Anglii po długim pobycie za granicą pisarz Joe Bennet zauważył już chwilę po wylądowaniu na lotnisku Heathrow:
„(...) kiosk  jest wypełniony porannymi wydaniami wszystkich krajowych dzienników, a każdy z nich dąży do zaspokojenia potrzeb  określonego czytelnika. To system kastowy w druku. Nosić taką a nie inną gazetę pod pachą to w tym kraju jak noszenie plakietki.“ I tak czytelnik brukowca The Sun będzie osobą z reguły słabo wykształconą, głosującą na faszyzującą partię British National Party lub nacjonalistyczną i antyunijną UK Independence Party, zaś osoba czytająca lewicowego Guardiana to np. pochodzący z klasy średniej nauczyciel głosujący na Partię Pracy.
Niestety, mimo tego, że Gazeta często"inspiruje się" tematami z np. niedzielnego Times'a (czasem widzę, parę dni po tym, jak przeczytam oryginał, przykrojoną do polskich warunków wersję jakiegoś tematu zaczerpniętego prosto z niedzielnego Magazine, odpowiednika Wielkiego Formatu, albo "mojego" dodatku STYLE), coraz częściej zmierza w kierunku poziomu, jaki reprezentuje tabloidowy Daily Mail, a nie stara się dorównać poziomem poważnym tzw. broadsheets, czyli właśnie Times'owi i Guardian'owi. Daily Mail, zwany również Daily Hate, ze względu na ksenofobiczne, antyimigranckie stanowisko, specjalizuje się w podsycaniu narodowej paranoi i przekonywaniu wszystkich, że UK zmierza po równi pochyłej ku nieuchronnej apokalipsie.
I Gazeta na podstawie materiałów DM tworzy obraz UK jako kraju, gdzie po ulicach toczą się same wielkie góry sadła ("W Wielkiej Brytanii nawet powietrze tuczy") i gdzie narodowy sport to znęcanie się nad niepełnosprawnymi ("Piekło brytyjskich niepełnosprawnych").
Jako matka dziecka niepełnosprawnego BARDZO sobie cenię fakt, że mieszkam w UK, a nie w Polsce czy Botswanie. Rozglądając się po znajomych w Pl, widzę, jak mało wsparcia otrzymują od państwa. Nowoczesne metody pomocy nie dotarły jeszcze do Polski, i nie zawsze z powodu braku pieniędzy. Koleżanka - matka dorosłego syna z autyzmem martwi się, co będzie, jeśli jej zabraknie. Nie ma w Pl systemu zwanego tutaj assisted living  - niepełnosprawni mieszkają w specjalnie dostosowanych do ich potrzeb mieszkaniach, samodzielnie, często wspólnie (np osoba niewidoma mieszka z osobą widzącą, ale z jakimś innym upośledzeniem, i pomagają sobie wzajemnie), a pracownik socjalny przychodzi np raz na tydzień czy w razie potrzeby. Jest to tańsze i przede wszystkim poprawiające komfort życia, bo dające niepełnosprawnym samodzielność i swobodę, rozwiązanie niż domy opieki. Dąży się tu do uczenia niepełnosprawnych umiejętności, które zapewnią jak największą samodzielność - uczy się ich gotowania, wartości pieniędzy, zapewnia pracę (np. niewidomi pracują w telefonicznych centrach obsługi klienta). Dorosły niepełnosprawny nie jest zdany na rodzinę, której przecież może zabraknąć, a rodzina jest odciążona. Ci niepełnosprawni dorośli, którzy nie mogą mieszkać samodzielnie, a nie mają rodziny, są umieszczani w rodzinach zastępczych. Tak, rodziny zastępcze to nie tylko rozwiązanie dla dzieci - dorośli niepełnosprawni, którzy potrzebują opieki, a nie mają już rodziców, znajdują nową rodzinę - najczęściej są to rodziny, gdzie co najmniej jedna osoba jest pracownikiem socjalnym z doświadczeniem. Dostają oni za tę opiekę wynagrodzenie, ale nie są to duże pieniądze, a najważniejsze, że osoba upośledzona nie jest zinstytucjonalizowana, jest w rodzinie.
Wizytę we wspaniałej szkole dla dzieci niepełnosprawnych już opisywałam. Czy jest w Pl szkoła, gdzie na jedno dziecko przypada tyle personelu? 



Moje dziecko idzie na próbny dzień do nowej szkoły w poniedziałek. Przyjdzie jego opiekunka z przedszkola, aby nie znalazł się wśród zupełnie nieznanych mu osób. Jego nowa nauczycielka była w przedszkolu w zeszłym tygodniu, by obserwować, jak pracują z Nicholasem. Specjalistka od pracy z dziećmi niepełnosprawnymi przyjdzie do szkoły nauczyć nauczycieli Nicholasa technik postępowania z dzieckiem autystycznym. Ja dostaję małą, bo małą, ale zapomogę od państwa. Mieszkamy na prowincji, a nie w dużym mieście, a mimo to standardy są tak wysokie. Bardzo wątpię, byśmy mieszkając w Pl na prowincji mieli tyle profesjonalnego wsparcia. A nawet jestem pewna, że byłoby nam znacznie trudniej, po tym, jak przeczytałam w Wysokich Obcasach list matki dziecka z autyzmem, która codziennie musi znosić durne komentarze jeszcze durniejszych przypadkowych przechodniów, którzy nie kryją się ze swoimi opiniami i komentują głośno autystyczne zachowania jej dziecka. NIGDY nie zdarzyło mi się to w UK, natomiast zdarzyło mi w ciągu tygodniowego zaledwie pobytu w Pl.
Wspomniałam o Botswanie, bo rozmawiałam z Afrykanerką, która po diagnozie autyzmu u syna rzuciła wszystko i przeprowadziła się do UK - na szczęście mogła, bo tu mieszka jej matka. Ta kobieta przewróciła swoje życie do góry nogami (urodziła się i całe życie mieszkała w Afryce) bo w Botswanie jest JEDEN specjalista od autyzmu (tak, jedna osoba na cały kraj), a najbliższy logopeda był 600 km od domu. Tu jej syn ma zapewnioną opiekę. 
Jak wszędzie, i tu są ludzie podli - bo trzeba być wyzutym z sumienia, by znęcać się nad słabszymi. Nie są jednak gorsi, czy bardziej skłonni do zła, niż w Pl czy innych krajach. Sedno problemu to nie to, że to okrucieństwo się zdarza - tylko to, że ci niepełnosprawni, którzy są ofiarami przemocy, nie zostali nauczeni, jak się starać o pomoc. Bo, inaczej niż w wielu krajach, ta pomoc jest - tragedią jest jednak to, że ci ludzie nie wiedzieli, jak ją sobie zapewnić. My wiemy how to navigate the system (jak radzić sobie z "systemem", czyli urzędami, biurokracją), ale wielu ludzi upośledzonych umysłowo nie wie. I to trzeba naprawić. Nie należy jednak demonizować i brać każdego słowa Daily Mail za dobrą monetę. Nie brakuje w UK Polaków, którzy mają bardziej wyważony punkt widzenia i wiedzę z pierwszej ręki (tu chrząkam znacząco) - dlaczego nie zapytać ich?


PS. Na zdjęciu nowa szkoła Nicholasa.

3 comments:

  1. Dużo daje do myślenia to co napisałaś. Budujące jest to co piszesz o opiece nad osobami niepełnosprawnymi w UK. Tylko czerpać wzorce. Życzę Wam dobrego, pierwszego dnia w szkole.

    ReplyDelete
  2. Bardzo dziękuję. Jeszcze jest w szkole, więc nie wiem, jak poszło, ale myślę, że będzie dobrze.

    ReplyDelete
  3. Donoszę, że próbny pobyt w szkole b. udany!:-)

    ReplyDelete

Kłaniam się!

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails